Pokiwałem głową, jedynie w odpowiedzi. Droga do gospody przebiegła płynnie. Choć widząc, że Ena unika mojego spojrzenia, było jasne, że wolałby jechać w swoje rodzinne strony. Jednakże ze względu na to, że złapała go choroba, która przedłużyła naszą podróż, było to mało możliwe. Chociaż może uda nam się to nieco zmienić. Po wypoczęciu w gospodzie moglibyśmy udać się dłuższą drogą, by chłopak mógł się spotkać z rodziną. Naukę można odrobić, a spotkania z rodziną jest rzadkością. Może gdybyśmy mogli poruszać się szybciej, może dotarcie tam w ciągu dnia, albo dwóch było znacznie łatwiejsze. Jednakże nie wszystko takie może być.
Westchnąłem i ułożyłem dłoń na boku Eny. Dopiero teraz zauważyłem, że staliśmy przy ladzie, a mój towarzysz rozmawiał z tamtejszą kobietą, która znajdowała się owym miejsce. Wokoło było gwarno, ale zmieniło się to z naszym nadejściem. Najwyraźniej, gdy się pogrążyłem w swoim przemyśleniach, dojechanie, zajęcie koniem, bagażu i dotarcie tutaj przebiegło automatycznie. Przysunąłem się do Eny i obdarowałem osobistości swoim spojrzeniem. Mówiło ono "zajmijcie się sobą", choć ciekawość mogła wziąć górę, a ja nie potrzebowałem ciekawskich osobników. Tym bardziej że wzrok był skierowany na mojego partnera. Irytowało to mnie, jednakże w końcu, gdy Ena, dotknął mojej dłoni swoją. Zwróciłem swoją uwagę na chłopaka i ruszyłem za nim.
- Hyo słuchasz, co do ciebie mówię? - głos Eny zwrócił moją uwagę, ale chyba go nie słuchałem.
- Wybacz, nie słuchałem. - przyznałem.
- Mamy jeden pokój, bo innych nie ma, oraz nieopodal można wziąć kąpiel. Wybieram się tam i pytałem, czy pójdziesz ze mną. Słuchaj jak do ciebie, mówię. - rzekł Ena. Był nieco naburmuszony, że go nie słucham. Jednakże przyciągnąłem go do siebie i wtuliłem się w jego ciepło ciała. Zaciągnąłem się jego słodkim zapachem i musnąłem wargami jego szyję, żuchwę i gdy chciałem, dotknąć jego warg zasłonił je dłońmi. Uniemożliwił mi dojście tam. Mruknąłem zawiedziony.
- Dobrze już będę cię słuchać. - odezwałem się, by chłopak pozwolił mi na coś więcej. Jednakże niedane mi to było. Gdyż zabrał szaty na zmianę i potrzebne przybory do kąpieli. Zrobiłem to samo i ruszyłem z nim do miejsca, w którym mogliśmy wziąć kąpiel. Było to miejsce na świeżym powietrzu, tuż przy wodospadzie, otoczone drzewami. Światło śnieżno błękitnego księżyca odbijało się od tafli wody. Najwyraźniej kilka osób tu bywało, gdyż minęły nas może z dwie, trzy postacie. Ena się oddalił, by móc się rozebrać i wejść do chłodnej wody. Zrobiłem podobnie, ale nie czułem wstydu, albo czegoś podobnego. Wsunąłem się do wody powoli, aż poczułem się jakoś świeżo. Czekałem, aż mój przystojny partner też się pojawi, bym miał na kogo popatrzeć, oraz się zbliżyć. Czekałem trochę, gdyż Ena się wahał, rumienił i wstydził. Może nie widzieliśmy się nago, ale kilka razy byliśmy bardzo blisko tegoż też zjawiska.
Pewnie ruszyłem przez wodę do mojego towarzysza i wciągnąłem go, zbliżając do siebie. Przejechałem palcami po jego wilgotnych włosach, teraz wydawały się znacznie miększe i miały w sobie coś, co kusiło, by je miętosić. Oblizałem wargi i przejechałem językiem po jego szyi. Szeptałem do ucha chłopaka, jego imię, a dłońmi badałem, zakamarki jakże jego cudownego ciała. Kilka razy próbował mnie zatrzymać, aż w końcu go puściłem, by zająć się myciem swojego ciała i włosów. Światło księżyca padało w moje oczy, które płonęły czerwienią, ich blask dawał mi nowej energii.
Mogłem się rozpłynąć i niczym nie przejmować. Choć nasz spokój został przerwany przez trzech nieproszonych gości. W okamgnieniu zjawili się tuż przy Enie. Jako że nie miał przy sobie broni, gdyż zostawił ją w pokoju, podobnie jak resztę bagażu. Sam musiałem zapewnić obronę swojemu towarzyszowi. Dlatego też za jednym z nich znalazłem się znacznie szybciej, niż mógł zauważyć. Oblizałem wargi i unieruchomiłem jednego z nich. Zbliżyłem kły do jego tętnicy i uśmiechnąłem się, po czym zanurzyłem w nim swe kły. Sączyłem krew, była mniej smaczna niż mojego ukochanego, ale tak samo pożywna. Odrzuciłem go, gdy wypiłem, aż nadto. Oblizałem swoje dłonie pokryte krwią, dokładnie obserwując tamtych dwóch oraz Enę. Najwyraźniej był trochę zawiedziony i przestraszony moim zachowanie, jakby chciał powiedzieć "poradziłbym, sobie i bez twojej pomocy". Oczywiście, że by sobie poradził, jednakże i tak chciałem mu pomóc. Tamci zabrali swojego koleżkę, by się nie wykrwawił, a ja oblizywałem krew z palca. Dopiero po dłuższej chwili Ena się do mnie zbliżył. Zmrużyłem oczy, gdyż nie wiedziałem, co chce zrobić. Przemył dłonie wodą, po czym obmył moją twarz z krwi, następnie dłonie i popchnął mnie, bym zanurzył się w wodzie po sam czubek głowy. Gdy się wynurzyłem, spojrzałem pytająca na Enę, a ten odwrócił speszony głowę.
- Słodki. - szepnąłem, gdy znalazłem się obok niego. Oparłem go o brzeg i chwyciłem jego ręce, by móc złożyć kilka pocałunków, na jego ciele, chciałem zejść niżej, ale mnie zatrzymał. Najwyraźniej speszyły go moje czyny, które próbowałem zrobić. Chyba lepiej, bym to zrobił, gdy będziemy u niego w domu, choć tam też mogą nas przyłapać.
- Skoro teraz nie chcesz, to jedźmy do twojego domu. Nieważne jak daleko to jest, jak długo już podróżujemy. Ważne byś zobaczył rodzinę. Skoro jesteśmy tak blisko, to spełnij swoje pragnienie. Zróbmy to. - mruknąłem i przejechałem palcami po jego plecach, by następnie go objąć i mocno do siebie przytulić. Nie chciałem go puszczać, żegnać się z nim i by żałował, że nie widział rodziny.
- To będzie za długa podróż. Musimy wracać niebawem, moja choroba.. - przerwałem go, uciszając dłonią.
- Skoro już podróżujemy, to skorzystajmy z okazji i odwiedźmy twoje rodzinne strony. Twoja rodzina się ucieszy, a ty może szybciej wydobrzejesz. - dodałem, od siebie, by przekonać partnera, by się nie obwiniał i zrobił to, co chce.
- Zastanowię się nad tym. - rzekł i wydostał się z moich objęć, by móc się umyć.
***
Czyści i pachnący, wróciliśmy do pokoju. Towarzyszyłem Enie, gdy jadł. Nie rozmawialiśmy, cisza między nami była dobra. Można rzec, że pomagała. Chłopaka ruszył się położyć na łóżku. Ja jednak tkwiłem chwilę przy oknie, obserwując, co znajduję się na linii horyzontu. Wodziłem wzrokiem, aż w końcu ruszyłem do swojego bagażu i wygrzebałem z niej księgę. Przed wyjazdem Olivia musiała mi ją wepchnąć do torby, bym miał zajęcie. Całkowicie o niej zapomniałem. Przysiadłem na łóżku, ułożyłem się w pozycji pół leżącej, po czym spojrzałem czy mój towarzysz, jest szczelnie okryty. Gdy się upewniłem, mogłem zacząć czytać, to co znajdowało się w księdze. Z chęcią łaknąłem wiedzy, skoro i tak już żyje wieczność, to mogę poznać tajniki rozległej wiedzy, jaka istnieje na tym świecie. Może coś kiedyś mnie uratuje.
Sen i tak mnie, nie porwie, bo nie odczuwam takiej potrzeby, może czasem, gdy chce zachować, choć cześć ludzkiej natury, której nie mam. W dalszym ciągu gdzieś z tyłu głowy miałem myśli "po co to wszystko robisz"..
<Ena?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz