Ledwo wróciłem do pokoju, kiedy mój współlokator na wejściu wepchnął mi w ręce parę łyżew. Nawiązaliśmy krótką konwersację. Chłopak uporczywie chciał wiedzieć, gdzie znajduje się lodowisko lub po prostu duży, wolny plac. Ostatecznie zaprowadziłem go do zgodnego z opisem miejsca. Już miałem się odwrócić, by odejść, kiedy elf wcisnął mi w dłonie swój płaszcz. Później, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie, założył swoje łyżwy i zaczął jeździć po ośnieżonym placu. Przyglądałem mu się przez chwilę. Chociaż wydawało się, że chłopak zna się doskonale na tym, co robi, nie potrafiłem jednak długo go obserwować. W całym pośpiechu i niecierpliwości współlokatora, zapomniałem zabrać czegoś do okrycia się. Chodzenie z gołym torsem zimą po dworze nie jest za przyjemne.
Zmarznięty wróciłem do pokoju. Byłem pewien, że się po tym rozchoruję. Na wejściu przykryłem się kocem i rozsiadłem się między poduszkami, grzejąc całe ciało. Nie mam pojęcia, co elf chciał osiągnąć nocną wycieczką na lodowisko, ale to jego wybór. Właściwie. Nie było go na zajęciach. Co robił przez cały dzień? Pokręciłem zmarnowany głową i przeczesałem dłonią swoje włosy. Nawet go nie znam, a już zaczynam się martwić. Nie chcę mieć kłopotów z powodu swojego współlokatora. Byłem niemalże pewien, że spóźni się na ciszę nocną. Dlaczego nie obchodzą go zasady?
Westchnąłem głośno i przysiadłem przy niewielkim biureczku. Uprzednio zdjąłem wszystkie złote ozdoby pokrywające moje ciało. Najwięcej pracy zajęło mi odpinanie ich z poroża. Zawsze się okropnie plątały.
Zaczynało się ściemniać. Skończyłem zadania domowe, jednak pragnąłem przerobić jeszcze kilka tematów z podręcznika. Zgasiłem więc światło, aby nikt z dyżurujących nauczycieli nie miał problemów i przywołałem Płomyk. Mała, jasna kulka światła oświetliła ciemny pokój. Swoją drogą, mój współlokator dalej nie wrócił.
Ułożyłem się wyjątkowo wygodnie na posłaniu. Prawie usypiałem, kiedy drzwi do pomieszczenia otworzyły się z trzaskiem. Nie kryjąc swojej obecności, elf wparował głośno do pokoju. Nie obchodził go najwyraźniej fakt, że mogłem już spać. Podniosłem głowę, kiedy zaświecił światło i zaczął przechadzać się po pomieszczeniu. Chłopak zaczął odkładać swoje rzeczy, nucąc coś cicho pod nosem. Kaszlnąłem cicho, licząc, że załapie aluzje. Ten jednak najwyraźniej zignorował moje niezadowolenie, kontynuując rozbudzanie mnie w najlepsze.
Przewróciłem oczami i wtuliłem się w poduszki, starając się zapomnieć o hałasującym współlokatorze. Położyłem po sobie uszy, licząc, że dzięki temu chociaż trochę zniweluję dźwięki. Jak łatwo się domyślić, to nie pomagało. Na szczęście ogólne zmęczenie szybko zbiło mnie z nóg. Ostatecznie zasnąłem.
***
Zabrzmiał dzwon, który skutecznie wybudził mnie ze snu. Przeciągnąłem się i ziewnąłem przeciągle. Mój wzrok automatycznie skierował się w stronę elfa. Starał się zakryć całą głowę poduszką. Wzruszyłem ramionami, dzisiaj najwyraźniej również nie chce zaszczycić nas swoją obecnością na lekcjach. Udałem się do łazienki, aby zająć się poranną toaletą. Wyszedłem z łazienki, by zobaczyć niespodziewany widok. Mój współlokator siedział na skraju łóżka, przeczesując ręką włosy. Spojrzał na mnie, a jego oczy nagle powiększyły się.
- To gryzie? - zapytał, wskazując palcem na przestrzeń za mną. Odwróciłem głową, by ujrzeć podążającego za mną Płomyka. Całkowicie o nim zapomniałem. Złapałem go w dłoń, którą po chwili ogarnęło przyjemne ciepło. Zacisnąłem palce, a kulka światła rozpadła się na wiele mniejszych iskierek.
- Tak.
Lekcje minęły równie szybko, co dnia wcześniejszego. Oczywiście, Enberg nie pojawił się na nich. Jak zawsze po skończonych zajęciach udałem się na stołówkę. Trafiłem akurat na bardzo ciekawą sytuację. Mój współlokator stał na jednym ze stołów w centrum sali. Wyprostował się i przemówił:
- Uwaga, wszystkie baśniowe stwory. Wzywam was do powstania!
Początkowo uczniowie spojrzeli w jego kierunku dosyć zaskoczeni. Elf zaczął głosić, jak niejadalne są posiłki na stołówce. Nikt nie wziął go na poważnie i wrócił do własnych obowiązków, a co poniektórzy odpowiedzieli śmiechem. Sam udałem, że go nie znam i włożyłem na talerz trochę sałatki. Chwilę później zbulwersowany Enberg został ściągnięty ze stołu przez jednego z nauczycieli. Oburzony dosiadł się do mnie. Nie przerywałem jedzenia, słuchając dalszego wywodu.
- Dlaczego nikt mnie nie posłuchał? - prychał, zaplatając ręce na piersi.
- Myślę, że chodzi o całokształt - odpowiedziałem, powoli przeżuwając pomidora. - Zapewne wzięli cię za niekoniecznie rozgarniętego.
Słowa: 651
Zmarznięty wróciłem do pokoju. Byłem pewien, że się po tym rozchoruję. Na wejściu przykryłem się kocem i rozsiadłem się między poduszkami, grzejąc całe ciało. Nie mam pojęcia, co elf chciał osiągnąć nocną wycieczką na lodowisko, ale to jego wybór. Właściwie. Nie było go na zajęciach. Co robił przez cały dzień? Pokręciłem zmarnowany głową i przeczesałem dłonią swoje włosy. Nawet go nie znam, a już zaczynam się martwić. Nie chcę mieć kłopotów z powodu swojego współlokatora. Byłem niemalże pewien, że spóźni się na ciszę nocną. Dlaczego nie obchodzą go zasady?
Westchnąłem głośno i przysiadłem przy niewielkim biureczku. Uprzednio zdjąłem wszystkie złote ozdoby pokrywające moje ciało. Najwięcej pracy zajęło mi odpinanie ich z poroża. Zawsze się okropnie plątały.
Zaczynało się ściemniać. Skończyłem zadania domowe, jednak pragnąłem przerobić jeszcze kilka tematów z podręcznika. Zgasiłem więc światło, aby nikt z dyżurujących nauczycieli nie miał problemów i przywołałem Płomyk. Mała, jasna kulka światła oświetliła ciemny pokój. Swoją drogą, mój współlokator dalej nie wrócił.
Ułożyłem się wyjątkowo wygodnie na posłaniu. Prawie usypiałem, kiedy drzwi do pomieszczenia otworzyły się z trzaskiem. Nie kryjąc swojej obecności, elf wparował głośno do pokoju. Nie obchodził go najwyraźniej fakt, że mogłem już spać. Podniosłem głowę, kiedy zaświecił światło i zaczął przechadzać się po pomieszczeniu. Chłopak zaczął odkładać swoje rzeczy, nucąc coś cicho pod nosem. Kaszlnąłem cicho, licząc, że załapie aluzje. Ten jednak najwyraźniej zignorował moje niezadowolenie, kontynuując rozbudzanie mnie w najlepsze.
Przewróciłem oczami i wtuliłem się w poduszki, starając się zapomnieć o hałasującym współlokatorze. Położyłem po sobie uszy, licząc, że dzięki temu chociaż trochę zniweluję dźwięki. Jak łatwo się domyślić, to nie pomagało. Na szczęście ogólne zmęczenie szybko zbiło mnie z nóg. Ostatecznie zasnąłem.
***
Zabrzmiał dzwon, który skutecznie wybudził mnie ze snu. Przeciągnąłem się i ziewnąłem przeciągle. Mój wzrok automatycznie skierował się w stronę elfa. Starał się zakryć całą głowę poduszką. Wzruszyłem ramionami, dzisiaj najwyraźniej również nie chce zaszczycić nas swoją obecnością na lekcjach. Udałem się do łazienki, aby zająć się poranną toaletą. Wyszedłem z łazienki, by zobaczyć niespodziewany widok. Mój współlokator siedział na skraju łóżka, przeczesując ręką włosy. Spojrzał na mnie, a jego oczy nagle powiększyły się.
- To gryzie? - zapytał, wskazując palcem na przestrzeń za mną. Odwróciłem głową, by ujrzeć podążającego za mną Płomyka. Całkowicie o nim zapomniałem. Złapałem go w dłoń, którą po chwili ogarnęło przyjemne ciepło. Zacisnąłem palce, a kulka światła rozpadła się na wiele mniejszych iskierek.
- Tak.
Lekcje minęły równie szybko, co dnia wcześniejszego. Oczywiście, Enberg nie pojawił się na nich. Jak zawsze po skończonych zajęciach udałem się na stołówkę. Trafiłem akurat na bardzo ciekawą sytuację. Mój współlokator stał na jednym ze stołów w centrum sali. Wyprostował się i przemówił:
- Uwaga, wszystkie baśniowe stwory. Wzywam was do powstania!
Początkowo uczniowie spojrzeli w jego kierunku dosyć zaskoczeni. Elf zaczął głosić, jak niejadalne są posiłki na stołówce. Nikt nie wziął go na poważnie i wrócił do własnych obowiązków, a co poniektórzy odpowiedzieli śmiechem. Sam udałem, że go nie znam i włożyłem na talerz trochę sałatki. Chwilę później zbulwersowany Enberg został ściągnięty ze stołu przez jednego z nauczycieli. Oburzony dosiadł się do mnie. Nie przerywałem jedzenia, słuchając dalszego wywodu.
- Dlaczego nikt mnie nie posłuchał? - prychał, zaplatając ręce na piersi.
- Myślę, że chodzi o całokształt - odpowiedziałem, powoli przeżuwając pomidora. - Zapewne wzięli cię za niekoniecznie rozgarniętego.
Axel?
Słowa: 651