Juraviel podąża za wskazującym jej drogę służącym, jej suknia płynie za nią miękko, poruszana drgnieniem powietrza. Dziewczyna pozornie nie zwraca uwagi na mijane korytarze, na wiszące na ścianach obrazy, miękkie dywany ścielące się pod nogami czy przeszklone witrynki pełne bezcennych bibelotów. Pozornie, bo przecież ona również urodziła się wśród wyższej kasty i przepych nie powinien jej zadziwiać, nie powinien przyciągać uwagi ani zdawać się czymś niezwykłym, nienaturalnym. Więc Juraviel oszczędnie zerka w bok, przelotnie zawiesza wzrok na jednym z obrazów, obojętnym spojrzeniem prześlizguje się po namalowanym wśród skał lwie.
Jej obojętność jest pozorna, bo Juraviel wie, ile można się dowiedzieć po prostu patrząc, obserwując. To, jak baron Villemont pragnie pokazać się innym, czym dekoruje swą posiadłość i na co najbardziej zwraca uwagę wiele mówi o człowieku. Zaś Juraviel, mając po swej stronie ten delikatny i uroczy wygląd, który sprawia, że niewielu bierze ją na poważnie, nie spodziewając się po dziewczynie czegoś więcej, nie chce przybyć na spotkanie nieprzygotowana. Dlatego też pozornie nie zwraca uwagi na mijane sprzęty i przedmioty, tak naprawdę studiując w myślach ich wartość i styl, starając się dowiedzieć, jakim to człowiekiem może być Villemont.
Bo to prawda, że jej rodzina przelotnie zna Villemontów, jednak znajomość ta jest taka, jak większość szlacheckich znajomości – płytka, niewiele znacząca, pełna kłamstw i niedopowiedzeń, równie trwała, co porwana wiatrem pajęczyna. Juraviel nie znosi takich relacji, szczerość jest dla niej ważna, ale cóż poradzić – skoro wraz z nazwiskiem na barkach spoczywa ciężar, który tak trudno jest ignorować. Czy wszelkimi tymi zawiłościami etykiety szlachcice czasem nie ułatwiali sobie tego, by jeszcze bardziej rozmyć relacje, zatrzeć granice i dać sobie wolną rękę w interpretacji własnych słów? Możliwe, wiele na to wskazywało.
Ale oto Juraviel zostaje zmuszona, by przerwać te dywagacje. Służący doprowadza ją na miejsce spotkania.
Ciężkie drzwi uchylają się przed nią, odsłaniając bogato i szykownie urządzony gabinet. Modne meble, fantazyjnie rozłożone przedmioty – wszystko to nadaje pomieszczeniu tej specyficznej aury władzy i obycia w świecie. A potem uwaga Juraviel skupia się na mężczyznach przebywających w pomieszczeniu, sługa zaś ulatnia się niepostrzeżenie.
Dziewczyna dyga subtelnie, skłania głowę w eleganckim geście, pozwalając się powitać swemu partnerowi podczas tej misji.
— Juraviel Touel'alfar — przedstawia się. — Miło mi poznać. Wierzę, że nasza współpraca okaże się owocna.
Przedstawia się też samemu baronowi oraz Andreasowi, którego mają wraz z Ruijim ochraniać.
Młodzieniec wydaje jej się dobrym człowiekiem. Fizycznie – skóra zdjęta z ojca, ich pokrewieństwo widać na pierwszy rzut oka. Jednak na tym podobieństwa zdają się kończyć, bo o ile sam baron ma wokół siebie aurę chłodu i władzy, o tyle Andreas przypomina bardziej słoneczny, letni dzień, nie zaś dostojnego szlachcica. Juraviel siada na jednym z foteli. Jak na razie ma pozytywne wrażenie.
— Czy podejrzewa pan, kto może stać za próbą porwania Andreasa? — pyta Ruiji, splatając dłonie w kontemplacyjnym geście. Melodia jego głosu wydaje się być nieco chłodniejsza niż jeszcze przed chwilą, gdy się jej przedstawiał. Na dnie czai się napięcie – a może Juraviel tylko tak się wydaje?
— Jest wiele osób, które mogłyby chcieć skrzywdzić moją rodzinę — odpowiada baron, postukując palcem w jedną z rozłożonych na jego obszernym biurku map. — Wśród zamożnych nie brakuje przecież przeciwników, zazdrosnych o mą fortunę i wpływy.
Andreas porusza się nieco na swym fotelu, a Juraviel nie umyka fakt, że mężczyzna, choć młody, zdaje się podejrzanie spokojny podczas dyskusji tego problemu.
Dyskusja trwa jeszcze przez pewien czas, jednak Villemont nie jest w stanie powiedzieć Ruijiemu i Juraviel niczego więcej, poza tym, że spodziewa się, że jego przeciwnik najmie grupkę łobuzów i wyśle ich na bal. Juraviel marszczy brwi, to wydaje się jej co najmniej dziwne. Ale nie protestuje, zachowuje te informacje dla siebie. Postanawia, że po prostu nie będzie opuszczała boku Andreasa podczas całego balu, zaś jeśli chodzi o Ruijiego, chłopak wydaje jej się kompetentny. Sprawia wrażenie człowieka zdolnego działać szybko i zdecydowanie, co na pewno przyda się w tej misji. Juraviel wie, że ona sama nie zawsze podejmuje szybkie decyzje, że raczej woli mieć czas na przemyślenie wszystkiego i rozważne działanie. Ale to nie zawsze jest możliwe.
Spotkanie kończy się, a Villemont odprowadza jeszcze całą trójkę do karocy, którą mają udać się na właściwe miejsce. Wszyscy siadają w środku, Juraviel poprawia się nieco wśród miękkich poduszek.
— Właściwie to nie poinformowano mnie jeszcze o tym, co potrafisz — mówi, patrząc na Ruijiego. — Wybacz pytania – sądzę jednak, że w interesie tej misji jest, byśmy nieco bardziej się poznali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz