- Ja przetransportuję rzekę do nas - powiedział Hiromaru. W jego oczach zabłysnęła pewność siebie. Nie miałem pojęcia, jaki ma pomysł, ale postanowiłem mu zaufać. Znałem chłopaka już wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że jeśli coś obieca, na pewno to wykona. Nie zadawałem więc zbędnych pytań, które jedynie traciłby nasz cenny czas. Nie mieliśmy w końcu pojęcia, kiedy złodzieje wyruszą w dalszą drogę. Może już szykują się na odejście?
Uśmiechnąłem się delikatnie na zapewnienia Hiromaru. To rozwiązywało jeden z naszym problemów. Wszystkie te przedmioty zostaną ponownie przetransportowane do wioski. Dodatkowo - zapewnią nam bezpieczną drogę odwrotu. Możemy popłynąć nurtem razem z nimi. Przy okazji przypilnujemy, aby nic nie stało się im po drodze.
Nie chciałem mieszać chłopaka w żadną niepotrzebną walkę. Jeśli nie był wojownikiem, nie mogłem go narazić na żadne niebezpieczeństwo. Ani jego, ani Willowa.
Gdyby doszło do pojedynku musiałbym sam zmierzyć się z przeciwnikami. Wprawdzie nie bałem się takowej konfrontacji. Faktycznie złodziei było wielu, ale nie oznaczało to, że wszyscy byli wykfalifikowanymi wojownikami. Większość z nich najprawdopodobniej nie miała żadnego talentu, jeśli chodzi o sztuki walki. W innym wypadku zaatakowaliby wioskę, aby pozyskać materiały, a nie używali przykrywki nocy.
W ostateczności byłem gotów podjąć walkę. Miałem jednak inny pomysł. Wydawał mi się być mniej ryzykowny niż bezpośrednia konfrontacja.
- Odwrócę ich uwagę - poinformowałem Hiromaru. - Narobię jakiegoś hałasu po drugiej stronie polany. Będą musieli sprawdzić, co to takiego.
- Jesteś tego pewien? - zapytał chłopak. Widziałem, że nie jest specjalnie przekonany do mojego pomysłu żywej przynęty. - Możemy spróbować poczekać na lepszą okazję i po cichu wykraść materiały.
- Zrobimy tak, jeśli ten plan się nie powiedzie. Jak nie wyjdzie nam za pierwszym razem, ruszymy ich śladem i spróbujemy ponownie. Nie dajmy się tylko złapać.
Ustaliliśmy szczegóły. Musiałem zabrać złodziei wystarczająco daleko, aby Hiromaru miał czas przesunąć rzekę. Żałowałem, że nie będę mógł tego zobaczyć, ale może poproszę go o zaprezentowanie tego innym razem.
- Uważaj na siebie - rzuciłem na odchodne. - Jeśli cokolwiek by się działo, wycofaj się. Jak będzie bardzo źle, zacznij krzyczeć, a postaram się wrócić jak najszybciej.
Odwracanie uwagi było na tyle niebezpieczne, że zdecydowaliśmy o tym, aby Willow pozostał z Hiromaru. Musiałem wyzkazać się szybkością i zwinnością - szczeniak nie mógł ze mną iść.
W ciszy okrążyłem polanę. Nie odrywałem wzroku od złodziei. Byli oni właśnie w trakcie posiłku. To działało na naszą korzyść - teraz na pewno nie spodziewają się ataku. Nie będą mieli nawet czasu wymyślić planu, a to wystarczy, aby ruszyli za mną w pogoń.
Oddaliłem się na bezpieczną odległość. Ciągle widziałem jednak naszych przeciwników. Musiałem mieć na nich oko, aby widzieć ilu z nich ruszy w moim kierunku. Musiałem zwabić jak najwięcej, a najlepiej wszystkich.
Postanowiłem wywołać huk. Z tego powodu musiałem zgromadzić jak najwięcej mocy i w coś uderzyć. Dla zwiększenia efektu zmieniłem formę. Ta ludzka czasem ograniczała moje możliwości, a w tym momencie potrzebowałem dużo siły i szybkości. Zdecydowanie więcej, niż zwykle używałem.
Tak więc już chwilę później siedziałem w swojej demonicznej formie na jednym z drzew. Zgromadziłem potrzebną moc i uderzyłem w pobliski konar. Dźwięk rozbrzmiał chyba na połowę lasu. Nic więc dziwnego, że złodzieje podskoczyli w miejscu i zwrócili wzrok w stronę huku. Zareagowali tak, jak przypuszczaliśmy - chwycili za broń i ruszyli w moim kierunku.
Przeskoczyłem na kolejne drzewo i kontynuowałem atak. Kolejne głośne uderzenie przebiło się przez cichy las. Słyszałem zbliżające się głosy. Złodzieje byli już niedaleko. Musiałem się pospieszyć.
Postanowiłem zawrócić w stronę wrogiego obozu. Ci, którzy tam pozostali, będą musieli się ze mną zmierzyć.
Musiałem zapewnić Hiromaru jak najbezpieczniejsze warunki.
<Hiromaru?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz