Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

piątek, 30 kwietnia 2021

Od Eny cd. Hyo

Nie pierwszy raz byłem świadkiem masakry. Połowę życia spędziłem na poligonie. Jakby źle to nie brzmiało, taki widok nie robił na mnie żadnego wrażenia. Także obserwując walczącego Hyo choć na chwilę nie oderwałem wzroku od pojedynku. Z dziwną fascynacją obserwowałem ruchy, zastanawiając się, jak sam zdołałbym się obronić. Byłem wojownikiem, takie rzeczy stanowiły część mnie. 
***
Moje i tak wątpliwe zaufanie do Hyo spadło, kiedy zobaczyłem na własne oczy, jak chłopa kradnie jeden z akademickich artefaktów. Było to coś nie do przyjęcia! Chociaż na mojej twarzy malował się typowy spokój, emocje wewnątrz mnie szalały. Ponowny chaos ogarnął moją osobę. Delikatnie zmarszczyłem brwi.
- Hyo, czekaj! - zawołałem, jednak chłopak zdążył rozpłynąć się w ciemnościach. Wstrzymałem oddech, rozglądając się po pustym pomieszczeniu. 
Był to jeden z nielicznych momentów, w których nie wiedziałem, jak się zachować. Coś wewnątrz mnie próbowało usprawiedliwić zachowanie chłopaka. Musiał być powód. 
Z drugiej strony czułem potrzebę jak najszybszego pojawienia się u władz akademii. Powinni się o tym dowiedzieć. Jeśli jednak opowiem im o wszystkim, Hyo zdecydowanie wpadnie w ogromne kłopoty. Przygryzłem policzek. Porozmawiam z chłopakiem. Jeśli nie otrzymam sensownych wyjaśnień od razu zgłoszę się do dyrekcji. 
Nie myśląc zbyt wiele udałem się do domu Hyo. Dzielącą odległość pokonałem dosłownie w kilku susach. Powstrzymałem ochotę wtargnięcia do budynku i zapukałem do drzwi. Chociaż rozpierała mnie złość, nie mogłem pozwolić sobie na podobny nietakt. 
Otworzyła mi kobieta. Po krótkiej rozmowie zaprosiła mnie do środka i zawołała młodego wampira. Hyo najwidoczniej nie wyglądał na zadowolony z moich odwiedzin. Czułem, że coś jest nie tak. Chłopak nigdy nie zdawał się być tak zdenerwowany. 
- Jestem zajęty, muszę już iść - zbył mnie. Zmarszczyłem brwi. Nie mogłem pozwolić mu odejść bez wyjaśnień. Podążyłem za nim. Złapałem go na nadgarstek i już byłem gotowy wymierzyć w jego stronę reprymendę na temat kradzieży, kiedy świat wokoło nas zawirował. Kolejny raz się przenieśliśmy. 
Wyprostowałem się i poprawiłem pomięte szaty. Nie miałem pojęcia, gdzie się znajdowałem. Hyo zaś wyglądał na jeszcze bardziej poirytowanego. Zaplotłem ręce na piersi i rzuciłem mu miażdżące spojrzenie. Też miałem prawo być zły. 
- Świetnie. Teraz nie uda ci się wrócić. Może dopiero za tydzień. Zostań w tym pokoju, nie ruszaj się z niego - prychnął, pozostawiając mnie bez wyjaśnień. Opuścił pomieszczenie, zatrzaskując za sobą drzwi. Moja cierpliwość kolejny raz została wystawiona na ciężką próbę. Wyrecytowałem w głowie cały kodeks dobrego zachowania. Pomogło mi się to uspokoić. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nie istniała żadna możliwość, że tutaj zostanę, dopóki nie usłyszę od Hyo żadnych wyjaśnień. 
Wyczułem za drzwiami czyjąś obecność. Zastawił straż. Wyjrzałem za okno. Wysoko, ale taki skok dla mnie nie powinien stanowić najmniejszego problemu. Stanąłem na ramie i delikatnie odbiłem się od niej. Wylądowałem z gracją. Rozejrzałem się po okolicy. Musiałem znaleźć Hyo, aby powiedział mi, co się tutaj dzieje. 
Kątem oka dostrzegłem ruch. Odsunąłem się o krok, unikając wymierzonego w moją stronę ataku. Wampir, młody. Korzysta ze sztyletu. Mam przewagę w długości ostrza. Nim oponent zdążył zareagować, szybkim i płynnym cięciem pozbawiłem go dłoni. Nieznany przeciwnik wrzasnął i odskoczył. Posłał mi wrogie spojrzenie.
- To było ostrzeżenie - odparłem spokojnie, strzepując z ostrza krople krwi. - A teraz, powiedz mi, co się tutaj dzieje. 
Wampir nie odpowiedział. Przeklął głośno i rzucił się do ucieczki. Miałem zamiar go gonić, kiedy spostrzegłem znajomą sylwetkę. 
- Ena! Co ty tutaj robisz? - W głosie Hyo usłyszałem nutkę niedowierzania. - Miałeś zostać w pokoju. 
- Naprawdę sądziłeś, że będę czekać bezczynnie, jak wrócisz? - Poprawiłem włosy, które splątały się w czasie walki. - Nie traktuj mnie jak dziecko, proszę. Potrafię sobie poradzić sam.
Mówiąc to ponowny atak został wymierzony w moją stronę. Drobna igła przecięła powietrze. Złapałem ją w locie, pomiędzy dwa palce. Delikatne ostrze musnęło moją skórę. Skrzywiłem się. Hyo starał się odwrócić moją uwagę. Wystrzelone ostrze było pokryte substancją usypiającą. Westchnąłem ciężko. Dałem się złapać w tak banalny i głupi sposób. Chwilę później straciłem kontakt z rzeczywistością.
***
Obudziłem się jakiś czas później. Po widoku z okna przekonałem się, że jest noc. Ręce miałem skrępowane czerwonym sznurem. Od razu go rozpoznałem. Nić wiążąca bogów. Skrzywiłem się na jej widok. Był to rzadki materiał do krępowania mniej potulnych. Wiedziałem, że nie mam szans go ściągnąć. Pozostało mi czekać na powrót Hyo. 
Moje aktualne położenie było poniżające. Naprawdę nie chciałem się w nim kiedykolwiek znaleźć. Siedziałem na ziemi z dłońmi związanymi ponad głową. Czując, jak moje ciało drętwieje, powoli zmieniłem pozycję. Zaplotłem nogi, próbując medytować. Skupienie się jednak w tym momencie nie było proste.

Hyo?

Od Hyo cd. Shain'a

 Szybko wziąłem, schowałem kwiat, by nikogo nie zabił. W bezpiecznym pojemniku zamknięty i dobrze zabezpieczony. Pyłek się nie wydostanie. Mnie zresztą i tak nie zabije, jestem mimo wszystko martwy.
Spojrzałem na driady, które próbowały coś powiedzieć. Podniosłem chłopaka, by razem z nimi udać się do świętego miejsca, które pojawiało się jedynie nielicznym. Dokładniej to driady i ich wyjątkowi goście mogli mieć dostęp. Shain jako lis, ja za to mam inny rodzaj dostępu, dzięki dosyć długiej historii z driadami. Pojawił się także lis, którego udało mi się spotkać jedynie dwa razy, ten jest już trzecim razem. Ułożyłem Shaina, na wyznaczonym miejscu i udałem się nieopodal. Na podwyższeniu, bym mógł się przyjrzeć, oraz ukrywać przed słońcem.
Przyglądałem się, co robią driady, tańczyły swój taniec, lis był tuż obok Shaina. Ryby Koi, pływały w parach, było ich całkiem sporo. Jednakże miały w sobie coś jakby dusze. Zszedłem z podwyższenia, by złapać jedną z przeklętych ryb. Wszystko się nagle przerwało, a oczy wszystkich skierowały się na mnie. Ścisnąłem rybę, z której wyciekła krew oraz jej resztki, w środku.. Na środku dłoni, była perła w czarnej barwie, z której wychodził dym, czerni oraz zapach zgnilizny i śmierci. Zniszczyłem perłę. Został z niej jedynie pył, który odleciał, przez wiatr. Umyłem dłoń w wodzie i wyszedłem.
- Bawcie się dobrze. Będę przy klepsydrze. - powiedziałem na odchodne. Klepsydra jest swego rodzaju czasem, ale też symbolem. Lubię przy niej przesiadywać, jest też swego rodzaju przekleństwem. Klepsydra to zakazany teren, mnie i tak nikt nie zatrzyma.
Po drodze mogłem potrenować, gdyż strażnicze stwory, były nieopodal klepsydry. Skoro i tak nie mam nic do roboty, to mogę rozprostować kończyny i rozruszać mięśnie. Od jakiegoś czasu jedynie pożyczam moce, a by walczyć, nie rwę się do tego. W sumie nie lubię używać pięści, ale po to są włócznię, sztylety, czy też inne białe bronie, z ostrzem, czy nawet bez niego. Kilka zadrapań mu zafundowali, ale przy wampirzej szybkości i zwinności trudny mieli orzech do zgryzienia. Nie zabiłem ich, jedynie osłabiłem, wygrywać walkę. Tym samym utorowałem sobie przejście do klepsydry. Chodzę do niej, gdyż sam nie wiem. Jest to coś jak swego rodzaju pamiątka, która przypomina mi o kimś. Jednakże wolę o tym nie pamiętać. Takie wspominki i dzięki temu miejscu jestem w stanie medytować. Zdobyć równowagę i coś w rodzaju oświecenia i spokoju dla swej duszy. Choć nie wiem, czy ona wciąż tam jest.
***
Jedna z dobrze znanych mi driad się zjawiła obok mnie. Wstałem i ruszyłem z nią. Prowadziła mnie do swojego miejsca. Ich domy są takie przytulne, blisko wody, ale za to wysoko na drzewach. Przytulnie, pachnąco i dobrze są ukryte. Zaprowadziła mnie do miejsca, w którym leżał Shain. Był on w przytulnym łóżku i na dodatek prawie nagi. Zaśmiałem się i wraz z driadą udaliśmy się, by zjeść oraz pomówić w kilku istotnych sprawach. Najwyraźniej jest coś jeszcze do zrobienia, zanim się wróci. Oczyszczenie oraz spotkanie ze strażnikiem.
Tak dokładnie nie jestem pewnym, jak i kiedy znalazłem się w łóżku z Shainem i driadą. Dopiero po obudzeniu się zobaczyłem buraczkową twarz chłopaka. Najwyraźniej był zawstydzony i chciał jak najprędzej wstać. Jednakże zatrzymałem go i przyciągnąłem do siebie.
- Nie możesz jeszcze wstać, odpoczywaj. - mruknąłem i zanurzyłem twarz w poduszce. Przejechałem dłonią po uchu chłopaka, wpatrywałem się w niego. On jednak najwyraźniej chciał wstać. Dlatego, jeśli chce niech, robi, co chce. Oczywiście jak tylko wstał, nie zdołał przejść dwóch kroków. Złapałem go, zanim padł jak kłoda. Zaniosłem go do łóżka i podałem napar, który został zrobiony.
- Wypij go, może być niesmaczny, ale szybciej odzyskasz siły. - dodałem, ponownie wchodząc do łóżka. Przymknąłem oczy, odwróciłem się do chłopaka tyłem, gdyż musiałem wypić krew, która została mi wręczona. Działała jak każda inny, ale robiłem się przez nią senny. Dlatego po jej wypiciu, wtuliłem się w chłopaka i zasnąłem.
Przebudziłem się, gdy Shain starał się mnie obudzić. Podniosłem się, gdy ujrzałem zarumienioną twarz chłopaka, musnąłem jego wargi swoimi. Dopiero po chwili zauważyłem wychodzącą driadę, która ukłoniła się strażnikowi. Fuknąłem na niego i postanowiłem się trochę z nim podroczyć. Wtulałem się w chłopaka i lekko muskałem jego półnagie ciało.
- Hyo, przestań. - powiedział przyciszonym głosem. Speszony chłopak, obecnością innej osoby w pomieszczeniu, najwyraźniej chciał uciec. Wywróciłem oczami i puściłem go, wstając z łóżka.
- Czyli teraz będzie kąpiel i spotkanie ze strażnikiem. - powiedziałem od niechcenia. Spojrzałem na Shaina, okrywając się długą szatą. Druga taka leżała na łóżku. - Ubierz się w nią i chodźmy. Im szybciej to się załatwi, tym szybciej, będziesz w domu. - powiedziałem, kierując się do wyjścia. Odrzuciłem liso-podobne stworzenie pełne pogardy spojrzenie, wychodząc.

Shain?

Od Shain'a cd. Eny

- Jeżeli nie będę przeszkadzać - ścisnąłem szatę - nie chcę się narzucać.
- Nie narzucasz się i nie będziesz przeszkadzać - odparł chłopak.
Ruszyliśmy razem na plac, na którym miał trenować. Usiadłem w cieniu na trawie by mu nie przeszkadzać i mieć wygodne miejsce do oglądania jak trenuje. Naprawdę bardzo dobrze włada mieczem. Nie to co ja.. nie umiem ani mocą ani inną bronią się bronić, przed innymi. Umiem tylko uciekać. Mijało kilka godzin a on ćwiczył nieustannie. Położyłem się w końcu na trawie i patrzyłem w niebo. Nagle usłyszałem kroki w moją stronę. Nade mną stanął Ena.
- Jak wypoczynek? - zapytał.
- A przyjemnie - moje kąciki ust lekko drgnęły. Nie był to może uśmiech, ale zawsze coś.
- Jesteś może głodny? - zapytał.
W tym momencie pomyślałem o pysznym jedzonku, a mój brzuch wydał z siebie dziwny odgłos jakby zgadzał się z Eną.
- Chyba tak - uśmiechnął się.
Ja się kompletnie zawstydziłem i zasłoniłem twarz rękoma.
- Chodź przejdźmy się po mieście i poszukajmy jakiejś fajnej knajpy - odparł.
Spojrzałem przez palce na jego twarz i po chwili wzdychnąłem. Wstałem i otrzepałem swoje ubranie.
- Dobrze - dodałem. 
Ruszyliśmy w miasto, było dużo ludzi. Nie lubiłem takich tłumów, źle się wtedy czułem. Jakby coś mnie krępowało. Ena chyba to zauważył, bo położył mi rękę na ramieniu.
- Spójrz tam jest jakaś fajna - odparł. 
Gdy zobaczyłem jej nazwę przypomniało mi się, że przychodziłem tam z babcią. Mają bardzo dobre tam jedzonko. Weszliśmy do niej i zajęliśmy wolny stolik. Szukaliśmy po menu co wybrać. Przyszedł kelner, a ja z zawstydzenia nie wiedziałem co powiedzieć. Zanurzyłem wzrok w karcie.
- Co podać? - zapytał kelner.
- Ja poproszę te danie z gratisowym napojem - odparł Ena.
- A dla pana?- spytał, spoglądając na mnie.
Gdy kelner odszedł ulżyło mi i to bardzo.
- Nie jesteś przyzwyczajony do rozmawiania z ludźmi? - zapytał chłopak.
Kiwnąłem głową na znak tak. Gdy kelner przyniósł nam jedzenie, zaczęliśmy jeść. Gdy już skończyłem swój posiłek chwaciłem za kielich i miałem już sie napić, gdy wyczułem nutę alkoholu. Spojrzałem na  Ene, który bez najmniejszego hamowania wypił. Ja odłożyłem trunek i siedziałem skrępowany.

Ena?

Od Shain'a cd. Hyo

Miałem dziwny sen. Byłem w pięknych górach, stojąc jako lis na pięknej polanie. Wokoło mnie był las a na niebie piękne chmury o różowym kolorze. Wiatr muskał moje futro a ja stałem i wpatrywałem się wprost przed siebie. Nagle zacząłem słyszeć głosy. To na pewno on? Ma silną aurę musi być to on!
Zacząłem rozglądać się wokoło siebie szukając kogoś, kto mówi, niestety nie znalazłem nikogo.
Poczułem nagle jak ziemia się trzęsie. Nagle przede mną ukazał się duch lisa o ośmiu ogonach. Był on mojego wzrostu jako lis czyli około 2 metry. Patrzył na mnie uważnie. Wyczułem od niego silną aurę, silniejszą od mojej. Lis zaczął okrążać mnie przypatrując się mi uważnie. Ponownie stanął przede mną i tylko się uśmiechnął. Ruszył w stronę lasu. Czułem potrzebę pójścia za nim, znalezieniem go i zadaniu mu pytań. Ruszyłem za nim, lecz straciłem go z pola widzenia. Znów zacząłem słyszeć te słowa... Starałem się nimi nie przejmować. Gdy zauważyłem znajomą kitę ruszyłem biegiem w jego stronę, lecz on znów jakimś trafem znikł. Głosy stawały się głośniejsze w mojej głowie. To on jest strażnikiem! Jest niesamowity! Czy zdoła zastąpić poprzedniego? Jego aura jest przecież nie wystarczająca.
Zatrzymałem się i skuliłem. Złapałem łapami za głowę.
***
Obudziłem się ze snu, szybko dysząc oraz cały oblany potem. Koło mnie budziła się driada. Uspokoiłem się i spojrzałem na nią uważnie. Wtedy zauważyłem mała rankę na niej kolanie. Lekko przyłożyłem tam dłoń i uleczyłem miejsce. Podziękowała mi jeszcze lekko zaspana. Wtedy rozejrzałem się, gdzie byłem. Był to swego rodzaju kokon. Wyszedłem z niego i wtedy mogłem dostrzec siedzącego pod drzewem Hyo. Driada podbiegła do niego i zaczęła płakać.
- Przepraszam nie zdobyłam go - odpowiedziała.
- Nic się nie stało mała- odparł i pocieszał ją.
Nie wiedziałem o co im chodzi. Nie miałem zamiaru się wtrącać w nieswoje sprawy. Podszedłem do źródła wody i wziąłem trochę na rękę. Napiłem się i spojrzałem w wodę. Pływały tam przepiękne rybki i inne stworzenia. Inni by powiedzieli, że są tam same ryby, lecz nie ja. Wyczuwałem najmniejszą aurę. Aurę posiada każde stworzenie, które żyje na tej planecie, nawet robaczki, przez co nie mogę wiedzieć czy to robak czy to może jakieś inne stworzenie. Wsadziłem rękę do wody i zauważyłem jak ryba podpływa. Była to ryba Koi. Naprawdę pięknymi rybami były. Nagle usłyszałem, kroki.
- Musimy ją zaprowadzić do innych Driad - odparł Hyo. 
Wyjąłem rękę z wody i dotknąłem nią swojego policzka. Zamknąłem na chwilę oczy i wstałem. Kiwnąłem głową na znak zgody. Driada prowadziła nas do swoich przyjaciółek. Od razu gdy zobaczyły zagubioną podbiegły do niej i zaczęły ją ściskać. Mała, stała się normalną. Driady spojrzały na Hyo i podarowały mu kwiat, który był tęczowy. Bardzo ładnie błyszczał. Chodź nie wiedziałem czemu dają mu kwiat, czułem że powinien on być na swoim miejscu w ziemi.
- Wybacz, że nie mamy obu - odparła jedna z Driad.
- Nic nie szkodzi, sam kwiat jest niebezpieczny, ważne, że nic wam się nie stało - odparł chłopak.
Jedna z driad podbiegła do mnie i pociągnęła mnie do ich grupki.
- On może przecież - odparła.
- Jego aura jest zbyt słaba by to zrobił - odparła druga driada.
- Ale co zrobił - zapytałem się zmieszany, nie wiedząc o co chodzi.
- Potrzebujemy rzadkiego kwiatu, który jest czarny, a jego biały pyłek, który się unosi jest bardzo niebezpieczny i może zabić - odparła.
- Aeflus.. - powiedziałem cicho.
- Znasz jego nazwę ? - spytała Driada
- Tak babka mnie uczyła o wszystkich roślinach nawet tych rzadkich i niebezpiecznych - odparłem.
Nie wiedziałem, po co Hyo kwiat, lecz zrobię to dla Driad.
- Spróbuje, go stworzyć - odparłem i znalazłem jakieś wolne miejsce by usiąść na kamieniu.
- To dla ciebie zbyt niebezpieczne jeszcze nie uwolniłeś swojej całej aury - odpowiedziała.
Nie wiedziałem o co jej chodzi, ale i tak spróbowałem. Wyciągnąłem ręce przed siebie, i skupiłem cała swoją moc jak i aurę na jednym miejscu. Promień przypominający światło padł na trawę z której pomału zaczęła kiełkować roślina. Gdy rozkwitła, przestałem używać magii.
- Jakoś udało się - odparłem, lekko dysząc jakbym przebiegł maraton.
Po minach driad nie były by tego takie pewne. Wstałem i nagle świat zakręcił mi się. Jedyne co pamiętam, to Driady łapiące mnie.

Hyo?

Od Hyo cd. Eny

Czułem zapach ten odrażająco odurzający zapach. Czerwone oczy, które miałem na co dzień, teraz mieniły się złotem. Złotem, którego nie mogłem ukryć. Ta barwa jest rzadko, tak samo, jak błękitna krew.
Złapałem za rękę Eny, przyciskając go do ściany. Schowałem twarz w jego szyi, zaciągając się jego zapachem. Przytuliłem się do niego, by jego zapach przeważał nad tamtym. Nie potrafiłem się skupić, łaknąłem krwi, ale jednocześnie chciałem zapanować nad tym.
- Jest prosto i na prawo. To tam. - mruknąłem, wtulając twarz w zagłębienie szyi chłopaka. - Pozwól jeszcze chwilę. - do szeptałem. Nie odepchnął mnie, ale wiedziałem, że trzeba się śpieszyć. Jeśli szybko się jej nie pozbędziemy, będzie tu taka jatka, że powstanie coś niebezpiecznego. Prywatna armia, do zabijania.
Odsunąłem się trochę od chłopaka, muskając jego wargi. Zrobiłem to, by mieć posmak jego warg, niż czuć smak tego żelastwa. Puściłem go i ruszyłem z chłopakiem w poszukiwaniu tego czegoś. Znaleźliśmy, jednakże ktoś był już ranny, druga osoba starała się zabrać krew. Paznokcie mi się wydłużyły i wbiłem w plecy zamachowca dłoń.
- Znów się spotykamy. Tym razem, ci się nie uda. Twoja banda zapłaci tak samo, jak ty teraz. - wyszeptałem, odrywając część skóry na jego szyi oraz jego serce. Lodowatym spojrzeniem oblizałem usta, patrząc na serce. Młodym zajął się Ena. Poszli wcześniej, dlatego też mogłem doszczętnie spalić tę krew. Zapach spalenizny był bardziej wyczuwalny niż jakiś inny.
- Pojawiły się kłopoty. Zapakuj i wyślij to serce do nich. Poinformuj starszyznę o tym zdarzeniu. Szykuje się, bunt. - powiedziałem. Dwa demony i wampir, zniknęły. Oczy zmieniły swą barwę na naturalny. Został proch, który także spłonął. Pozbyłem się krwi z siebie, by wrócić do chłopaka. Tak jakby nic się nie stało.
- Gdzie jest tamten? - padło pytanie ze strony Eny.
- Uciekł. Musicie uważać, by ponownie się coś takiego nie wydarzyło. Teraz pora coś zjeść. - powiedziałem, jakby nic się nie wydarzyło. Wydarzyło się dużo, ale Ena nie musi tego wiedzieć. Każdy ma tajemnice, o których nikomu nie mówi. On zapewne też ma. Pewnie nie wyjawił rodzinie o mnie. Tak jest lepiej dla niego.
Ruszyłem sobie nałożyć coś do jedzenia oraz dostałem dwie butelki. Zarówno soku, jak i krwi. Podziękowałem i ruszyłem usiąść przy wolnym stoliku, by zacząć jeść pyszny posiłek. Mogę jeść wszystko, nie wybrzydzam. Jednakże muszę pilnować, by nikt nie dowiedział się o moim pochodzenia. Wówczas może wydać się coś, czego nikt, nie chce.
Jadłem długo dłużej, gdyż zanim wrócę do swojej akademii, musiałem coś sprawdzić. Musiałem znaleźć coś, czego Ena, by nie mogła. Poza tym nie mogę go w to wplątywać. Wziąłem butelkę z krwią, a resztę już zjedzoną i pustą butelkę po soku odniosłem. Ena zniknął gdzieś, dlatego też mogłem ponownie się wymknąć i dostać się do części akademii, do której raczej goście, by się nie mogli udać. Musiałem odnaleźć coś, co nie należało do nich.
Akurat, gdy zabierałem przedmiot, zjawił się Ena. Schowałem go szybko do torby, oddaliłem się, do cienia, w którym ukrywały się demony. Rozpłynąłem się w powietrzu wraz z nimi. Zjawiłem się dopiero w rodzie. Znalazłem starszyznę i wręczyłem im przedmiot, który zabrałem. Należy on do nas, nie do nich. Klęknąłem wraz z resztą, by oddać cześć zwróconej rzeczy, która strzegła naszego rodu.
Podniosłem się i ruszyłem do swej komnaty, musiałem się odświeżyć, napić z kielicha krwi oraz odpocząć. Zdawałem sobie sprawę z tego, że nie prędko będę mógł wrócić, jednakże chciałem oddać medalion Ellion.
***
Gdy nikt nie zauważył, udało mi się wymknąć i udać z demonami do domu. Ruszyłem na strych, by oddać Ellion jej rzecz. Po oddaniu, przypomniała sobie kilka fragmentów z życia, oraz powiedziała coś, co równie mocno i niespodziewanie zaskoczyło. Jej słowa przydadzą się, jednakże teraz chciała odpocząć. Zostawiłem ją, akurat, gdy chciałem coś zabrać z kuchni. Pojawił się w niej Ena. Nie był sam, obok niego była moja matka. Posłała mi spojrzenie, a gdy jej opowiedziałem innym odeszła i poszła gdzieś.
- Jestem zajęty, muszę już iść. - powiedziałem. Odepchnąłem i pośpieszyłem się, by wrócić do rodu. Matka zajmie się tym miejscem, ja muszę wracać i powstrzymać bunt. Przez to poprzednim razem zginęło kilka porządnych rodzin. Była to wielka strata.
Miałem już iść, ale chłopak mnie złapał. Znalazł się w polu rażenia, a dokładniej w miejscu, które nas przeniosło do rodu. Gdy tylko się przenieśliśmy, wylądowaliśmy w mojej komnacie, bo stamtąd właśnie się przenieśliśmy.
- Świetnie. Teraz nie uda ci się wrócić. Może dopiero za tydzień. Zostań w tym pokoju, nie ruszaj się z niego. - powiedziałem. Odłożyłem torbę i wyszedłem z pokoju, by udać się, złożyć raport, z tego, co widziałem w czasie podróży. Nie chciałem, go wypuszczać z pokoju, dlatego też demony oraz wampirzyce, które walczą i są ze mną od małego, pilnowały go. Gdyby próbował uciec, zawsze mogą go związać, albo też zabrać do drugiego dworu. Tam nikt nie wchodzi. No oczywiście oprócz mnie i tych, co są ze mną blisko.

Ena?

Od Eny cd. Hyo

Wzdłuż kręgosłupa ogarnął mnie nieprzyjemny dreszcz. Wyjątkowo zgodziłem się na poczęstowanie Hyo moją krwią. Nie lubiłem tego. Nieprzyjemne ugryzienie nie było czymś, do czego mógłbym się kiedykolwiek przyzwyczaić. Pozwoliłem na to, ponieważ nie wypadało puścić głodnego wampira samego w obcym miejscu. Wolałem, żeby chłopak nie zaczepiał młodszych, naiwnych uczniów mojej akademii. Byliby łatwą ofiarą. 
Skrzywiłem się nieznacznie, kiedy poczułem ciepły oddech chłopaka po drugiej stronie swojej szyi. Przejechał po niej delikatnie dłonią, nim wbił się po raz kolejny. Kiedy skończył, osunął się na moje łóżko, najprawdopodobniej zasypiając. Spoglądałem na niego zaskoczony. Nie rozumiałem, dlaczego tak nagle odpłynął, ale postanowiłem nie zadawać żadnych niewygodnych pytań. Zacznę się przejmować dopiero, kiedy chłopak naprawdę odpłynie na długo. Teraz postanowiłem zająć się czymś innym. 
Korzystając z okazji postanowiłem się przebrać. Faktycznie czułem, że dopasowane ubrania ograniczają moje ruchy. Zdecydowanie wolałem luźne szaty codzienne. Wyciągnąłem białe hanfu z szafy i obejrzałem się w stronę Hyo. Spał w najlepsze. 
Skierowałem się więc w stronę łazienki. Tam zmieniłem odzienie. Poczułem się dziwienie wolny. Nic już nie krępowało moich ruchów. Mogłem spokojnie się przeciągnąć. 
Z uwagą zawiązałem pas i przejrzałem się w lustrze, oglądając, czy moje szaty na pewno odpowiednio leżą. Nie mogłem pozwolić, aby ktokolwiek zobaczył mnie "wymiętego". Szczególnie teraz podczas dni otwartych. Pewna część mnie pragnęła wyglądać jak najlepiej z tej okazji. 
Kątem oka dostrzegłem wstającego z mojego łóżka Hyo. Chłopak wydawał się być przez chwilę zaskoczony miejscem, w którym się obudził. Na mój widok jednak rozpromienił się, najpewniej przypominając sobie, gdzie się znajduje. 
- Ta krew, ten ktoś... Chcą odurzyć i wykorzystać istoty podatne na krew. Czułem amok, tamtejszy zapach był na tobie, ale jednocześnie go nie był. To mógł być afrodyzjak. Trzeba się jej pozbyć jak najszybciej. Lepiej już pójdę. Możesz zatrzymać szkicownik. - Potok słów padł nagle z ust Hyo. Przez chwilę wpatrywałem się w niego tępo, nie mając pojęcia, co powiedzieć. Chłopak właściwie nie czekał na moją odpowiedź. Wstał z miejsca i wyszedł z pokoju, nawet nie oglądając się w moim kierunku. Wyciągnąłem dłoń, w osłupieniu wpatrując się w otwarte drzwi. Uśmiechnął się pełen zmarnowania i westchnął. Nie mógł go tak zostawić. Pośpiesznie zamknął pokój i dogonił młodego wampira.
- Poczekaj chwilę - zatrzymałem go, zastępując mu drogę. - Opowiedz mi o tym jeszcze raz. Tylko wolniej, proszę.
Hyo zrelacjonował swoje podejrzenia. Według niego ktoś zastawił pułapkę na żywiących się krwią uczniów. Wydawało mi się to być nieprawdopodobne. 
- Nikt z mojej akademii nie zrobiłby czegoś takiego - zapewniłem, zaplatając ręce na piersi. Nie mogłem uwierzyć, że ktokolwiek podsunąłby się do podrzucenia trucizny. - Byłem z tobą niedaleko tego miejsca i nie wyczułem niczego podejrzanego - dodałem po chwili namysłu, wspominając spotkanie z Hyo. - Ale skoro masz wątpliwości, chodźmy je rozwiać. 
Razem z wampirem dotarłem pod feralną salę. Drzwi nie były zamknięte, więc szybko i bez problemów dostaliśmy się do środka. W pomieszczeniu nie natknęliśmy się na nic dziwnego. Pojemniki z krwią zniknęły, a wraz z nimi przepadły nasze jedyne dowody. Zmarszczyłem brwi z niezadowolenia. Akademia jest ogromna. Poszukiwania jednej paczki można porównać do szukania igły w stogu siana. Nawet posługując się węchem, wśród wszechobecnej gamie zapachów, odnalezienie ich graniczyło z niemożliwym. Nie mogłem jednak pozwolić na zbagatelizowanie sprawy. Musimy jak najszybciej rozwiać wątpliwości i w razie komplikacji pozbyć się feralnego towaru. 
Hyo wyglądał na zdenerwowanego. Przygryzł policzek, równie pogrążony w myślach. Odetchnąłem ciężko i usiadłem na pobliskiej ławce. Podparłem brodę dłonią, rozważając pozostałe nam opcje. 
- Nie możemy tego tak zostawić - powiedział w końcu Hyo. Ruszył z miejsca w stronę drzwi.
- Rozdzielmy się - rzuciłem pomysł, również wstając z miejsca. - Spotkajmy się tutaj za godzinę. Jeśli nic nie znajdziemy, spróbujemy wymyślić coś innego. 
Skierowałem się w lewo. Podążając za węchem i instynktem zacząłem poszukiwania. Zastanawiałem się, gdzie najlepiej zacząć śledztwo. Wyszedłem na planty. Wśród całego zamieszania związanego z dniami otwartymi nie potrafiłem odnaleźć żadnego punktu zaczepienia. Trwający wokoło chaos zdecydowanie nie wpływał najlepiej na znalezienie sprawcy. Mógłby to być każdy. Przycisnąłem rękę do czoła, usiłując pozbierać myśli. Zacząłem łączyć fakty, powtarzając w głowie wszystko, czego dowiedzieliśmy się do tej pory. Ktoś chce zrobić krzywdę wszystkim żywiącym się krwią uczniom. W jakim miejscu o to najłatwiej? 
Uderzyłem się w czoło, zdając sobie sprawę z własnej głupoty. Najciemniej zawsze pod latarnią. Stołówka! Jeśli gdziekolwiek ktokolwiek miałby chęć ugasić pragnienie od razu udałby się właśnie tam. Odwróciłem się, wprawiając białe szaty w ruch i od razu skierowałem swoje kroki w stronę jadłodajni. Tam miał się odbyć poczęstunek dla wszystkich gości. 
Po drodze udało mi się odnaleźć Hyo. Chłopak kręcił się po okolicy. Najpewniej lekko zgubiony i przytłoczony Ardem. Pośpiesznie wyjaśniłem mu swoje podejrzenia. Stołówka - to tam najprędzej znajdziemy możliwe zatrutą krwią. 
Stanęliśmy przed drzwiami do podejrzewanego pomieszczenia. Nie mogliśmy tam wejść i nagle zacząć wszystko przeszukiwać. To byłoby niezwykle niegrzeczne. Dlatego też niczym zwykli uczniowie zagłębiliśmy się wewnątrz sali. Podeszliśmy do pełnych lad jedzenia. Nie widziałem nic podejrzanego. 
- Chyba powinniśmy zajrzeć na zaplecze - stwierdziłem, poprawiając włosy. - Nie możemy tylko tam wejść bez zgody. Nikt nie może nas złapać. 
Ruchem ręki dałem mu znać, aby za mną ruszył. Znałem drogę, ale mimo wszystko musieliśmy uważać na nieprzychylne i ciekawskie spojrzenia innych. W przypadku przyłapania, moglibyśmy wpaść w kłopoty. 

Hyo?

Od Nikolai cd. Shain'a

 Obudziły mnie nagłe szturchnięcia. Powoli otwierając oczy, Sain był w moim zasięgu wzroku, patrząc się na mnie z góry. Nie byłem pewny, kiedy zasnąłem, moje powieki były od jakiegoś czasu ciężkie i kiedy chłopak wyszedł położyłem się na łóżku. Nic później nie pamiętam. Wciąż na wpół zasypany, podniosłem głowę z poduszki, spoglądając na niego.
- Jak długo spałem? - spytałem się, ziewając. Widząc, że już wstałem, lisek podszedł w stronę biurka, łapiąc ze sobą butelki z piciem i wracając koło mnie, podając do mnie jedną. Wymamrotałem małe dzięki.
- Nie, chyba tylko jak byłem w stołówce, nie było to długo. - odparł, biorąc parę łyków i patrząc w stronę okna. Po kilku minutach coś sobie przypomniałem, wyskakując z łóżka. Dokładnie, przypomniałem sobie, jak Shain obiecał mi wcześniej dotknąć swojego ogona na każdy koniec tematu. Spojrzał na mnie zmieszany, kiedy poczuł, jak moja ręka powoli głaszczę jego ogon. Starałem się zachować układ na następne lekcje, więc nie ciągnąłem ani nie zrobiłem niczego, co może powodować dyskomfort. Traktując to jak żyjącego kota. Po chwili puściłem, siadając z powrotem na łóżku. Otwierając butelkę z napojem, przechyliłem ją trochę aby rozlać zawartość. Zanim płyn spadł na ziemię, wykorzystałem swoją zdolność, aby pozostawał w powietrzu. Poruszając rękami, zacząłem się tym bawić. Przeniosłem ciecz, aby unosił się bliżej mojego towarzysza i próbując się skupić, sprawiłem, że pływający napój wyparował.
- Właściwie, to ja potrafię zrobić coś podobnego. - powiedział i jednym drgnięciem, unosząc teraz butelkę nad ręką. Zdumiony, uśmiechnąłem się do niego.
- To niesamowite, potrafię robić sztuczki wodne, ale ty możesz rzucić całą butelkę. - chichocząc trochę z własnego humoru.
- Nie mogę zmusić ich do wyparowania. - nucąc ze zrozumieniem, patrzyłem, jak butelka wróciła do jego dłoni. Wracając ponownie do biurka, złapał jedną z przekąsek, które zostały wcześniej przez niego przyniesione. Z jedzeniem w ustach wykonał gest, jakby pytając, czy chcę trochę, ale pokręciłem głową. Zastanawiając się, co teraz zrobić, wpadłem na pomysł.
- Hej, byliśmy tutaj cały dzień. Chcesz się gdzieś przejść? Zabierzemy ze sobą przekąski. -  po czymś, co wydawało się chwilą namysłu, zdecydował się.
- Wydaje mi się, że wyjście na chwilę nie zaszkodzi. Gdzie jednak zamierzasz się udać? Nie wiem, czy są tu jakieś ciekawe miejsca. - otwierając drzwi, puściłem go pierwszy, podążając za i zamykając pokój. Zaczęliśmy iść korytarzem w przypadkowym kierunku, idąc odwróciłem się w kierunku, w którym zmierzaliśmy.
- Słyszałem, że gdzieś jest droga na jakieś jezioro, ale uczniom nie wolno tam zachodzić. Ale! W ogrodzeniu jest mała dziura, którą możemy przejść. Mogę się tam zmieścić, a ponieważ jesteśmy tego samego wzrostu, jestem pewien, że ty też dasz radę bez problemu. Więc co powiesz? - moja uwaga była skupiona na Shainie, więc nie zauważyłem, że ktoś pojawił się na rogu. Uderzając o coś plecami, zatrzymałem się i spojrzałem za siebie. Moje oczy spotykają się z facetem, którego nigdy wcześniej nie widziałem, jego twarz wyglądała na zirytowaną.
- Patrz jak idziesz, idioto. - warknął do mnie, chcąc przejść koło mnie, dwóch innych jego przyjaciół podążających za nim. Ale zanim zdążył mnie minąć, sam też miałem coś do powiedzenia.
- Ty idziesz prosto, to czemu mnie nie zauważyłeś  gorylu? - zatrzymał się na mój komentarz i spojrzał z powrotem na mnie. Jego oczy były bardziej pełne wściekłości niż wcześniej, złapał mnie za kołnierz bluzy. Spojrzałem w kierunku Shaina, cofnął się kilka kroków przestraszony. Patrząc w jakiej byłem sytuacji, wiedziałem, że nie będzie łatwo z niej wyjść.

Shain?

Od Hyo cd. Shain'a

 Zaśmiałem się, ale objąłem chłopaka, w razie czego, gdyby się ponownie wystraszył. Zabawny widok, ale na razie poszukać Driady, potem można się pobawić i pośmiać.
- Lepiej się nie ruszaj. Wypatruj driady. - powiedziałem, używanie szybkości, było czymś naturalnym. Nawet trzymając na rękach chłopaka, to nie był żaden ciężar, który mógłby mnie spowolnić. Kilka razy zdarzało mi się uciekać, z dwójką dzieci na rękach, by oddać ich rodzicom. Gubiły się albo też ktoś starał się je porwać. Dlatego też płynne ruchy oraz nagłe zatrzymanie z mojej strony, było czymś, co lekko mną wstrząsnęło.
Krew driad, miał specyficzny zapach. Dlatego też udałem się z Shainem do jaskini. Ukrywała się tam driada, a dokładniej małą dziewczynką. Odstawiłem chłopaka, Ustawiając małe ogniki, by było światło, oraz by sprawdzić, co tu zaszło.
- Zmieniłaś się, przez atak. - powiedziałem do driady. Jedynie kiwnęła głową. Najwyraźniej była przerażona. Coś musiało ją nieźle przerazić. Dlatego też wziąłem ją na ręce, by móc usiąść naprzeciwko Shaina i móc mieć widok na wyjście.
- Jeśli boisz się robaków, możesz się przytulić. - rzekłem do chłopaka.
- Zgoda. - niechętny był. Nie miałem chęci na przekomarzanie się, ważniejsza była zmniejszona driada, która chciała wrócić do swoich. Jednakże nie było teraz takiej możliwości.
- Jeśli jesteś niechętny to siedź tam. - powiedziałem. Nie zwracałem uwagi na chłopaka, tylko skupiłem się na zmniejszonej Driadzie. Ciekawiło mnie, co się z nią stało, jednakże ta się przytuliła. W końcu przestała drżeć, więc pogłaskałem ją po głowie, by była spokojna. Mogła też się sama nie zapuszczać, jednakże to też moja wina. Najwyraźniej szukała jednego kwiatu, który chciałem, ale go nie miały teraz.
Chciał być chłodny, ale po prostu nie mógł zostawić na pastwę robaków biedaka Shaina, Odetchnąłem i poprzez pożyczoną moc driady, mogłem przyciągnąć do siebie chłopaka. Przytuliłem go, by otoczyć go i osłonić go przed robakami. Ja jestem martwy, to mnie unikają. Mój zapach je odstrasza. Ułożyłem driadę obok chłopaka. Wstałem, otrzepałem się z brudu, by wyjrzeć z jaskini, trzymałem blisko kokon, nie był zamknięty, ale też na tyle bezpieczny, że chłopak i dziewczyna mogli odpocząć.
- Będzie trzeba znaleźć inną drogę albo zaczekać do wschodu słońca. - powiedziałem. Gdy się spojrzałem za siebie, oboje spali. Ułożyłem kokon obok siebie, zamykając go. Bawiłem się ognikami zrobionymi z ognia, nie mając nic innego do roboty. Nawodniłem się krwią oraz starałem się zrozumieć kilka faktów.
***
Nim się obudzili, wyszedłem na zwiad, by sprawdzić, czy znajduje się coś, bądź ktoś koło jaskini. Nikogo takiego nie było. Choć dziwny zapach unosi się w powietrzu. Dlatego też wróciłem i zabrałem chłopaka i driadę z jaskini. Znalazłem nieopodal łąkę ze źródłem wody. Ułożyłem ich wśród kwiatów, a sam usiadłem w cieniu pod drzewem, opierając się i popijając kolejną dawkę krwi. Czekałem aż się obudzą, może w tym wszystkim driada wróci do swojej postaci. Jednakże chyba tak się nie stanie.

Shain?

Od Hyo cd. Nikolai

 Kto, by się spodziewał, że gdy przyniosę cole, skończy się to na gorącym i namiętnym seksie. Ja się tego spodziewałem, gdyż wielokrotnie były takie akcje. Może nie z colą, ale to innymi przedmiotami, czy też przypadkowe spotkania. Wiele tego było i jeszcze wiele przede mną. Także nawet nowe atrakcje i zabawy, które kończą się na karze i lekkich torturach są jeszcze słodsze.
Pozostałem w nim, jednakże nie na długo. W końcu wstałem, oblizałem wargi, spoglądając na wykończonego chłopaka. Okryłem go kocem, ruszyłem wziąć prysznic, by się odświeżyć, po upojnej nocy. W łazience zajęło mi nieco dłużej, gdyż gdy byłem po prysznicu, patrzyłem na szyje. Nie było już śladu, po tym, co zrobił chłopak, ale i tak mimo to, nie powinienem dawać zbyt wiele swojej krwi. Wzruszyłem ramionami i wróciłem do chłopaka. Leżał, starał się unormować oddech. Podszedłem do niego i nachyliłem się nad nim, muskając jego wargi.
- Niegrzeczny chłopiec. - powiedziałem. Wyprostowałem się, po czym zacząłem ubierać. Nie mam czasu ani chęci zostawać na noc. Gdyż taki niegrzeczny chłopczyk, nie zasługuje na mnie w swoim łóżku. Gdyby posłuchał, może obeszłoby się bez kary. Jednakże najwyraźniej woli się buntować. Nawet jeśli mnie to kręci, lubię pastwić się psychicznie nad swoimi zabaweczkami. - Fajny seks, może następnym razem będziesz posłuszny. - powiedziałem, wychodząc z jego pokoju. Zabrałem wszystko, co swoje i wybyłem. Nie widziałem sensu tam przebywać.
Skoro i tak już wybyłem, mogę się przespacerować do swojego pokoju, skoro zapewne nadal on tu jest, to czas go odwiedzić i lepiej zająć się czymś produktywnym. Zawsze też wyjść przez okno na dach, by pooglądać niebo. Robię, to gdy nie mam co robić, a teraz jak na razie muszę uporządkować pokoju, przebrać się w coś innego. Zrobić pranie oraz przekąsić coś. Warto, by było coś zjeść, nie chce mi się wracać do domu. Sam coś tam umiem zrobić, nawet jeśli więcej ma krwi niż jedzenia to i tak jest dobrze. Są zapasy i tyle.
Siedziałem na podłodze, wygodnie oparty o łóżku z książką w dłoniach. Była to ta, którą wydawała się dosyć dziwna. Starałem się nie przejmować, nowym partnerem do zabaw, jednakże coś nie dawało mi spokoju. Może nie powinien go zostawić tak. Jednakże zasłużył. Nie można być miękkim, wówczas zaczną wchodzić ci na głowę. Dlatego też odłożyłem książkę i wyszedłem przez okno na dach. Tam przynajmniej jest wygodnie, nie myślę oraz mogę swobodnie popatrzeć, na co jest wyżej. Szkoda, że nie mam skrzydeł. Gdybym mógł je mieć i wznieść hen ponad chmury, może wówczas odnalazłbym coś, co, by mnie zaskoczyło.
Nie zanosiło się na to. Przymknąłem oczy, by napawać się ciszą. Oraz zapachem nocy.
Nie trwało to długo, gdyż poczułem zapach krwi i się momentalnie zerwałem. Zeskoczyłem z dachu zgrabnie na ziemię, by przy szybkości wampira, dostać się do wyznaczonej ścieżki z krwi. Było coś tu dziwnego. Zapach przypominał jakiegoś człowieka, ale jednocześnie był też jakiś obcy. Zmarszczyłem brwi i starałem się odnaleźć, źródło tego czegoś.
Stanąłem, koło drzewa, ze skrzyżowanymi rękami na piersi. Odbywała się właśnie jakaś walka, między wampirem a jakimś stworzeniem. Nie wtrącałem się, gdyż to nie moja sprawa była. Nawet jeśli to wole sobie popatrzeć jak nawzajem się wybijają. To jest przyjemniejsze niż włączenie się do walki. Wiedziałem, że coś tu nie gra, dlatego też, gdy dostrzegłem zarys sylwetki Nikolaia, wówczas się włączyłem, by odrzucić przeciwnika trochę od nas. Nie chciałem uciekać, ale też nie miałem zamiaru walczyć. Po to właśnie szybkość wampirza, bym mógł wraz z nim, udał się w zupełnie inne miejsce. Puściłem jego rękę, którą trzymałem jeszcze chwile temu.
- Wytłumacz się z tego zajścia. - rzekłem chłodno. Z lodu wyrzeźbiłem sobie tron, na którym przysiadłem. Akurat taką moc miałem pożyczoną. Teraz czas poczekać na wyjaśnienia od kretyna, który wyrywa się z motyką na słońce.

Nikolai?

czwartek, 29 kwietnia 2021

Od Shain'a cd. Hyo

Gdy driady podeszły do mnie, byłem w krępującej sytuacji. Oglądały mnie z każdej strony. Słyszałem jak do siebie szepczą.
- To on! - powiedziała jedna szepcząc do drugiej.
- Tak właśnie widzę - dodała druga również szepcząc.
Nie widziałem jak Hyo się mi przygląda, byłem skupiony by jak najwięcej usłyszeć, co mówią driady.
- Shain - odparł chłopak.
Spojrzałem na niego. Driady również, po czym znów na mnie. Jakaś inna driada zawołała je do siebie, wtedy zostaliśmy tylko sami. On wziął butelkę z krwią i zaczął ją pić. Ja postanowiłem sie odmienić w człowieka, jak już i tak wie, że to ja. Usiadłem na trawie i czekałem, aż skończy pić. Gdy już skończył spojrzał na mnie. Ja zacząłem bawić się trawą.
- Czemu taki jesteś - zapytałem.
 - Taki? Czyli jaki?- zapytał.
- Zmienny... - odparłem.
- Taki świat - usiadł naprzeciwko mnie - trzeba się przystosować - dodał - teraz moja kolej, czemu nie kontrolujesz mocy niewidzialności? - spytał. 
Mój wzrok powędrował w dół. Nie wiedziałem sam od czego to jest zależne, działało to bardziej na moje emocji niż na otoczenie.
- Emocje powodują, że znikam. Nie umiem kontrolować sam nie wiem czemu, próbowałem... szkoliłem się, ale na nic - wzdychałem i spojrzałem w niebo. Było bardzo piękne. Nagle usłyszeliśmy krzyki pomocy Driad. Stanęliśmy na równe nogi w tym samym momencie. Podeszły do nas i zaczęły gadać wszystkie na raz, z czego nie można było usłyszeć o co chodzi.
- Spokojnie - odparł Hyo, lecz to nie działało.
Miałem pomysł, jak je uspokoić, lecz bałem się zrobić to przy chłopaku.  Byłem niestety zmuszony, by im pomóc. Zmieniłem się z powrotem w lisa i zatrząsnąłem lekko głową, dzięki czemu dzwonek zabrzmiał pięknym uspakajanym dźwiękiem. Melodia rozbrzmiewała po całej polanie. Driady, jak i zapewne sam Hyo poczuli się zrelaksowani i spokojni. Ja gdy zauważyłem, że się uspokoiły, wróciłem do swojej ludzkiej postaci. Starałem się nie patrzeć na Hyo, lecz czułem jego wzrok na sobie.
- Co się stało? - zapytałem cichym głosem.
- Jedna z nas... - odparła jedna spokojnie.
- Zaginęła w lesie ! - odparła druga.
- Pomóżcie nam, prosimy - odpowiedziały razem.
Spojrzałem na Hyo i kiwnął on głową. Pokazały nam w którą stronę poszła ich przyjaciółka. Szczerze nie wiem czemu nie zostawiłem tego Hyo, pewnie by sobie sam świetnie poradził. Lecz czułem, że muszę się dowiedzieć o co chodziło im wtedy, ze mną. Chodziliśmy przez bitą godzinę po lesie. Wydawało mi się, że oddaliliśmy się strasznie od miasta. Zapadał zmrok.
- Pamiętasz drogę? - spytałem niepewnie chłopaka i ścisnąłem za rękaw drugiej ręki.
- Nie, a ty? - odparł.
- Ty tak serio mówisz? - zdziwiłem się.
Mimo iż nie bałem się ciemności, gdyż dobrze w niej widziałem. Przerażały mnie owady i pająki. Rozglądałem się za driadą w lewo i prawo.
- Masz coś na ramieniu - odparł Hyo.
Spojrzałem na ramię natychmiast i gdy zobaczyłem, że jest tam pająk, włosy na całym ciele stanęły mi dęba. Na początku zesztywniałem.  Moje nogi zaczęły się telepać jak galaretka.
- Wszystko ok? - zapytał. - Chyba nie boisz się tego małego pajączka?
Ja ze wrzaskiem wskoczyłem na Hyo. Moje ręce oplotły jego szyje, a nogi talię.

Hyo?

Od Nikolai cd. Hyo [+18]

Położyłem ręce na jego nadgarstkach, próbując nieco spowolnić jego ruchy. Po kilku chwilach spełnił moją cichą prośbę, przesuwając ręce w dół do moich ud i zostawiając je tam. Bardziej wyprostowałem plecy i teraz pozostając nieruchomo, miałem chwilę na złapanie oddechu. Z trochę mniej zamgloną głową, pomyślałem że to może być jedyny raz, kiedy mogę go trochę drażnić. Ale zanim mogłem wymyślić jakiś sposób, Hyo niecierpliwie uniósł biodra w kierunku moich, niecierpliwił się czekaniem. Trochę się poprawiając, powoli zaczynałem się znowu się poruszać, ale tylko wcierając się moimi biodrami okrężnymi ruchami w wolnym tempie. Poczułem, jak jego uścisk za udo stal się silniejszy, ale zanim zdążył ponownie podnieść ręce z powrotem w górę, przerwałem mu. Upewniając się, że na razie nie cofną się i nie spróbuje ponownie ustawić własnej szybkości ruchów.
Patrząc w dół sprawiło, że wkradło się lekkie zawstydzenie pod uczuciem takiego odsłonięcia, czując, jak moja twarz robi się bardziej cieplejsza. Ale też ta myśl sprawiła, że bardziej się podnieciłem, i wtedy mimowolnie przesunąłem biodra w górę. Powtarzając i nie zatrzymując moich ruchów, chęć do najpierw powstrzymywania się zniknęła. Zacząłem przyspieszać moje tempo, mój uścisk na rękach Hyo rozluźniając się. Wykorzystując to jako okazję, wrócił do moich bioder, mocniej ściskając, na pewno pozostawi po sobie siniaki. Ból sprawił, że syknąłem, posyłając mu lekko zirytowane spojrzenie, ale w zamian otrzymując mały uśmieszek. Pochyliłem się w jego stronę, zaśmiecając jego obojczyk i szyję małymi  ugryzieniami, następnie zacząłem ssać w jednym miejscu, tworząc malinkę.
Ręce chłopaka znów poruszające moimi biodrami, jego własne napotykając moje w połowie drogi. Lekko ugryzłem go w obojczyk, ale nie na tyle mocno, żeby zacząć pić, ale tylko na tyle, żeby rozerwać mu skórę i wypuścić z niej kilka małych kropelek. Słyszałem, jak bierze ostry, głęboki oddech kiedy polizałem ranę. Otworzyłem usta, żeby ponownie to powtórzyć, lecz zanim mi się udało jedna z jego dłoni odepchnęła mnie. Teraz byłem poza zasięgiem, nie mogąc sięgnąć i ponownie go ugryźć.
- Chyba nie słuchałeś, powiedziałem, że musisz mi najpierw udowodnić, jak bardzo chcesz mojej krwi. - jego uścisk na mojej szyi zacisnął się lekko, zanim puścił i wrócił do mojej talii. Za każdym ruchem, gdy się wzniosłem i opadłem, mój umysł coraz bardziej się mieszał. Po ponownym usłyszeniu wzmianki o krwi chciałem być miły i posłuszny, ale moja nie wampirza chęć naprawdę mnie popychała. Chciałem odezwać się w odwrotny sposób.
-O tak? Myślę, że będziesz musiał mnie zmusić. -  powiedziałem między jękami, mrugając do niego bezczelnie. Nie wyglądając na zadowolonego, uderzył mnie w tyłek nieco bardziej szorstko niż wcześniej. Podskoczyłem bardziej przy uderzeniu, rozpraszając ruchy naszych bioder.
- Och, myślę, że teraz zamierzam cię trochę ukarać. - w tej chwili jego ruchy ustały. Zanim się zorientowałem, co się dzieje, Hyo ponownie pchnął mnie na plecy, unosząc się nade mną. Nie nie dając mi szansy na złapanie przerwy, wsuwając się z powrotem we mnie szybkim ruchem. Jedna z moich nóg znalazła się na jego ramieniu, dając mu większy dostęp. Ciągle uderzał biodrami o moje, dźgając mnie pod innym kątem niż wcześniej, trafiając w to jedno właściwe miejsce w kółko. Nie chcąc wydawać żadnego hałasu, podniosłem prawą rękę do ust i wgryzłem się w nią, tłumiąc jęki. Druga zajęła się chwytając prześcieradła. Mój nadgarstek został złapany i odsunięty od ust, przygniatając go nad głową. Czułem, jak wysuwa się prawie całkowicie i wbija się z powrotem za jednym zamachem. Ostre ruchy uczyniły moje plecy do wyginania się w łuk, przyprawiające o zawrót głowy i sprawiając, że zaciskałem się wokół niego jeszcze bardziej. Podobnie jak narastające ciepło gromadzące się w żołądku.
- Jestem blisko, zaraz - jęk powstrzymał mnie przed mówieniem więcej, czując jak ręka Hyo porusza się między moimi nogami.
- Nie dopóki ci pozwolę. - szepnął do mojego ucha, przysuwając twarz w stronę szyi. Kontynuując zostawiania mnie na krawędzi, trzymanie mnie blisko, ale zatrzymując się w samą porę. Moje oczy na wpół przymknięte, nie w stanie zrobić nic więcej niż jęczeć. Chciałem coś powiedzieć, ale żadne słowa nie wyszły z moich ust. Po kilku kolejnych pchnięciach jego ruchy stały się bardziej niechlujne i nie rytmiczne. Nagle poczułem, jak ciepła substancja uwalnia się we mnie, i jak chłopak wziął głębokie oddechy. To uczucie sprawiło, że podążałem za nim, uwalniając po całym swoim brzuchu.
Nogi trzęsły mi się i oparłem głowę o jego ramię, próbując złapać oddech.

Hyo? 

środa, 28 kwietnia 2021

Od Hyo cd. Eny

Ellise będzie szczęśliwa, że znalazłem kolejny amulet. Może po nim przypomni sobie coś więcej. Pamiętam, jak znalazłem ducha na strychu. Siedziała na bujanym krześle okryta kocem, puste spojrzenie, nie wykazywała żadnego bodźca. Dopiero po wielu dniach, gdy zacząłem przeglądać rzeczy pokryte kurzem, wówczas i ona sama jakby odżyła.
Teraz przytulny strych jest wręcz idealnym miejscem na kryjówkę i wygląda jak mały raj. Jej rzeczy są ładnie w gablotce poukładane. Jednakże jeszcze wiele brakuje. Ten amulet jest kolejnym elementem układanki. Tylko kto i dlaczego jej to odebrał, a może sama to sobie zrobiła. Dowiem się tego dopiero później.
Słuchałem uważnie i rozglądałem się po pokoju Eny. Przyjemny, ale i tak jakoś nie mógłbym mieszkać w takiej klitce. No niby mam pokój w akademiku, ale rzadko tam bywam. No, chyba że mam za wiele książek, by chciało mi się iść do domu z nimi.
Mój pokój jest jak biblioteka, ale z łóżkiem i takimi użytecznymi i potrzebnymi rzeczami. Wróciłem do tego, co tu robię.
- Chętnie spróbuje tej herbatki z importu. - powiedziałem. Gdy schowałem do torby amulet, podszedłem do chłopaka. Uwolniłem jego długie włosy z koka, który i tak się psuł. - Dużo lepiej ci w rozpuszczonych, a ten mundurek, mimo iż podkreśla twoje kształty, nie pasuje do ciebie. Wolę cię w twoich szatach, wówczas dostojnie i elegancko się prezentujesz. - dodałem, przytulając go od tyłu. Ułożyłem brodę na ramieniu chłopaku, patrząc, co robi.
- Dziękuje. Następnym razem zobaczysz mnie już ubranego normalnie. - powiedział i się delikatnie odsunął, by zacząć robić herbatę. Usiadłem więc na łóżku chłopaka, wyjąłem szkicownik i pióro, bo skoro już tu jestem, mogę to naszkicować. Jest jak na razie jedyną osobą, ale też uratował mnie. Choć ta akademia, nie wiem jak to dokładnie powiedzieć, jest w niej coś znajomego. Może kiedyś już tu byłem, ale nie przejmowałem się tym teraz.
Niektóre ruchy piórem były delikatne, inne za to musiały być bardziej stanowcze i mocne. By nadać temu rysunkowi charakteru oraz swego rodzaju barwy, która odpowiadała, choć po części postaci. Nie zawsze bywam uciążliwy albo dobieram się do każdego. Choć to ulubione moje zajęcie. Bywam normalnie zwyczajny, że aż zdziwić się można.
Podniosłem głowę, by spojrzeć, jak pasemka Eny spływają, by oddać ich dynamikę oraz wolność. Nie chcą być ujarzmione i ułożone, tylko spływać jak dzikie fale. W dotyku są takie delikatne oraz niezwykle chce się je cały czas dotykać. Ena wydawać, by się mogło, że jest wyluzowany i o wiele bardziej odprężony. Pewnie się zdziwił, że nie napieram na niego. Ma spokój, ja jedynie wpadłem po amulet, dla przyjaciółki oraz, by się spotkać z Eną. Bycie z wycieczką jest nudne. Dlatego też wolałem się odczepić od wycieczki i sam się oprowadzić. Krew, którą wyczułem to jedno, ale tak jakbym wiedział, w którą stronę mam iść. To mnie zaskoczyło, ale teraz coś innego mnie dręczyło.
Akurat zamknąłem rysownik i schowałem go, by chłopak nie zobaczył tego, co rysuje. Wziąłem od niego herbatę. Powoli dmuchając, upiłem mały łyk. Choć żadne zimno, czy też gorąc nie robi na mnie żadnego wrażenia. Jednakże, by zachować się, jak człowiek, przed innymi mogę poudawać trochę.
- Ena wiesz, może skąd wzięli tę krew oraz czemu ktoś przy niej grzebał? - spytałem chłopaka. Chciałem jeszcze coś dodać, ale lepiej zachować to dla siebie, niż gadać o tym. Jeszcze będzie mnie uważać za maniaka, lepiej po prostu to przemilczę. Dla bezpieczeństwa.
- Nie wiem. Jeśli chcesz, możemy sprawdzić. - powiedział. Zaciągnąłem się zapachem herbaty, jednakże przez to, że myślałem o krwi, moje kły się pokazały. Sprawdziłem w torbie, czy zabrałem ze sobą butelkę. Na złość zostawiłem ją w pokoju na stoliku. Źle to wróży. Nie chce też sępić od Eny, ale nie mam innego wyboru. Dlatego też odłożyłem filiżankę z wypitą herbatą.
- Ena. - wypowiedziałem imię chłopaka, spojrzał na mnie. Chciał się ruszyć, jednakże zatrzymałem go i z dziwną niepewnością, wpakowałem się na jego kolana. Nie wiem czemu, ale lubię na nich siadać. - Wiem, że nie lubisz tego.. Czy dasz mi choć trochę swojej krwi? Nie zabrałem swojego przydziału. Nie chce zrobić nikomu krzywdy. - bardzo ostrożnie dobierałem słowa. Po czym dodałem. - Może odmówić. Znajdę inny sposób. - miałem już zejść z jego kolan, by znaleźć inny sposób. Może jak znajdę tę krew, to jej się napije.
Właśnie gdy już miałem zejść, przytrzymał mnie, bym się nie ruszył. Najwyraźniej podchodził bardzo niechętnie do oddania krwi, kolejny raz. Nie brałbym, gdybym miał swoją. Wolę i muszę w ciągu dnia pić o wiele więcej. Dlatego krew Eny jest swego odpowiednikiem. Jest na tyle zapełniająca, że starcza na kilka godzin, jednakże po tym czasie, bym musiał ponownie jej wypić. Mogę też znaleźć zupełnie inny sposób. Dlatego też nie powiem mu o tym.
- Zgoda, napij się. - powiedział dosyć niechętnie. Nie chciał, ale i tak mi ją dał. Odsunąłem włosy chłopaka na bok, przesunąłem dłonią po jego szyi, a potem wylądowała na karku chłopaka. Unikałem spojrzenia w jego oczy. Nie planowałem tego, sam też czułem się dziwnie.
- Wybacz. - powiedziałem, po czym wbiłem powoli kły. Starałem się nie być łapczywy, ale nie mogłem. Pragnąłem krwi. Zapach z wcześniej mnie odurzył, a jego krew jest ratunkiem. Zacisnąłem dłoń na kosmykach Eny. Przypadkiem mogłem wbić pazury w jego kark, dlatego też poczułem, jak zabiera moją dłoń, by palce się nie wbijały. Sączyłem jego krew, a moje oczy zmieniły barwę, nie robią tego. To musiało być coś dziwnego. Dlatego też wyjąłem kły i wbiłem je ponownie z drugiej strony. Ta strona była taka sama, ale tym razem sączenie jej było przyjemniejsze.
***
Minęła chwila, nim się ocknąłem. Leżałem na łóżku Eny. Pomasowałem sobie skronie, po czym podniosłem się, by sprawdzić, gdzie jest Ena. Przeglądał mój szkicownik. Nie powiedziałem nic. Nie wiedziałem, co się stało, dopiero po chwili to do mnie dotarło.
- Ta krew, ten ktoś... Chcą odurzyć i wykorzystać istoty podatne na krew. Czułem amok, tamtejszy zapach był na tobie, ale jednocześnie go nie był. To mógł być afrodyzjak. Trzeba się jej pozbyć jak najszybciej. Lepiej już pójdę. Możesz zatrzymać szkicownik. - powiedziałem, zabrałem torbę, sprawdzając, czy amulet dalej w niej jest. Tym samym nie dając się zatrzymać, wyszedłem z jego pokoju. Moje złote oczy wciąż nie zniknęły. Dlatego też szybko musiałem załatwić to z kimś z tej akademii. Po oczach będą wiedzieć, że nie żartuje. Złote oczy, nie pojawiają się często. Występują jedynie u królewskich rodów, które dawno temu zniknęły. Gdy krew zniknie, ja także będę musiał zniknąć.

Ena?

Od Eny cd. Hyo

Powrót do akademii był wyjątkowo przyjemny. Chociaż Corvine wydawało mi się równie pięknym miejscem, Ardem uważałem niemal za dom. Nie spędziłem tutaj zbyt wiele czasu, jednak zdążyłem się przyzwyczaić. Wystarczyło te kilka dni, bym oswoił się ze wszystkim i zaczął traktować to miejsce za bezpieczną przystań. 
Zgodnie ze złożoną sobie obietnicą, zaraz po powrocie udałem się na trening. Przejechałem dłonią po białej klindze miecza. Stanąłem wyprostowany przed kukłą do ćwiczeń. Wykonałem kilka szybkich cięć. Manekin przechylił się pod wpływem uderzenia. Doskoczyłem z drugiej strony, zadając kolejny cios. Sprawny obrót, unik, kolejny atak. Doskonale.
- Ena. - Usłyszałem za sobą głos. Odwróciłem się pośpiesznie, aby spojrzeć na stojącego za mną nauczyciela. - Co powiesz na pokazanie naszym gościom kilku ruchów? 
Poczułem jak ogarnia mnie panika. Nie pokazałem tego jednak po sobie, ciągle zachowując kamienną twarz. Ja miałbym wystąpić na dniach otwartych.
- Sądzę, że jest wielu lepszych ode mnie... - odpowiedziałem skromnie, prostując się delikatnie. 
- Twoje umiejętności są naprawdę dobre - upierał się nauczyciel. - Kilkuminutowe przestawienie z kukłą. Zaprezentujesz podstawowe ruchy. 
Profesor wydawał się być naprawdę zadowolony ze swojego pomysłu. Nie potrafiłem mu odmówić. Wyraziłem więc zgodę, a chwilę później przeszliśmy do ustalania szczegółów. 
***
Wyjątkowo założyłem typowy dla Ardem mundurek. Nie składał się on z długich białych szat, które nosiłem do tej pory. Niemal obcisła tunika w czerwonych barwach otulała moją klatkę piersiową. Podobnie ciemne spodnie były idealnie dopasowane do mojej sylwetki. Miałem wrażenie, że to odzienie krępuje moje ruchy. Zwykle nosiłem luźne szaty, tym samym mundurek nie przypadł mi do gustu. Musiałem wyglądać dziwnie. 
Nie mogłem też zostawić rozpuszczonych włosów. Spiąłem je w kok. Nie było to tak proste zadanie, jak się wydawało. Burza jasnych kosmyków nie pozwalała się ujarzmić. Ostatecznie po wielu próbach spiąłem je w dobrze wyglądający sposób. 
Wychodząc ostatni raz spojrzałem w stronę lustra. Ubiór i fryzura podkreśliły moją smukłą sylwetkę. Jedynie przypięty do pasa miecz dawał wrażenie asymetrii. Uśmiechnąłem się do siebie. Czas na przedstawienie. 
Z poważną miną stanąłem pomiędzy uczniami innych szkół. Okrążyli mnie, zachowując bezpieczną odległość. Wpatrywałem się w stronę kukły i czekałem na znak od prowadzących. Po usłyszeniu głośnego "teraz", doskoczyłem do manekina, zadając mu cios. Było to płynne cięcie. Obróciłem się na jednej nocy, nie przerywając ataku. Każdy z moich ruchów został doskonale przemyślany. W najdrobniejsze drgnięcie wkładałem jak najwięcej spokoju i gracji. Moją walkę można było porównać niemal do tańca. Delikatnie, ale płynnie i szybko. Sprawnie ignorowałem wpatrującą się we mnie widownię. Liczyłem się wyłącznie ja i mój przeciwnik. Na sam koniec jednym ruchem nadgarstka pozbawiłem kukłę głowy. Wokoło mnie rozbrzmiały brawa i krzyki ekscytacji. Ukłoniłem się elegancko i opuściłem plac. Czułem jak moje serce przyśpiesza. Nie lubiłem zwracać na siebie uwagi. Próbowałem stłumić pojawiający się na moich policzkach rumienieć, kiedy kilka osób podeszło do mnie wyrażając swoje zachwycenie. Z lekkim uśmiechem na ustach dziękowałem każdemu. 
Kiedy w końcu uwolniłem się od innych uczniów powróciłem do budynku akademii w poszukiwaniu chwili spokoju. Spacerując po pustych korytarzach natknąłem się na znajomą osobę. 
- Co tu robisz? - spytałem, nie kryjąc swojego zaskoczenia. Hyo nie powinno tutaj być. Chodzenie po obcej szkole bez pozwolenia mogłoby być uznanie za szpiegowanie. 
- Poczułem woń krwi, w tamtym pomieszczeniu, ktoś grzebie przy jakimś pojemniku. Ten zapach, musiałem wyjść - wyjaśnił, nawet nie udając skruchy. - Wiesz może, gdzie mogę znaleźć ten przedmiot. Znajduje się w tej akademii.
Wampir szybko zmienił temat, na co westchnąłem zmarnowany. I tak nie posłuchałby mojej reprymendy. Z tego też powodu postanowiłem przyjrzeć się amuletowi. Wyglądał niezwykle znajomo. 
- Chyba wiem, gdzie można go znaleźć - odparłem po chwili namysłu. - Chodź za mną. 
Hyo widocznie się rozpromienił. Podążył we wskazanym przeze mnie kierunku. Minęliśmy sale lekcyjne, stołówkę i inne pomieszczenia ogólne. Przeszliśmy do sektorów akademików. Zatrzymałem się pod dobrze znanymi mi drzwiami. Otworzyłem je i gestem dłoni zaprosiłem Hyo do środka.
- Wybacz za bałagan - rzuciłem pośpiesznie. Właściwie mój pokój był niezwykle uporządkowany. Dbałem o czystość od samego początku mojego pobytu. Młody wampir rozejrzał się po pokoju wyraźnie skonfundowany. 
Nie miałem zamiaru mu nic wyjaśniać. Zamiast tego podszedłem do leżącej na komodzie szkatułki na biżuterię. Przez chwilę grzebałem w niej, poszukując odpowiedniej rzeczy. Uśmiechnąłem się na jej widok.
- Czy chodziło ci o ten amulet? - Odwróciłem się do Hyo, który rozglądał się po moim pokoju. Oczy wampira zalśniły na widok zwisającej z mojej dłoni biżuterii. Zacząłem obracać ją w palcach, przyglądając się przedmiotowi. - Moja rodzina interesuje się takimi błyskotkami - wyjaśniłem, nie odrywając wzroku od trzymanej rzeczy. - Zbieramy je po niemal całym świecie i kolekcjonujemy. Mogę ci oddać ten amulet, jeśli chcesz. 
Podszedłem do Hyo i wręczyłem mu przedmiot. Uśmiechnąłem się przy tym łagodnie. 
- Skoro już tu jesteś, może chcesz się czegoś napić? - zaproponowałem, podchodząc do ułożonego na małej kuchence imbryczka. - Mam naprawdę dobrą herbatę z importu. 
Odgarnąłem wpadające na twarz kosmyki włosów. Kok powoli zaczynał się rozpadać. I tak długo już wytrzymał.

Hyo?

Od Eny cd. Shain'a

 Nie byłem przekonany wobec postanowień Shain'a. Moim zdaniem chłopak powinien opowiedzieć komuś o swoich problemach. Przemilczenie ich nie sprawi, że znikną. Nie mogłem jednak wpłynąć na jego decyzję. Sam miał władzę nad swoim życiem. Wszystko robi świadomie. Chociaż ranił sam siebie, jeśli odrzucił chęć pomocy, nie potrafiłem zrobić nic więcej. Zmuszanie go nie przyniesie żadnych pozytywnych efektów. Miałem nadzieję, że Shain w końcu jednak przejrzy na oczy. 
Kolejny dzień zapowiadał się całkiem przyjemnie. Udałem się na zajęcia. Wszystkie lekcje minęły niezwykle szybko. Dzisiejszy grafik opierał się głównie na przedmiotach pamięciowych. Wszelkiego rodzaju historie walk, nauki języków czy inne tego typu sprawy. Osobiście zdecydowanie bardziej przepadałem za treningami, wymagającymi użycia broni. Z tego powodu po lekcjach obiecałem sobie przypomnienie szermierki. Dawno nie poświęcałem wystarczającej ilości czasu na doskonalenie sztuki miecza. Musiałem to nadrobić. 
Po zajęciach od razu skierowałem się w stronę placu położonego za akademią. Aby się tam dostać musiałem pokonać gęstsze zarośla, przez którą przebijała się wąska ścieżka. Aż dziwne, że była tak zarośnięta, skoro wielu uczniów dziennie ją pokonywało. 
W czasie drogi usłyszałem szelest liści. Zatrzymałem się, nasłuchując dźwięku. Wyczułem znajomy zapach. 
- Shain? - zapytałem, odwracając się w kierunku, gdzie woń stawała się najsilniejsza. Chłopak nieśmiało wszedł z zarośli.
- Szybko mnie odkryłeś... - powiedział lekko zmieszany. Wydawało się, że nagłe nakrycie go na ponownym obserwowaniu musiało go zbić z tropu.
- Intuicja - wyjaśniłem, lekko się uśmiechając. - Co cię tu sprowadza? 
- Chciałem ci podziękować za wczoraj. - Głos chłopaka brzmiał cicho. Odwrócił wzrok, jakby bał się powstrzymać moje spojrzenie. Przyznam, że pojawienie się Shain'a, tylko po to, by wyrazić swoją wdzięczność było miłe. Ale też niepotrzebne. Nie wymagałem od nikogo podziękowań. Moja pomoc zawsze była bez oczekiwanie nagrody. Wszystko robiłem dobrowolnie. 
- Mam coś dla ciebie - zaczął nieśmiało, podając mi niewielkie pudełeczko. Spojrzałem niepewnie w stronę przedmiotu.
- Naprawę nie jesteś mi nic winny, nie musiałeś... - zająknąłem się. Nie mogłem przyjąć żadnego prezentu. Mimo tego, chłopak otworzył paczuszkę, w której znajdowała się delikatna bransoletka.
- Spędziłem wczoraj dużo czas, aby ją zrobić - powiedział cicho. - Byłoby mi naprawdę miło, gdybyś ją wziął...
Obdarzyłem chłopaka łagodnym uśmiechem. Wziąłem w palce błyszczący przedmiot i założyłem na nadgarstek. Była naprawdę piękna. 
- Dziękuję, masz talent. - Kiwnąłem lekko głową do Shain'a, którego oczy zalśniły. - Prezentuje się naprawdę wspaniale. 
Chłopak widocznie rozpromienił się. 
- Gdzie aktualnie idziesz? - zapytał, spoglądając na zarośniętą ścieżkę.
- Idę potrenować. Chcesz mi towarzyszyć? 

Shain?

Od Hyo cd. Shain'a

Wyłoniłem się zza krzaków. Driady mnie tu zaprosiły, a dokładniej odprowadzałem lokatorkę, oraz dwie inne driady. Zauważyłem, akurat jak kitsune ma kłopoty z Utopcem. Są niebezpieczne, lepiej się na nie natknąć.
Lisek będzie musiał mi to wybaczyć. Zbliżyłem się i poprzez dotknięcie cześć jego mocy przepłynęła na mnie. Użyłem jej, by uwięzić stwora, na tyle mocno i długo, by driady mogły bezpiecznie się oddalić, oraz byśmy my mogli też uciec z pola jego widzenia. Powinien wówczas dać sobie spokój. Pognałem przerośnięte zwierzątko, by się oddalić. Sam także dzięki wampirzej szybkości, oddaliłem się do innego źródła wody. To tutaj dotarły driady. Gdy tylko mnie zauważył, zaprosiły i podziękowały za pomoc.. Dobre przyjaciółki, a to, że załatwiają mi kwiaty, których nikt nie spotyka, jest znacznie lepsze.
Z nich można wydobyć coś niesamowitego. Dopiero od jakiegoś czasu zainteresował mnie ten etap. Jest w nim coś magicznego oraz dziwnego. Gdyż nawet gdybym chciał, to muszę się dosyć długo główkować nim uda mi się to zrobić. Natrafiłem na książkę, która przedstawiała różne rysunki eksperymentów i testów. Chciałem stworzyć nową odmianę smaku krwi. By innych ona nie odrzucała, a wręcz kusiła swym zapachem. Kwiaty te są niezwykle, ich zastosowania są bardzo nieprzewidywalne. Dziś miałem dostać kilka nowych. Podobno coś znalazły i chcą mi to wręczyć.
Dlatego też najpierw odbyła się herbatka, Panie także wyczekiwały tego kitsune, którego dostrzegły wcześniej. Miały najwyraźniej nadzieje, że się zjawią. Może miały do niego interes albo jego futro je zainteresowały. Jego moc też była całkiem nadzwyczajna, aż szkoda ją tracić, niby też zawsze mogę ją pozyskać. Jednakże to za kilka dni, dopiero. Nie mogę mieć z dnia na dzień tej samej mocy pobranej. Dopiero po upływie kilku dni, mogę na nowo ją nabyć.
Pojawienie się stworzenie przyciągnęło uwagę Driad. Podbiegły do stworzenia, by się mu przyjrzeć, najwyraźniej zafascynowane. Wróciłem do picia herbatki. Driada, która poszła po kwiaty oraz pojemnik, który miały mi podarować. Jak się okazało, była to skrzyneczka. Pozłacana, miała na sobie dziwne wzory oraz znaki, które były bardzo znajome. Nim reszta podeszła bliżej. Schowałem do torby skrzyneczkę, a kwiaty zostały zawinięte w magiczne kokony, by nie zostały zniszczone. Mogłem dopić swoją herbatkę, gdyż akurat po dopiciu zjawiły się podekscytowane Driady. Zaczęły mnie ciągnąć do liskowatego stworzenia. Teraz mogłem się mu przyjrzeć. Majestatyczne stworzenie, piękne i miało jakiś dzwoneczek z błękitną wstążkę przy uchu, oraz łańcuch na przednich łapach. Przypominało mi to kogoś, zapach też był podobny.
- Shain. - powiedziałem, damy się, na mnie spojrzały, po czym na stworzenie. Zostały zawołane przez inną Driadę i poszły czym prędzej. Odetchnąłem i wymownie spojrzałem na przemienionego chłopaka. Skrzyżowałem ręce, nieźle no muszę go pochwalić. Jednakże bycie wampirem też ma swoje zalety. Nie zamieniłbym się na nic innego, może tylko by słońce mnie nie raniło. Nawet mimo danego zaklęcia od wiedźmy to i tak w ciągu dnia pije dużo więcej krwi niż w nocy. Muszę prawie cały czas coś pić. Chwila przerwy i kolejna dawka. Trochę jak uzależnienie, ale to jest bardziej skutek uboczny. Nie ma czego żałować, lubię pić krew, więc jest dobrze.
Wyjąłem fiolkę z krwią z torby, po czym wypiłem ją do dna. Fiolka się napełniła i wróciła do torby. Jest na nich zaklęcie, które także pomaga. Wiedźmy od pokoleń są sprzymierzeńcami mego rodu oraz każdego z osobna wampira.

Shain? 

Od Hyo cd. Eny

Najwyraźniej miałem już plany na jutrzejszy dzień. To w takim razie miło będzie odwiedzić akademię Ardem. Tam, gdzie uczy się Ena. Może też będę miał jak narysować tamtejsze miejsce. Wystarcza szkice, resztę dam rade z pamięci wygrzebać.
Jak na razie powinienem się skupić na tym, co mam przed sobą. Od odejścia Eny minęło dwie może trzy godziny. W tym czasie skończyłem wszystko, zebrałem książki, pióra, zeszyty i zacząłem po kolei odnosić je do właścicieli. Nauczycieli czy też do dyrekcji, by pozałatwiać dziś jak najwięcej. Po tym wszystkim udałem się po koktajl, jaką jest "krwawa wiosna" tym samym też po jej kupieniu mogłem udać się, kupić kolejny szkicownik. Gdyż ten, co miałem, był już nieco zapełniony i nie chciałem też, by Ena odkrył, że kilka ostatnich rysunków, przedstawiają jego osobę. Tak było bezpieczniej. W pokoju i tak mam szufladę, ze szkicownikami. Jest ich naprawdę wiele. Niektóre zostały przypalone, a jeszcze inne.. To nie jest ważne.
Wróciłem do domu, babci ani matki nie było. Jedynie przyszły paczki. Było ich koło pięciu. Wszystkie od "K". To podobno mój ojciec. Otworzyłem je, by zobaczyć, co jest w środku. Skarby, ubrania, zeszyty, zdjęcia, złoto, jakieś dziwne jajko podobno magiczne. Stare księgi, dziwna szkatułka. Jakiś pojemnik, czuć od niego woń krwi. Nie byle jakiej, to nie była błękitna. Skoro nie ona, to co to mogło być. Wszystkie rzeczy zostały rozstawione w pomieszczeniu od prezentów "K". Teraz było ich mniej, gdyż zostały wybrane. Korzystamy z nich, gdy są potrzebne. Zabrałem kilka rzeczy. Ostatnie pudełko było dziwne, gdyż nie chciało się otworzyć. Dlatego też je zostawiłem. Drzwi się zmieniły, gdyż oznaczało, że pojawiły się nowe towary w niej. Po zabraniu tego, co chciałem, udałem się do swojego pokoju. Przyjacielski duch, też się zjawił. Gdyż najwyraźniej było coś w czym, musiałem pomóc. Dokładniej to się zjawił po to, by odebrać rzecz, którą odnalazłem. Posłałem uśmiech Ellion, takie imię nosi. Jest młoda jako duch, tak jakoś w moim wieku, choć tak naprawdę może być o wiele lat starsza, to nie przeszkadza nam się dogadywać. Czy medalion zapiąłem na jej szyi, wówczas nabrała nieco kolorów, jeśli duch może ich nabierać? Wiem, że chce być znowu materialna. Może być to uczynione, nawet już była taka rozmowa z różnymi rasami. Jest tego potwierdzenie, dlatego też i ona tego chce. Zacząłem też wszystko układać, a Ellion zaczęła opowiadać. Miała wiele do opowiedzenia, poza tym lubię jej historie.
Akurat czyściłem szufladę ze szkicownika, przeglądając je. Duszek przyłączył się wraz ze mną, byśmy razem mogli je przejrzeć. Jest ich naprawdę wiele. Szuflada jest oddzielona na sektory oraz pomniejsze półeczki i pudełeczka, żeby każdy z nich miał jakby swoje wyznaczone i eleganckie miejsce. Jest napisany także rok, jednakże ten rok jest szyfrem. Gdyż wole by nie wiedzieli ile mam lat. Zazwyczaj opowiadam o tym, że to jest swego rodzaju zagadka zrobiona z moim ojcem. Jednakże tak naprawdę go nigdy nie poznałem i go nie znam. Oprócz tego, że przysyła prezenty i pieniądze. To nic więcej nie wiem. W sumie to i nawet lepiej wystarczy mi wariatka w postaci matki. Babcia to i tak rzadko się pojawia, ma swoje zajęcia. Także mam spokój, jedynie czasem niektóre dnie są takie, że chce się uciec. Sypianie w trumnie jest też swego rodzaju ucieczka. Została wyrzeźbiona i odpowiednio wyposażona, także jest idealna.
Powinienem wrócić na ziemię i się na kolejny dzień przyszykować, ale to mam przed sobą całą długą noc na to.
***
Zjawiłem się na czas, więc było mi dużo łatwiej. Poza tym duszek mi także pomógł. Miło spędzoną noc można odhaczyć. Choć zapewne ją się powtórzyć. Chce jej pomóc, by mogła opuścić ten budynek i zobaczyć trochę świata, ale to nastąpi, gdy odnajdzie się jej skarby. Jeden z nich jest ukryty w Ardem. Dlatego też dobrze, że się tam wybieram. Mam zdjęcie tego, jak wygląda dana rzecz. Nie wiem konkretnie, gdzie ono jest, oraz czemu akurat to oni ją mają. Ellion nie pamięta, ale i tak chce, by mogła sobie przypomnieć. Te rzeczy, pomagają jej, przypomnieć sobie. Ten medalion, który znalazłem, należał do jej babci, w środku jest zdjęcie, z jej siostrą oraz babcią. Były ze sobą bardzo blisko. Można było też dostrzec, jak cos trzymały w dłoniach, oraz ich miny wydawały się żywe. Wolałem po prostu na razie o tym nie myśleć i skupić się na czymś zupełnie innym.
Ktoś z Ardem zaczął nas oprowadzać, ja jedynie szukałem Eny oraz tego przedmiotu. Naturalnie, gdy poczułem krew, zatrzymałem się i odłączyłem od grupy. Schowałem się w cieniu, by dostrzec pojemnik z krwią, ktoś przy niej grzebał. Ten zapach był dziwny. Zazwyczaj krew ma neutralny, słodki, albo kwaśny zapach. Ten był odrażający. Dlatego czym prędzej chciałem zniknąć. Wychodząc, wpadłem na Enę. Pociągnąłem go, nie chcąc, by się dowiedział, że się odłączyłem od grupy.
- Co tu robisz? - padło pytanie.
- Poczułem woń krwi, w tamtym pomieszczeniu, ktoś grzebie przy jakimś pojemniku. Ten zapach, musiałem wyjść. - powiedziałem, chociaż chciałem coś jeszcze wiedzieć. - Wiesz może, gdzie mogę znaleźć ten przedmiot. Znajduje się w tej akademii. - powiedziałem i pokazałem mu zdjęcie. Może nieco stare, ale gdy je odwróciłem, był na odwrocie szkic oraz kilka napisów. Musiałem odzyskać ten przedmiot, dla przyjaciółki.

Ena? 

Od Shain'a cd Hyo

 Czemu ten chłopak jednym razem wydaje się niebezpieczny, egoistyczny i pragnący tego czego chce, a czasem jest chodź wydaje mi się, że tylko dla Sho miły i uprzejmy. Nie mogłem go rozgryźć.. ale czy chciałem? Miał do czynienia z Yeu, i to raczej była bliższa relacja niż ulotne spojrzenie przyjaźni. Już sam nie byłem pewny, kto jest gorszy Yeu który dręczył mnie czy Hyo który drażnił się ze mną bawiąc sie w te gierki. Nie wiedziałem co począć, gdy powiedział, że oczekuje odpowiedzi na poprzednie pytanie. I co miało znaczyć bez zająknięcia się... Co on planował.. Ruszyłem za nim na dół, by zjeść śniadanie. Chciałem usiąść koło Lumiene, lecz mama powiedziała, bym usiadł koło kolegi. Kolegi ? Można było go tak nazwać? Yeu nie było przy stole na szczęście. Zmuszony usiadłem obok Hyo. Ten tylko się uśmiechnął. Babcia z mama rozpoczęły ucztę. Potem i my zaczęliśmy brać na talerze jedzenie. Hyo po zjedzeniu zaczął się ze mną drażnić. Kładł mi rękę na udzie, bądź bawił się moim ogonem.  Gdy chciał mnie przy wszystkich pocałować, ja nie wytrzymałem i wstałem. Podziękowałem za posiłek i zaniosłem naczynia do kuchni. Po wszystkim poszedłem do swojego pokoju by zabrać rzeczy, i wrócić do Akademii jak najszybciej to możliwe. Nagle usłyszałem otwierające się drzwi wiedziałem, że to Hyo. Położył się wygodnie na moim łóżku jak gdyby nigdy nic i czekał na moją odpowiedź. Odwróciłem się i spojrzałem na niego, on tylko patrzył w sufit. 

- Nie wiem czemu to robi spytaj się lepiej niego, a co jego tak skrzywdziło też nie wiem nie siedzę w jego głowie - odparłem - Niestety nie będę twoją zabawką. Jeżeli chcesz to pobaw się tak z Yeu nie ze mną - odparłem i założyłem torbę przez ramię. Wyszedłem nie czekając na to co powie. Bałem się naprawdę, i chciałem być jak najdalej od domu. Gdy byłem już w swoim pokoju w akademii rozpakowałem wszystkie rzeczy. Postanowiłem się przejść do lasu. Gdy byłem już za miastem, las mnie wzywał. Przemieniłem się w Kitsune, byłem znacznie większy od innych Kitsune, szczerze byłem wielkości normalnej postawy swojej. Ruszyłem przez las. Skakałem przez powalone drzewa. Zatrzymałem się przy nieznanej mi rzeczce. Latały koło niej nieznane mi stworki, które przypominały mi małe duszki leśne, lub powietrzne smoczki. 

Straciłem , czujność więc nie zauważyłem jak za mną znalazł się utopiec. Gdy wróciła mi czujność, dzięki mojej zwinności uniknąłem pchnięcia przez niego do wody. Za to on sam wpadł. Spojrzałem na niego i użyłem energii natury i uwięziłem go pnączami wodnymi w wodzie. Usłyszałem szelest za mną. Nastroszyłem się i odwróciłem w stronę krzaków.  Był to Hyo... Skąd się on tu wziął.. ? Śledził mnie ? Nie straciłem czujności, więc wyczułem, ze utopiec się uwolnił. Gdyby nie przyszedł Hyo zdążyłbym uciec mu... A tak tyle z mojego planu.


Hyo?

She talks...

...like an angel~


|Godność| Aurora Quantrill
|Pseudonim| Aurora, Angi, Angel, Auro – po prostu częściej do niej mówią w skrócie. Aurora to zawsze będzie piękne imię i dla niej nie ma problemu aby ktoś powiedział po prostu do niej po imieniu.
|Rasa| Anioł
|Wiek| 16 lat
|Płeć| Kobieta
|Pochodzenie| Angi pochodzi z bogatej i uzdolnionej rodziny. Nie dość że tam to nie ma miejsca dla nie aniołów to jeszcze każdy kładzie nacisk na uzdolnienie artystyczne. Nie musi to być koniecznie malarstwo czy rzeźbiarstwo, jednak w jej rodzinie nie znajdziesz osoby która przynajmniej nie gra na żadnym instrumencie. Każdy anioł tam chodzi delikatnie aby uszanować panujący tam spokój i ład. Aurora mówiąc o tym miejscu… szczerze nie nazywa to "domem" bardziej mówi na to "Dwór Aniołów" czasami jej wychodzi przekręcać itp.
|Orientacja| Heteroseksualna
|Rodzina| Avery Quantrill – matka, jest to dosyć wysoka anielica z długimi ciemnymi włosami. Cera blada oraz białe jak śnieg skrzydła.
William Quantrill ojciec. O dosyć ciemniej karnacji anioł wraz z troszkę ciemniejszymi skrzydłami. Nie są takie do końca czarne, ani białe, można stwierdzić że wydają wrażenie brudnych.
|Charakter| Aurora jest bardzo delikatną osobą, można ją bardzo szybko zranić. Jedno wyzwisko może ją złamać. Jakiś spotkał ją gdzieś wpadając na nią, w dodatku jesteś pewny że to Twoja wina ona i tak wyskoczy z tekstem że to jej wina i zacznie Cię przepraszać. Nie radzi sobie z krytyką innych (#stophejt). Jest zawsze dla innych miła. Nie ma dnia kiedy miałaby powiedzieć coś niemiłego. Jej usta nie mogą wydusić takiego słowa. Przez co raczej logiczne jest to że Aurora nie używa wulgaryzmów i osobiście nie lubi słuchać jak ktoś przeklina. Jednak no cóż, nigdy nie upomniałaby kogoś aby nie przeklinał. To po prostu niegrzeczne. Prędzej to popatrzy na Ciebie jak na debila czekając aż poprawi to co powiedziałeś. Często można powiedzieć że u niej nikt nie widział jak ona na kogoś krzyknęła, lecz czy to jest możliwe? Tak. Gdy już ją bardzo zdenerwujesz podniesie na Ciebie głos raz, i więcej nie. Oczywiście będzie od razu tego żałować i przeprosi za podniesiony głos. Jak już coś robi, to chaotycznie. Czasami nawet próbuje robić kilka rzeczy naraz co nie zawsze jej wychodzi. Raczej stara się jakieś rzeczy robić od razu, niż odkładać wszystko na jedną chwilę… jednak umówmy się, naukę zawsze odłoży na ostatnią chwilę. Nie ma bata aby zrobiła jakieś zadanie od razu. Jej po prostu się nie chce. Pod względem tej opcji można uznać ją za małego lenia, oprócz oczywiście tego że Aurora również kocha spać i nic nie robić. Jednak pomijając to… tylko w kwestii nauki jest tym takim leniem. Raczej nigdy nie odstawiłaby kogoś, do tego Aurora nawet nie musi się starać być taką… dosyć dobrą uczennicą? Można tak to nazwać gdyż po prostu jest tym typem ucznia który zawsze dobrze się uczy, nauczyciel czasami go pochwali a według niego on nic nie umie i zawsze jest nieprzygotowany do danego zadania a i tak wychodzi z niego po prostu dobrze. Dla niej ona jest zwykłą uczennicą niczym nie wyróżniająca się z tłumu. Ma wielkie serce, jeśli ktoś do niej po prostu przyjdzie aby o coś poprosić to ona chętnie mu pomoże, nie ma słowa że tego nie zrobi. Nawet jeśli jest to najtrudniejsze zadanie, a tym bardziej kiedy temu komuś bardzo na tym zależy. Ona po prostu nie umie odmawiać, nawet jeśli tłumaczyła już kiedyś komuś że to jest niemożliwe lub że nie może zrobić tego, a ta osoba nagle zacznie mówić jak jej zależy… Aurora spróbuje zrobić co w jej mocy aby komuś to zrobić albo właśnie pomóc. Trzeba też wspomnieć że jej pomoc zawsze jest bezinteresowna, nie potrzebuje niczego w zamian, jeśli nawet ta osoba coś oferuje jej w zamian.
|Umiejętności| Pierwszą z nich jest na pewno taka dosyć "typowa" jakby moc dla anioła stróża, a nią jest po prostu ochrona.
Dzięki temu, że jest aniołem oczywistą umiejętnością będzie latanie tego nie trzeba wyjaśniać.
Jedną z bardziej nieznanych umiejętności aniołów jest to że potrafią komuś oddać życie, jest to bardzo trudne a tym bardziej dla młodych aniołów. Jednak gdy nadarzy się okazja Aurora może oddać już nieżyjącej duszy jej życie. Dzięki czemu będzie żyć dalej. Jak to zrobić? Aurora musiałaby użyć bardzo dużo takiej jakby "energii" prosto z nieba? Można byłoby to tak nazwać. Do tego nawet nie musi dotykać pacjenta, wystarczy że go widzi.
Ma również moc telepatii. Jeśli ktoś nie wie o co w niej chodzi, może komunikować się z kimś bez użycia żadnych zmysłów. Często używa tej mocy kiedy po prostu nie chce jej się mówić, jednak ludzi może to przestraszyć.
Anioły kojarzą się z światłem, dlatego również potrafią je wytwarzać. Aurora potrafi sprawić aby nagle w jej ręce pojawił się mały promyczek światła który np. może cię obudzić lub jak woli może odbić od siebie promienie słoneczne, lub kompletnie odwrotnie, światło może przez nią przenikać.
Oprócz tych wszystkich mocy nadprzyrodzonych Aurora ma wielki talent plastyczny. Nie przejawia się to tylko w jakiś rysunkach czy rzeźbach.
|Inne|
  • Frutarian. 
  • Aurora nie posiada cienia. 
  • Całym sercem jest fanką zwierząt, przez co jakby mogła to zabrałaby wszystkie zwierzęta i dała im schronienie w akademii. 
  • Gdy ktoś tylko tnie jej włosów od razu odskakuje.
  • Nie zawsze wychodzi za mury akademii z własnej intencji. Ona najlepiej siedziałaby tam grzecznie bezpieczna.
  • Umie grać na harfie.
  • Ma błękitną krew.
  • Gdy płacze ma krystaliczne zły.

Od Shain'a cd. Nikolai

Czyżby starał się nie być już taki chaotyczny jak wcześniej? A może taki naprawdę był, tylko wcześniejsza ekscytacja moimi uszami i ogonem spowodowała tą chaotyczność. Już sam nie wiedziałem co o nim sądzić, czy znów nie będzie chciał dotknąć moich uszów. Przykryłem się kocem i położyłem książki na biurko.
- No dobrze - odezwałem się. - To od czego zaczniemy? - zapytałem spoglądając na książki i później na niego.
Na twarzy chłopaka zrobił się lekki grymas, który mówił mi, że nie lubi się uczyć. Postanowiłem dac mu zachętę. Niestety wiąże się z tym, że mój ogon będzie dotykany przez kogoś innego, lecz gdy w grę chodzi zachętę do nauki i poprawienie stopni to poświecę się.
- Może zróbmy układ - słychać było w moim głosie załamanie - Przeróbmy jeden temat i zrobimy przerwę, a wtedy dam ci podtykać mój ogon. Na koniec każdego tematu będziesz mógł go pomiziać.. Co ty na to? - zapytałem.
W oczach chłopaka pojawiła się niesamowita iskra. Usiadł na krześle przy biurku.
- Zgoda - odparł z uśmiechem.
Ja również odwróciłem się do biurka. Otworzyłem pierwszą książkę, była ona o eliksirach. Nauka szła ciężko, gdyż nie umiał kompletnie nic. Myślałem, że coś chociaż pamięta z lekcji, ale niestety myliłem się.
Nie skończy się to chyba na jednych korepetycjach. Upłynęło nam klika godzin na przerabianie wszystkiego o eliksirach. W końcu Nokolai stawał się zmęczony i znudzony tym.
- Może zrobimy sobie przerwę ? - zapytałem.
- Tak było by super - odparł chłopak.
- Przyniosę ze stołówki coś do jedzenia - odparłem i wstałem.
- Dobrze będę tu czekać - oznajmił.
Ruszyłem do stołówki, wziąłem jakieś picie oraz coś na przegryzkę. Paluszki wydawały mi się idealne. Również zaopatrzyłem się w kanapki. Gdy wróciłem do jego pokoju, leżał na łóżku i zasnął z przemęczenia, lub znudzenia nauką. Zrobiłem miejsce na biurku i rozłożyłem rzeczy. Podszedłem do niego powoli i szturchnąłem go by go obudzić.

Nikolai?

Od Shain'a cd. Eny

Choć Ena miał racje, że nie przestanie nie mogłem nikomu o tym powiedzieć. Musiałem to trzymać w sobie. Wstałem i otrzepałem szatę z kurzu. Byliśmy rodziną, a co za tym idzie nie możemy robić drugiemu kłopotów.
- Wybacz Ena... - odparłem cicho jakbym mówił sam do siebie - Dziękuje Ci bardzo Ena - powiedziałem znacznie głośniej - Jednakże wolałbym by to pozostało między nami - dodałem niepewnie ściskając szatę.
Chłopak spojrzał na mnie niepewny tego co powiedziałem.
- Nie chcę by żaden nauczyciel, a tym bardziej rodzina się o tym dowiedziała - odparłem i spojrzałem chłopakowi w oczy. - Czy możesz mi obiecać, że to nie wyjdzie z Twoich ust ?- zapytałem
- Obiecuje, że nikomu nie powiem - odparł chłopak.
- Jeżeli będziesz, chciał mógłbym cię jeszcze kiedyś pouczyć - uśmiechnął się.
- Było by wspaniale! - mój ogon zaczął bujać się w dwie strony.
Zauważyłem, że zachodzi już słońce.
- Wybacz muszę już wracać - odparł chłopak. - Do następnego spotkania - dodał.
- Do następnego - odparłem i pomachałem mu jak odchodził.
Ruszyłem pomału do Akademika. Gdy wszedłem do swojego pokoju, poszedłem od razu się umyć. Po kąpieli ubrałem piżamkę i wskoczyłem do łóżka. O dziwo pierwszy raz od dawna dziś byłem szczęśliwy. Chodź pewnie tylko po wymowie było słychać, gdyż od dawna się nie uśmiechałem. Patrzyłem w sufit myśląc jak się odwdzięczyć mu za pomoc z Yeu. Postanowiłem wyrobić dla niego biżuterię. Niestety nie miałem dziś już siły i zasnąłem.
Rano obudziły mnie promienie słońca, podniosłem się leniwie z łóżka i poszedłem wziąć szybki prysznic i ubrać się w nowe ciuchy. Potem popsikałem się perfumami zrobionymi na bazie lawendy. Usiadłem przy biurku i zacząłem rysować szkic bransoletki. Wymyśliłem, że będzie miała kulki marmuru, który jest piękny. Gdy już szkic był gotowy zabrałem się za tworzenie. gdy już skończyłem wyszlifowałem i patrzyłem na bransoletkę z dumą.
Spakowałem w piękne drewniane pudełeczko i zawinąłem materiałem robiąc na górze wstążkę.
Wyszedłem z pokoju i poszedłem w stronę Akademii Ardem w poszukiwaniu Eny. Gdy już go znalazłem zatrzymałem się daleko od niego. przypomniało mi się, że muszę coś powiedzieć... Zapomniałem wymyślić co mu powiem.. Ukryłem się w krzakach by mnie nie zauważył.

Ena?

Od Eny cd. Hyo

Daruma zaproponował kilkuminutową przerwę podczas której mogliśmy się rozejrzeć po terenie Aredem. Oczywiście nie mogliśmy daleko odchodzić, a jedynie spacerować po dziedzińcu i w razie pytań zaczepiać napotkanych uczniów Corvine.
Spokojnym wzorkiem omiotłem okolicę. Właściwie nie miałem pojęcia, czym mógłbym się teraz zająć. Przez chwilę kręciłem się bez widocznego celu. Ostatecznie na peryferiach wzroku dojrzałem znajomą sylwetkę. 
Hyo siedział oparty o drzewo i czytał nieznaną mi książkę. Jego torba była niedbale rzucona u nóg, a jej zawartość wyspała się na zewnątrz. W przeróżnych przedmiotach dostrzegłem notesy, pióra i podręczniki. Bez słowa podszedłem bliżej.
Wampir szybko zdał sobie sprawę z mojej obecności. Gestem ręki zaprosił mnie, abym usiadł obok niego. Skorzystałem z oferty. 
- Częstuj się, są pyszne. - Chłopak podał mi paczkę cukierków. Z grzeczności wziąłem jeden z nich. - Jak podoba ci się nasza akademia? - zapytał, próbując nawiązać rozmowę. Nie pamiętałem, kiedy ostatnio mieliśmy tak normalną interakcję. 
Nie zdążyłem odpowiedzieć na pytanie, ponieważ moją uwagę przykuł jeden z zeszytów. Wziąłem go do dłoni i spojrzałem na Hyo. Chłopak nie miał żadnych obiekcji, abym zajrzał do środka. Milczenie uznałem za pozwolenie, więc otworzyłem, jak się później dowiedziałem, szkicownik. Powoli przewracałem kolejne kartki, podziwiając rysunki wampira. Nie sądziłem, że był tak utalentowany. Wszystkie szkice zostały wykonane ze starannością. Z każdą kolejną stroną tematy prac zmieniały się. Zaczęło się od martwej natury, a kończyło na anatomii różnych sylwetek. Nie zdążyłem dokończyć oglądania, ponieważ Hyo nagle zamknął szkicownik. 
Niespodziewanie przejechał dłonią po moich włosach i zbliżył się na tyle, by złożyć czuły pocałunek na moim policzku. Instynktownie się odsunąłem i odwróciłem wzrok. Dlaczego Hyo zawsze robił takie rzeczy niespodziewanie?!
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie, słonko - przypomniał wampir, uśmiechając się zalotnie. Zwolnił moje dłonie, odbierając mi szkicownik, który po chwili schował do torby. Wyglądało na to, że to koniec mojego podziwiania. 
- Corvine jest naprawdę w porządku - odpowiedziałem, pocierając policzek dłonią. - Pełno tutaj wspaniałych ludzi, którzy wkładają wiele serca w naukę i rozwijanie swoich umiejętności. Myślę, że potrafiłbym się tutaj odnaleźć - dodałem po chwili namysłu. - Jednak wolę Ardem. Sztuki walki zdecydowanie bardziej mi się podobają. 
Hyo uśmiechnął się w odpowiedzi, najwyraźniej zadowolony.
- Masz talent - powiedziałem, gestem głowy wskazując na torbę z ukrytym szkicownikiem. - Niezwykłe hobby. 
- To miło, że ci się podobają. Staram się. - Jego głos zabrzmiał nonszalancko. - A ty, oprócz walki, masz jakieś zainteresowania? 
Otworzyłem usta, aby odpowiedzieć, kiedy zdałem sobie sprawę, że właściwie nie byłem w niczym specjalnie utalentowany. Głównie skupiałem się na treningu walki, ignorując sprawy doczesne. Chociaż...
- W wolnym czasie zajmowałem się ogrodem - odpowiedziałem, wspominając kwiaty, o które zadbałem. Uśmiechnąłem się na myśl mdlącego, słodkiego zapachu. - Gotowałem też dla siebie i rodziny. 
Wprawdzie mieliśmy wykwalikowaną kadrę pracowniczą, jednak przepadałem za przygotowywaniem posiłków. Zajmowałem się nimi w przerwach od męczących ćwiczeń. Ojciec nigdy nie wspierał mojej pasji, uważając to za "niemęskie". Nie potrafiłem z nim dojść do porozumienia w tej kwestii, ale nie rezygnowałem ze spędzania czasu w kuchni. 
Najbardziej chyba lubiłem piec. Przyrządzanie ciast i innych wypieków, nieskromnie mówiąc, naprawdę mi wychodziło. Byłem w tym niemal tak samo dobry, jak podczas walki mieczem. Okropne porównanie. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Ciekawe, co młody wampir sądzi o moich "zainteresowaniach". Nie zdążyłem jednak o to zapytać i poznać jego odpowiedzi. 
Kątem oka dostrzegłem ruch. To Daruma ponownie zwoływał spotkanie. Pożegnałem się z Hyo. 
- Mam nadzieję, że jutro będziesz w Ardem - rzuciłem bez namysłu, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z nietaktu. - Pewnie nie będę oprowadzać, a kręcić się gdzieś po okolicy. Zawsze to lepsze niż siedzenie samemu w pokoju. 
Pomachałem mu i dołączyłem do centaura. Nasza wycieczka zbliżała się do końca. Wtopiłem się pomiędzy znajome twarze akademii Ardem. Potrafiłem wyczuć podekscytowanie uczniów. Wydawało się, że nie mogli doczekać się jutrzejszego dnia. Nic dziwnego. Szkoły rzadko przyjmują gości z zewnątrz. Taka okazja jest wyjątkowa. Możemy oprowadzić innych po salach, akademikach oraz pokazać, jak wygląda tutaj nauka. Poprawiłem włosy, zarzucając je do tyłu. Cieszyłem się, że rodzice wysłali mnie właśnie do Ardem. Jest tutaj znacznie ciekawiej niż podczas nauczania domowego. 


Hyo?

Szablon
Pandzika
Kernow