Zbliżała się jesień - moja ulubiona pora roku. Zaczynaliśmy szkołę, czekał mnie kolejny semestr nauki, a widoki zza okna były przepiękne. Niestety. Wszystko ma swoje wady. Wraz z powrotem do akademii i nadejściem chłodnych dni, zaczynał się sezon obozowy. Wszystkie uczelnie wspólnie udawały się na leśną przygodę, podczas której podobno uczniowie mieli się integrować. Czy w rzeczywistości tak było? Nie mam pojęcia. Osobiście nienawidziłem okresu obozu. Z natury wolałem wygodę i ciepło domowego zaciszu. Nie byłem przyzwyczajony do surowych, leśnych warunków. Dodatkowo musiałem spędzać czas z ludźmi, z którymi nie chciałem raczej dzielić całego dnia. Upierdliwości.
Kończyłem właśnie pakować ostatnie niezbędne rzeczy, kiedy do pokoju ktoś zapukał. Bez entuzjazmu otworzyłem drzwi. Na korytarzu stał zawinięty w brązowy płaszcz nauczyciel. Profesor ponaglił mnie, mówiąc, że zaraz wyruszamy. Wspaniale.
Przez całą drogę do miejsca docelowego zastanawiałem się, jakie męczarnie czekają mnie w tym roku. W ciągu ostatnich lat nabawiłem się wielu urazów. Raz złamałem dopiero odrastające poroże! Nigdy więcej. Dodatkowo ciekawiło mnie, kto w tym roku zostanie wybrany na lidera. Wykonywanie rozkazów jakiegoś niekompetentnego przywódcy nie należało do szczytu moich marzeń. W ubiegłym roku nie potrafiłem dogadać się z dowodzącym, który co kilka minut wpadał na jakiś "genialny" pomysł. Ostatecznie skończyliśmy naszą misję jako ostatni i wszystko przez to, że ów lider postanowił wybrać drogę "na skróty" prowadzącą przez pobliskie bagna. Sam utknął w błocie i bez pomocy nauczycielskiej magii, nie wydostałby się z pułapki.
Także. Nienawidziłem obozów i już odliczałem dni do powrotu do szkoły. Lekkimi susami pokonywałem kałuże, które pokrywały całą polanę. Rozglądałem się, nerwowo ruszając uszami. W tłumie w większości nieznanych mi osób rozpoznałem kilka znajomych mi twarzy. Z niemałym zadowoleniem spostrzegłem, że nauczyciel przydzielił mnie do grupy, w której znałem kilku uczniów, a właściwie uczennic. Była to Lyanna i Colette, które spotkałem już podczas bitwy z orkami. Przywitałem się z dawnymi znajomymi i wymieniłem krótka uprzejmość z nieznanym mi dotychczas chłopakiem. Po mundurku rozpoznałem, że należy do Sarlok.
- To niesamowite, że znowu jesteśmy w tej samej ekipie! - Colette uśmiechnęła się szeroko.
Mimowolnie kąciki moich ust również ruszyły w górę. Po chwilowej wymianie zdań pomiędzy członkami mojej nowej drużyny, Lyanna i Maven doszli do wniosku, że uwolnią mnie od połowy ciężaru i pozwolili nieść bagaże swoim demonom. Podziękowałem za ów gest uczynności i ruszyłem za resztą po resztę naszych rzeczy.
W międzyczasie dowiedziałem się (albo dopiero to do mnie dotarło), że dawna towarzyszka z Sarlok, Lyanna, będzie ponownie naszą liderką. Cieszył mnie ten wybór. Dziewczyna idealnie nadaje się na dowódcę. Bez problemu mogłem zaakceptować jej przywódctwo.
Na stercie przygotowanych przedmiotów odnaleźliśmy namioty, zapasy, wodę i kompasy. Zabraliśmy ze sobą również dodatkowe ubrania i apteczkę, bo w końcu nigdy nie wiadomo, co jeszcze może nas spotkać.
- To co teraz? - zapytałem, kiedy cała drużyna oddaliła się od zatłoczonego głównego obozowiska. Lyanna wyciągnęła listę z zadaniami i zmarszczyła brwi. Po jej reakcji nie spodziewałem się niczego przyjemnego.
- Musimy znaleźć pióra smoka - poinformowała. Schowała kartkę do kieszeni, a na jej miejsce rozwinęła mapę. - Mamy zaznaczone miejsca, gdzie możemy je znaleźć.
Zerknąłem na rozpiskę i skrzywiłem się. To niemal drugi koniec lasu! Czy nauczyciele naprawdę myślą, że uda nam się pozbawić jakiegoś wielkiego gada pierza? Będzie cud, jeśli uda nam się wyjść z tego żywym!
- Dzisiaj przenocujemy tutaj - stwierdziła liderka, obrzucając polankę badawczym spojrzeniem. - Rano ruszymy wykonać nasze zadanie. Jakieś pytania? - dodała po chwilowym milczeniu. Nikt nie odpowiedział. - Wspaniale, pomóżcie mi rozłożyć namiot.
Bez słowa wyjąłem pozwijany materiał i na specjalnych rusztowaniach z trudem postawiłem go na nóżkach. Nienawidziłem tego robić. Właściwie ledwo mieściłem się do środka ów chroniącej przez zimnem nocy skórzanej kryjówce. Nie miałem jednak wyjścia i musiałem korzystać z tego, co oferują nam nauczyciele. Właściwie, od tej chwili jesteśmy zdani jedynie na siebie. Jeśli skończy nam się prowiant, będziemy musieli go zdobyć go sami. Dodatkowo, otaczający nas las jest pełen niebezpieczeństw.
Przygryzłem wargę. Nienawidzę tutaj być. Chcę do domu. Uniosłem błagalnie oczy w górę. Oby to wszystko skończyło się jak najszybciej.
Maven?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz