Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

niedziela, 31 października 2021

Dwie lodowe gwiazdy na nocnym niebie (8/?)



Babka Halier siedziała w swoim fotelu, wyraźnie zadumana. Przed nią zajmował krzesełko Teava, zaś za chłopakiem stali jego ojciec z Uraenem. Wszyscy z wyczekiwaniem wpatrywali się w staruszkę, która w myślach dokładnie badała to, co opowiedzieli jej chłopcy.
– Nie ma wątpliwości – odezwała się w końcu. – To był twój chowaniec.
Oczy pozostałych otworzyły się szeroko. W chacie nastała cisza, którą zaraz po chwili przerwał Uraen.
– T-Ta bestia... to jego chowaniec? – spytał nieco drżącym głosem.
Teava na niego spojrzał.
– N-nie, że to źle czy coś! – momentalnie zaczął się bronić Uraen, widząc jego wzrok. – Po prostu jak go zobaczyłem to nie wiedziałem wtedy czym był i no...
W pomieszczeniu nastała stosunkowo niezręczna cisza. Uraen spuścił głowę, zacisnął nerwowo pięści, by zaraz po tym rozluźnić dłonie.
– Wy-wygląd chowańca ma więcej zalet niż wad, haha... – dorzucił speszony.
Staruszka cicho westchnęła. Oparła się plecami o swój fotel, zmierzyła wzrokiem Teavę. Chłopak w tym momencie patrzył w dół, na podłogę; spojrzenie miał jakieś puste, pozbawione swojego naturalnego blasku. Od razu przykuło to uwagę kobiety. Poprawiła swoją pozycję, biorąc głębszy wdech.
– Nie cieszysz się? – spytała. – Myślałam, że będziesz skakał z radości.
Na jej słowa ojciec od razu przyjrzał się swojemu synowi.
– Coś się stało? – to brzmiało bardziej jak stwierdzenie niż pytanie.
Teava siedział w milczeniu, teraz bawiąc się swoimi dłońmi. Nie wyglądał na jakoś szczególnie zadowolonego. I taki też nie był.

czwartek, 28 października 2021

Od Hyo cd Ena

Wpatrywałem się w gwiazdy. Jednakże wciąż wspominałem to, co zdarzyło się w pokoju. Któż by pomyślał, że nieśmiały Ena zrobi tak duży krok. Nawet jeśli nie doszło do pocałunku, to przynajmniej wiem, że gdyby nam nie przerwano może, by do niego doszło. Spojrzałem kątem oka na chłopaka, który się dosiadł i z uśmiechem najwyraźniej zaczął nazywać gwiazdozbiory. Gdy był zajęty, nie chciałem mu przeszkodzić, jednakże sam się o to prosił. Dałem mu buziaka w policzek, kilka osób się spojrzało, ale po wy piorunowaniu ich spojrzeniem, szybko wrócili do poprzedniego zajęcia. Zauważyłem, jak chłopak się rumieni oraz spogląda na mnie. Jego oczy są naprawdę piękne. Przyłożyłem dłoń do jego policzka i delikatnie gładziłem kciukiem jego policzek. Ta delikatnie aksamitna skóra demona, była wręcz rozkoszna. Kącik moich ust się podniósł jednakże, gdy ktoś chciał koło nas usiąść. Zdecydowałem się przenieść Enę między swoje nogi, by nikt nas nie rozdzielił. Jeden z nauczycieli nie był tym obrotem spraw zadowolony, jednakże pozostawił słowa dla siebie. Rumieńce widniały na twarzy chłopaka. Przysunąłem się, by móc szepnąć mu do uszka. Jednakże, zamiast coś powiedzieć, zahaczyłem językiem o jego zgrabne małe uszka. Zadrżał. Słyszałem, jak szepcze. 
- Hyo. Nie tutaj. - przysunąłem go do siebie i otuliłem go ramionami, by nie było mu zimno. Tak szczerze, to nie potrzebowałem kurtki, koca, ani niczego, gdyż nie odczuwam żadnych zmian, jednakże chłopak czuje zarówno ciepło, jak i chłód. Bawiłem się kosmykami włosów Eny. Niektórzy rozłożyli namioty. Było ich więcej, niż ktokolwiek się spodziewał, dlatego też można było się dobrać w dwie, trzy, cztery albo pięć osób do jednego namiotu. Olivia gdzieś zniknęła, Asai najwyraźniej zajął nam miejsca. Pozostali się rozdzielili. Niektórzy już poszli spać, inni wciąż siedzieli przy ognisku. Ci, co zostali, to albo rozmawiali, jedli, przytulali się, a nawet jeden z nauczycieli zaczął opowiadać straszne historie. Asai poszedł spać, a może zwyczajnie chciał zając namiot i coś tam w nim porobić. Do tego ja i Ena zostaliśmy na swoich miejscach. Jednak tym razem, siedział obok mnie. Usiadłem w taki sposób, by móc zasłonić nasze dłonie. Sprytnie zbliżyłem, swoją dłoń do jego dłoni wiedziałem, jak zareaguje. Jednakże to było takie niewinne. Delikatnie jechałem swoim palcem po jego, zaczepiałem go, ale jednocześnie słuchałem wciągającej historii. Kątem oka obserwowałem Ene. Starał się być nie wzruszony, chociaż widziałem, jak jego policzki powoli różowieją. Sam jednak mnie także zaczepiał swoimi palcami. Uśmiechnąłem się, akurat, wtedy gdy nauczyciel i Ena na mnie spojrzeli. Chłopak odwzajemnił mój uśmiech tak lekko i niewinnie. Za to nauczyciel troszkę się zirytował.
- Uważasz, że to zabawne Hyo? - spytał.
- Pańska historia jest naprawdę ciekawa, jednakże nie dorównuje historii innego nauczyciela, który.. - przerwałem.
- To prawda. Pańska historia jest ciekawa, jednakże ten dreszczyk jest za słaby. Może niech przewodniczący akademii Corvine nam opowie. - dodał ktoś z Ardem. To było niesłychane, gdyż mało kto przeciwstawia się swojemu nauczycielowi i chwali innego.
Pojawiło się niemałe zaskoczenie, jednakże nauczyciele zmienili się, a gdy tylko nauczyciel z Corvine, zaczął opowiadać. Sam początek powodował ciarki.

***

Historia ta spowodowała, że po jej skończeniu uczniowie wrócili do namiotów. Chociaż niektórzy się obawiali. Asai już spał. Ena wraz ze mną, jeszcze przez krótką chwilę rozmawialiśmy. W końcu jednak i chłopak zasnął. Patrzyłem na niego i go szczelniej przykryłem, by nie było mu zimno. Odgarnąłem włosy z jego twarzy i musnąłem jego czoło wargami. Delikatnie, by się nie obudził. Zastygłem jednak gdy się poruszył. Najwyraźniej musiał się przekręcić. Akurat, gdy nie mogłem zasnąć, chciałem udać się na spacer. Jednakże, gdy już miałem wyjść, poczułem jak ktoś, chwyta mnie za kawałek bluzki. Spojrzałem za siebie, Ena się przebudził, ale wciąż chciał spać. Starał się zrobić mi miejsce i pociągnął mnie.
- Nie idź. Zostań. - wymruczał. Może zwyczajnie się mu to śniło. Jednakże skoro jest taki słodki, to zostanę. Skoro zrobił mi miejsce, to wróciłem i się położyłem. Przyciągnąłem do siebie chłopaka, by mógł się wtulić we mnie. Coś niezrozumiałego powiedział jednakże, zanim się odezwałem, zasnął ponownie. Jego spokojny oddech, bliskość oraz to, że może nie pamiętać tego, co zrobił. Tak słodki chyba jeszcze nie był. Przymknąłem oczy, jedynie po to, by móc pomedytować. Skoro i tak nie zasnę, to pomedytuje do rana.
Gdy Ena zaczął się kręcić, spojrzałem na niego. Przebudził się, nieco zarumieniony, gdyż mimo że sypiamy w jednym łóżku, to nie jesteśmy aż tak blisko. Może czasem się do niego przytulę, gdy śpię, ale to jedynie chwila i tak o tym nie wie. Tym razem to on był przytulony do mojego boku. Podniósł się speszony. Gdy już chciał coś powiedzieć. Szybko zasłoniłem dłonią jego usta oraz Asaia, który właśnie wstał.
Ktoś na zewnątrz rozmawiał o jakimś teście. Jakiejś kolejne zadanie. Coś o magii. Nie trwało to długo, dlatego też w końcu zabrałem swoje dłonie i wyszedłem namiotu. Ciekawiło mnie czy coś się zmieniło. Stało się tak, większości namiotów nie było. Tak jakby część uczniów wyparowała. Podobnie z nauczycielami. Nauczyciele po kolei zaczęli zbierać uczniów, tak jakby zaczęła się szykować kolejna wspólna lekcja, tym razem w postaci testu.
Pomogłem Enie wyjść z namiotu. W sumie to podałem mu dłoń i okryłem jego ramionami swetrem, który dostałem od Oli, tuż przed jej wczorajszym zniknięciem. Dziś też nie miałem jeszcze szans jej zobaczyć. Choć zdawało mi się, że gdzieś mi mignęła. Wolałem na razie posłuchać co nauczyciele, mają dopowiedzenia.
- Jak mam już wykonywać jakieś zadania. Wole być w parze z tobą. - powiedziałem blisko ucha Eny i delikatnie dmuchnąłem na jego szyję. Musnąłem wargami jego policzek i go ponownie przytuliłem.

<Ena?>

Od Eny CD. Hyo

W pierwszej chwili po tym, jak wszedłem do pokoju, uderzył mnie nieprzyjemny zapach alkoholu i długo niewietrzonego pomieszczenia. Usiadłem na miękkim łóżku i rozejrzałem się po sypialni. Jej lokatorzy raczej nie dbali o czystość. Nie podobało mi się to miejsce. Ale Hyo chciał tutaj być. 
Postanowiłem więc odrzucić nieprzyjemne myśli na bok i zaakceptować sytuację. W końcu - dopiero przyszliśmy, może nie będzie tak źle? 
Wraz z biegiem czasu do pomieszczenia przybywało osób. Wtedy ktoś rzucił nazwę pewnej zabawy. Prawda i wyzwanie
Przekrzywiłem głowę niepewnie i spojrzałem w kierunku Hyo. Nigdy nie słyszałem o czymś takim. Najpewniej dlatego, że nigdy nie spędzałem czasu z rówieśnikami. Nie licząc braci, ale do naszych zabaw należały głównie treningi. Znaczy się, wspominam tamte chwile z uśmiechem na ustach. Myśląc o tym zdałem sobie sprawę, że brakowało mi ich towarzystwa. 
Gra rozpoczęła się. Nie pytałem nikogo o zasady. Postanowiłem po prostu obserwować, co robią inni. Uznałem, że zadawanie zbędnych pytań jedynie zepsułoby atmosferę. Ta zabawa przecież nie może być tak trudna, prawda? 
Taka się też wydawała. Polegała głównie na kręceniu butelką, której kraniec zatrzymywał się przed przypadkową osobą. Ten nieszczęśnik musiał wskazać czy chce powiedzieć jakąś prawdę o sobie, czy jednak woli wykonać wyznaczone przez kogoś innego szalone wyzwanie. 
Pierwszy wylosowany chłopak opowiadał o swoich przygodach łóżkowych. Właściwie nie słuchało się o tym przyjemnie. Nie chciałem, by było to po mnie widać, ale nie podobało mi się jego podejście. Zdrada nigdy nie jest dobra, zawsze krzywdzi osoby, na którym nam zależy. Nieprzyjemne. 
Ktoś inny został zmuszony, aby pocałować przypadkowe osoby, a zaraz po nim kolejni nieszczęśnicy wykonywali swoje wyzwania czy odpowiadali na niewygodne pytania. Obserwowałem te zmagania z ciekawością. Kto właściwie wymyślił taką zabawę? Miała w sobie coś ciekawego, ale szczerze mówiąc średnio przypadła mi do gustu. W większości wszystkie zadania nie należały do najprzyjemniejszych, stanowiły jedynie chwilę uciechy dla obserwatorów. Nieprzyjemne.
Miałem już poprosić Hyo o opuszczenie przyjęcia, kiedy wirująca butelka nagle wskazała mnie. W pierwszej chwili, nawet nie wiedziałem, jak zareagować. Przełknąłem powoli ślinę i spojrzałem na zgromadzonych. Wzrok osób zgromadzonych w pomieszczeniu był skierowany w moją stronę. Pod naciskiem nagłej presji, nie wiedziałem, jak zareagować. 
- Wyzwanie...? - wybrałem niepewnie, nie myśląc nawet zbyt wiele. W zwyczajnej sytuacji najpewniej wolałbym powiedzieć prawdę. Wydawała się ona mniej krzywdząca niż jakieś szalone wyzwanie. 
- Ena. Pocałuj z uczuciem głęboko i gorąco, chłopaka albo dziewczyną, do którego czujesz coś więcej. Ma być to pocałunek w usta plus, trwać ma dwadzieścia sekund. Jeśli nie wykonasz tego zadania, czeka cię zadanie karne.
Z kamienną twarzą wsłuchiwałem się w swoje zadanie. Chociaż nie dałem tego po sobie poznać, czułem, jak moje serce przyśpiesza, a całe ciało ogarnia nieprzyjemny gorąc. W pierwszej chwili chciałem odrzucić głupie polecenie. Logicznie myśląc - do niczego nikt zmusić mnie nie może. Nawet do karnego zadania. Może skończyłbym spalony towarzysko, ale nie zależało mi na żadnych przyjaźniach. 
Odrzuciłem jednak te myśli szybko. Przecież to była tylko gra. Wyzwanie zostało sformułowane dwuznacznie, ale tak naprawdę nie ma w tym nic złego. Takimi zasadami działa ta zabawa - nie musiałem się im buntować. 
Mimo zapewnień Hyo, że wcale nie muszę tego robić, zbliżyłem się do niego niepewnie. Nie był to może mój pierwszy raz, ale właściwe nie wiedziałem, od czego zacząć. Nasze twarze dzieliło zaledwie kilka krótkich centymetrów. Czułem ciepłu oddech chłopaka na swojej skórze. 
Delikatnie objąłem jego żuchwę dłońmi, przyciągając go do siebie. Zamknąłem oczy, próbując dać się nieść chwili - dzieliło nas tak niewiele, kilka szybkich sekund, aby nasze usta połączyły się w pocałunku. 
- Pali się!
Drzwi uderzyły z hukiem, kiedy ktoś nagle je otworzył. Z zaskoczeniem odsunąłem się od Hyo i spojrzałem w stronę dźwięku. 
W wejściu stał niewysoki elf. W jego oczach błyskało przerażenie. Nie kłamał. 
- Co się stało? - zapytał Asai, podnosząc się z miejsca. 
- Nie mam pojęcia, ale zarządzono na ewakuację, pośpieszcie się - poinformował na jednym wdechu chłopak i odbiegł dalej, aby ostrzec innych aktualnie siedzących w pokojach uczniów. 
Westchnąłem cicho. To był koniec naszej gry. Chcąc nie chcąc musieliśmy skończyć spotkanie i najszybciej opuścić ośrodek. 
Faktycznie, wraz z wyjściem na korytarz uderzył we mnie duszący, nieprzyjemny zapach dymu. Odkaszlnąłem, próbując pozbyć się go z płuc. Dosyć dużą grupą wszystkich wybawionych do holu uczniów, udaliśmy się do wyjścia. 
Kiedy znaleźliśmy się na zewnątrz pierwszą rzeczą, jaka rzucała się w oczy był dach. Część jego była zajęta ogniem. Wodni magowie starali się uspokoić sytuację - z powodzeniem. Pożar został ugaszony szybko. Niestety większa część ośrodka została zalana. Zbici w kupę nauczyciele rozważali, co robić dalej. Padły propozycje natychmiastowego powrotu do Kernow, szukania nowego noclegu lub szybkiej próby odbudowy ośrodka. Ostatecznie podjęto inną decyzję. 
- Dzisiejsza noc jest ciepła, co powiecie na mały biwak od gołym niebem? 
Część uczniów była zachwycona, pozostali nie wykazali tyle samo entuzjazmu. Niestety nie mieli już wiele do mówienia. Decyzja zapadła. 
Kilka minut później wszyscy uczniowie zebrali się i usiedli na ocalonych z pożaru kocach wokoło buchającego ogniska. Płomienie wesoło tańczyły, oferując zgromadzonym przyjemne ciepło. Ktoś grał na gitarze. 
Na odnalezionych kijach piekliśmy chleb. Zająłem miejsce obok Hyo, który wpatrywał się w niebo. Powędrowałem za nim wzrokiem. Pełne gwiazd sklepienie lśniło nad naszymi głowami. Przypomniało mi to dziecięce lekcje astronomii. Zacząłem rozpoznawać poszczególne gwiazdozbiory. 
Zaiste, to była naprawdę przyjemna noc. 

<Hyo?>

niedziela, 24 października 2021

Od Luciena CD. Dandelion

 W akademii pojawiało się coraz więcej uczniów, z którymi rozpoczęcie jakiejkolwiek rozmowy było dobrym pomysłem dla przyszłości. Rhysowi bardzo zależało bym, właśnie w tym miejscu zawarł znajomości, by w przyszłości zyskać sojuszników. Nie wiedziałem jednak dlaczego akurat w tym momencie tak bardzo mu na tym zależało. Nigdzie nie słyszałem ani cienia plotki by miała rozpocząć się wojna. Wszędzie było w miarę spokojnie i nikt nawet nie myślałby niszczyć te tymczasowe zawieszenie broni. 

- Słuchasz mnie? - Daruma przerwał moje tępe wpatrywanie się w jeden z regałów. Od razu na niego spojrzałem, mrugając oczami. Głupio mi było przyznać się do tego, że go nie słuchałem, dlatego pokiwałem tylko głową. - A więc o czym mówiłem?

Westchnąłem. Od kilku dni nie potrafiłem się na niczym skupić. Ciągle musiałem myśleć o wielu rzeczach i sprawach, przez co miałem mało czasu dla chłopaka. A nawet podczas tych krótkich chwil, które mogłem z nim spędzić, by odpocząć, nie umiałem wyłączyć umysłu z najwyższych obrotów. Chciałem już wrócić do siebie i po prostu znowu żyć swoim starym życiem, jednak musiałem przyznać, że tęskniłbym za akademią. Tęskniłbym także za centaurem, który właśnie ze zmarszczonymi brwiami wpatrywał się we mnie z drugiego fotela.

- Przepraszam... - przejechałem dłońmi po twarzy. - Ja...

- Przecież widzę, że jesteś zmęczony. Mogłeś powiedzieć, że nie chcesz iść do biblioteki, bo jesteś zmęczony. Zrozumiałbym to. 

Wiem. Ty zawsze mnie rozumiesz. A jednak i tak zawsze gdy mnie gdzieś zapraszał lub prosił o moje towarzystwo, nie umiałem mu odmówić. Uśmiechnąłem się do niego delikatnie by pokazać mu ile te słowa dla mnie znaczą. Wcześniej rzadko spędzałem z kimkolwiek czas wolny, zaszywałem się zawsze w miejscu gdzie nikt nie mógł mnie znaleźć i pozwalałem cieniom trochę wyjść na wolność. Tutaj nie mogłem tego zrobić.


~*~


Nadal siedziałem w fotelu pomimo tego, że Daruma już dawno sobie poszedł. Spędziłem z nim godzinę na rozmowie, by wynagrodzić mu te dni ciszy, gdzie nawet nie miałem czasu na sen. Nie sądziłem, że akurat teraz ktoś do mnie podejdzie, jednak gdy tylko usłyszałem damski głos, który zwracał się do mnie, poczułem od niej niebezpieczeństwo. Coś jest nie tak.

Słuchałem z uwagą tego co miała mi do powiedzenia, jednak jej postawa nie pasowała do tego co od niej czułem. Stwierdziłem jednak, że zagram w jej grę, chociaż ciągle pozostawałem czujny. 

- Bywam tutaj dość często, jednak nie znam całej biblioteki - odparłem zgodnie z prawdą. - Jednak jeśli powiesz czego szukasz, może będę w stanie ci pomóc. 

Wstałem z miejsca, odkładając książkę, którą akurat czytałem, na jej miejsce. Z daleka było widać jej rumieńce na twarzy, co wydawało mi się dość podejrzane. Akurat teraz żałowałem, że Daruma już sobie poszedł.

- A więc czego szukasz? - odwróciłem się do niej tyłem, jednak moje niewidzialne cienie badały sytuację wokół. Biblioteka była cicha i prawie opuszczona, oprócz nas w środku znajdywało się może trzech innych uczniów. Dziewczyna nie od razu mi odpowiedziała, jakby się nad czymś zastanawiała. Chyba wcale nie przyszła tutaj po książkę.  Schowałem skrzydła by przez przypadek nie potrącić żadnej półki i w końcu się do niej odwróciłem. Patrzyłem na nią, a ona wpatrywała się we mnie.

<Dandelion? Przepraszam, że takie krótkie :c >

środa, 20 października 2021

Od Hyo cd Ena

"- Przemyślałem to wszystko. - zaczął, raczej niepewnie. - Nie chcę cię stracić. - powiedział stanowczo. - Ale nie wiem, co mógłbym zrobić, aby naprawdę to okazać. Nie jestem pewien, czy słowa są wystarczające. - dodał, już mniej pewnie. - Chciałbym więc, abyś bez ogródek powiedział mi, jak mam to udowodnić. - dokończył." 
Słowa chłopaka dudniły w mojej głowie. Przechyliłem głowę na bok i zachichotałem. Kilka kosmyków moich niebiesko-granatowych włosów, wypadło ze swojego ułożenia. Musiałem schować swój chichot, by nie spłoszyć chłopaka.
- Podejdź. - powiedziałem, do niego. Po wyciągnięciu w jego kierunku dłoni. Rumieńce widniały na jego jasnych policzkach, przez co chciałem go pociągnąć za te zaróżowione poliki. Zbliżył się i podał mi swoją dłoń. Przyciągnąłem go do siebie. Zaplątał się o swoje nogi oraz o skrawek szaty i poleciał na mnie. Leżał na mnie, jeszcze bardziej speszony. Pogłaskałem go jedną dłonią po plecach, a drugą po głowie.
- Udowodnić. Hmm.. - udałem, że się zastanawiam. Przyglądał się mi, aż ktoś wpadł przez drzwi, prowadzące na dach. Odchyliłem głowę, po czym spojrzałem na chłopaka, który starał ukryć swoją twarz w moim torsie. Podniosłem się do siadu, zdjąłem kurtkę i zarzuciłem na plecy chłopakowi, który siedział mi na kolanach. Przysunąłem go do siebie i przytuliłem. Rozpuściłem i tak krótkie włosy, by choć odrobinę mogły ukryć to, jak się zawstydził Ena.
- No, no.. Teraz już wiem, gdzie się nasza mieszana para zagubiła. - odezwał się jeden chłopak. Jest on moim dobrym znajomym. Często wymykamy się razem, gdy nie chce nam się siedzieć na nudnych zajęciach. Koło niego była jego dziewczyna oraz dwóch kolegów.
Podniosłem się z ziemi, na rękach w "stylu panny młodej" trzymałem Enę. Musiało być mu chłodno, gdyż wtulił się, starałem się go w miarę otulić moją dużo za dużą kurtką.
- Trochę podsłuchałam. Wybaczcie. Jednakże jeśli chodzi o to, jak udowodnić, co druga osoba dla ciebie znaczy. Wystarczy jedynie być przy niej, zbliżać się i starać się, by to jakoś trwało. - odezwała się Ariel. Jej imię jest w porównywaniu do syrenek, bardzo trafne. Gdyż jest syrenką, a jej chłopak to demoniczny elf. Może mroczny elf. Ciężko jest odgadnąć, jakiej jest rasy, gdyż jego moc jest bardzo myląca.
- Ariel, Ariel. - wypowiedziałem jej imię, tak że dziewczyna ukryła się za swoim chłopakiem.
- Nie stójmy tak, chodźcie do naszego pokoju. - odezwał się jeden z chłopaków. Są to bliźniaki. Jedyną różnicą, jaka ich różni to włosy. Obaj je farbują, inaczej nie dałoby się ich odróżnić. Dlatego też wzięły się ich ksywki. Blue i Red. Zmieniają się w zależności od barwy włosów. Dlatego też bywa czasem trudno.

***

- Mogę iść sam. - powiedział cicho Ena. Musnąłem jego czoło i przycisnąłem go do swojej piersi odrobinę.
- Nie możesz. - mruknąłem i wszedłem z chłopakiem na rękach do pokoju bliźniaków oraz chłopaka Ariel. Położyłem chłopaka na łóżku, po czym zawisłem nad nim i zahaczyłem zębami o jego dolną wargę. Puściłem, chociaż przejechałem językiem po jego podbródku. Odsunąłem się na wzmiankę o grze.
- Skoro jest nas więcej, możemy zagrać w prawdę czy wyzwanie. - odezwał się Red, nie zauważyłem kiedy, pojawiły się jeszcze cztery inne osoby. Była Olivia, Asai oraz dziewczyna Asai'a w tym i jeszcze jeden chłopak.
Dołączyłem do kółeczka pośród reszty zgromadzonych. Łóżka zostały połączone i to na nich siedzieliśmy. Najpierw wypadło na Blue.
- Prawda czy wyzwanie. - spytała Ariel.
- Prawda. - odezwał się Blue. Tak jakby wolał coś prostego niż lecieć po całości. Wiedział też, jaka bywa Ariel, jeśli chodzi o wyzwania.
- Byłeś w związku z czterema osobami? Jeśli tak, to z kim i czemu. - odezwała się Ariel. Wówczas wszystkie spojrzenia z dziewczyny padły na Blue.
- Tak byłem w związku z czterema osobami. Jednakże dwie osoby nie wiedziały o reszcie. Jedna dziewczyna, z którą byłem przez prawie trzy lata. Miałem podejrzenia, że mnie zdradza. Dlatego też przespałem się z jej bratem i zacząłem z nim być. Potem doszły dwie inne osoby, były one zakładem. Nie żałuje. Przynajmniej co noc, mogłem sobie wybierać kogoś do łóżka. - odezwał się Blue. Zaczął też pokazywać coś, czego nie wszyscy powinni oglądać. Dlatego też zasłoniłem widok Enie i go pocałowałem, by nie mógł nic dodać.
Kilka osób starało się nas rozłączyć. Puściłem chłopaka, a dokładniej to on, delikatnie starał się mnie odsunąć. Gdyż i tak speszyć, już bardziej nie będzie w stanie.
Gdy Blue zakręcił, natrafiło na Olivię. Ona się nie patyczkuje i wybrała wyzwanie. Miała wyjść z pokoju i pocałować się z dwiema osobami, które pojawia się na korytarzu. Pierwszą z nich to była dziewczyna. Nie była ona jednak sama, ale to nie przeszkodziło dziewczynie wykonać zadania. Potem pojawił się chłopak w towarzystwie kolegów, więc wybrała sobie i pocałowała jednego z nich. Tym łatwym sposobem udało zaliczyć się jej wyzwanie. Nikt się nie spodziewał, że w czasie wykonywania wyzwania, zjawi się jej dziewczyna. Olivia szybko wróciła do pokoju i zamknęła drzwi, śmiejąc się wraz z resztą zebranych.
Po kolei każdy albo odpowiadał, albo miał jakiejś wyzwanie. Czy to pokazanie czegoś? Całowanie się, a nawet kilka minut gdzieś w łazience razem.
Moją prawdą, było. "Czy rzeczywiście zakochałem się w Enie, czy jednak chce go tylko przelecieć?" Prawda była taka, że chciałem iść z nim do łóżka i dalej chce. Jednakże to odłożyłem na bok, gdyż poczułem coś do tego chłopaka.
Gdy padło na Ene. Ten wybrał wyzwanie. Nawet nie wiem co, on o tym myślał. Może wychodziło to na łatwiejsze zadanie, niż wyznanie prawdy, której nie wie.
- Ena. Pocałuj z uczuciem głęboko i gorąco, chłopaka albo dziewczyną, do którego czujesz coś więcej. Ma być to pocałunek w usta plus, trwać ma dwadzieścia sekund. Jeśli nie wykonasz tego zadania, czeka cię zadanie karne. - odezwał się jeden z chłopaków. Choć to pytanie zostało pod szeptane przez dziewczyny. Asai się gapił jak zresztą wszyscy inni.
- Ena, nie musisz tego robić. - odezwałem się, ale zostałem natychmiastowo wyciszony. Najwyraźniej chcieli mu jakoś pomóc, choć coś takiego nie jest zdrowe. Jednakże, gdy chciałem coś powiedzieć, poczułem jak, ktoś mnie ciągnie. Zagryzłem wargi, a demon się nieśmiało i niepewnie zaczął zbliżać. Wpatrywałem się w niego z fascynacją i pewnego rodzaju ciekawością. Czy rzeczywiście jest w stanie to zrobić? Chciałem też tego, ale zdawałem sobie sprawę z tego, że on może tego nie wykonać.

<Ena?>

wtorek, 19 października 2021

Od Eny CD. Hyo

Z trudem złapałem oddech, kiedy w końcu udało nam się wydostać z kabiny. Rzuciłem niepewne spojrzenie w stronę Hyo. Zastanawiałem się, o co w tym wszystkim chodziło. Czekałem na wyjaśnienia, delikatnie marszcząc brwi. 
Młody wampir wziął głęboki oddech. Wydawało się, że nieszczególnie wie, co powiedzieć. Rzadko widziałem go w takiej rozsypce. Zaczynałem się martwić. Na pierwszy rzut oka widziałem, że coś zdecydowanie jest nie tak. 
- Przepraszam, za to, co wtedy zrobiłem. Nawet jeśli na to pozwoliłeś, samoistnie powinienem się opanować. To nie twoja wina, że zapach, który cię otacza, mnie zwabia i kusi. Twoja krew jest pyszna. Lubię twoją blisko, ale też dotykać cię, nawet jeśli cię to zawstydza i sprawia mi swego rodzaju frajdę z tego. Miło mi, że twoje ciało tak oddziałuje na mój dotyk, jednakże nie chcę cię do niczego zmuszać. Jeśli czegoś nie chcesz, powiedz mi zwyczajnie. Dlatego przepraszam. Pociągasz mnie i naprawdę mi się podobasz. Już tak wiele razy cię skrzywdziłem, a mimo to i tak pozwalasz mi być przy sobie.
Z każdym kolejnym słowem, jak osuwa mi się ziemia pod nogami. Właściwie nie wiedziałem, jak zareagować na podobne wyzwanie. Otworzyłem usta z zaskoczenia, próbując zebrać myśli. Nie zdążyłem jednak nic powiedzieć, kiedy chłopak wyprostował się i rzucił na odchodne: 
- Przemyśl to, wróć do pokoju i możemy później porozmawiać.
Nie mówiąc nic więcej, pociągnął mnie za sobą i zaprowadził pod moją sypialnię. Odwrócił się na pięcie i odszedł, nie czekając na odpowiedź. Przegryzłem policzek ze zmartwienia. Chciałem powiedzieć tak wiele, ale nie potrafiłem. 
Do tego czasu żyłem spokojnie, w niewielkiej bańce, odcinającej mnie od problemów świata zewnętrznego. Zejście na ziemię wcale nie było tak proste, jak dotychczas sądziłem. Ludzie na co dzień zmagali się z wieloma trudnościami, których nie rozwiążą doradcy czy profesorowie. W tym wszystkim jesteśmy skazani wyłącznie na siebie. Wyjątkowo nie mogłem liczyć na niczyją pomoc, którą w domu oferowano mi na skinienie dłoni. Musiałem rozwiązać to wszystko sam. 
Z głębokim westchnieniem opadłem na łóżko. Na szczęście pokój był pusty. Nikt nie przeszkadzał mi w pozbieraniu myśli. 
Oceniałem swoją relację z Hyo na skomplikowaną. Był dla mnie naprawdę ważny. W żaden sposób nie chciałem zrywać z nim kontaktu, ani nic podobnego. Nie wyobrażałem sobie tego, że wampir przestałby być częścią mojej codzienności. 
Przewróciłem się na drugi bok. Zacząłem się zastanawiać, czego oczekuje ode mnie Hyo. Właściwie nawet nie wiedziałem, jak wyglądają związki. Przez wiele lat żyłem pod kloszem. Jak powinna działać zdrowa relacja? 
Pokręciłem się jeszcze chwilę na łóżku, próbując ułożyć w swojej głowie jakiś plan działania. Przez cały czas miałem nieprzyjemne wrażenie, że w jakiś sposób ranię Hyo. Nie wiedziałem, co mogę zrobić, aby chłopak poczuł się lepiej. Właściwie starałem się ze wszystkich sił okazać mu swoją sympatię. Tylko, że widocznie nie potrafiłem tego zrobić dobrze. 
- Dlaczego wszystko nie może być tak proste jak szermierka - jęknąłem do siebie. W tym momencie walka wydawała mi się znacznie łatwiejsza od zaistniałej sytuacji z młodym wampirem. Naprawdę nie chciałem go skrzywdzić. 
W końcu zebrałem się w sobie. Z motywacją wstałem z łóżka. Doszedłem do wniosku, że nie rozwiążę problemu, jeśli nie porozmawiam z Hyo. Wprawdzie - ta sytuacja dotyczyła nas obojga. 
Chłopaka odnalazłem tam, gdzie wcześniej. Siedział na dachu, skulony, obejmując kolana ramionami. Zerknął w moim kierunku, kiedy podszedłem bliżej. 
- Przemyślałem to wszystko - zacząłem, raczej niepewnie. - Nie chcę cię stracić - powiedziałem stanowczo. - Ale nie wiem, co mógłbym zrobić, aby naprawdę to okazać. Nie jestem pewien, czy słowa są wystarczające - dodałem, już mniej pewnie. - Chciałbym więc, abyś bez ogródek powiedział mi, jak mam to udowodnić. 

<Hyo?> 

Od Zero cd Aisha

Vei de Lamei. Taki jest szyld, tuż nad sklepem. Niewiele osób wie, co oznacza owa nazwa. Muszą jedynie wiedzieć, że lubuje się w truciznach. Można je nawet hodować, a nawet uodpornić się, wdychając sam pyłek. Oczywiście, pyłek też szkodzi, ale nie aż tak. Mogą wystąpić skutki uboczne, ale to przy systematycznym "wciąganiu" można wyhodować odporność. Są też odtrutki na otrucia, czy też trucizny. Zależy czego, kto szuka. Znajduję się tu też tajna komnata. Jest ona dla specjalnych klientów, którzy szukają tego, czego nie powinni.
Jako że ja wciąż się uczę, nie mogę kierować i mieć swojego sklepu. Dlatego też moja kochana siostra jest na papierach jako szefowa, choć tak naprawdę to mój skarb. Wszystko jej rozpisałem i rozdawkowałem, gdyby nie wiedziała. Początki bywały ciężkie, jednakże teraz radzi sobie dużo lepiej. Wejście do specjalnej komnaty mam jedynie ja, nikt inny nie da rady się włamać. Nawet nie radzę okradać tego miejsca, no, chyba że włamywacze, chcą zostać zabici, albo otruci. Nawet spalenie jest niebezpieczne, gdyż poprzez spalenie toksyny z kwiatów, jak i roślin mogą się ulotnić i rozprzestrzenić. Gdy dostaną się do osób i zaczną się przenosić, wówczas można jedynie obserwować dzieło. Niektórzy się uzależnią, inni umrą, a kolejni uzyskają drobną odporność. Są też wyjątki, na które ani trochę nie podziała, dla takich są specjalne zamówienia.
Dziś właśnie dostałem od Aishy takie specjalne zamówienie, nawet jeśli to ja jej go zaproponowałem. Trucizna, która szkodzi osobnikowi, gdy ten krzywdzi innych, a nawet sama myśl o tym, sprawia, że toksyna się uaktywnia i powoli rozchodzi się po organizmie. Dołożę jeden dodatek, o którym dziewczyna nigdy się nie dowie. Jest on dopiero testowany, ale taki osobnik jest idealnym królikiem doświadczalnym.
Po wejściu do sklepu Aisha przez specjalne zaklęcie mogła patrzeć na wszelakiego rodzaju, barwy i kształtu znajdujących się tu roślin, sadzonek, oraz kwiatów, czy nawet dodatków do eliksirów. Musiałem wejść do tajnej komnaty. Moja siostra w tym czasie zajęła się dziewczyną. Musiałem dobrać odpowiedniego rodzaju składniki, w tym i dodać specjalny dodatek. Obserwatorzy, mają na oku obiekty testowe, dlatego też ten jeden dodatkowy zapewni swego rodzaju rozrywkę i pewnego rodzaju fascynacje, na dalszy rozwój. Uzyskanie odpowiedniej trucizny, zajęło dłuższą chwilę. Musiałem ostrożnie je dobrać, wymieszać oraz sprawdzić, czy jest to idealne. Zarodniki mogą dostać się zarówno przez skórę, jak i zostać połknięte. Jednakże jeden z cieni, dostarczy do celu odpowiednią dawkę.
Po wyjściu z tajnej komnaty. Pokazałem dziewczynie, jak wygląda owa trucizna. Nie pozwoliłem jej dotknąć. Była zamknięta w małym szklanym słoiku. Otoczona zaklęciem. Wyglądała jak małe ludziki, które tańczą. Dlatego też lepiej się nie wpatrywać. Moja siostra zajęła się liczeniem, jeśli dziewczę nie będzie miało odpowiedniej ilości monet, by zapłacić. Będzie musiała to odpracować.
- Zajmę się dostawą tego, ty lepiej pogadaj z siostrą o zapłacie. Możemy spotkać się jutro. Pokaże ci jak, idzie rozwój toksyny w ciele potwora. - powiedziałem i skierowałem się do wyjścia. Pojawiły się dwa cienie, wraz z nimi udałem się do miejsca, zamieszczania obiektu badań. Osobnik spał pijany. W międzyczasie czasie jeden z cieni znalazł dwie dziewczyny. Jedna już była martwa, a druga jakby nowa. Zabrał obie. Po czym mogłem zając się tym osobnikiem i podać mu toksynę. Gdy tylko naciąłem pazurem jego ramię. Zbliżyłem słoiczek z toksyną do nacięcia, niemalże od razu. Wpełzła do środka i zasklepiła ranę. Uśmiechnąłem się z radości i podekscytowania. Zniknąłem i zostawiłem do obserwacji cienia. Kula upiora, gdyż taką nazwę nosiła. Była w używaniu coś podobnego do tych, co mają wróżbitki, albo wiedźmy. Dlatego też ciałami dziewczyn. Martwym zajęła się znajoma, a żywymi pewne osoby. Nie o wszystkim mówię innym, ale tym lepiej dla nich. Prowadzę interesy oraz robię pewne rzeczy, o których wie bardzo mała ilość osób. Nikt z rodziny nie wie, gdyż to jest lepsze dla nich.

***

Następnego dnia siedziałem w pokoju. Miałem się niebawem udać na popołudniowe zajęcia. Rano nie mogłem, poza tym zostałem zwolniony, przez pewien incydent z dwóch dni wcześniej. Dlatego też właśnie teraz siedziałem sobie w pokojowej łazience i brałem długą przyjemną kąpiel. Siedziałem w wannie od dobrych trzydziestu minut. Nie śpieszyło mi się wychodzić. Mogłem dokładniej sobie przyjrzeć się swojej skórze. Gdy już dawała mi znać, że trzeba wyjść. To ruszyłem się opłukać pod prysznicem. Łazienka została drobne zmieniona. Gdy pozbyłem się swojego współlokatora. Dokładniej to się przeniósł. Miałem więcej miejsca na swoje rzeczy, do tego doszły rośliny. Miałem swój własny zakątek. Usłyszałem pukanie do drzwi. Dlatego też owinąłem się w pasie ręcznikiem. Drugi zarzuciłem sobie na ramiona. Akurat jak podchodziłem do drzwi, w międzyczasie czasie wycierałem wilgotne włosy. Gdy otworzyłem drzwi, ujrzałem za nimi Aishe. Nie była ona jednak sama. Mnie nie przeszkadza dodatkowe towarzystwo. Nawet to, że pod ręcznikiem jestem nagi. Czy też to, że mój dziwny tatuaż jest na widoku? Zresztą często na niego patrzę. W pokoju doszło nieco więcej luster, bym mógł się przeglądać. Choć zdarza się, że ten pokój po zmroku dla niektórych jest jak jakiś koszmar. Zabawnie to brzmi, ale mnie się podoba.
- Co was sprowadza do moich skromnych progów? - zadałem pytanie i się odsunąłem, by ona wraz z kolejną dziewczyną mogły wejść do środka. Pod osłoną dnia, rośliny były okryte, specjalnym szklanym materiałem. Materiał jest na tyle elastyczny, jak i twardy, że może się zmienić pod wpływem magii. Także jest to naprawdę użyteczna rzecz, po współlokatorze.

<Aisha?>

poniedziałek, 18 października 2021

Od Dandelion do Sekhmet

- Mówisz, wymiana uczniowska, panie Hochenselv? - Dandelion pozwoliła, by na jej twarz wypłynął wyraz zamyślenia.
- Doskonała okazja, by pokazać temu plebsowi z Ardem, gdzie jest ich miejsce. - Falenir Hochenselv, najpopularniejszy przystojny wampir-uwodziciel z klasy rozłożył się wygodniej na kanapie. - Tylko najlepiej rokujący pierwszoklasiści będą mogli wziąć udział. Oczywiście, ja i Malavi na pewno zostaniemy wybrani. A ty, pani? Może załapiesz się za rok. Wątpliwe jest, byś zdążyła nadrobić zaległości do czasu wyboru.
- Nie chciałabym być niegrzeczna, ale nie mogę zauważyć, iż moja średnia już jest wyższa od twojej, panie. - Dandelion uśmiechnęła się słodko.
- O jeden punkt. - Falenir skrzywił się lekko. - I przypominam, że wciąż jeszcze masz pani do zaliczenia egzaminy magiczne, a niestety, mimo doskonałej wiedzy teoretycznej nie są one możliwe do pozytywnego ukończenia bez odrobiny... - Tu machnął dłonią w powietrzu, zaczepiając swoimi długimi paznokciami o kciuk i rozchlapując nieco krwi w powietrzu. Kropelki czerwonego płynu poleciały na boki niezbyt daleko, po czym powoli uformowały się nad dłonią wampira w kształt kwiatu róży. Pochylił się w stronę kobiety - talentu. - Delikatnie wsunął jej we włosy kwiat, a zapach jego perfum owionął Dandelion, jak urok.
- Uroczy podarunek, panie. - Smoczycia dotknęła delikatnie krwawego kwiatu, gładząc jego miękkie płatki. - Niestety, nie zdołasz skruszyć mojego serca takimi błahostkami. - Jej spojrzenie zrobiło się zimne. Szybkim ruchem wsunęła rękę we włosy, zaciskając dłoń na kwiecie, który zaskrzypiał. Po czym wyciągnęła zaciśniętą pięść przed siebie i obróciła, wysypując czerwony, lodowy pył na posadzkę.
- Jakbym śmiał kruszyć coś tak pięknego? - Uśmiechnął się szarmancko. - Jeszcze bym je złamał.
- Na twoim miejscu panie bym uważała - Dandelion pochyliła się bliżej. - By nie połamać sobie na nim zębów.
- Skończcie wreszcie flirtować? - Malavi Neferate ze znudzeniem jeździła palcem po obwodzie kieliszka. Oboje zamilkli i opadli na swoje siedzenia z udawaną nonszalancją. Dziewczyna wyglądała na najmłodszą z nich. Ale była wyższym wampirem. Była o co najmniej dwie ligi nad każdym z nich. I potrafiła to wykorzystywać. - Dobrze. Chcę, byście oboje pojechali ze mną na tą wymianę. Mam nadzieję, że mnie nie zawiedziecie.
  Dandelion czuła nieodpartą potrzebę, by odpowiedzieć "tak, pani", jednak zacisnęła zęby i skinęła tylko głową. Falenir zrobił to samo.

[...] Wymiana uczniowska. Słysząc nazwę Ardem dziewczyna mogła się spodziewać, że dokładnie to ujrzy. Uciążliwa wspinaczka po schodach i surowe, kamienne ściany. Na powitanie zostali zaproszeni na pokaz musztry, a potem zaprowadzono ich do koszar. Prawdziwa twierdza do szkolenia wojowników. Nie podobał się jej ten widok. Zbyt mocno przywodził jej na myśl wydarzenia, o których wolałaby zapomnieć.
  Twarde łóżka, minimalistyczne wyposażenie, płachta zakrywająca okna nie była w stanie powstrzymać stu procent zimnego powietrza, hulającego między górami. 
- Na co czekasz? - Dandelion usłyszała głos Malevi i odwróciła się do wampirzycy. - Moje walizki same się nie rozpakują. 

[...] Uczta powitalna dochodziła właśnie do momentu, w którym większość jej uczestników leżała na ławach bez ducha. Dandelion żałowała, że wampiry nie potrafią się upić. Chętnie zapomniałaby, choć na chwilę, w jak paskudnym miejscu się znajduje.
- Do dna! - Para na wpół przemienionych wilkołaków wyexowała właśnie kolejny kufel jakiegoś płynu i kobieta dałaby se rękę uciąć, że nie było to piwo. Malevi siedziała na końcu stołu przy jakimś nieszczęśniku, który wylądował na ziemi, chyba rozkoszując się kończeniem dzieła upokorzenia. Falenir pewnie pieprzył się gdzieś na boku z kimś starszym.
  Białowłosa wzięła głęboki wdech i wydech, uspokajając swoje serce i ochładzając organizm, po czym wymknęła się z sali, nie alarmując swojej wampirzej koleżanki.
  Korytarze na pewno były patrolowane. Dandelion poczuła się jeszcze gorzej, niż przed chwilą. Powinna wrócić do pokoju, ale sama myśl o tej ciasnej klitce napawała ją wstrętem. Nie. Wolała zaryzykować. Musiała znaleźć jakieś miejsce, w którym mogłaby wypocząć.
  Wsłuchując się w mrukliwy szmer wiatru, ruszyła w poszukiwaniu wejścia na wyższe piętra.

[I tu zaczyna się istotna część opowiadania xd]
[...] Wślizgnęła się do pokoju i zamknęła  za sobą drzwi. Gdyby nie uspokoiła organizmu, jej serce biłoby pewnie jak oszalałe. Miała nadzieję, że zdołała zgubić pościg, jednak w razie czego. Sprężystym krokiem przemknęła do okna. Odsunęła płachtę i wyskoczyła na zewnątrz, czepiając się pazurami pionowych ścian. Zwinnie, jak pająk przemieściła się do najbliższego otworu, trochę wyżej, wyglądającego bardziej, jak ozdobna wnęka, niż okno. Wsunęła się tam i z niejakim zaskoczeniem odkryła, że jednak jest przejście na wylot. Bez większego zastanowienia wślizgnęła się do środka. 
  Zeskoczyła na posadzkę pomiędzy kilkoma ustawionymi bezwładnie sztalugami, okrytymi materiałem. Szybko oceniła spojrzeniem pomieszczenie i jej oczy rozbłysły żywiej, gdy jej spojrzenie padło na smukły kształt kobiety, siedzący kawałek dalej, przy jedynej niezakrytej sztaludze, z pędzlem w ręku i lodowatym spojrzeniem, utkwionym w przybyszkę. Za skóry Dandelion zaczęło mocniej emitować zimne powietrze, jednak ta szybko się zreflektowała. Poprawiła mundurek, wyprostowała się i skłoniła lekko przed nieznajomą.
- Proszę mi wybaczyć to najście, pani. Nie podejrzewałam, że zastanę kogoś w takim miejscu. Tym bardziej nie spodziewałam się, że w tym odartym z wszelkiego piękna przybytku trafię na kogoś, kto trudziłby się fachem malarskim, po którym, jak wiadomo, można rozpoznać - cały czas mówiąc, Dandelion zbliżała się do kobiety. Jeśli nie zdoła jej przekonać do zachowania ciszy, trzeba będzie spróbować planu b - szlachetne serce, żądne spokoju i przestrzeni dla siebie. Ja również szukałam miejsca, które oderwie mnie od szarych murów tej akademii, które pozwoli mi wypocząć, ciesząc oczy czymś niepozbawionym jakiegokolwiek kształtu. Jeśli pozwoliłabyś mi, pani zerknąć na twoją pracę, wielce ucieszyłoby mnie...

(Sekhmet? Jeśli chciałaś jej przerwać pierniczenie w dowolnym momencie wcześniej to możemy uznać, że tak zrobiłaś xd)

poniedziałek, 11 października 2021

Od Hyo cd Ena

Zrobiłem zaledwie krok do przodu. Wyciągnąłem dłoń, choć na początku się wahałem. Jednak ostatecznie się odważyłem. Chwyciłem kosmyk włosów chłopaka i zbliżyłem je do twarzy, dokładniej to blisko nosa. Mogłem poczuć ich miękkość na policzku oraz zapach, który zawsze mi się podoba.- Pachną jak wiatr, który buja kwiatami. - rzekłem. Zerknąłem ukradkiem, na Enę, przez krótką chwilę. Zauważyłem delikatny rumieniec na jego twarzy, który starał się ukryć. Zazwyczaj jak coś mówiłem albo robiłem, to się rumieni. Nie zwracałem uwagi na kroki, ale gdy zaczęły się zbliżać, wówczas je usłyszałem. Zbliżały się do łazienki.
Pociągnąłem chłopaka do jednej z kabin, gdy zamknąłem drzwi. Delikatnie przycisnąłem plecy Eny do ścianki drzwi. Zakryłem jego usta dłonią i przysunąłem się niebezpiecznie blisko, by chłopak nie wydał z siebie, żadnego dźwięku. Nasłuchiwałem, o czym rozmawiają osoby, które pojawiły się w łazience. Nie zauważyłem, a dokładniej to nie skupiłem się na tym, jak blisko znajduje się chłopaka, oraz jak blisko jestem. Najważniejsze było to, by nie wydać żadnego dźwięku i nie pokazać, że ktoś tu jest. Opierałem drugą dłoń o drzwi, by mieć wygodną pozę i móc w miarę się oddalić. Gdy słuchałem, zerknąłem kątem oka na lekko zaskoczonego Ene. Zachował jednak ciszę. Poczułem jego dłoń na moim brzuchu. Kilka drobnych muśnięć, ale opuścił dłonie. Słuchałem tego, co mówią. Mogłem słuchać i zająć się tym, co chciał Ena. Bardziej tym dziwnie przyjemnym muśnięciem.
 - Przepraszam. - wypowiedziałem te słowa blisko jego uch, by tylko on mógł usłyszeć. Nie mogłem spojrzeć w jego oczy, gdyż zwyczajnie miałem w sobie pokusę, którą musiałem zatrzymać, zanim się ujawni i porwie mnie.
Było tam coś równie o sytuacji, jaka doszła między mną, a Eną. Dokładniej jakieś dziwne plotki. Dochodziła do tego jeszcze jakaś inna dziwna plotka. Rozmowy zostały przerwane, gdyż ktoś do nich dołączył i podzielił się czymś, co przed chwilą usłyszał. Kolejne minuty, które w końcu minęły. Mogłem w końcu puścić chłopaka. Zabrałem dłoń z jego ust i wyszedłem z kabiny toaletowej. Było to dziwne, zazwyczaj w takich miejscach jest się samemu, albo no, chyba że w innym celu. Tu jednak podsłuchiwaliśmy co inni, mają do powiedzenia. Nie wiem czemu się, schowaliśmy, ale coś podpowiadało mi, że tak byłoby znacznie lepiej.
Wzrok Eny utkwiony we mnie był aż przeszywający. Najpewniej oczekiwał wyjaśnień. Za te słowa co usłyszał, może czegoś innego się spodziewał. Starałem się jakoś przemyć dłonie i nie zważać na to, w jaki sposób na mnie patrzy. Przemyłem twarz i przejechałem wilgotną dłonią po włosach. W lustrze widziałem Ene. Zobaczyłem rumieńce na jego twarzy, nie wiem co takiego, zrobiłem, by je wywołać, ale najwyraźniej coś zrobiłem. Odwróciłem się po wytarciu dłoni. Skoro chciał usłyszeć wyjaśnienia, to mu wyjaśnię.
 - Przepraszam, za to, co wtedy zrobiłem. Nawet jeśli na to pozwoliłeś, samoistnie powinienem się opanować. To nie twoja wina, że zapach, który cię otacza, mnie zwabia i kusi. Twoja krew jest pyszna. Lubię twoją blisko, ale też dotykać cię, nawet jeśli cię to zawstydza i sprawia mi swego rodzaju frajdę z tego. Miło mi, że twoje ciało tak oddziałuje na mój dotyk, jednakże nie chcę cię do niczego zmuszać. Jeśli czegoś nie chcesz, powiedz mi zwyczajnie. Dlatego przepraszam. Pociągasz mnie i naprawdę mi się podobasz. Już tak wiele razy cię skrzywdziłem, a mimo to i tak pozwalasz mi być przy sobie. - powiedziałem. Chciałem po tych słowach zwyczajnie wrócić do pokoju albo na dach, by móc pobyć sam. Jednakże nie mogę uciec od nadciągających słów ze strony chłopaka. Dlatego patrzyłem to albo na niego, albo mój wzrok gdzieś uciekał.
 - Przemyśl to, wróć do pokoju i możemy później porozmawiać. - odezwałem się ponownie. Złapałem chłopaka za rękę i zaprowadziłem go do jego pokoju. Musnąłem jego policzek, zanim wszedł do pokoju. Gdy drzwi zostały zamknięte, wróciłem na dach, by sobie tam posiedzieć. Chłód mi nie przeszkadzał, a wręcz sprawiał ulgę. Mogłem poczuć więcej niosących przez wiatr zapachów oraz odetchnąć i odpocząć. Nie myśleć, choć jakieś myśli krążące wokół chłopaka były.

<Ena?>

Od Rin do Zera

Skryta pod dość obszernym kapturem szłam za mężczyzną, który powitał mnie w porcie Kernow. Nie zadawał mi żadnych pytań, doskonale wiedział, dlaczego szkoła go po mnie wysłała. Już od wielu tygodni tułałam się z miasta do miasta, próbując zapomnieć o ostatnich wydarzeniach. Ucieczka z domu, porzucenie swojego rodu było nadal dla mnie trudne. Mój ojciec doskonale wiedział, dokąd zmierzałam, a jednak nawet nie próbował mnie zatrzymać, nie wysłał za mną żadnego pościgu ani nie próbował się ze mną skontaktować. On także wiedział, że potrzebowałam czasu, który zaleczyłby moje rany. 
Jedna z Akademii wydawała się dla mnie doskonałym pomysłem. Miejsce odcięte od reszty świata, gdzie należy myśleć tylko o nauce i ćwiczeniach, by zostać kimś. Co z tego, że byłam już tym k i m ś. Nie zasługiwałam na to i doskonale o tym wiedziałam. W dodatku ten przeklęty demon...
- Panienko? - głos mężczyzny wyrwał mnie z zamyślenia, gdy moja dłoń mimowolnie zacisnęła się w miejscu, gdzie widniał tatuaż mojego demona. 
- Przepraszam, już idę - chwyciłam bagaż i ruszyłam za nim do powozu. Jak zrozumiałam , bnajpierw musieliśmy dostać się w głąb kontynentu, by ruszyć w podróż do Sarlok. Słyszałam różne pogłoski na temat tej szkoły, jednak nigdy nie wiedziałam, czy są one prawdziwe. W Kanzawie nikt praktycznie nie uczęszczał do Akademii, w moim rodzie to przywódcy uczyli swoich następców panowania nad demonami i ich mocami, przez co nie musieliśmy nigdzie podróżować - potrzebną nam edukację otrzymywaliśmy na miejscu. 
Wyjrzałam za okno powozu, patrząc na łąki zalane promieniami słonecznymi. Ucieczka z domu nie była jedynym powodem, dlaczego postanowiła zostać uczniem akademii Sarlok. Gdy tylko zobaczyła jego imię na liście innej szkoły, jej umysł wyłączył się. Zero.  Tak dawno go nie widziała i nie była to wcale jego wina. Przecież to, co wtedy zrobiła...

Dziewczyna siedziała na skaju urwiska. Nie zmyła z siebie krwi, która zdążyła już zaschnąć na jej twarzy, rękach i klatce piersiowej. Nadal czuła wstyd i słyszała krzyki swoich przyjaciół, którzy umierali po zetknięciu z bestią. Bestią, której tatuaż znajdował się na jej ramieniu. Jej oddział, osoby z którymi skończyła trening i którzy zaufali jej na tyle, że postanowili walczyć pod sztandarem jej rodziny. Łzy płynęły po jej policzkach gdy przypominała sobie ich twarze i coraz bardziej zdawała sobie sprawę, że już nigdy ich nie zobaczy. Nie usłyszy już śmiechu niskiej wilczycy, która zawsze rozbawiała ją gdy tylko miała zły dzień. Nie spróbuje już potraw elfa, który zawsze uwielbiał eksperymentować w kuchni. Nie spędzi bezsennej nocy z kitsune, z którą uwielbiała obserwować gwiazdy, noc w noc. I z jej bratem, który zawsze podrzucał jej ciekawe książki , którą zwinął z biblioteki. I nie będzie już ćwiczyła z centaurem, który codziennie ćwiczył z nią walkę wręcz, by mogła ona poszerzać swoje umiejętności. A ona zamiast podczas walki myśleć o nich i ich bezpieczeństwu, wciąż myślała o białej czuprynie i złotych oczach pewnego młodzieńca, którego zapewniła, że wróci cała i zdrowa. Rzeczywistość coraz bardziej do niej docierała i rozszarpywała serce, podczas gdy poczuła czyjąś rękę na ramieniu. Nie odwróciła się do Zera - jej wyostrzone zmysły, które otrzymała nie tak dawno temu, od razu powiedziały jej kto ją "odwiedził". 

Nie pamiętam, co dokładnie się wtedy stało. Pamiętałam tylko, że powiedziałam mu, że to jego wina. Zrzuciłam wszystko na niego, nie mogąc poradzić sobie z własnymi emocjami. I właśnie wtedy powiedziałam mu, że go kocham. Po tym uciekłam i już nigdy go nie spotkałam. 

~*~

- Poczekam tutaj panienko ile tylko będziesz chciała. Nie musisz się śpieszyć - mruknął mężczyzna, jednak ja prawie wcale już go nie słuchałam. Chciałam tylko jak najszybciej zobaczyć miasto i zwiedzić je wzdłuż i wszerz. W końcu zajęcia zaczynają się dopiero jutro, więc musiałam skorzystać z czasu wolnego. Jednak jak zawsze moja przeszłość musiała mnie dopaść. Wyszłam z księgarni, w której zaopatrzyłam się w nowe książki, które miały umilić mi samotne wieczory, gdy nagle dostrzegłam osobę, której nie chciałam tak szybko spotkać. Tych złotych oczu nie dało się tak szybko zapomnieć. Oczu, które w tym momencie zdziwione patrzyły na moją twarz.

<Zero?>

niedziela, 10 października 2021

Od Dandelion do Luciena

- ...przywitajcie ją ciepło - zakończył wreszcie swój wstęp wychowawca klasy pierwszej Ednyr Pllliferius, wyższy fae o młodej, ale surowej twarzy, przybranej opiłkami złota.
  Dandelion uniosła głowę, dotąd lekko pochyloną w zgrabnym dygnięciu i powiodła wyniosłym wzrokiem po klasie, próbując dokonać szybkiej oceny wszystkich znajdujących się tam osobistości. Przeważająca większość nie różniła się praktycznie od zwyczajnych ludzi. Królowały zwierzęce uszy. Najwyraźniej spora część szlachty ma tendencję do zapładniania swoich kocich pokojówek. Ale nikt specjalnie wysoko postawiony, wiele osób nieherbowych, potomkowie samozwańczej szlachty nieludzi, kilku wampirów. Dandelion czuła ich obecność, odkąd weszła do klasy. I napawała ją ona obrzydzeniem.
- Usiądź, proszę - zwrócił się do niej nauczyciel, a kobieta bez słowa przeszła przez klasę do jednej z wolnych, tylnych ławek. Wreszcie lekcja historii mogła rozpocząć się na poważnie, zaczynając od krótkiej kartkówki z ostatnich tematów.

[...] - Wybaczysz pani, ale smok przemieniony w wampira to dość... - chłopak zawiesił głos, bawiąc się w palcach kieliszkiem, wypełnionym czerwonym płynem - nietypowego.
  Zgromadzone w ekskluzywnej loży towarzystwo zwróciło swoje oczy na kobietę. Dandelion wolałaby, by klasowa elita nie składała się w większości z krwiopijców. Siedząc w ich towarzystwie dostawała mdłości. Samo w sobie picie krwi było już dostatecznie obrzydliwe w samotności. Uniosła jednak kieliszek do ust, uśmiechając się tajemniczo. Przełknęła, z dobrze skrywanym trudem, niewielką porcję krwi.
- Moja matka ma dość... jak to ująłeś panie? Nietypowy gust. - Zakręciła napojem w kieliszku i ze znudzeniem odchyliła się w fotelu. -  Nie musiałam prosić. To oczywiste, że tak doskonała osoba jak ja zasługuje na krwawy pocałunek. Jak sam zapewne wiesz, starsze rody potrafią odpowiednio docenić... zasługi. - Flegmatyczne tempo rozmowy powoli zaczynało grać dziewczynie na nerwach. 
- Oczywiście, oczywiście - potwierdził tamten, zdradzając lekkie zniecierpliwienie. - Mimo wszystko...
- Co miałby zrozumieć niższy wampir z intencji elit? - niespodziewanie odezwała się drobna dziewczyna, a jej spojrzenie powędrowało kolejno na obu rozmówców. Dandelion przebiegły ciarki po plecach. Tak. Co mogły wiedzieć niższe wampiry o wyższych. - Przynieś więcej napoju - rozkazała, a białowłosa nie miała dość siły woli, by zaprotestować. Dygnęła lekko i ruszyła do wyjścia.
- Ty tymczasem... - usłyszała jeszcze, nim drzwi wytłumiły dalsze słowa.
  Dopiero gdy dotarła do "piwniczki z winem" poczuła, że odzyskała pełnię kontroli nad sobą. Właściwie powinna kazać komuś ze służby przynieść butle z krwią. Przecież i tak nie miała dostępu do składu. I tamta dziewczyna pewnie dobrze zdawała sobie z tego sprawę.
 Dandelion pozwoliła sobie na oddech ulgi, jednak ulga nie miała potrwać zbyt długo.


[tu zaczyna się fragment, który będzie istotny xD]
  Wracając do loży, rozglądała się za kimś z obsługi. Pewnie były łatwiejsze sposoby na przekazanie rozkazów, jednak w tamtej chwili było jej wszystko jedno. I tak miała spory kawałek do powrotu.
  Zobaczyła go w ostatniej chwili. Poczuła uderzenie gorąca, a jej serce zaczęło bić szybciej. Zrobiła gwałtowny krok do tyłu, chowając się za rogiem korytarza. Bardziej poczuła, niż usłyszała zbierającą się mroczną energię. Błyskawicznie wyciszyła swoje ciał, otulając się w lodowaty płomień i dała nurka w najbliższy korytarz. Nie zatrzymała się, dopóki uczucie cieni, muskających skraj jej świadomości nie zniknęło. Teraz była przerażona. Illyrian? W akademii? Był tu po nią? Absurdalny wniosek. I przerażający. Ale jeśli tak? To już wiedział, że ona wie. Nie. Nie był po nią. Jeśli by był, już by nie żyła. Byłby przygotowany na walkę z lodowym płomieniem. Ale jeśli nie był tu po nią, to po co?

[...] - Z Dworu Nocy? - wampir uniósł brwi. - Trochę bestii by się znalazło. 
- Lucien Vanessar - odpowiedziała bez zawahania się dziewczyna. - Jest królewską prawą ręką. - Mała wyszczerzyła zęby, obnażając ostre kły. Dandlion nawet nie chciała pytać skąd. - Jak widzisz panienko, elity mają bardzo wyostrzony węch. 
- Cóż niby akademia miałaby zaoferować prawej ręce króla? - z kolei to białowłosa uniosła brwi. 
- Wiedzę. Ponoć na Dworze Nocy nią nie grzeszą. 
- Żeby być tyranem nie potrzeba wiedzy, tylko dość inteligencji, by odpowiednio zainwestować w kluczyki - kobieta wzruszyła ramionami, jakby tracąc zainteresowanie. 

[...] Następne dni były dość intensywne. Dandelion musiała być ostrożna. A jednocześnie odpowiednio nieostrożna. Musiał móc się dowiedzieć, że się nim interesuje, jakby zapytał. Jednocześnie nie mógł się dowiedzieć niczego, co zaszkodziłoby w dalszym planie. I smoczyca musiała przyznać, że kolejne informacje, które o nim zdobywała idealnie wpasowywały się w jej układankę. Moce mentalne, do zablokowania amuletem, cylindry illyriana - plazma antymagiczna, skrzydła do latania - nic, na co nie pomoże siatka. Wejście z nim w zwarcie byłoby samobójstwem, będzie musiała utrzymać dystans. Teleportacja jest pewnym problemem, jednak instynkt powinien pomóc jej przewidywać ruch cieni. Miejsce bitwy - biblioteka. Uzbrojona w zdobytą wiedzę i swój najgroźniejszy arsenał weszła do królestwa książek. Bibliotekarki nie było. Zajmowała się pacyfikowaniem magicznych ksiąg, które ktoś dla żartu rozjuszył na przerwie obiadowej. 
  Obcasy kobiety zadudniły na parkiecie, odbijają się echem po sali. Stanęła przed półkami z zagubioną miną. Dobrze.  Powiodła wzrokiem po regałach, potem po sali. Wróciła do lady bibliotekarki. Banalna i przejaskrawiona postawa. Nic wyrafinowanego. Ma wyglądać jak fortel. Znów się rozejrzała. Wystarczy. Zatrzymała swój wzrok na przystojnym młodzieńcu, czytającym coś w fotelu. Wieczny płomieniu, bad boy o twarzy anioła. Dopiero teraz miała szansę dokładniej mu się przyjrzeć. Ciemne włosy, złote oczy, nietoperze skrzydła i kawałki tatuażu, wystające spod ubrania. Oczywiście tylko troszeczkę. To żeńskie mundurki mają pokazywać dosłownie wszystko, nie męskie. Tupiąc obcasami ruszyła w tamtą stronę. Im była bliżej tym mniejszą ochotę miała wchodzić w to spotkanie. I tym bardziej nie podobał jej się jej własny plan. Ale nie mogła się już teraz wycofać.
- Raczysz  mi panie wybaczyć, że przerywam? - stanęła przed nim, niezbyt blisko, by nie poczuł się niekomfortowo. Musiała mieć pewność co do jego zamiarów. To była stawka minimalna. A celowała wyżej. Pozwoliła sobie ochłodzić policzki, by wystąpiły na nich rumieńce z odmrożenia. W tej sytuacji uzyskanie statusu quo byłoby tylko zażegnaniem błędu. - Bibliotekarka gdzieś zniknęła, a ja strasznie potrzebuję pewnej książki. Pan tu często przychodzi... znaczy wygląda pan, jakby tu często przychodził... - jeszcze raz rumieniec. - Mógłbyś mi panie pomóc?
  Pozwoliła sobie na trochę zdenerwowania w głosie. Zdenerwowanie powinno być odpowiednie. W tej sytuacji przecież każda dziewczyna byłaby zdenerwowana. W końcu chciała go przekonać, że jest w nim zakochana.
(Lucien? Oh shiet, wyszło dłuższe niż chciałam xd totalnie wyszłam z wprawy)

sobota, 9 października 2021

Od Eny CD. Hyo

Dreszcz przeszedł po moich plecach. Faktycznie, to zaszło lekko za daleko. W pewien sposób sam czułem się z tego powodu winny. Pozwoliłem na to. Lubiłem Hyo, był dla mnie ważny. Chciałem wszystkiego, co najlepsze dla niego. Chyba z tego powodu czasami się zapominałem. 
W związku z zaistniałą sytuacją ostatecznie zostaliśmy od siebie oddzieleni. Odgórnie uznano, że chwilowa separacja dobrze nam zrobi. Postanowiłem zaakceptować tę decyzję bez większego sprzeciwu. I tak już sprawiliśmy innym trochę problemów. Nie chciałem martwić ich bardziej. 
Kolejnego dnia naszej wycieczki zaczęły się zajęcia. Właściwie nietrudno się domyślić, że ostatecznie czas sielanki kiedyś się skończy. Odpoczynek miał być połączony z obowiązkami. Początek stanowiły badania w terenie. Prosta sprawa. Głównie polegające na odnajdywaniu określonych nadmorskich ziół. Przypominało to najzwyklejszą grę w podchody. Zaopatrzeni w niewielkie książki spacerowaliśmy wybrzeżem, szukając odpowiednich liści. 
Nie byłem w parze z nikim. Nie chciałem, nie czułem takiej potrzeby. W innym przypadku dołączyłbym do Hyo, ale z wynikłych wcześniej wydarzeń, nie mogliśmy. Prawdopodobnie zostaliśmy rozdzieleni do całkiem różnych grup, ponieważ nawet pomimo szukania go wzrokiem, nigdzie nie mogłem go dostrzec. Może i tak było lepiej. Inaczej prędzej czy później dołączylibyśmy do siebie. Teraz każdy z nas miał chwilę, żeby ochłonąć. Wieczorem i tak najpewniej się zobaczymy. 
Z myślą o spotkaniu z Hyo odsuniętą lekko na bok, skupiłem się na zadaniu. Skoro już coś robiłem, chciałem to wykonać to jak najlepiej. Całą uwagę poświęciłem na przeglądaniu ziół. Szczerze mówiąc szło mi to całkiem nieźle. Samotność miała więc swoje plusy. Umiałem się skupić. 
Popołudniu wszyscy zostaliśmy zaproszeni na obiad. Zdjąłem z ramienia torbę, do której zbierałem rośliny. Była wypchana po brzegi. Przez cały poranek zdobyłem wiele ziela do szkolnego schowka. Najpewniej wszystkie akademie obłowiły się w ten sposób. Niewolnictwo z korzystamy. 
Usiadłem przy jednym z wolnych stolików. Wcześniej zgarnąłem z jednego stołu talerz z jakimś ryżem polanym sosem. Zjadłem w samotności, powoli rozglądając się po sali. Nikogo znajomego. 
Po skończonym posiłku udałem się do swojego pokoju. Postanowiłem przeczekać w nim wszystkie zbędne spotkania towarzyskie. Zaraz po uniknięciu zaproszeń na spotkania, na które nie miałem ochoty, wymknąłem się z sypialni. Chciałem spotkać Hyo. Poszukiwania rozpocząłem od pokoju chłopaka. Niestety nie było go tam. Jego współlokatorzy nakierowali mnie jednak na informację o tym, że młody wampir ostatni raz zauważony został na schodach na piętro. Ruszyłem więc tym tropem. 
Hyo odnalazłem na dachu budynku. O tej porze na takiej wysokości było dosyć chłodno. Okryłem się szczelniej szatą i usiadłem obok chłopaka. Wampir spojrzał w moim kierunku, wyglądał, jakby coś go męczyło. 
- Dalej myślisz o tym wszystkim? - zapytałem łagodnie. Młody wampir przez chwilę nie odpowiadał. 
- Po prostu jest mi źle z tym. Skrzywdziłem cię - odparł po jakimś czasie, nawet nie patrząc w moim kierunku. 
- Nie musisz zaprzątać tym sobie głowy - upierałem się. - Zgodziłem się na to dobrowolnie. Nie czuję do ciebie żadnego żalu. 
Chłopak dalej nie wydawał się być przekonany, ale uśmiechnął się delikatnie. 
- Jak podobały ci się dzisiejsze zajęcia? - zapytałem, próbując zmienić temat. 
- Dosyć nudno - odparł. Nie rozwinął swojej wypowiedzi dalej. Hyo zachowywał się wyjątkowo dziwacznie. Zwykle ciągnęliśmy niezobowiązujące rozmowy przez długie godziny. Brakowało mi tej bliskości. 
- Zbieranie roślin jest całkiem przyjemne, odpręża - ciągnąłem dalej. - Miła odskocznia od tego, co nas ostatnio spotkało, prawda? 
Wampir przytaknął w odpowiedzi. Westchnąłem cicho. Poprawiłem włosy, bawiąc się końcówkami. Zobaczyłem, że były już lekko zniszczone. Przydałoby się je skrócić. 
- Mógłbyś mi w czymś pomóc? - poprosiłem, nagle wstając ze miejsca. Hyo podniósł się równie ze mną, nie kryjąc zaskoczenia.
- Czy coś się stało? - Wydawał się być zaniepokojony. 
- Nie, nie, nic z tych rzeczy - dodałem pośpiesznie. - Potrzebuję nożyczek. 
Bez większych wyjaśnień zszedłem z dachu. Na ziemi znalazłem się po kilku sprawnych susach. Z dołu pomachałem młodemu wampirowi. Zacząłem poszukiwania nożyczek. 
To nie okazało się aż tak trudne. Przedmiot odnalazłem właściwie szybko. Równie sprawnie ponownie spotkałem się z Hyo. 
- Po co to wszystko? - zapytał, już nie kryjąc ciekawości. 
- Stwierdziłem, że przyda mi się mała zmiana fryzury - wyjaśniłem. Wspólnie weszliśmy do budynku i skierowaliśmy się do łazienki. 
- Nie myślisz chyba, żeby je ściąć? - W jego głosie zabrzmiała nuta obawy. 
- Tylko końcówki - zapewniłem pośpiesznie. Stanąłem przed lustrem. Sprawnym ruchem odrzuciłem część włosów, dzieląc je na kilka pasm. Następnie szybkimi cięciami zacząłem odcinać końcówki. Po kilku chwilach część moich włosów już była widocznie krótsza. Niedługo później skończyłem. 
- I jak ci się podoba? - zapytałem, odwracając się do przyjaciela. Przejechałem dłonią po włosach. Teraz wydawały się być o wiele staranniejsze. Ich końce nie rozdwajały się i nie plątały. Uwielbiałem dbać o swoją fryzurę. W końcu, wygląd zewnętrzny stanowił dla mnie ważną wartość. 

<Hyo?>

Szablon
Pandzika
Kernow