Podziwianie samego widoku, który po chwili stał się znacznie piękniejszy dzięki tylko jednej osobie. Sprawiło, że mogło dużo mocniej poprzyglądać się tej jakże niebiańsko piekielnej postaci. Mimo iż jest demonem, prezentuje się jak najpiękniejszy niebiański ptak. Pełen wolności i tego błogiego uczucia. Jego długie włosy, o które tak dba, a są cudownie miękkie i jedwabiste w dotyku, nie chce się ich puścić. Są niczym piasek, który po dotknięciu przesypuje się między palcami, ale dalej mimo tego gorąca chce się go dotykać. Dziwne porównanie, ale i tak lubię.
Sceneria jak z jakiejś romantycznej wizji jednej z moich ciotek, ta to je uwielbia. Najpewniej, rzuciłaby słowa w stylu 'twój ukochany czeka, podejdź do niego', 'no dalej nie będzie wiecznie czekać'... Naprawdę nie wiem, co jest nią nie tak, jednakże wolę jedynie się przyglądać, to jak się cieszy widokiem, jak się prezentuje i co przeżywa. Gdyż w usłyszałem, gdy jego serce przyśpiesza, a w następnej chwili powraca do zwykłego bicia. Najpewniej mogło w tym chodzić o mnie. Gdyż nie mówię mu o wszystkim, a na początku to nawet wymazałem mu pamięć, byśmy się nie znali. Mam to do siebie, że wolę go chronić przed całym światem, nawet jeśli wiem, że sobie, by poradził sam. Jednakże on choruje, może umrzeć i jest śmiertelny, mimo iż jego druga część (mowa o tej demonicznej) jest twarda. To nadal, nie odżyje, to nadal choruje i mogę go stracić. Dlatego też może gdyby był taki jak ja, to by zrozumiał, że mogę go stracić. Tego akurat nie chce.
Powróciłem ze swoich myśli, gdy usłyszałem delikatne brzmienie muzyki. Nie były to tylko ptaki, ale też fale uderzające się o brzeg, muszle brane z piasku, oraz te piękne muszelki, które to on zbierał swoimi długimi pięknymi palcami. Jego dłonie, takie jasne takie kruche, takie cudownie [ciepłe?] w dotyku. Czy odczuwam zmianę klimatu? Nie. Czy odczuwam ciepło innych? Nie?, a może.. Cóż im więcej przebywam ze śmiertelnymi, tym więcej jest we mnie człowieczeństwa, które trochę przyćmiewa mój wampiryzm. Tę prawdziwą naturę.
Dostrzegłem te piękne muszelki i część jego zamyślonej miny, czyżby chciał zrobić z nich biżuterię. Jeśli tak, to z chęcią popatrzę, jak je robi. Pewnie wcześniej nie za specjalnie, by mnie to interesowało, ale i tak bym patrzył, by przeszkadzać, albo zabrać. Tym razem jednak chce się przyglądać i cieszyć, tym co widzę, oraz tym jaki jest on szczęśliwy.
Gdy odwrócił się w moją stronę, wtem wiedziałem, że dostrzega moja postać. Jednakże starałem się nie uśmiechać. Gdyż wiedziałem, że czeka mnie przepytanka i najpewniej jest zły, że tak go zostawiłem.
- Ena. Piękniejszy niż kiedykolwiek. - odezwałem się, odpowiadając na jego zaskoczenie. Wziąłem parasolkę, gdyż to palące promienie słońca, nie są czymś, co aż tak koniecznie lubię. Zbliżyłem się także kilka kroków, po czym tak na niego patrzyłem. Jak w obrazek. Wyzdrowiał, nabrał kolorów, oraz wydaje się znacznie bardziej radosny. Możliwe, że to dzięki jego braciom. Dlatego też, gdy akurat się cofnąłem, by sięgnąć po swoje tobołki, poczułem dotyk. Może nie bezpośrednio ciele, ale jak ktoś chwyta kawałek materiału mojego ubioru. Spojrzałem pytająco na Ene, po czym się uśmiechnąłem.
- Nigdzie nie uciekam. Tylko sięgam po swoje tobołki. Już cię nie opuszczę. - rzekłem. Jednakże nim sięgnąłem po tobołki, spojrzałem się na swojego ulubieńca, po czym zwyczajnie skradłem mu buziaka, by wiedział, że zostaję, nie opuszczę go, będę jak cień, aż będzie miał dość.
Po tej jakże słodkiej czynności zabrałem swoje tobołki i ruszyłem wraz z lekko speszonym i obrażonym chłopakiem, z powrotem do obozu.
<Ena?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz