Mi też wydawało się, że od pamiętnej akcji z napaścią ziejących ogniem wilków na wioskę minęły całe wieki. Każdy dzień od tamtego momentu wypełniony był pracą, zaś jeśli człowiek pracuje od rana do nocy, a w międzyczasie próbuje jeszcze ogarnąć się z nauką i górami pracy domowej zadawanymi przez nauczycieli, można doprawdy zapomnieć jak się nazywa. Blizny, jakie tamta walka pozostawiła na obliczy wioski, goiły się szybko dzięki ustawicznej pracy wieśniaków, ale też dzięki Eny i mojej pomocy. Przyznam, że kiedy opuszczałem swą rodzinną wioskę by podróżować i gdy w końcu trafiłem do Kernow, nie przypuszczałem, że z Isagomushim i mocą kontroli wody damy radę aż tyle zrobić. Widać nie trzeba było mordować smoków, żeby się do czegoś przydać.
Słowa Eny zwróciły mi uwagę na jedną rzecz – faktycznie, do tej pory tylko my dwaj pracowaliśmy z Willowem, wilczek się do nas przyzwyczaił i reagował na wszystkie komendy. Był bardzo mądry, przyswajał je o wiele szybciej, niż normalny pies. Ale z inteligentnymi stworzeniami był ten problem, że nie słuchały się każdego – jeśli Willow nie widziałby sensu ani powodu, by słuchać się też wieśniaków, to całe nasze szkolenie byłoby kompletną stratą czasu.
— Świetny pomysł, zajmijmy się tym od razu — powiedziałem i od razu po skończonym posiłku, gdy odnieśliśmy z Eną puste naczynia, udaliśmy się do dziewczyny.
Marion uśmiechnęła się na nasz widok, przechyliła głowę w niemym pytaniu, a gruby warkocz przelał się przez ramię.
— Widzisz, mamy pewną sprawę — zacząłem, zaś Ena zgarnął Willowa z ziemi, wziął go na ręce. Wilczek robił się cięższy z każdym dniem. — Możemy pomówić z tobą na osobności?
— Oczywiście — odparła, wciąż się uśmiechając. — Aż się zastanawiam, co to może być za ważna sprawa…
— Nic groźnego, nie martw się — uspokoił ją Ena.
Odeszliśmy kawałek od innych i chłopak kontynuował.
— Widzisz, Willow zna już coraz więcej komend…
— Wiem, widziałam jak z nim pracujecie.
Skinąłem jej głową.
— Tylko widzisz – Willow przyzwyczaił się, żeby słuchać tylko nas dwóch i to od nas przyjmuje polecenia. Martwimy się, że w wiosce nie ma nikogo, kto byłby w stanie z nim pracować i również znałyby komendy — zacząłem wyjaśniać, przypominając sobie o tym, co opowiadał mi mój kolega z Sarlok. Że nie tylko zwierzak musi nauczyć się komend, ale i człowiek.
— Więc chcielibyśmy, żebyś ty spróbowała popracować z Willowem – żeby przyzwyczaić go do słuchania się osób z wioski — dodał Ena. — I sądzimy też, że to pokaże pozostałym, że nie tylko my dwaj jesteśmy w stanie nad nim zapanować. Że Willow nie jest zagrożeniem.
Marion instynktownie sięgnęła do warkocza, zmięła jego koniec w dłoni, ale choć jej sylwetka wyrażała niepewność i wątpliwości, gdy obaj z Eną skończyliśmy mówić, dziewczyna skinęła głową i posłała nam uśmiech.
— Myślę, że macie dobry pomysł. Chętnie nauczę się, jak wydawać polecenia Willowowi.
Razem z Eną odetchnęliśmy z ulgą i właściwie od razu przystąpiliśmy do działania. Nie było sensu, by wszystko przedłużać.
O naszej zwyczajowej porze treningu z Willowem, stanęliśmy nieco z boku, dalej od wioski, i tym razem towarzyszyła nam Marion. Ena wsunął przysmaki w jej dłoń i poinstruował ją, jak mówić do Willowa, by ten słuchał. Wilczek patrzył na dziewczynę z lekką konsternacją, ale gdy tylko wyczuł smakowity zapach w jej dłoni, zaraz chętnie zaczął wykonywać polecenia.
Marion, choć początkowo niepewna i nieśmiała, z coraz większą pewnością wypowiadała kolejne komendy. Wtedy też pomyślałem, że i dla niej musi to być intensywne przeżycie – przecież dokładnie takie wilki, tylko o wiele większe, zaatakowały niedawno ją i jej krowę wtedy, na pastwisku.
— Leżeć — powiedziała wyraźnie Marion, Willow położył się w trawie.
A potem dziewczyna zamiast dać mu smakołyk, po prostu pogłaskała go po głowie. Spiąłem się lekko, czy wilczek nie postanowi zacząć ignorować komendy, skoro nie dostawał już nic do jedzenia – dopiero co przeszliśmy przez coś takiego z Eną. Ale na szczęście nie, Willow słuchał się i merdał ogonem za każdym razem, gdy Marion się do niego nachylała. Aż sam zacząłem zachodzić w głowę, jak to w ogóle możliwe, że jego rodzice byli takimi agresywnymi bestiami, zaś sam Willow przypomina bardziej uroczego pluszaka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz