Administracja

Strony

poniedziałek, 11 maja 2020

Od Carmen cd. Nix&Beverly


- Jak miło. Księżniczka raczyła zaszczycić nas swoją obecnością – odpowiedział a ja od razu poczułam falę zażenowania. Już miałam ochotę wbić się w jego krtań i raz na zawsze zakończyć tą znajomość. Ale nie, nie jestem taka. Nie wyobrażam go sobie jako moją ofiarę. - po co informujesz mnie o obecności? Teoretycznie rzecz biorąc, nie byliśmy umówieni. – dodał, a ja sobie zdałam sprawę że on chyba specjalnie chce mnie wkurzyć. Już miałam wypowiedzieć na niego falę przekleństw, jednak dotarło do mnie że to byłoby po prostu niedojrzałe i bezsensu. Postanowiłam się opanować.
- A praktycznie? – zapytałam lekko poirytowanym tonem.
- Praktycznie miałem nadzieję, że przyjdziesz, bo z niewiadomych przyczyn mnie intrygujesz. Czy wszystko jest jasne? – nie miałam zamiaru na to zbytnio odpowiadać. Co on sobie uważał ? Nawet się nie znamy. - Więc, gdzie się wybierzemy? Bo chyba nie mamy zamiaru tu stać. A może mamy?
- Nie pójdę z Tobą za daleko, nie ufam Ci. – stwierdziłam.
- I słusznie. - zaśmiał się. - w takim razie - zamyślił się. - może nad jezioro?
Miałam już odruchowo powiedzieć „ nie ‘’, ponieważ jeszcze być może będzie chciał mnie utopić i co ja wtedy zrobię ? Jednak nie powinnam cały czas myśleć pesymistycznie. Nie widzę sensu w tym, aby dalej się tu znajdować, nie ma nic ciekawego do zrobienia i byłoby zwyczajnie nudno. Może jednak warto zaryzykować ? Kiedyś trzeba.
- Dobrze. – odparłam. – Prowadź. – postanowiłam mu zaufać. Uśmiechnął się i zaczął nas prowadzić w stronę pobliskiego jeziora. Miałam przez chwilę wrażenie że to zły pomysł, powinnam o tej porze spać i być żywa na zajęciach. Chociaż bardziej intrygujący wydaje mi się spacer z nim. Otaczały nas całkiem świetne widoki. Drzew było już coraz mniej, natomiast jezioro było coraz bardziej widoczne. W końcu, gdy dotarliśmy, zatrzymaliśmy się. Patrzyłam prosto w dal. Dobre miejsce na rozkminianie i refleksje, jednak dzisiaj nie miałam na to specjalnej ochoty.
- No i co chcesz robić? – przerwałam ciszę. Nie miałam zamiaru tak siedzieć i nic nie robić. Nie dziś.
- Uprzedź, kiedy znowu będziesz miała zamiar przerywać mi delektowanie się takimi widokami. – zaczął, a ja prychnęłam. - jesteśmy nad jeziorem. Możemy porozmawiać, albo się wykąpać, ale nie licz na to, że zobaczysz więcej niż to co mam pod bluzą – stwierdził a ja nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem. Polubiłam całkiem jego humor. -  ewentualnie możemy po prostu posiedzieć w ciszy. – dodał. Nie zainteresował mnie żaden z tych pomysłów.
- A ja mam lepszy pomysł. – kiedy już chciał się ewidentnie zapytać, jaki, bez zastanowienia wrzuciłam go prosto do wody. Odczułam ogromną satysfakcję, rozbawiło mnie to. Zauważyłam jednak, że odwala coś dziwnego. Czy on się topi ? Chociaż, pewnie udaje bo chce mnie przestraszyć. Ale i tak dziwne.
- Ha ha, bardzo śmieszne, doprawdy. Nie rób z siebie jeszcze większego idioty i wyjdź. Nix, serio. – zawołałam. On nagle jednak zapadł się głębiej. Czyli żarty przestały być żartami. Poczułam nutkę przerażenia, ale szybko się ogarnęłam i podpłynęłam w jego stronę, po czym wyciągnęłam na brzeg.
- Kurwa ale ciężki. – westchnęłam a on kaszlnął, z jego ust wydostało się mnóstwo wody. Kiedy był już w miarę dobrym stanie, odetchnęłam z ulgą. Ale nie ukrywam, że mnie wkurzył.
- Nienawidzę Cię. – odparłam.
- A ja Cię kocham. - zaśmiał się. - wiesz, że nie żartowałem?
- Zauważyłam.
- Chociaż na początku był taki zamiar. - przyznał - a że jestem sierotą i prawie się zabiłem to inna kwestia. – stwierdził a ja roześmiałam się. Serio, rozbrajał mnie ten gość.
- Jesteś pieprzonym grubasem, ledwo Cię stamtąd wyciągnęłam. – dodałam, a Nix się już nic nie odezwał. Po paru chwilach obydwoje zauważyliśmy, że słońce już wchodzi. Ale to szybko minęło.
- Dziękuję za ratunek madame. – ukłonił się i pocałował mnie w dłoń. Zupełnie nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić w tym momencie. Fala zażenowania była mniejsza ale i tak było mi dziwnie. Kiedy zaczął się oddalać w swoją stronę, ja również to zrobiłam. Czekał mnie długi dzień. Może chociaż uda mi się zasnąć na chwilę żeby lepiej się poczuć. Dzięki swoim zdolnościom bardzo szybko znalazłam się w akademiku. Nie miałam zamiaru przebierać się w piżamę, stwierdziłam że byłoby to już bez sensu. Wzięłam tylko zimny prysznic, położyłam się spać i zasnęłam.

Nie spałam właściwie zbyt długo, obudziłam się od razu po dwóch godzinach. Miałam dzisiaj sporo lekcji, a byłam zmęczona po dzisiejszej nocy. Postanowiłam więc zrezygnować z dzisiejszych zajęć. Nie robię tego raczej zbyt często, więc nie powinnam mieć problemów. Zresztą, każdy może się źle czuć. Położyłam się jeszcze na jakieś parę godzin, do pory obiadowej. Przez ten czas próbowałam jeszcze zasnąć, co skończyło się ostatecznie niepowodzeniem. Stwierdziłam więc, że wybiorę się do lasu aby nabrać trochę świeżego powietrza. Na szczęście w dzień można było na legalu wychodzić, więc korzystałam jak najczęściej z tego przywileju. Tak było też tego dnia. Uśmiechnęłam się lekko, kiedy poczułam świeży zapach drzew, kwiatów i trawy. Zawsze dawało mi to takie poczucie spokoju. Gdy tak spacerowałam, nagle ujrzałam za krzakami Beverly a przed nią siedzącego Nix’a. Poczułam się przez chwilę totalnie zdezorientowana, ale postanowiłam podejść do nich i zagadać.
- A ty znowu z tą wiewiórką? - zaśmiałam się. - o, Nix. Jak się czujesz?
- Dobrze, dziękuję. - zaśmiał się. - ale czekaj...wy się znacie? – zapytał, będąc również zdezorientowany co ja i gwałtownie się podniósł, co niekoniecznie dobrze na niego wpłynęło.
- Nix, mówiłam Ci, miałeś uważać na siebie… - czyżby byli parą? Dlaczego ona tak o niego dbała ?
- Kim jesteście dla siebie, że ona mówi Ci co masz robić? – zapytałam.
- Właśnie siedzisz przy rodzeństwie Alvares. Chyba nie muszę nic dodawać – odpowiedziała a ja obróciłam oczami. Zabrzmiało to trochę arogancko.
- Co Cię sprowadza do lasu, słońce? – zagadał do mnie Nix. Poprawił mi się w sumie humor, kiedy o to zapytał. Ale mimo jak zawsze wkurzyło mnie to niepotrzebne zdrobnienie.
- Nic interesującego, odpuściłam sobie zajęcia i wybrałam się aby odpocząć po wczorajszym. – odparłam i po chwili zdałam sobie sprawę jak to musiało zabrzmieć, bo Beverly spojrzała na mnie zdziwionym wzrokiem. Nawet nie spojrzałam na Nix’a, bo nie chciałam widzieć jego reakcji. – W sensie ratowanie Cię było bardzo męczące, jesteś w ciul ciężki. – dodałam trochę zmieszana.
- Ja i Nix już idziemy, musimy nadrobić zaległości. Miło było. – powiedziała i wzięła brata za ramię. Spojrzałam na niego, a ten mi puścił oczko.
Czeka mnie chyba kolejna nieprzespana noc.

Jak zwykle, wieczorem, w tym samym miejscu, ja i Nix spotkaliśmy się. Hm, chociaż określenie „jak zwykle” to chyba jeszcze trochę za wcześnie. Mimo to przyzwyczaiłam się do tego że już trzecią noc go tu widuję, na łące.
- Cześć. – przywitałam się. – Gdzie się wybieramy tej nocy ?
- Myślałem nad lasem. Czasami dzieje się tam sporo ciekawych i niewyjaśnionych rzeczy. – tak też zrobiliśmy. Kierowaliśmy się prosto do zalesionego terenu, który był tuż na wprost. Poczułam lekki dreszcz emocji, kiedy byliśmy już w głębi. O tej porze wszystko wyglądało zupełnie inaczej. W dzień las wyglądał pozornie niewinnie, w nocy zaś – dosyć groźnie.
- Boisz się mała ? – zaśmiał się a ja zgromiłam go wzrokiem.
- No chyba Ty. – odpowiedziałam krótko. Szybko jednak zmieniłam zdanie. Usłyszeliśmy krzyki.

Nix ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz