Pierwszy z nich był magikiem. Chociaż czary istniały tutaj na porządku dziennym, nauczano ich w szkole i korzystano przy zwykłych czynnościach, od tego występu nie potrafiłem oderwać spojrzenia. Z dłoni mężczyzny wzlatywały ku górze przeróżne, barwne kształty. Część z nich przybierała formy zwierząt czy inne niesamowite wydarzenia. Doprawdy, ciężko było oderwać wzrok od tego widowiska. Sama idea magii mnie ciekawiła. Sam nigdy nie zostałem uzdolniony w tym kierunku. Moją duchową moc określałem jako właściwie marną, zdolną do prostych zaklęć lub tworzenia tarcz.
Kolejny występ równie mnie zachwycił. Na przestronną scenę wjechali przepięknie ubrani jeźdźcy na równie cudownych wierzchowcach. Oprócz różnokolorowych koni, wśród pochodu znajdowały się inne stwory. Przeróżnego typu gady, ssaki i inne mistyczne bestie, niczym zwierzątka domowe grzecznie okrążały namiot. Naprawdę wspaniały widok!
Widowisko przerwał mi znajomy głos. Siedzący obok mnie Hyo zakrył uszy i zwinął się nieznacznie.
- Co się dzieje? - zapytałem zmartwiony, przysuwając się bliżej. Wydawało się, ze chłopaka coś trapi.
- Coś nadchodzi, ten dźwięk jest blisko. Zbliża się, tutaj - wyjaśnił dość tajemniczo. Rozejrzałem się niepewnie. Nie tylko on wydawał się coś słyszeć. Niektórzy z gości również mieli twarze wykrzywione z bólu. Zmartwiony przysunąłem się do chłopaka. Coś złego nadchodziło?
Dalsze wydarzenia zbiły mnie z nóg. Prawie dosłowne. Występy zostały przerwane. Panika zagościła wśród całej widowni. Wraz z nagłym pojawieniem się przerażonego tłumu wszystko się posypało. Ogarnął mnie trudny do wytłumaczenia niesmak. Czy naprawdę nie mogę mieć chwili spokoju?
Zszedłem do Asaia. Był ranny. Nieprzyjemny zapach krwi unosił się w powietrzu.
- Co się stało z waszymi uszami? Co słyszeliście? - Hyo stanął obok poszkodowanych. Wydawało się, że doszedł do siebie.
- Dźwięk - odpowiedziała pośpiesznie nieznajoma dziewczyna. - Na początku wydawał się nieszkodliwy, ale zaczął być głośniejszy. Nie mogłam go znieść. Chciałam go odnaleźć, ale gdy dotarłam na miejsce, znalazłam nieżyjącą już dziewczynę. Jej ciało było rozszarpane jakby przez dzikie zwierzę. Dźwięk zniknął.
Historia, którą opowiedziała, była niezwykle makabryczna. Zasłoniłem usta dłonią. Nieprzyjemne.
Kolejne osoby zaczęły tłumaczyć, co je spotkało. Nieznana mi dziewczyna niemal przylgnęła do mojego ramienia, żaląc się na ból. Szczerze jej współczułem, pocieszając ją pokrzepiającymi słowami.
Nie sądziłem, że Hyo poczuje się aż tak zazdrosny.
- Kim ona jest? - Chłopak wyszeptał do mnie pytanie, przytulając się. - Nie podoba mi się to, jak się do ciebie zbliża. Jesteś mój.
Uśmiechnąłem się niezręcznie. Tutaj było dużo ludzi...
- Nie znam jej - powiedziałem, lekko wzruszając ramionami. - Po prostu chciałem lepiej obeznać się w sytuacji.
Hyo mruknął pod nosem, zacieśniając uścisk. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę, do momentu, w którym do namiotu wpadła żandarmeria. Ubrani w lśniące zbroje żołnierze szybko opanowali sytuację. W całej tej chwili jakimś cudem rozdzieliłem się z wampirem. Nawet nie zauważyłem, jak się oddala. Całą moją uwagę pochłonęła służba ochrony. W końcu, byłem uczniem Ardem. Wojsko fascynowało mnie od zawsze. Zobaczenie żandarmerii w akcji było niczym marzenie.
Wzorkiem odszukałem Hyo. Stał na uboczu namiotu z zaplecionymi na dłońmi na piersi. Podszedłem do niego.
- Pewna rzecz mnie zastanawia - zagadnąłem, stając przy chłopaku. - Dlaczego ja nic nie słyszę?
Jestem demonem. Moje zmysły są właściwie wyostrzone, znacząco lepsze od większości stworzeń. Dziwiło mnie więc to, że mnie nie spotkał ten przypadek.
- Właściwie to cieszę się, że tobie nic nie jest - powiedział Hyo, lekko się uśmiechając.
Nie zdążyliśmy dłużej pociągnąć tej rozmowy, ponieważ jeden z żandarmów do nas podszedł. Zaczął zadawać pytania, co właściwie się tutaj stało.
Odpowiadałem za Hyo. Ciągle bałem się, że młodego wampira dalej może coś boleć. Dlatego też po rozmowie z wojownikiem od razu zaproponowałem:
- Może wrócimy do pokoju?
Chłopak niechętnie się zgodził.
- Naprawdę mi przykro, że to się tak skończyło - powiedział w końcu, kiedy opuściliśmy namiot. W międzyczasie służby zdrowotne zajmowały się rannymi. Od razu zachęciłem Hyo, żeby również poszedł skonsultować swój stan, ale wampir odmówił. Nie naciskałem więc.
Wspólnie udaliśmy się w stronę akademików. Nie wiedziałem, czy powinienem odprowadzić go do Corvine. Trochę niepewnie więc skierowałem się w stronę Ardem i czekałem na moment, w którym mnie zatrzyma. Wprawdzie nie pamiętam, kiedy Hyo był u siebie. Zwykle nocował u mnie. Oczywiście, to nie tak, że mi to przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Po prostu byłem ciekawy, jak łączy wszystkie swoje obowiązki. Gdybym prowadził takie życie, na pewno długo bym nie wtrzymał. Podziwiałem wytrwałość młodego wampira.
- Masz jakieś podejrzenia, co stoi za tym dziwnym dźwiękiem? - zapytałem, kiedy już zbliżaliśmy się do pokoju. - Cała ta sprawa mnie niepokoi...
<Hyo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz