Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

poniedziałek, 20 lutego 2023

Od Hiromaru CD. Eny

Nasze początkowe próby wyszkolenia Willowa spaliły na panewce. Tropienie było dla szczeniaka czymś nadto abstrakcyjnym, poza tym żadna z jego zabaw nie była w żaden sposób do tego podobna. Bawił się z nami w ganianie różnych rzeczy, w przeciąganie linek z supełkami, albo zostawał w jednym miejscu, gdy mu się kazało. Ale tropienie? To brzmiało zbyt dziwnie. Jednak nie mieliśmy innego wyboru i albo udałoby się nam szybko wpoić Willowowi, o co nam chodzi, albo wieśniacy zostaliby bez tej resztki materiałów, która miała zakończyć trwającą tak długo odbudowę wioski. Bo przecież ślad zapachu nie zostanie na ziemi wiecznie, a złodzieje, kimkolwiek byli, na pewno nie zamierzali siedzieć i czekać na to, aż ich po prostu złapiemy. Niech to – nie lubiłem działać pod wpływem presji, zawsze mnie to nadmiernie stresowało.
— Wiesz co, najpierw spróbujmy nauczyć go tropienia nas samych — powiedziałem do Eny, a potem dałem mu trochę smakołyków. — Zostaw mi jakąś swoją rzecz i weź trochę smakołyków tak, żeby Willow widział.
— Co chcesz dokładnie zrobić? — spytał Ena, biorąc ode mnie smakołyki i dobywając z kieszeni jakąś chusteczkę.
— Pomyślałem… Żeby Willow skojarzył, że jeśli pójdzie do osoby, do której należy zapach, to dostanie od niej smakołyki. Najpierw pokażemy mu, że jak znajdzie mnie albo ciebie, to damy mu coś dobrego. I wtedy może uda się z tym złodziejem…
Ena przetarł chusteczką kark i szyję, żeby jeszcze mocniej nim pachniała.
— Dobry pomysł, to może się udać. — A potem zwrócił się do Willowa, pokazując mu leżące na jego dłoni smakołyki. — Spójrz, to wszystko jest dla ciebie. Ale najpierw będziesz musiał mnie znaleźć.
Ena oddał mi chusteczkę i oddalił się w stronę lasu. Tymczasem zaś ja odwróciłem uwagę Willowa od odchodzącego gdzieś Eny, by wilczek nie widział dokładnie, gdzie chłopak się znajdował. Isagomushi latał wokół pyszczka Willowa, też się z nim bawiąc, zaś ja zerkałem kątem oka, gdzie też zniknęła ta charakterystyczna, jasna sylwetka drugiego chłopaka. I kiedy poczułem, że Ena wystarczająco się oddalił, dałem Willowowi powąchać chusteczkę Eny i powiedziałem.
— Szukaj, Willow. Szukaj. Gdzie jest Ena?
Wilczek zamerdał ogonem, popatrzył na mnie, próbując zrozumieć, o co może mi tym razem chodzić i jaką zabawę dla niego wymyśliłem. Wskazałem dłonią w stronę lasu.
— Gdzie jest Ena? Szukaj, Willow.
W końcu coś kliknęło w szczenięcej głowie. Willow zaszczekał, a potem ruszył w stronę lasu. Poszedłem za nim, uważnie patrząc, jak wilczek biegnie kawałek, potem przystaje i węszy w powietrzu, starając się złapać zapach Eny. Wreszcie jego nos powędrował w stronę ściółki, Willow zapamiętale węszył wśród igliwia, z każdym krokiem przybliżając się do miejsca, gdzie schował się drugi chłopak. Ena kluczył trochę po lesie, czyniąc całość nieco trudniejszą, ale Willow sobie z tym poradził i już wkrótce cieszył się smakołykami, które łapczywie zlizywał z dłoni Eny.
Powtórzyliśmy tę zabawę kilka razy – raz chowałem się ja, raz Ena. Raz schował się nawet Isagomushi. To było trudniejsze dla Willowa, żółw prawie nie wydzielał żadnego zapachu, a na dodatek unosił się nad ziemią, nie zostawiając za sobą śladów. Ale Isa nie chciał być nadmiernie problematyczny, otarł się tu i tam o korę drzewa albo zmoczył jakieś liście słoną wodą, by wilczek w końcu go znalazł. Zabawa w tropienie zdawała się podobać Willowowi i patrzył na nas wyczekującą chcąc zobaczyć, który z nas schowa się tym razem i jak dużo smakołyków mu potem da.
— Dobrze, Willow, teraz czas na twój egzamin — powiedział Ena, dobywając uprzednio znalezionej czapki. Podsunął materiał pod nos szczeniaka. — Szukaj, Willow. Gdzie jest złodziej?
Wilczek starannie obwąchał czapkę, zadrobił łapkami w ściółce, a potem zaczął węszyć w powietrzu. Ruszył w stronę miejsca, gdzie jeszcze nie tak dawno temu leżały zapasy materiałów budowlanych, a potem zaczął się tam kręcić, węsząc zapamiętale wśród pogniecionych kępek trawy i resztek kory.
— Oby mu się udało — szepnąłem cicho, w myślach trzymając kciuki za nos Willowa i za to, byśmy mieli szczęście i zapach złodzieja zaprowadził nas do niego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow