Czasem zastanawiałem się, jaki rodzaj pecha mnie właściwie prześladuje. Przez ostatnie kilka miesięcy, odkąd przybyłem do akademii, co chwilę spotykało mnie coś uciążliwego. Z dnia na dzień odczuwałem przygnębiające skutki braku szczęścia. Zaczęło się od nieprzyjemnościach związanych z porwaniem, a ciągnęło się do teraz. Chociaż wyjazd miał zamysł zatarcia złego samopoczucia uczniów, ostatecznie skończyło się ponownymi kłótniami. Konflikt między akademiami był czymś nie do przeskoczenia. Narastał z każdą chwilą. Sam osobiście nie rozumiałem podobnych sporów. Głównie dlatego, że z natury jestem osobą bezkonfliktową, unikającą problemów. Wybór Ardem na szkołę był oczywisty, głównie ze względu na to, iż w przyszłości chciałem pełnić funkcję kończącego wojnę dyplomaty. Dobrze nie walczy się wyłącznie przemocą, słowa też w końcu mają dużą moc.
Grupka nauczycieli nagle parowała do pomieszczenia. Błądząc myślami gdzieindziej, z zaskoczeniem spojrzałem na nieznanych mi profesorów. Ich zapach był dziwaczny. Wyprostowałem się, oczekując tego, co mają do powiedzenia.
- Asai, Kento i Ena idziemy. - Słowa padły z ust przybyłych. Poczułem nieprzyjemny dreszcz. Coś było nie tak i nie tylko ja to zauważyłem. Hyo wstał z miejsca, zastępując drogę dorosłym.
- Kim jesteście? - Z jego ust padło pytanie.
Kolejne osoby znajdujące się w pokoju stanęły naprzeciw nauczycielom. Ogarnął mnie niepokój. Nim się obejrzałem, pojawiliśmy się na plaży. Lekko opadłem na piasek. Chłodny, wieczorny wiatr zmierzwił moje włosy. Przymknąłem oczy, osłaniając je przed nagłym żywiołem.
- Chłodno - mruknąłem na tyle cicho, że raczej nikt tego nie dosłyszał.
Spacer do ośrodka trwał dłuższą chwilę. Jesienne wieczory są naprawdę zimne. Z każdą minutą temperatura spadała sprawiając, że szczelniej okrywałem się szatą.
Ucieszyłem się na widok znajomego budynku.
- Co z tym wszystkim robimy? - zapytał Asai. Przez to wszystko nawet nie miałem chwili, aby pomyśleć o tych tarapatach, które nas spotkały.
Zmarszczyłem brwi, przysuwając dłoń do ust. Przygryzłem palec, próbując zebrać myśli. Znaleźliśmy się w sytuacji bez wyjścia. A przynajmniej to nie będzie proste.
- Skoro tamci udawali nauczycieli, może powinniśmy znaleźć tych prawdziwych, żeby im to zgłosić? - zaproponowałem. To było dość łatwe rozwiązanie.
- Rozdzielamy się? - Z ust jednej z obecnych dziewczyn padło pytanie. - Szczerze mówiąc, sama dawno nie widziałam żadnego z naszych wychowawców.
Kiedy o tym wspomniała, faktycznie sam zdałem sobie sprawę o tym, że minęło trochę czasu od kiedy spotkałem któregoś z profesorów.
- Myślicie, że coś mogłoby im się stać? - zapytał z niepokojem Asai. Jego uszy stały wysoko postawione.
- Wątpię - wtrąciłem pośpiesznie. - Nie zapominajmy, że nauczyciele są równie wspaniałymi wojownikami czy też magami. Nie ma szans, żeby stało im się coś poważnego.
Moja wypowiedź spotkała się z aprobatą. Nie przekreśliliśmy jednak pomysłu odnalezienia mentorów. Oczywistym było, że zaczęliśmy poszukiwania od ośrodka. Pytaliśmy napotkanych uczniów, ale oni równie nigdzie nie widzieli profesorów. Jednocześnie przyłączyli się do poszukiwań.
Po kilku minutach grupka powiększyła się i swój obszar poszukiwań. Śladu po nauczycielach, tych prawdziwych, jak i tych podrobionych.
- Ta cała sprawa jest jakaś dziwna - mruknąłem. Przeczuwałem zagrożenie.
- Lepiej dla nas - zaśmiał się jeden z uczniów, wychodząc poza grupkę. - Możemy robić co chcemy!
Kilkoro innych studentów przyznało mu rację. Stojąca obok uczennica przewróciła oczami.
- Głupi jesteś - prychnęła. - Jednocześnie straciliśmy ochronę.
Na jej słowa wszyscy zaczęli natychmiast panikować. W końcu uświadomili sobie, że w razie problemu, nikt nie przyszedłby z pomocą. Oczywiście wśród nas znajdowało się wiele utalentowanych osób, które z pewnością dałyby radę stanąć do walki. Niestety. Ich umiejętności mogły nie okazać się wystarczające, aby poradzić sobie z prawdziwym zagrożeniem.
Uspokojenie gromady nie było proste. Dłuższa chwilę zajęło nam zebranie się do kupy. Kolejnym krokiem, na jaki się zdecydowaliśmy, stanowiło zebranie wszystkich uczniów, którzy brali udział w wycieczce. Zajęło to trochę czasu. Dopiero, kiedy udało nam się zgromadzić każdego, zaczęliśmy dalej opracowywać plan.
- Nie rozdzielajmy się - wypowiedziałem pierwszą zasadę. - Prawdopodobnie, ktoś coś dokładnie zaplanował.
Zgromadzeni zgodzili się ze mną. Zajęliśmy plac na plaży przy ośrodku. Faktycznie doskwierał nam chłód, jednak to było najlepsze miejsce na doglądanie sprawy. Nie byliśmy narażeni na żaden atak z zaskoczenia. Postanowiliśmy poczekać na rozwój wydarzeń. Nasi nauczyciele nie są słabi. Na pewno sobie poradzą i nim się obejrzymy, odnajdą nas. Dodatkowo, nawet jeśli wpadli w kłopoty - jeśli sami nie mogą się z tym uporać, my niewiele mogliśmy pomóc. W końcu byliśmy tylko uczniami. W porównaniu z doświadczonymi profesorami, my nie mogliśmy zrobić zbyt wiele.
- Dobrze się czujesz? - Nagły głos wyrwał mnie z zamyślenia.
Podniosłem wzrok. Za mną stanął Hyo. Spoglądał na mnie badawczym wzrokiem. Wydawał się zmartwiony. Posłałem mu łagodny uśmiech.
- Chyba jestem po prostu zmęczony - przyznałem, opierając głowę o swoje ramię. - I martwię się tym wszystkim. Nie umiem siedzieć w miejscu, kiedy wiem, że komuś może dziać się coś złego.
- Chciałbyś ich poszukać? - zapytał chłopak, siadając obok.
- Sam wcześniej prosiłem, aby się nie rozdzielać. To byłoby nierozsądne, gdybym nagle zmienił zdanie - odparłem. - Pozostaje nam tylko czekać. Chociaż przyznam, że ta opcja mi się nieszczególnie podoba.
- Skrupulatny jak zwykle - zaśmiał się cicho wampir. Mówiąc to, podał mi kurtkę.
- Dziękuję.
Uśmiechnąłem się w odpowiedzi. Spojrzałem w stronę zachodzącego słońca. Jego promienie nastrojowo odbijały się od falującej wody. Starałem się odprężyć, kiedy usłyszałem przerażony krzyk. Podniosłem się w jednej chwili.
- Ktoś nadchodzi!
Spojrzałem we wskazaną stronę. Nim zdążyliśmy zareagować, podeszła do nas grupa osób.
- Co wy tu wszyscy robicie?!
Rozpoznałem znajomy głos. To był nasz wychowawca. A wraz z nim stali inni nauczyciele.
- Wszędzie was szukaliśmy, co wam wpadło do głowy? - rzuciła z wyrzutem jedna z pań.
- Myśleliśmy, że coś się wam stało... - zaczęła wyjaśniać stojąca niedaleko uczennica. Na jej słowa profesorowie wymienili się spojrzeniem, po czym zaczęli się śmiać.
- Wyszliśmy tylko na chwilę, takie małe przyjęcie, na którym my równie chcieliśmy odpocząć - powiedział wychowawca innej klasy. - Nie sądziliśmy, że aż tak zaczniecie panikować po naszym zniknięciu. Chyba jesteśmy wam winni przeprosiny.
Nie wiedziałem nawet, jak na to zareagować. Źle zinterpretowaliśmy sytuację. Chyba ostatnie wydarzenia sprawiły, że staliśmy się nadwrażliwi.
Westchnąłem ciężko i spojrzałem w stronę Hyo.
- Prawdopodobnie potrzebuję odpoczynku, ponieważ zaczynam zwyczajnie panikować bez potrzeby - powiedziałem w jego stronę. - Wracamy do ośrodka?
Uśmiechnąłem się delikatnie. Skierowałem kroki w znajomym kierunku.
- Dziękuję.
Uśmiechnąłem się w odpowiedzi. Spojrzałem w stronę zachodzącego słońca. Jego promienie nastrojowo odbijały się od falującej wody. Starałem się odprężyć, kiedy usłyszałem przerażony krzyk. Podniosłem się w jednej chwili.
- Ktoś nadchodzi!
Spojrzałem we wskazaną stronę. Nim zdążyliśmy zareagować, podeszła do nas grupa osób.
- Co wy tu wszyscy robicie?!
Rozpoznałem znajomy głos. To był nasz wychowawca. A wraz z nim stali inni nauczyciele.
- Wszędzie was szukaliśmy, co wam wpadło do głowy? - rzuciła z wyrzutem jedna z pań.
- Myśleliśmy, że coś się wam stało... - zaczęła wyjaśniać stojąca niedaleko uczennica. Na jej słowa profesorowie wymienili się spojrzeniem, po czym zaczęli się śmiać.
- Wyszliśmy tylko na chwilę, takie małe przyjęcie, na którym my równie chcieliśmy odpocząć - powiedział wychowawca innej klasy. - Nie sądziliśmy, że aż tak zaczniecie panikować po naszym zniknięciu. Chyba jesteśmy wam winni przeprosiny.
Nie wiedziałem nawet, jak na to zareagować. Źle zinterpretowaliśmy sytuację. Chyba ostatnie wydarzenia sprawiły, że staliśmy się nadwrażliwi.
Westchnąłem ciężko i spojrzałem w stronę Hyo.
- Prawdopodobnie potrzebuję odpoczynku, ponieważ zaczynam zwyczajnie panikować bez potrzeby - powiedziałem w jego stronę. - Wracamy do ośrodka?
Uśmiechnąłem się delikatnie. Skierowałem kroki w znajomym kierunku.
<Hyo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz