Gospoda znajdowała się nieopodal szlaku, którym podróżowaliśmy. Nim się obejrzeliśmy, znaleźliśmy się przed starym budynkiem. Ściany ściśle obrastał bluszcz, sprawiając, że miejsce zdawało się być znacznie bardziej tajemnicze niż można byłoby przypuszczać po tawernach tego typu. Z okien posiadłości padało ciepłe światło zaświeconych świeczek. Dzięki nim z łatwością potrafiłem określić, którzy z lokatorów zajmowanych pokoi już śpią, a którzy siedzą do późna, zajmując się swoimi sprawami. Z poniektórych pomieszczeń dało się również usłyszeć brzmienie rozmów.
Zbliżyliśmy się do dębowych drzwi. Niczym portal do innego świata, wprowadziły nas one do niewielkiego przedsionku. Tam, za ladą, siedziała starsza kobieta. Półmrok pomieszczenia rozświetlała mała lamka, która swoim blaskiem umożliwiała gospodyni mozolne czytanie książki. Właścicielka lokalu podniosła wzrok w naszym kierunku. Ze spokojem zaś odłożyła lekturę na stare biurko. Spod lady wyciągnęła grubą księgę oraz piórko. Przekartkowała ją, aby zatrzymać się na jednej z przyżółkniętych stron. Była ona zapisana jedynie do połowy.
- W czym mogę pomóc? - zapytała kobiecina. Jej głos brzmiał ciepło, nawet pomimo nieszczególnie grzecznego pytania. W końcu - nie przywitała się choćby krótkim słowem. Spokojnie jednak potrafiłem to zrozumieć. Najpewniej pracuje już w zawodzie od lat i każdy czasem może mieć dosyć. Nic wiec dziwnego, że darowała sobie ciepłe powitania wobec każdego gościa. Nawet, jeśli jest on jednym z członków wiodących państwo rodów. Tutaj status i nazwisko nie miało znaczenia. Byłem tylko wędrowcem poszukującym noclegu na chłodną noc. Takim, jak każdy inny.
Otrzymaliśmy jeden z wolnych pokoi. Los zdecydował, że znajdowało się w nim tylko jedno łóżko. Wcale mi to nie przeszkadzało. Właściwie już przywykłem do czyjejś obecności na materacu obok siebie podczas nocy. Bliskość drugiej osoby stała się dla mnie codziennością, której nie chciałbym przerywać.
Zbliżyliśmy się do dębowych drzwi. Niczym portal do innego świata, wprowadziły nas one do niewielkiego przedsionku. Tam, za ladą, siedziała starsza kobieta. Półmrok pomieszczenia rozświetlała mała lamka, która swoim blaskiem umożliwiała gospodyni mozolne czytanie książki. Właścicielka lokalu podniosła wzrok w naszym kierunku. Ze spokojem zaś odłożyła lekturę na stare biurko. Spod lady wyciągnęła grubą księgę oraz piórko. Przekartkowała ją, aby zatrzymać się na jednej z przyżółkniętych stron. Była ona zapisana jedynie do połowy.
- W czym mogę pomóc? - zapytała kobiecina. Jej głos brzmiał ciepło, nawet pomimo nieszczególnie grzecznego pytania. W końcu - nie przywitała się choćby krótkim słowem. Spokojnie jednak potrafiłem to zrozumieć. Najpewniej pracuje już w zawodzie od lat i każdy czasem może mieć dosyć. Nic wiec dziwnego, że darowała sobie ciepłe powitania wobec każdego gościa. Nawet, jeśli jest on jednym z członków wiodących państwo rodów. Tutaj status i nazwisko nie miało znaczenia. Byłem tylko wędrowcem poszukującym noclegu na chłodną noc. Takim, jak każdy inny.
Otrzymaliśmy jeden z wolnych pokoi. Los zdecydował, że znajdowało się w nim tylko jedno łóżko. Wcale mi to nie przeszkadzało. Właściwie już przywykłem do czyjejś obecności na materacu obok siebie podczas nocy. Bliskość drugiej osoby stała się dla mnie codziennością, której nie chciałbym przerywać.
Pomieszczenie, w którym zostaliśmy ulokowali składało się ze średniej wielkości szafy, dużego łóżka oraz małego stolika, do którego dostawione były dwa krzesła. Na blacie leżał przyżółknięty już wiekiem obrus. Mimo tego sprawiał on, że cała sypialnia wydawała się przytulna. Nawet pokrywający ziemię futrzany, choć mało gustowny, dywanik nawał pomieszczeniu dziwnego domowego ciepła.
Po rozpakowaniu się i ogólnym zaklimatyzowaniu w małym pokoiku, postanowiliśmy się wybrać do gorących źródeł, aby wziąć ciepłą kąpiel. Obmycie ciała z brudu było czymś, czego brakowało mi już od kilku dni.
Niestety spokojny wypoczynek nie był nam dany na długo. Niezapowiedziana wizyta nieprzyjaznych gości pokrzyżowała nam nasze i tak krótkie momenty wytchnienia. Szybko jednak pozbyliśmy się niechcianych towarzyszy kąpieli.
Później wróciliśmy do pokoju. Cały czas rozmyślałem o tym, co powiedział mi Hyo. Wyraził zgodę na szybkie odwiedziny w moim rodzinnym domu, jednak wciąż nie byłem przekonany.
- Myślę, że lepiej byłoby wstąpić do nich w drodze powrotnej - stwierdziłem po kilkuminutowej ciszy, która zapadła pomiędzy mną, a Hyo. - Jeśli w ogóle. Ojciec nie byłby szczęśliwy, gdyby dowiedział się o tym, że znowu opuściłem zajęcia. Powiem braciom, żeby nie mówili mu, ile tak naprawdę nas nie było. Wtedy przyjmie to spokojniej. Nie chcę znowu go niepokoić.
- Jesteś pewien? - Hyo lekko uniósł brwi. Nie przekonałem go chyba swoimi przemyśleniami.
- To najlepsze wyjście - przytaknąłem. - Im szybciej spotkamy się z moimi braćmi, tym lepiej.
Młody wampir postanowił nie sprzeciwiać się dalej. Jedynie uśmiechnął się delikatnie i lekko objął mnie ramionami.
- Wyglądasz na zmęczonego, odpocznijmy już.
Bez słowa odwzajemniłem gest i oparłem się na chłopaku. Ten przewrócił się do tyłu, aby położyć się na łóżku.
Rama łóżka zaskrzypiała pod upadkiem dwóch ciał. Jej konstrukcja nie wydawała się być specjalnie wytrzymała. Sięgnąłem dłonią w kierunku zagłówka. Potrząsnąłem nim delikatnie.
- Nie jest to kunszt stolarstwa - zaśmiałem się. - Ale lepsze niż spanie pod gołym niebem. I to w tak chłodną noc!
Na te słowa Hyo zareagował szybko. Chwycił leżący nieopodal koc i narzucił go na nas. Następnie przytulił mnie jeszcze mocniej.
- Dobranoc - szepnąłem, odwzajemniając uścisk.
***
O poranku spakowaliśmy swoje rzeczy. Przed wyjazdem zadbaliśmy o naszego konia. On również wypoczął przez noc. Nic dziwnego, dawno nie mieliśmy okazji odpoczywać w takim miejscu. Miałem też nadzieję, ze przez kolejne dni również będziemy poszukiwać noclegu po gospodach, a nie pod gołym niebem. Jesień nadchodziła. Nie chciałem znów złapać przeziębienia, a minie jeszcze trochę czasu, nim dotrzemy do Me Shi.
<Hyo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz