Louis z tej
strony. Czyli ja! Wasz nowy król. Oczywiście byłem na lekcjach, z czego każda
lekcja prawie wyglądała tak samo.
- Mogłaby pani pokazać coś bardziej
interesującego. - parsknęłam na jednej z lekcji. - Ile razy można o tym
słuchać?
- Louisie Von
Chavannie! - powiedziała, odkładając kredę na swoje miejsce.
- Tak po nazwisku?
Po nazwisku to po pysku. - przewróciłem oczami.
Jednak
nauczycielka kontynuowała. Widziałem, że nie lubi, jak ktoś jej przerywa w
lekcji.
- Jeśli Ci się
moja lekcja nie podoba, możesz wyjść z klasy. - powiedziała poważnym tonem,
pokazując na drzwi klasy.
Wzruszyłem
ramionami jakby nigdy nic. Wstałem i ruszyłem, aby opuścić klasę.
- A gdzie ty
idziesz? - zapytała tym razem już z lekką nutą złości.
- Pozwoliła mi
pani wyjść z klasy. - parsknąłem, otwierając drzwi.
Nie rozumiałem, o
co pani chodzi. Wcale... Chociaż w sarkazmie nie wiedziałem, to oczywiście
wiedziałem. Jakby nie mogła wymyślić lepszej wymówki, aby mnie uciszyć.
- Pan Von
Chavannie do dyrektorki! - rozkazała nauczycielka.
- Jasne... -
powiedziałem już to mniej zadowolonym tonem.
Nauczycieli to jasne,
wspaniale jest, gdyż nie mogą mi nic zrobić. Dyrektorka? Największa broń, jaką
mogą wykonać. Cios poniżej pasa.
Niezwłocznie
ruszyłem do naszej surowej dyrektorki. Zapukałem i już po chwili pojawiłem się
na krześle przed nią. Oparłem się, aby pokazać, że się nie boję tego, co powie.
Jednak oczywiście bałem się najgorszego, wyrzucenia z akademii.
- Louisie. -
zaczęła surowym tonem, opierając się rękami o swoje biurko. - Wyjaśnisz mi
swoje przybycie tutaj?
Przez chwilę
milczałem, aż to było może dziwne dla niej. Nie lubiłem tego miejsca, tutaj
wydawało mi się, że jestem mniejszy niż zwykle. Może ze strachu? Kobieta była
ode mnie niższa, to logiczne.
- Louisie. -
powtórzyła moje imię.
- Pani Delavan -
zacząłem, po czym skierowałem wzrok na tę niewielką istotę — Wypełniałem
obowiązki ucznia. Wykonywałem polecenia pani. Nie rozumiem, czemu się tu
znalazłem.
- Jak znam życie,
pewnie to, co zwykle.
Zdjąłem z niej
wzrok i spojrzałem na jej demona, który siedział przy jej nodze. Hybryda wilka
oraz borsuka, ciekawe zwierzę.
- Nazywa się Acur,
prawda? - zapytałem, próbując zmienić temat.
- Przeszkadzałeś w
lekcji. - stwierdziła dyrektorka.
- Oj tam od razu
przeszkadzałem. - parsknąłem, chowając pod rękawami mundurku swoje rany, które
otrzymywałem przy chowaniu demona. - Po prostu mówiłem prawdę.
- Mówiliśmy już o
tym. - powiedziała dyrektorka. - W czasie lekcji się nie przeszkadza. Coraz
bardziej sobie grabisz. Będę zmuszona powiadomić o tym Twoich rodziców.
Spojrzałem swoimi wtedy jeszcze czerwonymi oczami na
dyrektorkę. Nie musiała tego robić przecież, prawda? Po prostu nie musiała,
wiedziałem o tym za dobrze.
- Ale nie trzeba
tak od razu. - powiedziałem, prostując się na krześle. - Nie będzie to
konieczne... mogę zrobić... Mogę wiele rzeczy zrobić na rzecz akademii. Już w
końcu nie jestem takim dzieckiem, mam już te 19 lat. Nie trzeba od razu
powiadamiać rodziców... zaraz. Jestem dorosły, nie musi pani. - zmrużyłem oczy.
Jak ona mogła mnie tak nastraszyć Parsknąłem, opierając się znowu o krzesło.
- Pójdziesz na
chwilę obecną do kozy po lekcjach. - powiedziała z powagą dyrektorka. - Tai ma
być z Tobą. - powiedziała, wymieniając imię mojego demona — Przy okazji
będziecie mogli poćwiczyć swoje umiejętności.
Może i był to
dobry pomysł, jednak sam wiedziałem, że czasami z moim chowańcem nie da się
współpracować. Wziąłem głęboki oddech.
- Coś jeszcze?
Po tym, jak
kobieta pokręciła głową, wstałem i opuściłem pokój dyrektorki.
Po lekcjach udałem
się niezwłocznie do kozy, gdzie musiałem ''ćwiczyć'' ze swoim demonem. Jednak
to było dla mnie trudne wyzwanie jak zwykle. Za to też nie lubię siebie, gdyż
podobno demony są odzwierciedleniem ich właścicieli. Czyli to oznacza, że Louis
nie potrafi współpracować ze samym sobą... trudno stwierdzić. Demony są trudne
to określenia.
Gdy wychodziłem, otworzyłam z impetem drzwi. Kiedy
usłyszałem, że coś w nie walnęło, od razu postanowiłem sprawdzić co. Zobaczyłem
dziewczynkę, a przynajmniej dla mnie małą dziewczynę, z białymi włosami. Obok
siebie miała dwa demony. Większe od mojego, dlatego może by na wszelki wypadek
nie wyszło jakichś komplikacji z nimi, podałem rękę do dziewczynki.
- Wstawaj. - rzuciłem tylko, chowając od razu demona.
<Lyanna?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz