Nie tego się spodziewałem. Nigdy nie sądziłem że którejś nocy, gdy będę spał samotnie, wpadnie do mnie dwóch żołnierzy mówiących że mam się zbierać. Nawet nie powiedzieli mi o co chodzi. Deva stała na moim łóżku, sycząc na nich jednak wiedziałem że ich nie zaatakuje. Pamiętała symbole widniejące na ich zbrojach, pamiętała też moje słowa. Próby wypytywania o cel podróży były na darmo. Wciąż mnie tylko poganiali, nie odpowiadając na żadne z moich pytań. Dlatego oo krótkiej chwili przestałem je zadawać. Spakowałem najpotrzebniejsze rzeczy, zastanawiając się o co może chodzić. Dyrektorka nie pozwoliłaby tak po prostu wejść do Akademii wojsku, bez żadnego powodu. Lecz jednak tak się stało i pod przykryciem nocy zostałem wypchnięty na korytarz, siłą woli powstrzymując się od siarczystej riposty. Pewnie chcieli zabrać mnie wtedy kiedy wszyscy uczniowie spali. Naprawdę myśleli że tak głośnym zachowaniem ich nie obudzą? Jednak żadne z drzwi się nie otworzyły, z żadnych nie wychyliła się zaciekawiona dźwiękiem osoba. Zagryzłem delikatnie wargę, czując wściekłość demonów na to że nie mogą nic z tym zrobić. I gdy już miałem zostać wepchnięty do wozu, czując się niczym uprowadzony, zobaczyliśmy młodzieńca idącego ulicą, jak gdyby nigdy nic. Całą trójką wpatrywaliśmy się w niego, podczas gdy zwolnił kroku i patrzył na nas zdziwiony. Musiało to dziwnie wyglądać, z tego powodu że zaparłem się rękoma nie chcąc wejść do ala karocy.
- Spad- chciałem go ostrzec, ale zanim zdążyłem skończyć zdanie, jeden z żołnierzy podbiegł do niego i szarpnięciem wrzucił do środka, a mnie razem z nim. Wstałem szybko z podłogi mechanicznie łapiąc za klamkę, jednak drzwi nawet nie drgnęły. Słyszałem przyciszone rozmowy osób na zewnątrz, jednak przez grube drzewce nie mogłem zrozumieć słów. Zakląłem pod nosem. Wiedziałem że nie mogliśmy się sprzeciwić - była to straż księcia panującego na Dworze Jesieni. Jednak...Czego on mógł chcieć? Odwróciłem się w stronę nieznajomego. Siedział rozglądając się wokół siebie rozszerzonymi oczami.
- Witaj, towarzyszu niedoli - nie znałem go to prawda, jednak mundurek od razu przesłał mi informacje z jakiej akademii pochodzi. Bez słowa wpatrywaliśmy się w siebie. Nie wiedziałem jak mam zareagować. Chciałem go jakoś pocieszyć, że znalazł się tu przez przypadek, że nic mu nie grozi, ale sam nie byłem tego pewny. Nie chciałem dawać mu żmudnej nadziei na szybkie wyjście. Chociaż pewnie jego zniknięcie odbije się o wiele większym echem - jego rodzina może dać nieźle popalić książątku.
- Jestem Maven - odparłem od niechcenia. Podczas gdy on powoli wstał, ja nie mogłem oderwać od niego wzroku. Wyglądał tak niewinnie z powodu swojego futerka i tych uszu, że zastanawiałem się jakiej jest rasy. Niby kitsune, jednak... Części jego ciała bardziej przypominały te kocie niżeli te lisie. Podczas moich rozmyślań, nie zauważyłem że trwało to zbyt długo. Chłopak odchrząknął, a ja dopiero zauważyłem że samoistnie się do niego przysunąłem. Wymamrotałem ciche przeprosiny i usiadłem po drugiej stronie wozu. Coś czułem, że to będzie długa podróż.
~*~
Drzwi otworzyły się z rozmachem, a ja wraz z nieznajomym stanęliśmy w sekundę na równe nogi. Widziałem że on także nie wiedział czego się spodziewać.
- Jestem Daemon, Dowódca Straży - jeden z mężczyzn wyszedł przed szereg - Książę chcę się z tobą widzieć, kazano mi cię do niego zaprowadzić.
Bez słowa wypchnięto mnie i kotowatego na ziemię.
- A mogę znać powód dlaczego mam się z nim spotkać? - wymruczałem, choć doskonale wiedziałem że nie utrzymam odpowiedzi.
- Masz nie wypuszczać swoich demonów, inaczej uznamy to za atak na koronę i zaczniemy strzelać - dłońmi pokazał kuszników wokół nas. Wyciągnąłem rękę w stronę nieznajomego i gestem ręki pokazałem mu żeby mnie za nią złapał. W końcu nie mogliśmy pozwolić by nas rozdzielili, tym bardziej w takiej sytuacji, w której nie wiedzieliśmy co czeka na nas za rogiem.
Armin?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz