- Jak miło. Księżniczka raczyła zaszczycić nas swoją
obecnością – odpowiedział a ja od razu poczułam falę zażenowania. Już miałam
ochotę wbić się w jego krtań i raz na zawsze zakończyć tą znajomość. Ale nie,
nie jestem taka. Nie wyobrażam go sobie jako moją ofiarę. - po co informujesz
mnie o obecności? Teoretycznie rzecz biorąc, nie byliśmy umówieni. – dodał, a
ja sobie zdałam sprawę że on chyba specjalnie chce mnie wkurzyć. Już miałam
wypowiedzieć na niego falę przekleństw, jednak dotarło do mnie że to byłoby po
prostu niedojrzałe i bezsensu. Postanowiłam się opanować.
- A praktycznie? – zapytałam lekko poirytowanym tonem.
- Praktycznie miałem nadzieję, że przyjdziesz, bo z
niewiadomych przyczyn mnie intrygujesz. Czy wszystko jest jasne? – nie miałam
zamiaru na to zbytnio odpowiadać. Co on sobie uważał ? Nawet się nie znamy. -
Więc, gdzie się wybierzemy? Bo chyba nie mamy zamiaru tu stać. A może mamy?
- Nie pójdę z Tobą za daleko, nie ufam Ci. –
stwierdziłam.
- I słusznie. - zaśmiał się. - w takim razie - zamyślił
się. - może nad jezioro?
Miałam już odruchowo powiedzieć „ nie ‘’, ponieważ
jeszcze być może będzie chciał mnie utopić i co ja wtedy zrobię ? Jednak nie
powinnam cały czas myśleć pesymistycznie. Nie widzę sensu w tym, aby dalej się
tu znajdować, nie ma nic ciekawego do zrobienia i byłoby zwyczajnie nudno. Może
jednak warto zaryzykować ? Kiedyś trzeba.
- Dobrze. – odparłam. – Prowadź. – postanowiłam mu
zaufać. Uśmiechnął się i zaczął nas prowadzić w stronę pobliskiego jeziora.
Miałam przez chwilę wrażenie że to zły pomysł, powinnam o tej porze spać i być
żywa na zajęciach. Chociaż bardziej intrygujący wydaje mi się spacer z nim.
Otaczały nas całkiem świetne widoki. Drzew było już coraz mniej, natomiast
jezioro było coraz bardziej widoczne. W końcu, gdy dotarliśmy, zatrzymaliśmy
się. Patrzyłam prosto w dal. Dobre miejsce na rozkminianie i refleksje, jednak
dzisiaj nie miałam na to specjalnej ochoty.
- No i co chcesz robić? – przerwałam ciszę. Nie miałam
zamiaru tak siedzieć i nic nie robić. Nie dziś.
- Uprzedź, kiedy znowu będziesz miała zamiar przerywać mi
delektowanie się takimi widokami. – zaczął, a ja prychnęłam. - jesteśmy nad
jeziorem. Możemy porozmawiać, albo się wykąpać, ale nie licz na to, że
zobaczysz więcej niż to co mam pod bluzą – stwierdził a ja nie wytrzymałam i
parsknęłam śmiechem. Polubiłam całkiem jego humor. - ewentualnie możemy po prostu posiedzieć w
ciszy. – dodał. Nie zainteresował mnie żaden z tych pomysłów.
- A ja mam lepszy pomysł. – kiedy już chciał się ewidentnie
zapytać, jaki, bez zastanowienia wrzuciłam go prosto do wody. Odczułam ogromną
satysfakcję, rozbawiło mnie to. Zauważyłam jednak, że odwala coś dziwnego. Czy
on się topi ? Chociaż, pewnie udaje bo chce mnie przestraszyć. Ale i tak
dziwne.
- Ha ha, bardzo śmieszne, doprawdy. Nie rób z siebie
jeszcze większego idioty i wyjdź. Nix, serio. – zawołałam. On nagle jednak
zapadł się głębiej. Czyli żarty przestały być żartami. Poczułam nutkę
przerażenia, ale szybko się ogarnęłam i podpłynęłam w jego stronę, po czym
wyciągnęłam na brzeg.
- Kurwa ale ciężki. – westchnęłam a on kaszlnął, z jego
ust wydostało się mnóstwo wody. Kiedy był już w miarę dobrym stanie,
odetchnęłam z ulgą. Ale nie ukrywam, że mnie wkurzył.
- Nienawidzę Cię. – odparłam.
- A ja Cię kocham. - zaśmiał się. - wiesz, że nie
żartowałem?
- Zauważyłam.
- Chociaż na początku był taki zamiar. - przyznał - a że
jestem sierotą i prawie się zabiłem to inna kwestia. – stwierdził a ja
roześmiałam się. Serio, rozbrajał mnie ten gość.
- Jesteś pieprzonym grubasem, ledwo Cię stamtąd
wyciągnęłam. – dodałam, a Nix się już nic nie odezwał. Po paru chwilach
obydwoje zauważyliśmy, że słońce już wchodzi. Ale to szybko minęło.
- Dziękuję za ratunek madame. – ukłonił się i pocałował
mnie w dłoń. Zupełnie nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić w tym momencie. Fala
zażenowania była mniejsza ale i tak było mi dziwnie. Kiedy zaczął się oddalać w
swoją stronę, ja również to zrobiłam. Czekał mnie długi dzień. Może chociaż uda
mi się zasnąć na chwilę żeby lepiej się poczuć. Dzięki swoim zdolnościom bardzo
szybko znalazłam się w akademiku. Nie miałam zamiaru przebierać się w piżamę,
stwierdziłam że byłoby to już bez sensu. Wzięłam tylko zimny prysznic,
położyłam się spać i zasnęłam.
Nie spałam właściwie zbyt długo, obudziłam się od razu po
dwóch godzinach. Miałam dzisiaj sporo lekcji, a byłam zmęczona po dzisiejszej
nocy. Postanowiłam więc zrezygnować z dzisiejszych zajęć. Nie robię tego raczej
zbyt często, więc nie powinnam mieć problemów. Zresztą, każdy może się źle
czuć. Położyłam się jeszcze na jakieś parę godzin, do pory obiadowej. Przez ten
czas próbowałam jeszcze zasnąć, co skończyło się ostatecznie niepowodzeniem. Stwierdziłam
więc, że wybiorę się do lasu aby nabrać trochę świeżego powietrza. Na szczęście
w dzień można było na legalu wychodzić, więc korzystałam jak najczęściej z tego
przywileju. Tak było też tego dnia. Uśmiechnęłam się lekko, kiedy poczułam świeży
zapach drzew, kwiatów i trawy. Zawsze dawało mi to takie poczucie spokoju. Gdy
tak spacerowałam, nagle ujrzałam za krzakami Beverly a przed nią siedzącego Nix’a.
Poczułam się przez chwilę totalnie zdezorientowana, ale postanowiłam podejść do
nich i zagadać.
- A ty znowu z tą wiewiórką? - zaśmiałam się. - o, Nix.
Jak się czujesz?
- Dobrze, dziękuję. - zaśmiał się. - ale czekaj...wy
się znacie? – zapytał, będąc również zdezorientowany co ja i gwałtownie się podniósł,
co niekoniecznie dobrze na niego wpłynęło.
- Nix, mówiłam Ci, miałeś uważać na siebie… - czyżby byli
parą? Dlaczego ona tak o niego dbała ?
- Kim jesteście dla siebie, że ona mówi Ci co masz robić?
– zapytałam.
- Właśnie siedzisz przy rodzeństwie Alvares. Chyba nie
muszę nic dodawać – odpowiedziała a ja obróciłam oczami. Zabrzmiało to trochę
arogancko.
- Co Cię sprowadza do lasu, słońce? – zagadał do mnie
Nix. Poprawił mi się w sumie humor, kiedy o to zapytał. Ale mimo jak zawsze wkurzyło
mnie to niepotrzebne zdrobnienie.
- Nic interesującego, odpuściłam sobie zajęcia i wybrałam
się aby odpocząć po wczorajszym. – odparłam i po chwili zdałam sobie sprawę jak
to musiało zabrzmieć, bo Beverly spojrzała na mnie zdziwionym wzrokiem. Nawet
nie spojrzałam na Nix’a, bo nie chciałam widzieć jego reakcji. – W sensie
ratowanie Cię było bardzo męczące, jesteś w ciul ciężki. – dodałam trochę zmieszana.
- Ja i Nix już idziemy, musimy nadrobić zaległości. Miło
było. – powiedziała i wzięła brata za ramię. Spojrzałam na niego, a ten mi
puścił oczko.
Czeka mnie chyba kolejna nieprzespana noc.
Jak zwykle, wieczorem, w tym samym miejscu, ja i Nix spotkaliśmy się. Hm, chociaż określenie „jak zwykle” to chyba jeszcze trochę za wcześnie. Mimo to przyzwyczaiłam się do tego że już trzecią noc go tu widuję, na łące.
- Cześć. – przywitałam się. – Gdzie się wybieramy tej
nocy ?
- Myślałem nad lasem. Czasami dzieje się tam sporo ciekawych
i niewyjaśnionych rzeczy. – tak też zrobiliśmy. Kierowaliśmy się prosto do zalesionego
terenu, który był tuż na wprost. Poczułam lekki dreszcz emocji, kiedy byliśmy
już w głębi. O tej porze wszystko wyglądało zupełnie inaczej. W dzień las
wyglądał pozornie niewinnie, w nocy zaś – dosyć groźnie.
- Boisz się mała ? – zaśmiał się a ja zgromiłam go
wzrokiem.
- No chyba Ty. – odpowiedziałam krótko. Szybko jednak
zmieniłam zdanie. Usłyszeliśmy krzyki.
Nix ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz