Spotkanie z najwyraźniej starym znajomym Luciena nie było czymś, o czym marzyłem. Położyłem po sobie uszy, zmarnowany, kiedy niejaki Taryk prowadził nas do znajdującego się na prowincjach obozu. Rozejrzałem się po niekoniecznie zadbanym obozowisku. Moja dusza pedanta krzyczała, kiedy widziałem porozrzucane po ścieżce śmierci czy porwane namioty. Nieprzyjemne miejsce.
Podążałem za wyraźnie poirytowanym towarzyszem. Nie odstępowałem go nawet na krok, w obawie, iż ktoś mógłby nas zaatakować. Bałem się walki.
- Wiesz, że cię nie przepuszczę przez granicę, - Nieznajomy zaczął posilać się zdjętym z ogniska mięsem. - Takie mamy zasady.
Zerknąłem na Luciena, na którego twarzy pojawił się grymas. Czy ciemnowłosy naprawdę nie może nic z tym zrobić? Wydawało mi się, że ma całkiem dobre kontakty z władzą Dworu Nocy. Dlaczego więc nie chcieli ich wpuścić? Stanąłem za swoim towarzyszem, niepewnie spoglądając na Taryka.
- Przecież tu mieszkam, znasz mnie - upierał się Lucien, rzucając jedzącemu mężczyźnie zdenerwowane spojrzenie.
- Ale jego nie. - Zmrużyłem oczy, kiedy nieznajomy wskazał na mnie palcem. - Nie wiem czy nie jest jakimś szpiegiem, mogłeś przecież w tej szkole zmienić strony.
Skrzywiłem się nieznacznie. Nie chciałem tego słuchać. Dlaczego miałbym kogokolwiek szpiegować? Co ma takiego Dwór Nocy ukrywa, że nie chce wpuścić na swoje tereny nawet niepełnoletniego ucznia? Chciałem już wracać do domu. Lucien nie wydawał się również być zadowolony.
- W takim razie poczekamy na Rhysandra. - Ciemnowłosy odwrócił się plecami do Taryka. - Jutro rano, dzięki mojej wiadomości, powinien się tutaj pojawić.
Poczułem się lepiej na myśl, że książę zawita po nas o poranku. Wizja spędzenia nocy w takim miejscu nie była szczytem moich marzeń. Zerknąłem niepewnie w stronę Luciena, który marszczył brwi z chwilowej konsternacji. Ostatecznie westchnął i podszedł do wodzu, z którego wyciągnął złożone skrawki materiału. Bez problemu rozpoznałem w nim namioty. Cudownie. Miałem chociaż nadzieję, że noc będzie ciepła.
Pomogłem towarzyszowi rozłożenie naszego płóciennego schronienia, po czym wszedłem do jego środka. Nigdy wcześniej chyba nie spędzałem nocy pod namiotem. Nieszczególnie byłem do tego przyzwyczajony. Położyłem się na miękkich poduszkach, które podał mi ciemnowłosy. Sam zajął miejsce nieopodal mnie. Czułem dziwny dreszcz na plecach, spowodowany bliskością Luciena. Nie miałem przyjemności, oprócz Axela, który w tym momencie się nie liczy, spać obok na tak niewielkiej powierzchni. Oparłem delikatnie głowę o maszt. Centaurze ciało niezwykle utrudniało mi wygodny odpoczynek. Ciągłe utrzymywanie się w pionie po jakimś czasie stawało się niezwykle męczące. Zarówno w domu, jak i w akademiku miałem posłania przystosowane do mojej rasy. Syknąłem cicho ze złości. Dlaczego nie mogłem po prostu urodzić się elfem? O ile łatwiejsze byłoby wtedy moje życie! Z towarzyszącą mi myślą, jak piękne wiódłbym życie, mając tylko dwie nogi, zamknąłem oczy, a po chwili zasnąłem.
***
Kiedy tylko się obudziłem, zauważyłem, iż Lucien zniknął. W pierwszej chwili poczułem strach. Gdzie mógł podziać się mój kompan? Skoczyłem na równe nogi i wyjrzałem z namiotu, aby zobaczyć idącego w moim kierunku znajomego ciemnowłosego. Szybko wyjaśnił mi przyczynę swojego zniknięcia. Książę najwyraźniej naprawdę wyszedł nam na spotkanie. Wspaniale. Czas na podróż do wnętrza Dworu Nocy. Słyszałem o nim wiele opowieści. Właściwie czułem ciekawość, jak to miejsce wygląda naprawdę. Widziałem część dworskich ziem, kiedy walczyłem z orkami. Nie miałem jednak przyjemności pozwiedzać okolicy.
- Wiem, że pewnie po Dworze Nocy spodziewasz się budynków przypominających lochy, czy katakumb, ale zobaczysz jak bardzo myląca jest ta nazwa. - Przez chwilę wrażenie, iż Lucien czytał moje myśli. Chłopak doskonale odczytał moje emocje. Kiwnąłem na znak zgody głową. Mój kompan jedynie podsycił moją ciekawość.
Wtedy też, ku mojemu zaskoczeniu, ciemnowłosy złapał mnie za rękę i wymienił porozumiewawcze spojrzenie z księciem. Chwilę później znaleźliśmy w przestronnej, ozdobionej sali. Z trudem utrzymałem równowagę, czując, jak moje kopyta rozjeżdżają się po śliskiej posadce. Spojrzałem zdziwiony na Luciena, który nie kwapił się, aby wyjaśnić mi, co się stało. Mruknąłem niezadowolony. Równocześnie przypomniałem sobie o Rhysandzie. Uniosłem spojrzenie, odnajdując wzrokiem stojącego nieopodal księcia. Pośpiesznie wymieniłem z nim uprzejmości, dziękując za możliwość odwiedzin Dworu Nocy.
- Lucien pokaże ci komnatę, w której spędzisz najbliższe noce - wyjaśnił władca, wskazując dłonią odpowiedni korytarz. - Kiedy się rozpakujecie i odpoczniecie, zapraszam was na uroczystą kolację.
Podziękowałem wymijającemu nas Rhysandowi. Książę udał się w znanym jedynie sobie kierunku, a ja ruszyłem za moim towarzyszem. Lucien po chwili krótkiego spaceru po ostentacyjnym holu, zatrzymał się przed równie przyozdabianymi drzwiami. Otworzył je i gestem ręki zaprosił mnie do środka. Przywitał mnie stojący w centrum pomieszczenia stos puchatych poduszek. Wokoło stały eleganckie, dębowe meble. Odłożyłem dzierżoną w rękach torbę na ziemię. Pokój wydawał mi się o wiele piękniejszy nawet od mojego własnego! Spędzając tutaj noce, poczuję się niczym książę!
- Odpocznij po podróży - polecił Lucien. Z jego twarzy nie znikał uśmiech. - Przyjdę po ciebie później i razem udamy się w stronę sali obiadowej, w porządku?
- Oczywiście - przytaknąłem, wchodząc w głąb pomieszczenia. Odwróciłem się twarzą do ciemnowłosego. - Dziękuję, że zabrałeś mnie ze sobą.
- Przecież tu mieszkam, znasz mnie - upierał się Lucien, rzucając jedzącemu mężczyźnie zdenerwowane spojrzenie.
- Ale jego nie. - Zmrużyłem oczy, kiedy nieznajomy wskazał na mnie palcem. - Nie wiem czy nie jest jakimś szpiegiem, mogłeś przecież w tej szkole zmienić strony.
Skrzywiłem się nieznacznie. Nie chciałem tego słuchać. Dlaczego miałbym kogokolwiek szpiegować? Co ma takiego Dwór Nocy ukrywa, że nie chce wpuścić na swoje tereny nawet niepełnoletniego ucznia? Chciałem już wracać do domu. Lucien nie wydawał się również być zadowolony.
- W takim razie poczekamy na Rhysandra. - Ciemnowłosy odwrócił się plecami do Taryka. - Jutro rano, dzięki mojej wiadomości, powinien się tutaj pojawić.
Poczułem się lepiej na myśl, że książę zawita po nas o poranku. Wizja spędzenia nocy w takim miejscu nie była szczytem moich marzeń. Zerknąłem niepewnie w stronę Luciena, który marszczył brwi z chwilowej konsternacji. Ostatecznie westchnął i podszedł do wodzu, z którego wyciągnął złożone skrawki materiału. Bez problemu rozpoznałem w nim namioty. Cudownie. Miałem chociaż nadzieję, że noc będzie ciepła.
Pomogłem towarzyszowi rozłożenie naszego płóciennego schronienia, po czym wszedłem do jego środka. Nigdy wcześniej chyba nie spędzałem nocy pod namiotem. Nieszczególnie byłem do tego przyzwyczajony. Położyłem się na miękkich poduszkach, które podał mi ciemnowłosy. Sam zajął miejsce nieopodal mnie. Czułem dziwny dreszcz na plecach, spowodowany bliskością Luciena. Nie miałem przyjemności, oprócz Axela, który w tym momencie się nie liczy, spać obok na tak niewielkiej powierzchni. Oparłem delikatnie głowę o maszt. Centaurze ciało niezwykle utrudniało mi wygodny odpoczynek. Ciągłe utrzymywanie się w pionie po jakimś czasie stawało się niezwykle męczące. Zarówno w domu, jak i w akademiku miałem posłania przystosowane do mojej rasy. Syknąłem cicho ze złości. Dlaczego nie mogłem po prostu urodzić się elfem? O ile łatwiejsze byłoby wtedy moje życie! Z towarzyszącą mi myślą, jak piękne wiódłbym życie, mając tylko dwie nogi, zamknąłem oczy, a po chwili zasnąłem.
***
Kiedy tylko się obudziłem, zauważyłem, iż Lucien zniknął. W pierwszej chwili poczułem strach. Gdzie mógł podziać się mój kompan? Skoczyłem na równe nogi i wyjrzałem z namiotu, aby zobaczyć idącego w moim kierunku znajomego ciemnowłosego. Szybko wyjaśnił mi przyczynę swojego zniknięcia. Książę najwyraźniej naprawdę wyszedł nam na spotkanie. Wspaniale. Czas na podróż do wnętrza Dworu Nocy. Słyszałem o nim wiele opowieści. Właściwie czułem ciekawość, jak to miejsce wygląda naprawdę. Widziałem część dworskich ziem, kiedy walczyłem z orkami. Nie miałem jednak przyjemności pozwiedzać okolicy.
- Wiem, że pewnie po Dworze Nocy spodziewasz się budynków przypominających lochy, czy katakumb, ale zobaczysz jak bardzo myląca jest ta nazwa. - Przez chwilę wrażenie, iż Lucien czytał moje myśli. Chłopak doskonale odczytał moje emocje. Kiwnąłem na znak zgody głową. Mój kompan jedynie podsycił moją ciekawość.
Wtedy też, ku mojemu zaskoczeniu, ciemnowłosy złapał mnie za rękę i wymienił porozumiewawcze spojrzenie z księciem. Chwilę później znaleźliśmy w przestronnej, ozdobionej sali. Z trudem utrzymałem równowagę, czując, jak moje kopyta rozjeżdżają się po śliskiej posadce. Spojrzałem zdziwiony na Luciena, który nie kwapił się, aby wyjaśnić mi, co się stało. Mruknąłem niezadowolony. Równocześnie przypomniałem sobie o Rhysandzie. Uniosłem spojrzenie, odnajdując wzrokiem stojącego nieopodal księcia. Pośpiesznie wymieniłem z nim uprzejmości, dziękując za możliwość odwiedzin Dworu Nocy.
- Lucien pokaże ci komnatę, w której spędzisz najbliższe noce - wyjaśnił władca, wskazując dłonią odpowiedni korytarz. - Kiedy się rozpakujecie i odpoczniecie, zapraszam was na uroczystą kolację.
Podziękowałem wymijającemu nas Rhysandowi. Książę udał się w znanym jedynie sobie kierunku, a ja ruszyłem za moim towarzyszem. Lucien po chwili krótkiego spaceru po ostentacyjnym holu, zatrzymał się przed równie przyozdabianymi drzwiami. Otworzył je i gestem ręki zaprosił mnie do środka. Przywitał mnie stojący w centrum pomieszczenia stos puchatych poduszek. Wokoło stały eleganckie, dębowe meble. Odłożyłem dzierżoną w rękach torbę na ziemię. Pokój wydawał mi się o wiele piękniejszy nawet od mojego własnego! Spędzając tutaj noce, poczuję się niczym książę!
- Odpocznij po podróży - polecił Lucien. Z jego twarzy nie znikał uśmiech. - Przyjdę po ciebie później i razem udamy się w stronę sali obiadowej, w porządku?
- Oczywiście - przytaknąłem, wchodząc w głąb pomieszczenia. Odwróciłem się twarzą do ciemnowłosego. - Dziękuję, że zabrałeś mnie ze sobą.
Lucien?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz