Ruszyłem biegiem, słysząc za sobą coraz głośniejsze dźwięki nadciągającej pogoni. Nie miałem jednak najmniejszych obaw, ponieważ nie mieli oni szansy, aby mnie dogonić. Przeskoczyłem pomiędzy drzewami z zamiarem oddalenia się od napastników. Wiedziałem, że im dalej ich zaprowadzę, tym lepiej dla Hiromaru. Będzie miał znacznie więcej czasu na dokończenie naszego planu. Miałem nadzieję, że wszystko pójdzie po naszej myśli.
Na szczęście właśnie tak było. Zdawało mi się, że goniąca mnie grupa powoli zaczynała się gubić w otaczającym nas lesie. Kręcili się dookoła, zmieszani i całkowicie zdezorientowani. Nie mieli już pewnie nawet ochoty dalej za mną podążać. Spoglądałem na nich z jednego z najwyższych drzew przez dłuższą chwilę, aż w końcu postanowiłem zawrócić.
Najciszej, jak tylko potrafiłem, oddaliłem się od kręcącej się wśród krzaków krzyczącej gromady. Postanowiłem szybko sprawdzić, czy Hiromaru zdążył już uratować ukradzione surowce.
Na szczęście właśnie tak było. Zdawało mi się, że goniąca mnie grupa powoli zaczynała się gubić w otaczającym nas lesie. Kręcili się dookoła, zmieszani i całkowicie zdezorientowani. Nie mieli już pewnie nawet ochoty dalej za mną podążać. Spoglądałem na nich z jednego z najwyższych drzew przez dłuższą chwilę, aż w końcu postanowiłem zawrócić.
Najciszej, jak tylko potrafiłem, oddaliłem się od kręcącej się wśród krzaków krzyczącej gromady. Postanowiłem szybko sprawdzić, czy Hiromaru zdążył już uratować ukradzione surowce.
Nie było inaczej. Moim oczom ukazała się zalana wodą z rzeki polana. Szybko porwała ona skradzione przedmioty. Nie potrafiłem oderwać spojrzenia od tej sceny. W końcu - pierwszy raz miałem okazję widzieć coś takiego. Niecodzienny widok. Hiromaru naprawdę jest potężny, skoro jest w stanie zrobić tak niesamowitą rzecz!
Nagle zauważyłem inny ruch, który wyrwał mnie z zamyślenia. Spostrzegłem swojego towarzysza. Wymachiwał do mnie nerwowo dłońmi - widziałem, że coś go przestraszyło. Zeskoczyłem z drzewa, wcześniej rozglądając się czy nigdzie nie ma wrogów.
- Co się stało? - zapytałem, lekko zmartwiony.
- Nie mam pojęcia, gdzie jest Willow! - powiedział na jednym wdechu. Poczułem, jak tracę grunt pod nogami.
- Nie mam pojęcia, gdzie jest Willow! - powiedział na jednym wdechu. Poczułem, jak tracę grunt pod nogami.
- Gdzie go ostatnio widziałeś? - zapytałem pośpiesznie. - Willow!
Zawołałem szczeniaka, ale nie przyszedł na moje wezwanie. Zacząłem się martwić.
- Był ze mną cały czas! - wyjaśnił Hiromaru. - Zniknął niedługo po tym, jak rzeka się ruszyła!
Spojrzałem na pieniącą się wodę i oddalające się przedmioty. Miałem nadzieję, że szczeniak nie utonął... Wtedy też zobaczyłem ruch na jednej kupce związanych desek. To był Willow! W tamtym też momencie dałem radę usłyszeć jego skomlenie.
- Biegnij za mną! - zawołałem do Hiromaru, aby sam chwilę później ruszyć w stronę rzeki.
Nie czekałem na to, czy chłopak faktycznie za mną podążył. Nie mieliśmy czasu do stracenia. W każdym momencie szczeniak może zsunąć się z mokrej powierzchni i wpaść do wody! Wątpiłem, że potrafi pływać. W szalonym nurcie rzeki mogła mu się stać krzywda!
Dotarłem do brzegu, ale wtedy też straciłem ze wzroku Willowa. Nie traciłem jednak nadziei. Przyśpieszyłem kroku, podążając za nurtem. Starałem się dogonić odpływające towary. Udało mi się to w kilka susów. Kątem oka dostrzegłem Hiromaru, który nieustannie biegł moim śladem.
Podałem mu dłoń, kiedy udało mi się dostać na jedną z utworzonych przez towary tratw. Pomogłem mu stanąć obok mnie.
- Tam jest! - zawołał Hiromaru, wskazując dłonią Willowa. Kamień spał mi z serca, kiedy zobaczyłem szczeniaka próbującego utrzymać równowagę. Znajdował się niedaleko od nas.
- Bądź ostrożny - powiedziałem do chłopaka. - Musimy jakoś tam się dostać!
Powoli, krok za krokiem, kierowaliśmy się na ratunek. Należało bardzo uważać - w każdej chwili istniała szansa na stracenie równowagi i upadek do wody. Nie było to oczywiście śmiertelne zagrożenie, ale każde osunięcie w czasie mogło sprowadzić nieszczęście na Willowa.
Zawołałem szczeniaka, ale nie przyszedł na moje wezwanie. Zacząłem się martwić.
- Był ze mną cały czas! - wyjaśnił Hiromaru. - Zniknął niedługo po tym, jak rzeka się ruszyła!
Spojrzałem na pieniącą się wodę i oddalające się przedmioty. Miałem nadzieję, że szczeniak nie utonął... Wtedy też zobaczyłem ruch na jednej kupce związanych desek. To był Willow! W tamtym też momencie dałem radę usłyszeć jego skomlenie.
- Biegnij za mną! - zawołałem do Hiromaru, aby sam chwilę później ruszyć w stronę rzeki.
Nie czekałem na to, czy chłopak faktycznie za mną podążył. Nie mieliśmy czasu do stracenia. W każdym momencie szczeniak może zsunąć się z mokrej powierzchni i wpaść do wody! Wątpiłem, że potrafi pływać. W szalonym nurcie rzeki mogła mu się stać krzywda!
Dotarłem do brzegu, ale wtedy też straciłem ze wzroku Willowa. Nie traciłem jednak nadziei. Przyśpieszyłem kroku, podążając za nurtem. Starałem się dogonić odpływające towary. Udało mi się to w kilka susów. Kątem oka dostrzegłem Hiromaru, który nieustannie biegł moim śladem.
Podałem mu dłoń, kiedy udało mi się dostać na jedną z utworzonych przez towary tratw. Pomogłem mu stanąć obok mnie.
- Tam jest! - zawołał Hiromaru, wskazując dłonią Willowa. Kamień spał mi z serca, kiedy zobaczyłem szczeniaka próbującego utrzymać równowagę. Znajdował się niedaleko od nas.
- Bądź ostrożny - powiedziałem do chłopaka. - Musimy jakoś tam się dostać!
Powoli, krok za krokiem, kierowaliśmy się na ratunek. Należało bardzo uważać - w każdej chwili istniała szansa na stracenie równowagi i upadek do wody. Nie było to oczywiście śmiertelne zagrożenie, ale każde osunięcie w czasie mogło sprowadzić nieszczęście na Willowa.
Przyśpieszyłem, aby łatwiej było mi przeskoczyć na kolejną platformę. Deski zakołysały się pod moim ciężarem. Prawie straciłem równowagę, ale udało mi się ją odzyskać w ostatniej chwili.
Willow był już coraz bliżej mnie. Szczeniak zdawał się mnie zauważać. Zaczął szczekać żałośnie, podejmując próbę przysunięcia się bliżej.
- Nie, Willow, zostań! Zaraz spadniesz!
Ledwo zdążyłem wypowiedzieć ostatnie słowo, a maluch zsunął się do wody. Nie zdążyłem zareagować tak sprawnie, jak zrobił to Hiromaru, który już sekundę później sam wskoczył do rzeki. Zanurzył się pod powierzchnią i przez chwilę nie wypływał. Zastanawiałem się, czy również i ja nie powinienem ruszyć na ratunek, ale na szczęście chłopak wynurzył się. W pierwszej kolejności podał mi Willowa.
Wziąłem mokrego i zmarzniętego szczeniaka na ręce, a wolną dłoń podałem Hiromaru, aby pomóc mu wydostać się z wody.
- Czy wszystko w porządku? - zapytałem, nie kryjąc zmartwienia. Jednocześnie przysunąłem do siebie Willowa, aby ogrzać go połami mojej szaty.
- Nie, Willow, zostań! Zaraz spadniesz!
Ledwo zdążyłem wypowiedzieć ostatnie słowo, a maluch zsunął się do wody. Nie zdążyłem zareagować tak sprawnie, jak zrobił to Hiromaru, który już sekundę później sam wskoczył do rzeki. Zanurzył się pod powierzchnią i przez chwilę nie wypływał. Zastanawiałem się, czy również i ja nie powinienem ruszyć na ratunek, ale na szczęście chłopak wynurzył się. W pierwszej kolejności podał mi Willowa.
Wziąłem mokrego i zmarzniętego szczeniaka na ręce, a wolną dłoń podałem Hiromaru, aby pomóc mu wydostać się z wody.
- Czy wszystko w porządku? - zapytałem, nie kryjąc zmartwienia. Jednocześnie przysunąłem do siebie Willowa, aby ogrzać go połami mojej szaty.
<Hiromaru?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz