Tablica
poniedziałek, 28 lutego 2022
Od Hyo CD. Ena
Od Eny CD. Hyo
Wieść na śmierć jednego z koni przygnębiła mnie. Dbaliśmy o rumaki przez całą drogę, zdążyłem się do nich przywiązać. Ogier nie powinien zginąć w taki sposób, tak szybko. Po krótkiej chwili milczenia, Hyo zaczął przekazywać mi znacznie lepsze wieści.
Ucieszyłem się na informację na temat istnienia drugiego wyjścia z jaskini-pułapki. Hyo pomógł mi się spakować i wspólnie ruszyliśmy w dalszą drogę. Skierowaliśmy się w stronę wąskiego korytarza, który przegapiliśmy w pośpiechu.
Przejście przez niego nie było proste. Ja i Hyo przecisnęliśmy się bez większego problemu, jednak koń miał z tym niemały kłopot. Musieliśmy ściągnąć z niego bagaże, które pozostawiliśmy w jaskini. Rumak został przez nas przepchnięty na zewnątrz. Tam przywiązałem go do pobliskiego drzewa i przykryłem derką, aby nie zmarzł.
Z Hyo u boku wróciliśmy do jaskini po nasze rzeczy.
- Mogłeś zostać, poradziłbym sobie - narzekał wampir, kiedy nie udało mu się przekonać mnie do pozostania z koniem.
- Mamy do zabrania trochę rzeczy, tak będzie szybciej - upierałem się. Wewnątrz groty zarzuciłem na siebie torbę i kilka mniejszych pakunków. Hyo zabrał resztę naszych bagaży.
Przechodziliśmy wzdłuż wąskiego korytarza, kiedy usłyszałem dziwny dźwięk. Zatrzymałem się natychmiast, aby nasłuchiwać.
- Hyo, uważaj! - zawołałem w jego kierunku, kiedy nagle grunt pod naszymi nogami się zarwał.
Spadaliśmy w dół przez kilka sekund. Pomimo choroby i złego samopoczucia, wpajane przez lata umiejętności walk pozwoliły mi wylądować bezpiecznie i lekko.
- Ena, wszystko w porządku?!
Za moimi plecami rozbrzmiał zmartwiony głos Hyo.
- Bez obaw, nic mi nie jest - zapewniłem, otrzepując się z kurzu, który osadził się na mnie wraz z upadkiem. - Masz pomysł, gdzie jesteśmy?
Nim nadeszła odpowiedź, młody wampir rozpalił pochodnie. Ciepły płomień oświetlił wnętrze groty, do której wpadliśmy. Była ogromna, znacznie większa od tej, w której spędziliśmy noc.
Hyo przejechał pochodnią wzdłuż ściany. Miała dziwny, jasny kolor. Podszedłem bliżej i dotknąłem zimnego kamienia. Przesunąłem po nim palcami, aby chwilę później przysunąć dłoń do twarzy.
- To sól - oceniłem po spróbowaniu substancji. Rozejrzałem się wokoło. - Jeśli się nie mylę, znajdujemy się w opuszczonym korytarzu kopalnianym. Wskazywałyby na to równo wyrzeźbione ściany oraz tamte tunele.
- Niesamowite miejsce - przyznał Hyo, powoli przechodząc wzdłuż jaskini.
Przytaknąłem. W blasku pochodni widziałem dokładnie wykute pozostałości po bryłach soli. Część ładunku została nawet nie zabrana, a jedynie leżała porozrzucana niedbale po ziemi. Podobnie porzucone narzędzia znajdowały się na całej długości podłoża.
- To dziwne - przyznałem. - Zdaje się, że opuszczano to miejsce w pośpiechu. Złoża nie są do końca wydobyte, a wszystkie rzeczy porozrzucane.
- To prawda. Wszystko wydaje się być zbyt podejrzane - stwierdził młody wampir. W milczeniu pokonaliśmy niewielką odległość w kierunku szerokiego tunelu. Wionął z niego chłodny, orzeźwiający podmuch.
- Wydaje się, że wiedzie ku górze - odparł Hyo, zaglądając do niego.
- Mam taką nadzieję. Wynośmy się stąd jak najszybciej. Nie podoba mi się tutaj.
Czułem zmęczenie. Błądzenie po ciemnych korytarzach stało się monotonne, a nawet trochę niepokojące. Labirynt mrocznych tras plątał się - raz szliśmy w górę, drugim razem w dół. Straciłem rachubę, w którym kierunku idziemy.
Po kilku minutach marszu doszliśmy do większej groty. Po szybkim rozejrzeniu się, doszliśmy do potwornych wniosków.
- Wróciliśmy do tej jaskini, do której wpadliśmy - powiedziałem zniechęcony. - Chyba się zgubiliśmy.
Spojrzałem w górę. Nie było mowy o powrocie tą samą drogą. Cały sufit spowijał mrok, nie potrafiłem nawet określić, gdzie znajduje się dziura. Pozostało nam dalej kontynuować błądzenie po tunelach z nadzieją na odnalezienie wyjścia.
sobota, 26 lutego 2022
Od Bastiana CD. Maebh
Od Neriny CD. Hiromaru
piątek, 25 lutego 2022
Od Hiromaru cd. Neriny
poniedziałek, 21 lutego 2022
Od Hiromaru CD. Eny
Od Maebh CD. Bastiana
niedziela, 20 lutego 2022
Od Neriny CD. Fenrysa
czwartek, 17 lutego 2022
Od Neriny CD. Hiromaru
środa, 16 lutego 2022
Fine...
- Jomi "Sparrow" - matka, zaklinacz, emigrantka z Me Shi, aktorka w przedstawieniach, kobieta upadła.
- Chen Fang - ojciec, zaklinacz, bogaty kupiec z Kanzawy. Ruiji pluje jego imieniem i nie wymienia jego nazwiska. Nienawidzi go.
- Mei Fang - macocha, zaklinacz. Ruiji szanuje ją.
- Jin Fang - przyrodni starszy brat, zaklinacz. Lubi go.
- Xinya Fang - przyrodnia młodsza siostra, zaklinacz. Często się sprzeczają, ale akceptuje ją jako swoją siostrę.
- Potrafi poruszać się poprzez cienie i panować nad nimi.
- Potrafi wygenerować światło (od świecenia w ciemności do oświetlenia całego pomieszczenia).
- Podobno ładnie gra na fortepianie i skrzypcach. Jest to spowodowane nauką przez macochę, która dbała o jego wykształcenie w kierunku muzyki. Umie też śpiewać, co jest związane z pasją matki. Jednak po jej śmierci nie lubi tego robić.
- Ma hipsofobie - lęk wysokości.
- Kiedy używa mocy, jego tęczówki zmieniają kolor. Jeśli używa mocy ciemności, stają się czarne, a przy mocach części światła - białe.
- Ma niską barwę głosu.
- Ma uczulenie na pomarańcze.
- Najgorszym efektem, jaki pozostawił po sobie okres dzieciństwa, stało się niewyobrażalnie ciężkie oblicze zespołu stresu pourazowego. Spowodowane to było śmiercią jego matki, której był świadkiem. Przez wieloletnie leczenie ostatni epizod miał miejsce rok temu, jednak nie można wykluczyć powrotu kolejnego epizodu.
- Miewa okresowe problemy z czuciem w prawej ręce. Prawdopodobnie jest to spowodowane przez moce.
- Jest praworęczny.
- Frustrację wyładowuje zazwyczaj krzykiem i destrukcją.
- Personalnie woli noc od dnia, spowodowane jest to tym, że jest nocnym markiem.
- Absolutny wielbiciel herbat i kawy.
- Ma prawie dwa metry wzrostu.
Od Bastiana CD. Maebh
Od Eny CD. Hiromaru
Z ulgą przyjąłem fakt, że Hiromaru stanął po mojej stronie. Wydawało się, że podobnie, jak ja przejął się losem zwierzaka.
Szczeniak, przerażony podniesionymi głosami mieszkańców wioski, zaczął się trząść i mocniej wtulił się w moje ramiona. Przycisnąłem go do siebie, głaszcząc uspokajająco. Nie pozwoliłbym, żeby stała mu się jakakolwiek krzywda.
- Chcecie to coś zatrzymać? Na pewno nie ma miejsca dla niego w wiosce - wypluł jeden z wieśniaków. Jego wrogie nastawienie spowodowało falę poparcia jego współtowarzyszy.
Nie winiłem ich za to w żaden sposób. Mieszkająca w tych lasach wataha przyniosła im naprawdę wiele problemów. Były to jednak tylko zwierzęta, które chciały przeżyć. Sroga zima zmusiła ich do opuszczenia kniei i poszukiwania pożywienia bliżej ludzi. Dla bezpieczeństwa ludności Kernow musieliśmy się ich pozbyć, jednak nie mogliśmy za nic winić natury. Taki bieg rzeczy. Mimo tego, nie potrafiłem porzucić biednego zwierzęcia na pastwę losu.
Dodatkowo. Jeśli szczenię zostanie dobrze wytresowane, w przyszłości może przynieść wiosce wiele korzyści. Będzie znacznie większe od wszystkich innych psów. Wilk może stać się niezwykłym obrońcą ów małej osady. W przyszłości ataki stworów nie zagrażałyby im tak bardzo, jak jest to aktualnie.
Pogłaskałem zwierzaka pomiędzy uszami.
- Porzucenie go nie wchodzi w grę - odparłem spokojne. Na te słowa część zgromadzonych mieszańców zaczęła wyrażać swoje niezadowolenie. - To tylko szczenię. Nie zaszkodzi nikomu. Pomyślcie tylko, ile korzyści może przynieść zatrzymanie go?
Wieśniacy wymienili się niepewnym spojrzeniem.
- Jeśli dorośnie wśród ludzi, w przyszłości na pewno będzie bronił wioski przed wszelkimi zagrożeniami - kontynuowałem. - Wystarczy dać mu trochę opieki i miłości...
Wśród gromady rozeszły się niespokojne szepty. Nie wiedziałem, czy udało mi się ich przekonać. Na pewno nie wszystkich.
Wtedy z tłumu wyszła dziewczyna. Oczywiście ta, którą spotkałem jako pierwszą po przybyciu do wioski. Trochę niepewnie podeszła do mnie i wyciągnęła dłoń. Pogłaskała szczeniaka po głowie, uśmiechając się delikatnie.
- Jest niegroźny... - potwierdziła. - Poczekajcie chwilę, przyniosę mu coś do jedzenia!
Mówiąc to, zerwała się z miejsca i pobiegła w stronę prowizorycznej polowej kuchni.
Odłożyłem szczeniaka na ziemię, a obok niego położyłem miskę. Początkowo zwierzak nie był chętny do jedzenia. Trząsł się ze strachu. Dopiero kiedy poczuł zapach mięsa, zaczął łapczywie połykać kęsy zaserwowanego pokarmu. Był wygłodniały.
W świetle pochodni mogłem mu się lepiej przyjrzeć. Szczeniak raczej nie jadł od dawna. Był wychudzony, sierść gładko przylegała mu do skóry i widoczny przez nią zarys kości. Futro zwierzaka było ciemnoszare. Jedynie na jego grzbiecie znajdował się pas czarnego umaszczenia. Wilczek był nieduży, wyglądał kompletnie niegroźnie.
Myślę, że jego marny obraz roztopił mroźne serca chociaż części z mieszkańców wioski. Ponownie wymienili się szeptami, obserwując, jak już najedzony zwierzak zwija się w kulkę i zasypia. Ostrożnie wziąłem go na ręce. Tam wtulił się we mnie i uspokoił oddech. Miałem nadzieję, że w końcu poczuł się bezpiecznie.
- Co teraz? - Głos Hiromaru rozbrzmiał tuż obok mnie.
- Na tę noc wezmę go do siebie - odparłem po chwili zastanowienia. - W wiosce na ten moment jeszcze nie jest bezpiecznie. Wielu mieszkańców raczej nie czuje się przekonanych i na pewno chciałoby się go niezwłocznie pozbyć.
Chłopak przytaknął i uśmiechnął się delikatnie.
- Ale to nie jest rozwiązanie na dłuższą chwilę - westchnąłem. - W przyszłości będziemy musieli się postarać, żeby ten malec zdobył uznanie w wiosce.
Wraz z nastaniem nocy wraz z Hiromaru skończyliśmy ostatnie prace na dzisiaj w wiosce i udaliśmy się w stronę stolicy. Wilczek siedział schowany w połach mojej szaty.
- Przyprowadzę go jutro - obiecałem. - Dziękuję ci za dzisiaj. Mam nadzieję, że niedługo wszyscy zaakceptują szczenię.
Pożegnałem się z chłopakiem i wróciłem do akademika. Zakryłem zwierzaka materiałem długich ubrań. To nie tak, że nie mogliśmy posiadać zwierząt. Wcześniej jednak należało złożyć odpowiednie wnioski i uzyskać pozwolenie. Nie miałem na to czasu. Plus liczyłem, że obecność wilczka będzie jedynie tymczasowa. Był on zwierzęciem, które potrzebowało dużo ruchu i wolności. Uwięziony wśród czterech ścian mojej komnaty na pewno byłby nieszczęśliwy. Musiałem wymyślić powód, dla którego wszyscy mieszkańcy wioski by go zatrzymali. Może zachwalanie jego siły i wierności powtarzane wielokrotnie wpłynęłoby na ich decyzję?
Będąc już w swoim pokoju przygotowałem szczenięciu prowizoryczne legowisko. Ułożyłem go na nim, upewniając się, że mocno śpi. Chwilę później sam udałem się do toalety, aby wziąć kąpiel po męczącym dniu. Po niej położyłem się spać. Zasypiałem spoglądając na małego wilka. Współczułem mu. Czułem nawet poczucie winy. W końcu, to ja byłem osobą, która najprawdopodobniej sprawiła, że został sierotą. Może właśnie z tego powodu tak bardzo pragnąłem mu pomóc? Z ów towarzyszącą mi myślą, niezwłocznie zasnąłem.
Rankiem obudziło mnie skomlenie. Szczenię wstało jako pierwsze i najpewniej przestraszyło się miejsca, w którym się znalazło. Pośpiesznie zacząłem je uciszać oraz uspokajać. Dopiero po podarowaniu mu małej kulki, uspokoił się i zajął zabawą. Dało mi to chwilę na przygotowanie się do wyjścia. Dzisiaj czekał mnie kolejny dzień odbudowy wioski. Zapowiadał się jednak znacznie trudniej, niż poprzednie. Nowe zadanie spadło na moje barki. Wraz z Hiromaru musimy przekonać wszystkich wieśniaków, że zatrzymanie wilka przyniesie im same korzyści i tego nie pożałują.
Zjadłem szybkie śniadanie, którym podzieliłem się ze zwierzakiem i z ukrytym pod płaszczem maluchem udałem się w stronę wioski. Miałem nadzieję, że mieszkańcy szybko przekonają się do niego.
wtorek, 15 lutego 2022
Od Darumy CD. Luciena
Sprawy w obozie skomplikowały się niedorzecznie mocno. Wszyscy biegali wokoło, szukając rozwiązania ów sytuacji. Chciałem pomóc, jednak z moimi umiejętnościami wojennymi jedynie bym im przeszkadzał. Powróciłem więc do namiotu, czekając na powrót Luciena.
Minuty dłużyły mi się nieubłaganie. Martwiłem się. Spotkane bestie stanowiły niemały problem dla nas wszystkich. Mieszkańcy obozu będą musieli zmierzyć się z ogromnym problemem.
Lucien w końcu wrócił. Nie ciągnęliśmy długiej rozmowy. Zabrałem kilka niezbędnych rzeczy i ruszyłem z resztą żołnierzy. Mieli dosyć ważne zadanie do wykonania - odnalezienia leża niepokojących stworzeń. Musieli pierwsi stawić im czoła, inaczej ryzykowaliby kolejnymi atakami w przyszłości.
- Zastanawialiście się nad powodem, dlaczego te bestie wypełzły akurat teraz? - próbowałem podjąć rozmowę.
- Może być wiele przyczyn - westchnął Lucien, nie kryjąc irytacji. - Cokolwiek było powodem, musimy go rozwiązać jak najszybciej.
- W akademii uczą nas o mistycznych stworach różnego typu - powiedziałem po chwili zastanowienia. - Myślę, że bestie, które spotkaliśmy, najpewniej wyszły szukać pożywienia w związku z zimą. Brak jedzenia sprawił, że zaczęły szukać posiłku bliżej obozu. Przynajmniej tak sądzę.
- Możliwe, że masz rację - przyznał Lucien. - Zbliżamy się do urwisk, bądź ostrożny. Jest ślisko.
Mówiąc to, chłopak podał mi rękę. Zacząłem ostrożnie stawiać kolejne kroki. Kopyta ślizgały mi się po lodzie. Tylko dzięki oparciu ciemnowłosego młodzieńca udało mi się pokonać całą trasę bez przykrych upadków i innych wypadków.
Dotarliśmy do niewielkiej kotliny schowanej pomiędzy górami. Tam rozbiliśmy obóz.
- W tym miejscu łatwiej będzie nam się bronić - wyjaśnił. - Przynajmniej przez noc - dodał po chwili. - Poczekasz na mnie chwilę?
Przytaknąłem i przysiadłem na ziemi. Byłem zmęczony drogą. Nieśpiesznie się przeciągnąłem oraz szczelniej okryłem płaszczem. Zapowiadała się zimna noc. W takim miejscu promienie słoneczne to najpewniej rzadkość. W związku z tym temperatura na pewno osiągnęła poziom poniżej zera. Przy oddechu z moich ust unosił się zamarznięty dymek powietrza.
Żołnierze rozpoczęli rozkładanie barykad. Woleli zabezpieczyć się z każdej możliwej strony. Przezorny zawsze ubezpieczony.
Prowizoryczne ogrodzenie powstało bardzo szybko. Naostrzone kije otoczyły wszystkie namioty. Ustawiono również zapalone pochodnie i wyznaczono straże.
Przyznano mi jedno ze schronień. Było znacznie mniejsze od drewnianej chatki, w której zamieszkałem wcześniej. Nie żałowali mi jednak koców i poduszek.
Wszedłem do namiotu i oparłem się o stos jaśków. Bolały mnie nogi, chciałem odpocząć. Cały dzień był pełen emocji. Pomimo zmęczenia i wygodnej pozycji nie próbowałem zasnąć. Miałem plan, żeby poczekać na powrót Luciena.
Chłopak pojawił się jakiś czas później, kiedy noc stała się już ziemna i chłodna. Otaczała nas nieprzenikniona cisza. Spojrzałem na ciemnowłosego. W mroku lśniły jedynie jego oczy.
- Czy stało się coś nieoczekiwanego? - zapytałem lekko zaspany.
- Aktualnie jest spokojnie - zapewnił. - Nic ci tutaj nie grozi.
Uśmiechnąłem się delikatnie.
- Nie wątpiłem w to ani przez chwilę - zaśmiałem się cicho. - Co planujecie robić dalej? Poczekacie, aż te potwory wyjdą same czy sami spróbujecie je wybawić, aby się ich pozbyć?
Wypowiadając ostatnie pytania, powróciłem do typowej dla siebie powagi. Sprawa nie cierpiała zwłoki. Żołnierze muszą ją jak najszybciej rozwiązać. Miałem jedynie nadzieje, że obejdzie się bez ofiar.
<Lucien?>
Od Maebh CD. Rowana do Sekhmet
sobota, 12 lutego 2022
Od Hyo CD. Ena
Od Eny CD. Hyo
Podziękowałem za pomoc i otulony płaszczem oparłem się o ścianę. Zasnąłem szybko ze zmęczenia całym dniem i złym samopoczuciem.
Obudziłem się z samego rana w trochę lepszym nastroju i samopoczuciu niż poprzedniego dnia. Hyo już nie spał, krzątając się po jaskini.
- Wszystko w porządku? - zapytałem, podnosząc się z prowizorycznego łóżka. Przetarłem oczy, aby wyraźniej widzieć.
Noc na ziemi, nawet pomimo przygotowanego łóżka polowego, nie była najprzyjemniejsza. Czułem ból rozchodzący się po kręgosłupie. Niemrawie przeciągnąłem się, słuchając charakterystycznego pyknięcia kości.
- Tylko się rozglądam - wyjaśnił Hyo. Mówiąc to podszedł bliżej i objął mnie delikatnie. - Jak się czujesz?
- Już lepiej, dziękuję - odpowiedziałem z uśmiechem na ustach.
Wyciągnąłem mapę. Po szybkich obliczeniach nakreśliłem naszą pozycję.
- Jesteśmy już coraz bliżej Nevady - stwierdziłem bez większego entuzjazmu. - Tam dopiero zaczną się schody.
Westchnąłem cicho.
- Jesteś gotowy do dalszej drogi? - zapytał Hyo. Pomógł mi wstać.
- Ruszajmy.
Zapakowaliśmy swoje rzeczy i skierowaliśmy się w stronę wyjścia z jaskini. Szliśmy wąskim korytarzem, ale jak się okazało - nie kończył się on wyjściem. W miejscu, którym wczoraj weszliśmy, znajdowała się ogromna ściana ze śniegu.
- Zasypało nas - powiedziałem, a mój głos zadrżał.
Przekopanie się przez taką warstwę lodu nie należało do spraw łatwych. Hyo przejechał dłonią po zimnej ścianie stworzonej ze śniegu.
- Mamy prowiant i ogień, poczekajmy na roztop. To nie potrwa długo - powiedziałem, lekko uderzając przeszkodę stojącą na naszej drodze.
- Nie sądzisz, że lepszym pomysłem byłoby się przebić? - zaproponował wampir. Wyglądał na zdecydowanego.
- Nie marnujmy swoich sił. Wczoraj rozpętała się burza śnieżna. Ściana jest na pewno gruba - podsumowałem. - Szkoda zachodu. Zimy w tych okolicach są mniej łaskawe, niż u nas.
Hyo ostatecznie przystał na moją decyzję. Zostawiliśmy jednak w pobliżu pochodnię, ale jej ciepło rozpuściło lód. Niewiele to pomoże, ale chociaż trochę przyśpieszy proces.
Wróciliśmy do głównej jaskini. Było zimno. Wyjąłem koce i okręciłem się nimi.
- Jeśli do jutra temperatura nie podniesie się, a śnieg się nie roztopi, będziemy musieli pomyśleć nad wydostaniem się stąd siłą - westchnąłem. - Mam jednak nadzieję, że to nie będzie konieczne.
- Pogoda jest zmienna. Na pewno rano się stąd wydostaniemy - przytaknął Hyo, siadając obok mnie. - Może nawet lepiej, że dzisiaj zaprzestaniemy drogi. Przyda ci się odpoczynek.
Uśmiechnąłem się delikatnie.
- Mam jednak nadzieję, że uda nam się wydostać przed zachodem słońca - odparłem. - Zaległą drogę nadrobimy nocą. Dotrzemy chociaż do najbliższej wioski.
- Jesteś pewien, że podróż tak późno nie wpłynie negatywnie na twoje zdrowie? - Hyo wydawał się być sceptycznie nastawiony do tego pomysłu.
- Czuję się już znacznie lepiej, a czas nas nagli. Teraz się jeszcze zdrzemnę, a jak wstanę, pomyślimy, co dalej.
Hyo dalej wpatrywał się we mnie zmartwionym wzrokiem. Nie komentował jednak dalej moich decyzji. Jedynie otulił mnie ramieniem i przytulił bliżej siebie. Nie protestowałem i zamknąłem oczy. Cieszyłem się, że chłopak wyruszył ze mną na tę podróż. Sam na pewno bym sobie nie poradził.
Podsumowanie stycznia!
Sprawy organizacyjne
W styczniu powitaliśmy dwie nowe postacie: Bastiana oraz Maebh! Serdecznie witamy i mamy nadzieję, że pozostaniecie z nami jak najdłużej!
Hiromaru x Ena
Pierwsze spotkanie Hiromaru z Eną nie można nazwać przyjemnym. Nawiązanie znajomości w otoczeniu płonącej wioski i akompaniamencie krzyków mieszkańców nie należy do najłatwiejszych rzeczy. Pomimo niesprzyjających okoliczności i uczenia się we wrogich akademiach, młodzieńcy nawiązali dobry kontakt. Niestety, nie jest im dane choć chwilę odpocząć. Kiedy wszystko pozornie zaczyna się układać, na ich drodze staje osierocone wilcze szczenię.
Hiromaru x Maven
Hiromaru miał trudności z odnalezieniem się w akademii Sarlok, toteż dyrektor postanowiła przydzielić mu starszego kolegę, który miał pomóc mu zaaklimatyzować się w szkole. Kolegą tym okazał się Maven - ustalił on dla Hiromaru plan dodatkowych zajęć, kiedy razem ćwiczyli, a Maven tłumaczył chłopakowi wszelkie zasady i zawiłości związane z życiem w akademii.Gdy pewnego dnia Maven czekał na Hiromaru, aż ten skończy zajęcia, wydarzył się wypadek. Pod nieobecność nauczyciela jeden z demonów zaatakował innego demona i wywiązała się walka. Skończyłoby się to tragicznie, gdyby nie to, że Maven zainterweniował, zaś Hiromaru sprawił, że agresywny demon wypuścił swoją ofiarę. W końcu przyszedł też nauczyciel i całą sprawę udało się mniej-więcej opanować.
Zero x Rin
Spotkanie po latach Rin i Zero było równie niespodziewane, co kolejne wydarzenia, jakie ich spotkały. Czy po upływie czasu dalej są tymi samymi osobami, które pamiętają ze swoich dziecięcych lat? Ciężko odpowiedzieć na to pytanie, jednak zarówno Rin, jak i Zero będą mieli ku temu jeszcze wiele okazji. Najbliższa nadarzyła się, kiedy dziewczynę zaczął zaczepiać przypadkowy mężczyzna...
Hiromaru x Nerina
Hiromaru i Nerina wybrali się na spacer po mieście, a los sprawił, że udali się do tej samej restauracji. Tam przypadkiem usłyszeli rozmowę grupki mężczyzn martwiących się o to, że dwóch z ich przyjaciół, naukowców, zgubiło się w jaskiniach w okolicy wybrzeża. Przypływ sprawiał, że część jaskiń zalewała woda i mężczyźni bali się, że naukowcy zginą.Nerina i Hiromaru postanowili wybrać się do jaskiń i poszukać zaginionych. Oboje dysponowali mocami związanymi z wodą, stanowili więc idealnych kandydatów na misję ratowniczą. Po dość długich poszukiwaniach udało im się znaleźć obu mężczyzn w jednej z niezalanych jeszcze pieczar.Naukowcy martwili się jednak nie tylko o swoje życie, ale też o sprzęt i zebrane próbki, toteż poprosili Hiromaru i Nerinę, by wyłowili przedmioty z zalanej części kompleksu. Podjęła się tego Nerina, ale okazało się, że część próbek stłukła się i zanieczyściła wodę. Gdy sprzęt badawczy znalazł się na suchym lądzie, Nerina odkryła, że jej syreni ogon przybrał dziwną barwę i nie może nim ruszyć. Postanowiła więc poczekać, aż paraliż minie. W tym czasie Hiromaru udało się wyprowadzić naukowców z jaskiń, a następnie chłopak zaczął wracać po Nerinę.
Bastian x Rowan
Jak na razie nie wydarzyło się zbyt wiele - Bastian został poproszony przez dyrektora o to, by stawił się w jego gabinecie, bo ma jakieś zadanie, które chciałby, aby wykonał wraz z Rowanem.
Ena x Hyo
Ostatnio los rzuca im kłody pod nogi znacznie częściej, niż ostatnio. Rzuceni w wir nieoczekiwanych zdarzeń, wplątani w intrygę nie mogą pozwolić sobie na moment spokoju. Chwytając się brzytwy postanawiają odnaleźć braci Eny, wyruszając w niełatwą podróż. Już po pierwszym dniu napotykają jednak na problem - młody Koretoki dostaje gorączki. Choroba utrudnia im dalsze parcie naprzód.
Bastian x Maebh
Bastian został poproszony przez dyrektora o wykonanie pewnej misji wraz z uczennicą z Sarlok. Chłopak wyruszył i spotkał się z Maebh w wiosce w górach. Tam przenocowali, a w międzyczasie okazało się, że Bastian ma łaskotki na skrzydłach. Następnego dnia oboje wyruszyli w góry.
Even Świąteczny 2021/2022
Wynagrodzenie:
piątek, 11 lutego 2022
Od Maebh CD. Bastiana
- W plecaku mam zapałki. I wziąłem latarnię, to można to zapalić i poświecić. Będzie lepiej, niż jakbym ja tam cokolwiek robił… - dodał po chwili, nieco łagodniejszym, ale dalej szorstkim tonem.
- Nie musiałeś być od razu taki nie miły, wiesz? Wystarczyło po prostu powiedzieć, że nie potrafisz i bym to totalnie zrozumiała… - mnie samą w odpowiedzi również nerwy trochę poniosły, gdy wygrzebywałam z jego plecaka wspomniane wcześniej zapałki i latarnię.
Przy okazji wyjęłam też mapę, żeby sprawdzić, czy dobrze idziemy. Po omacku udało mi się rozpalić ogień w latarnii, a cała okolica stała się bardziej przejrzysta dla moich oczu. Światło ukazało nam też rozwidlenia, które na nas czekały. Mapa wskazywała, że mieliśmy udać się najpierw w prawo. Jednak zanim ruszyłam tam za Bastianem, zaczęłam rozglądać się za jakimś wapiennym kamieniem. Dało się nimi “rysować”, toteż chciałam wykorzystać je w narysowaniu strzałek, tak na wszelki wypadek, gdyby miało coś się stać z mapą. Szybko znalazłam to, co szukałam i po chwili jedna ze strzałek wylądowała już na ścianie. Później minęliśmy już nie jedno rozwidlenie i nie przez jeden korytarz przechodziliśmy.
- Haha… A więc to nie był ten… - zaśmiałam się nerwowo, patrząc na miejsce, w którym jeszcze chwilę wcześniej znajdowała się dziura. - Dziękuję, zdążyłam już sobie zrobić rachunek sumienia i żałować rzeczy, których nie zdążyłam zrobić - dodaję, przeczesując dłonią czoło z kosmyków i unosząc wzrok na chłopaka.
czwartek, 10 lutego 2022
Od Rowana CD. Bastiana do Maebh
Leżałem twarzą w poduszce, powoli uspokajając oddech. Uwielbiam poranne biegi, które pomagały mi rozładować nieco energii przez zajęciami z innymi. Nie tylko ja co rano biegałem wokół akademii, jednak dużo uczniów podczas zimy z tego rezygnuje. Akurat ja uwielbiałem szczypanie zimna, chłodny wiatr. W zimę mogłem biegać i biegać nie myśląc o niczym. W końcu mogę wtedy pobyć sam ze sobą.
Mocne trzy uderzenia w moje drzwi sprawiły, że poderwałem się na równe nogi. Jakież było moje zdziwienie, gdy pojawił się w nich dyrektor, jak zwykle z dość srogą miną. Od razu oczywiście zacząłem rozmyślać co takiego mogłem zrobić, że aż sam pofatygował się żeby mnie odwiedzić. Oczywiście nic nie przyszło mi do głowy.
– Chodź ze mną – mruknął i jak gdyby nigdy nic sobie poszedł. Nawet nie spojrzał czy za nim idę. Westchnąłem i oczywiście ruszyłem za nim, ze stresem, który nadal kazał mi poszukiwać w moim umyśle przewinień za które mogłem zostać ukarany. Jednak gdy doszliśmy do jego gabinetu a on poprosił bym usiadł na jednym z krzeseł, nieco się zdziwiłem. Nigdy nie był taki miły.
– Czy coś się stało? - zapytałem po chwili ciszy, gdy zaczął przeglądać jakieś papiery, kompletnie mnie ignorując.
– Musimy poczekać na Bastiana, wtedy wszystko wyjaśnię.
Bastian? Nie mogłem przypomnieć sobie żadnego znanego mi ucznia o tym imieniu. Zapewne ani razu nie wymieniliśmy między sobą słowa dlatego nie mogłem go skojarzyć. Ale skoro go nie znałem, dlatego jest on powiązany z moim przyjściem tutaj? Ze zniecierpliwieniem zacząłem ruszać nogą. Dopiero to dłuższej chwili ktoś znalazł się w drzwiach. Dłużej się nie dało?
– Jakiś problem? - zapytał chłopak, zamykając za sobą drzwi. Widząc go teraz, nie przypominam sobie żebym go spotkał. Nasze grupy najwyraźniej nie miały wspólnych lekcji. – Usiądź – dyrektor wskazał krzesło obok mnie. Usiadł na nim, kompletnie mnie ignorując. Wcześniej czułem jego wzrok który otaksował moją twarz, lecz starałem się udać, że tego nie czułem. Ludzie często się przyglądają nowym osobom, a ja lubiłem jak ktoś mnie oglądać, obserwował. Taaak, uwielbiam to.
– Przyszedł do nas pewien list z nietypową prośbą. Pewien mężczyzna, który wykopuje różne ciekawe rzeczy z miejsca, w którym nastąpił wybuch, znalazł ostatnio bardzo ciekawe próbki. Dziwną substancję, którą nawet tamtejsi magiczni nie umieli nazwać. Chciał przywieźć je do Me Shi by tamtejsi uczeni je zbadali i przeprowadzili badania. Nie wiem co takiego robiła ta substancja, nie podał tej informacji. Jednak stwierdził, że dzięki niej można stworzyć nową broń, taką, która w końcu pomoże pozbyć się potworów na większą miarę. Podczas podróży, ktoś napadł na jego karawan i ukradł próbki, prawie cała eskorta została zabita, oprócz dwóch osób, które nie pamiętają praktycznie niczego. Poprosił nas, by wybrać najlepszych uczniów, którzy pomogą odzyskać próbki i zbadać co takiego się stało. – podczas gdy on dalej tłumaczył, do środka weszła kobieta. – Ah, przepraszam. Kompletnie zapomniałem, usiądź. – rozejrzał się wokół i gdy szukał na czym mogłaby usiąść, ustąpiłem jej miejsca i oparłem się o ścianę. – Wracając. Wybrałem z naszej szkoły waszą trójkę mają nadzieję, że skończycie tą misję z sukcesem. Oprócz was jak wiem, jedna uczennica Sarlok także została do was przydzielona.
Wszyscy obejrzeliśmy się na siebie, gdy skończył mówić. Pewnie dał nam chwilę czasu byśmy mogli przyswoić co usłyszeliśmy. Już w myślach układałem listę rzeczy, które powinienem
– Idźcie się spakować. – mężczyzna wyciągnął dłoń z kopertą w moją stronę. – Tutaj masz wszystkie najważniejsze wiadomości. Dziewczyna z Sarlok niedługo tu będzie.
Wyszliśmy z gabinetu na korytarz, na którym panowała martwa cisza. Nie wiedzieliśmy co powiedzieć, dlatego zdecydowałem, że lepiej najpierw działać.
– Spotkajmy się przy bramie wyjściowej, jak już się spakujecie. Zabierzcie wszystko co mogłoby się przydać. I pamiętajcie, że u nas jest zimno, ale w Me Shi jest tropikalny klimat.
Sam ruszyłem do swojego pokoju. Do torby schowałem ostrza i suche jedzenie, które miałem ukryte pod łóżkiem. Długi miecz przytoczyłem do pleców, a włosy związałem w wysoki kucyk. Wodę najprawdopodobniej dostaniemy na miejscu także nie trudziłem się z jej zabraniem.
~*~
Przy bramie stałał już dziewczyna, która oparta o jedną ze ścian, wpatrywała się w wejście do Ardem. Miała z tego miejsca widok na plac ćwiczebny, na którym pierwszaki miały egzaminy u mojego ulubionego nauczyciela. Powodzenia. Ruszyłem w jej stronę spokojnym krokiem, nie spuszczając wzroku z jej demona.
– Witaj – mruknąłem, krzyżując dłonie na klatce piersiowej.
<Maebh?>
środa, 9 lutego 2022
Od Bastiana CD. Maebh
wtorek, 8 lutego 2022
Od Maebh CD. Bastiana
Z samego rana przygotowaliśmy się do drogi, bo przecież byliśmy tam w jakimś konkretnym celu, a nie na wakacjach. Nie mogło obejść bez porządnego śniadania i zabrania jakichś zapasów na drogę. Opuściliśmy granice wioski, i im dalej poza nie, tym większe czekały nas zaspy. Bastian miał długie nogi, więc nie zdawały się robić na nim aż takiego wrażenia jak na mnie. Gdy byliśmy wystarczająco daleko, wezwałam Libre. Był o wiele lepszym lotnikiem ode mnie, wolałam sama nie próbować wznosić się tak wysoko. Demon rozprostował skrzydła, a w nas uderzyła fala wzbitego w powietrze śniegu. Chwilę zajęło mi upewnienie się, że wszystko jest dobrze zapięte, ale później oboje wzlecieliśmy w przestworza, kierując się w stronę gór. Im bliżej nich byliśmy, tym bardziej robiło się zimno i chłodno. Same góry z bliska robiły o wiele większe wrażenie niż z daleka. Potężny wiatr szalał tam o wiele bardziej, niż na dole. Nie mogłam wręcz usłyszeć własnych myśli. Przez chwilę nawet zaczęłam się zastanawiać, po co ja się wogóle na to wszystko zgodziłam. Westchnęłam głęboko, szybko tego żałując. Lodowate powietrze kłuło mnie w płuca niczym malutkie igiełki. Niezbyt miłe uczucie. Jakiś czas później zatrzymaliśmy się na jednej ze skalnych półek, wcześniej upewniając się, że na pewno jest bezpiecznie, a przynajmniej na tyle na ile takie miejsce może być. Bastian odpiął plecak i postawił go w śniegu, wyjmując mapę. Ledwo go usłyszałam. W czasie gdy sprawdzał, w którą stronę mamy się udać, ja zastanawiałam się czy to dobry pomysł. Poklepałam Libre po boku aby podszedł ze mną do chłopaka i nieco osłonił nas skrzydłami. W głowie już miałam scenariusze, że ten paskudny wiatr ukradnie nam mapę. Kawałek pergaminu wydawał się być wyjątkowo łatwy do porwania przez szalejącą wichurę. I miałam dobre przeczucie, bo gdy podeszliśmy, mapa już chciała nas opuścić, ale na szczęście demon zdążył ją złapać skrzydłem. Odetchnęłam z ulgą, bo bez niej bylibyśmy zgubieni. Po szybkim zorientowaniu się, w którą stronę udać się następnie, mapa wylądowała z powrotem w plecaku Bastiana. Ruszyliśmy więc do wejścia, które znajdowało się w jednej z jaskiń niedaleko. Tam było już zdecydowanie ciszej i mogliśmy odsapnąć. Odwołałam Libre i mniej istotne bagaże zostawiliśmy przy wejściu. Im dalej w głąb jaskini, tym ciemniej się robiło, aż w końcu ledwo widziałam czubek własnego nosa. Trochę mnie to zaczęło przerażać, zagubienie się w takim miejscu przyprawiało mnie o kolejną fobię. Aby dodać sobie nieco otuchy, złapałam skrawek kurtki Bastiana, tak na wszelki wypadek, żeby się nie rozdzielić.
- Słuchaj, bo… Skoro jesteś Dragonbornem, to umiesz ziać ogniem, chociaż odrobinkę…? - zaśmiałam się niezręcznie z nadzieją, że może nie jesteśmy aż tak straceni.
Kernow