Administracja

Strony

poniedziałek, 3 maja 2021

Od Hyo cd Yeu

Cholera dałem się sprowokować. Jednakże po prostu wcześniej lubiłem spędzać z nim czas, nawet jeśli spotykaliśmy się tylko na jedno. Ciągnęło mnie do tego podłego charakterku. Po wypiciu krwi miałem w planie udać się na polowanie. By żadne inne monstrum się nie wdarło na teren.Cholerny słuch. Starałem się nie słuchać, ale mnie irytowała ta cała sytuacja. Chciałem mu po prostu powiedzieć, coś i skończyć to. Jednakże nie ułatwiał mi tego. Musiałem usiąść wygodnie i skupić się na medytacji, by wyciszyć i przestać słyszeć tego badziewnego dupka.
Nim się zorientowałem, nastał poranek. Byłem zirytowany tym, że nie wybrałem się na polowanie. Powinienem pójść, ale mnie rozkojarzył. Powinien ogóle się nie pojawiać.
Wyszedłem z domku i zablokowałem drogę Yeu. Skrzyżował ręce i stanął. Nie był chętny do rozmowy ani zapewne by mnie spotkać. Też tego nie chciałem, ale skoro już tu był, może mu się oberwać za to, co zrobił.
- Nie mam ochoty z Tobą gadać, więc zejdź mi z drogi. - warknął nieprzyjemnie. Odetchnąłem, by uspokoić się choć trochę, zanim wybuchnę jak wulkan.
- Słuchaj... - Nie zdążyłem dokończyć, ani nawet uskoczyć. Przy tym dupku Yeu moje ruchy są wolniejsze. Nie chce tego ciągnąć, dlatego też muszę stać się silniejszy, by mimowolnie moje ciało unikało ataku.
Zza krzaków wyskoczyło jakieś monstrum. Odruchowo odepchnąłem Yeu, a sam dałem się podrapać łapą. Yeu zareagował i go podpalił, jednakże trochę się spóźnił. Cholerstwo mnie bolało, coś wydobywało się z tej rany.
- To twoja wina. - warknąłem wściekły na Yeu.
- Idź sobie do Shaina, by cię uleczył. - odpowiedział, wzruszając obojętnie ramionami.
- Sam mnie ulecz, chyba że nie potrafisz. - mruknąłem i przysiadłem na schodach swojego domku.
- Nie potrafię. - powiedział to, uśmiechnął się i wzruszył ramionami.
- Idź. Poszukaj, rośliny, która ma niebieskie kwiaty i przynieś mi ją. Tylko trzymaj za łodygę. - powiedziałem, miałem coś dodać, ale jedynie syknąłem. Miałem jeszcze resztkę lodowej mocy, dlatego też chwilowo zmroziłem sobie podrapanie, które znajdowało się zarówno na przodzie, jak i tyle. (Od szyi, ramienia, po obojczyk i plecy) Westchnąłem i patrzyłem, jak przewracając oczami Yeu, idzie po zioła, które chce. Uśmiechnąłem się, ale też skrzywiłem.
Nie odezwał się, tylko wręczył mi zioła, akurat wtedy wstałem. Gdy lód się skończył, chciałem pożyczyć trochę ognia od Yeu. Jak to Yeu, liznął mnie w policzek, przesunął się i ugryzł mnie w ucho. Akurat wtedy musnąłem jego bok dłonią, by móc pożyczyć trochę ognia przyda mi się, potem. Odszedł jak gdyby nic.
- Na drugi raz nie rozpraszaj mnie. Inaczej to ja odskoczę i niech potwory cię zjedzą! - krzyknąłem za nim i posłałem w jego kierunku kilka małych tańczących ogników. W takim razie wróciłem do domku, by zrobić okład z płatków i delikatnie je podpalić. Musiałem pozbyć się zatrucia, by mogło się wszystko zagoić.
***
Wróciłem na wspólny obiad, miałem bandaż, który mi przeszkadzał, ale cóż co mogłem zrobić. Akurat, gdy jedliśmy, jeden z lokatorów oznajmił, że kogoś zaprosił. Miała być to pomoc, by pozbyć się tych stworzeń. Domyślałem się, o kogo chodzi. Właśnie wtedy wpełzł niczym wąż Yeu. Jakby to miało być inaczej. Wypiłem swój kielich z krwią i wstałem od stołu.
- Było miło. Potem przynieś mi łuk i strzały do domku. - skierowałem swój wzrok na sukkuba. Wyszedłem z pomieszczenia, potrzebowałem uciec. Dlatego też po prostu najzwyczajniej w świecie wróciłem do domku, po sztylety i wyszedłem przez tylne wyjście.
Zabijanie potworów wydawało się najprzyjemniejsze. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, mimo iż rana bolała, ale teraz złość ulatywała. Im więcej ich padało i zostało spalonych, tym większą, miałem radochę. Chciałem się tak bawić cały boski dzień i noc, ale oczywiście to zostało mi przerwane. Po prostu ruszyłem w głąb lasu, by uciec od problemów związanych z Yeu. To on je powodował.
***
Musiałem jednak wrócić do domku, by wziąć prysznic i się przebrać. Zbyt wiele krwi już miałem na sobie, akurat, gdy wracałem, ujrzałem jak Yeu i ktoś jeszcze się całują. Odruchowo rzuciłem tam sztylet. Zjawiłem się, przerywając im zabawę, zabrałem sztylet i odrzuciłem ich lodowatym spojrzeniem.
- Twoja kolej. - moje słowa były skierowane do osobnika z Yeu. Ruszyłem do domku, by się wykąpać. Zamknąłem domek, by mieć święty spokój, oraz bym mógł w spokoju wziąć prysznic.

Yeu?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz