Występ zbliżał się wielkimi krokami. Widziałem, że Hiromaru stresuje się nadchodzącym przedstawieniem. Nic dziwnego. Sam trochę obawiałem się reakcji mieszkańców wioski. Nie wszyscy byli nastawieni do Willowa aż tak przyjacielsko nastawieni. Faktycznie dzięki pomocy Marion zyskamy nowych sojuszników, ale obawiałem się, że nie zdobędziemy serc każdego wieśniaka. Mimo tego musieliśmy spróbować.
Skończyliśmy posiłek. Składał się on z prostego kleiku, prawdopodobnie składającego się wyłącznie z kaszy i wody. Było to danie niezwykle proste, ale pożywne i całkiem smaczne. Może brakowało mi w nim trochę przypraw, ale nie dziwiłem się, dlaczego wieśniacy nie dodali niczego do smaku. Ostatnimi czasy raczej nie myśleli o przygotowywaniu wykwintnych dań. Mieli poważniejsze rzeczy na głowie.
Po skończonym posiłku zaprosiliśmy wszystkich na małe przedstawienie. Na szczęście niewielu wieśniaków miało jakiekolwiek obiekcje. Powoli robiło się ciemno, więc prace wiążące się z obudową wioski i tak musiały poczekać do następnego dnia. Trochę odpoczynku po dniu pełnym ciężkiego wysiłku zdecydowanie im się należało. Może z pomocą Willowa chociaż trochę umilimy im wolny czas.
Marion wyszła przed szereg, biorąc Willowa na ręce. Szczeniak z podekscytowania kilkukrotnie polizał ją po twarzy.
- Naprawdę cieszę się, że zdecydowaliście się zostać z nami chwilę! - przywitała zebranych pobratymców z wioski.
- Cóż to za zgromadzenie? Po co nas zebraliście?
Wraz z powitaniem Marion zaczęły pojawiać się zaskoczone pytania. Nikt nie wiedział, dlaczego stoimy na głównym placu we trójkę ze szczeniakiem na rękach. Jedni byli zdziwieni, inni lekko zirytowani.
- Chcielibyśmy wszystkim pokazać, czego nauczył się młody wilk w ostatnich dniach - zacząłem trochę niepewnie, widząc wrogie spojrzenia niektórych wieśniaków.
- A czegóż on mógł się nauczyć! - Usłyszałem pełen zwątpienia głos.
- Och, po prostu dajcie nam szansę! - zawołała Marion. Nie wyglądała na ani trochę zniechęconą. Wręcz przeciwnie, zdawało się, że ma w sobie naprawdę wiele entuzjazmu. Jej pewność siebie trochę dawała mi otuchy.
- Patrzcie na to!
Nie czekając na nic, odłożyła Willowa na ziemię i poprosiła go o wykonanie najprostszej komendy.
- Willow, siad!
Zwierzak przez chwilę wpatrywał się w dziewczynę, jakby nie wiedział, co się dzieje. W końcu nic dziwnego. Wokoło znajdowało się wiele osób. Część z nich hałasowała, szeptała i zwyczajnie rozpraszała malucha. Powoli zaczynałem się stresować.
Na szczęście Willow szybko się nie dał stłamsić. Chwilowe zawahanie przerwał perfekcyjnym wykonaniem wyznaczonej komendy. Marion natychmiast po tym przystąpiła do proszenia szczeniaka o kolejne rzeczy. Podawał łapę, turlał się, dawał głos - wszystko robił na zawołanie, czym wzbudził niemały podziw wśród wieśniaków. Widziałem, że idzie to w dobrym kierunku.
To było naprawdę dobre przedstawienie. Szczeniak zaprezentował się ze swojej najlepszej strony. Nawet po występie wieśniacy pozytywnie komentowali jego wyszkolenie. Może nie wszyscy dalej byli pozytywnie nastawieni, ale to nie było istotne. Zdobyliśmy serca chociaż części z nich.
Zaraz po występie kilkoro dzieci podeszło do nas i samo chciało spróbować treningu Willowa. Ten nie protestował - co jakiś czas zostawał nagrodzony przysmakiem, więc chętnie robił wszystko, o co został poproszony.
- Świetna robota - pogratulowałem Hiromaru i Marion. - Mam nadzieję, że teraz mieszkańcy wioski chociaż trochę spojrzą na niego przychylnie.
- Na pewno tak będzie! - zapewniła Marion. - Od dzisiaj będę ich męczyć, aby sami wskazywali wilczkowi komendy do wykonania. Myślę, że to ich zbliży do siebie.
- Dziękujemy ci za wszystko. - Hiromaru uśmiechnął się do dziewczyny.
Po krótkiej rozmowie postanowiliśmy wrócić już do akademików. Robiło się późno, więc musieliśmy niestety się zebrać. Pożegnaliśmy się z Marion i skierowaliśmy nasze kroki w stronę stolicy, do której dotarliśmy już niedługo później. Dopiero w pobliżu naszych akademii rozdzieliliśmy się.
Rankiem wstałem dość wcześnie. Jako, że dzisiaj zajęć nie było, od razu postanowiłem zajrzeć do wioski i pomóc. Po drodze spotkałem Hiromaru, któremu również ten pomysł przyszedł do głowy. Wspólnie dotarliśmy na tereny wioski. Już z daleka usłyszeliśmy podniesione głosy. Coś musiało stać się w ciągu nocy.
- Mam nadzieję, że nie chodzi o Willowa - powiedziałem do chłopaka, nie kryjąc zmartwienia. Zwierzak został wczoraj u Marion. Bałem się, że mogło stać się coś złego.
- Sprawdźmy to szybko.
Hiromaru przyśpieszył, a ja podążyłem za nim. Wszyscy kręcili się niespokojnie. Wyglądało, że naprawdę miało miejsce coś nieprzyjemnego. W związku z tym odnaleźliśmy przywódcę wioski. Nie był w najlepszym nastroju. Przeklinał pod nosem, nerwowo zaglądając w każdy róg pomiędzy budynkami.
- Co się stało? - zapytał Hiromaru, pomijając wszelkie grzeczności. Nie dziwiłem się pośpiechowi w jego głosie. Sam się bałem, że w to wszystko mógł zostać zamieszany Willow.
- Okradziono nas! - wrzasnął mężczyzna. - Reszta materiałów na odbudowę i narzędzia! Wszystko zniknęło przez noc!
Kamień spadł mi z serca. Nie chodziło o Willowa. Mimo tego wcale nie poczułem się lepiej. Ktoś okradł biednych wieśniaków. Wszystkie te rzeczy wiele ich kosztowały, a teraz przepadły. Musieliśmy odnaleźć sprawców!
<Hiromaru?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz