Leczenie Neriny przebiegło szybko, tak jak myślałem. Jej stan był na tyle dobry, że mogła na spokojnie opuścić medyczkę, jednak i tak się martwiłem. Nie spodziewałem się dzisiaj takich przygód i musiałem przyznać, że nie byłem na nie gotowy, jednak nie mogłem przecież cofnąć tego co się stało. Nie wiedziałem co o tym myśleć, jakie zwierzęta zachowują się tak niewłaściwie w takim miejscu, wśród tak ważnych ludzi!
Dziewczyna oczywiście przeprosiła mnie, tak jakby to była jej wina i wyglądała na nieco smutną.
– To chyba normalne, że ci pomogłem - odparłem, wpatrując się w księżyc. – Nigdy, nikogo bym nie zostawił w takiej sytuacji. Tym bardziej wśród osób, które się tak zachowują. Mam nadzieję, że to był ostatni raz.
Uśmiechnęła się delikatnie i ruszyliśmy przed siebie. Nie wiedziałem gdzie ją prowadzę, jednak potrzebowałem iść gdziekolwiek, byleby odetchnąć świeżym powietrzem. Spojrzałem na dziewczynę kątem oka, wydawała mi się nieobecna. Miałem nadzieję, że nie miała jakiejś psychicznej rany związanej z dzisiejszą sytuacją. Wyostrzyłem swoje zmysły, by choć spróbować coś wyczuć, ale po chwili poczułem dość ostry ból głowy. Złapałem się za nos, oddychając miarowo. Za bardzo się dzisiaj zmęczyłem leczeniem. Będę musiał nad tym poćwiczyć.
– Coś się stało?
– Nie, spokojnie. Chodźmy w jakieś spokojne miejsce.
~*~
Nauka i zajęcia zajmowały większą część mojego życia. Wieczorami przesiadywałem u Melike i pomagałem jej z jej pacjentami, albo zagłębiałem się w grube tomy w bibliotece, nadrabiając materiały. Byłem zmęczony i często na zajęciach chwila dzieliła mnie od zaśnięcia, ale na razie dawałem sobie radę. Nie wiedziałem do kiedy taki stan będzie utrzymywał, ale mogłem się tylko modlić - oby jak najdłużej. Na zajęciach uwielbiałem ćwiczyć swoją walkę. Nigdy nikt mnie tego nie uczył, dlatego właśnie z tych lekcji zdobywałem najwięcej doświadczenia. Nie raz dostałem po głowie tak, że miałem wrażenie, że w moim ciele nie ma choć jednej nie złamanej kości, ale czy mogłem narzekać? Sam zgłaszałem się do sparingów, a czas mojej zmiany postaci zmniejszał się coraz bardziej. Wiem, że po skończeniu szkoły chciałbym zostać medykiem, lecz nie chciałem być zależy od innych, gdyby nagle ktoś mnie zaatakował. Nie chciałem by moje życie znów było zależne od czyjegoś, dlatego właśnie wszystko robiłem sam. Nie miałem praktycznie żadnych chwil dla siebie, dlatego też wszystkie moje znajomości spadły na drugi plan. Oczywiście, nie chciałem tego, jednak mój styl życia sprawił, że ciężko było mnie znaleźć, nie mogłem znaleźć nawet chwili by gdziekolwiek wyjść
Mechanicznie owinąłem ranę mężczyzny siedzącego na krześle, mocniej uciskając ranę. Nie pytałem co takiego zrobił, że przyszedł do nas w ręką prawie przebitą na wylot, a on także nie był gardy, żeby się pochwalić. Melike zawsze mi mówiła, że leczyć ludzi powinniśmy bez względu na ich religie, pochodzenie czy hierarchię w społeczeństwie. I właśnie tego się trzymałem. Zszywałem, owijałem, rozcinałem i ratowałem wszystkich po kolei, nawet gdy nie mieli pieniędzy. Coraz rzadziej bolała mnie głowa po wyjściu z tego miejsca co było znaczną ulga, po całym dniu stania na nogach. Jednak pomimo spełniania swojego celu, czułem się pusty i smutny. Nie miałem do kogo się odzywać, z kim dzielić się swoją wiedzą i pokazywać czego dzisiaj się nauczyłem. Nie byłem naturalnie typem samotnika, dlatego coraz bardziej mi to przeszkadzało. Ciemne cienie pod moimi oczami, z dnia na dzień były coraz bardziej widoczne, a włosy powinienem już dawno skrócić. Zawsze gdy tylko topiłem się w tych myślach, gdzie nie patrzyłem widziałem Nerine. Nawet teraz, gdy patrzyłem na okno wychodzące na ulicę, widziałem jej twarz odbijająca się w szkle.
– Co? - przetarłem dłonią twarz, ale ona jednak nie zniknęła. Po chwili drzwi otworzyły się, a do środka weszła dziewczyna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz