Bałem się, że Hyo został boleśnie raniony w pojedynku, w którym został zmuszony wziąć udział. Martwiłem się o niego. Ponownie wziął na swoje ramiona zbyt wiele i nie chciał o tym powiedzieć. W końcu, sam byłem wojownikiem. Nie bałem się konfrontacji z żadnymi wrogami. Postanowiłem jednak nie roztrząsać tej sprawy i cieszyć się chwilą z młodym wampirem.
Propozycja kąpieli nie brzmiała źle. Nie miałem nic przeciwko, aby popływać. Dlatego też powoli zacząłem ściągać z siebie szatę wierzchnią. Moje dłonie zaczęły niepewnie drżeć. Nie byłem przyzwyczajony do poświęcania mi tylu uwagi. Przełknąłem ślinę i odwzajemniłem delikatny uśmiech.
- Pośpieszmy się - powiedziałem lekko zmieszany. Odwróciłem się i zrzuciłem z siebie resztki ubrań, pozostając w samej bieliźnie.
Propozycja kąpieli nie brzmiała źle. Nie miałem nic przeciwko, aby popływać. Dlatego też powoli zacząłem ściągać z siebie szatę wierzchnią. Moje dłonie zaczęły niepewnie drżeć. Nie byłem przyzwyczajony do poświęcania mi tylu uwagi. Przełknąłem ślinę i odwzajemniłem delikatny uśmiech.
- Pośpieszmy się - powiedziałem lekko zmieszany. Odwróciłem się i zrzuciłem z siebie resztki ubrań, pozostając w samej bieliźnie.
Nie czekałem na Hyo. Zanurzyłem się w chłodnej wodzie. Zimna ciecz otuliła moje ciało. Zanurkowałem w toni, aby dotknąć jasnego piachu na dnie. Po chwili wynurzyłem się, a moje długie włosy opadły i przykleiły mi się do twarzy. Musiałem kilka razy poruszyć głowę w obie strony, aby się odkleiły. Wtedy też zobaczyłem Hyo, który podpłynął bliżej.
- Nie jest ci za zimno? - zapytał lekko zmartwiony. Wiedziałem, że jemu temperatura nie robi specjalnie większej różnicy.
- Wszystko w najlepszym porządku! - zapewniłem z uśmiechem na ustach. Hyo nie wydawał się być przekonany. Przybliżył się i przytulił mnie delikatnie. Chwilę spędziliśmy w objęciach.
- Co powiesz na wyścig? - zaproponowałem. - Od tego miejsca, ponownie do brzegu?
Hyo zgodził się bez większego problemu. Odliczyliśmy do dziesięciu i rozpoczęliśmy nasz mały pojedynek. Z impetem zanurkowałem pod wodę, aby jak najszybciej dostać się do wyznaczonego miejsca. Wampir nie pozostawał dłużny i ruszył moim śladem.
Ostatecznie dostaliśmy się do mety w tym samym czasie. Taki wynik nawet trochę mnie nie zaskoczył. Obydwaj cechowaliśmy się nadludzką szybkością. I tak samo ja, jak i on nie zamierzaliśmy odpuszczać.
Wyzwanie tego typu nie zmęczyło mnie właściwie wcale. Jedyne, na co mogłem narzekać to włosy. Spróbowałem je związać, ale ciągle się plątały. Hyo próbował mi z tym pomóc, ale niewiele to dało. W końcu się poddaliśmy. Pozostawiłem więc je całkowicie rozpuszczone. I mokre. Wysuszenie ich pewnie zajmie mi wieki, biorąc pod uwagę to, że wcześniej będę musiał je umyć jeszcze raz, ale nie w wodzie słonej. Inaczej źle się to dla nich skończy. Nie chciałem nawet myśleć o tym, jak długo zajmie mi rozczesywanie ich. Westchnąłem zmarnowany.
- Może chwilę odpoczniemy? - zaproponowałem. Wyszliśmy więc z wody i wysuszyliśmy się na tyle, ile pozwoliły nasze polowe warunki.
Ze względu na palące Słońce, rozłożyliśmy prowizoryczny namiot. Składał się on z kawałku materiału i kilku patyków. Musieliśmy stworzyć coś, co ochroni Hyo przed palącymi promieniami. Wiedziałem, że jego rasa źle znosi światło tego typu. Nie chciałem, aby cierpiał z tego powodu, dlatego też sam zaproponowałem budowę ów schronienia.
Na piachu, zaraz pod naszym okryciem przed słońcem, położyliśmy koc, aby wygodnie usiąść. No i uniknąć lepiącego się do mokrych ciał piachu.
Zajęliśmy miejsca obok siebie. Delikatnie wtuleni obserwowaliśmy rozbijające się o brzeg fale. Wsłuchiwałem się w szum morza. Było naprawdę pięknie. Chciałem, aby ta chwila trwała wiecznie.
- Masz ochotę na herbatę? - zapytałem. Hyo nie odmówił. Wspólnie przygotowaliśmy małe palenisko, na którym ułożyliśmy przenośny imbryk do zaparzenia herbaty.
Pochodziła ona prosto z Kanzawy. Zakupili ją moi rodzice u najlepszych hodowców. Poznałem ją od razu po zapachu. Wszędzie bym ją rozpoznał.
Zaparzyłem herbatę w dość tradycyjny sposób, taki, jaki stosowaliśmy w moim domu rodzinnym. Podałem kubek podróżniczy Hyo, aby to on spróbował naparu w pierwszej kolejności.
- Co o niej sądzisz? - zapytałem, lekko podekscytowany. Sam złapałem za naczynie, które sam przygotowałem dla siebie. - Uważaj, bo jest gorące.
Podmuchałem na napój, aby go ochłodzić. Wziąłem łyk. Ciepła herbata była naprawdę dobra. Przypominała mi o domu, a szczególnie jej delikatnie gorzki, ale intensywny smak.
- Wszystko w najlepszym porządku! - zapewniłem z uśmiechem na ustach. Hyo nie wydawał się być przekonany. Przybliżył się i przytulił mnie delikatnie. Chwilę spędziliśmy w objęciach.
- Co powiesz na wyścig? - zaproponowałem. - Od tego miejsca, ponownie do brzegu?
Hyo zgodził się bez większego problemu. Odliczyliśmy do dziesięciu i rozpoczęliśmy nasz mały pojedynek. Z impetem zanurkowałem pod wodę, aby jak najszybciej dostać się do wyznaczonego miejsca. Wampir nie pozostawał dłużny i ruszył moim śladem.
Ostatecznie dostaliśmy się do mety w tym samym czasie. Taki wynik nawet trochę mnie nie zaskoczył. Obydwaj cechowaliśmy się nadludzką szybkością. I tak samo ja, jak i on nie zamierzaliśmy odpuszczać.
Wyzwanie tego typu nie zmęczyło mnie właściwie wcale. Jedyne, na co mogłem narzekać to włosy. Spróbowałem je związać, ale ciągle się plątały. Hyo próbował mi z tym pomóc, ale niewiele to dało. W końcu się poddaliśmy. Pozostawiłem więc je całkowicie rozpuszczone. I mokre. Wysuszenie ich pewnie zajmie mi wieki, biorąc pod uwagę to, że wcześniej będę musiał je umyć jeszcze raz, ale nie w wodzie słonej. Inaczej źle się to dla nich skończy. Nie chciałem nawet myśleć o tym, jak długo zajmie mi rozczesywanie ich. Westchnąłem zmarnowany.
- Może chwilę odpoczniemy? - zaproponowałem. Wyszliśmy więc z wody i wysuszyliśmy się na tyle, ile pozwoliły nasze polowe warunki.
Ze względu na palące Słońce, rozłożyliśmy prowizoryczny namiot. Składał się on z kawałku materiału i kilku patyków. Musieliśmy stworzyć coś, co ochroni Hyo przed palącymi promieniami. Wiedziałem, że jego rasa źle znosi światło tego typu. Nie chciałem, aby cierpiał z tego powodu, dlatego też sam zaproponowałem budowę ów schronienia.
Na piachu, zaraz pod naszym okryciem przed słońcem, położyliśmy koc, aby wygodnie usiąść. No i uniknąć lepiącego się do mokrych ciał piachu.
Zajęliśmy miejsca obok siebie. Delikatnie wtuleni obserwowaliśmy rozbijające się o brzeg fale. Wsłuchiwałem się w szum morza. Było naprawdę pięknie. Chciałem, aby ta chwila trwała wiecznie.
- Masz ochotę na herbatę? - zapytałem. Hyo nie odmówił. Wspólnie przygotowaliśmy małe palenisko, na którym ułożyliśmy przenośny imbryk do zaparzenia herbaty.
Pochodziła ona prosto z Kanzawy. Zakupili ją moi rodzice u najlepszych hodowców. Poznałem ją od razu po zapachu. Wszędzie bym ją rozpoznał.
Zaparzyłem herbatę w dość tradycyjny sposób, taki, jaki stosowaliśmy w moim domu rodzinnym. Podałem kubek podróżniczy Hyo, aby to on spróbował naparu w pierwszej kolejności.
- Co o niej sądzisz? - zapytałem, lekko podekscytowany. Sam złapałem za naczynie, które sam przygotowałem dla siebie. - Uważaj, bo jest gorące.
Podmuchałem na napój, aby go ochłodzić. Wziąłem łyk. Ciepła herbata była naprawdę dobra. Przypominała mi o domu, a szczególnie jej delikatnie gorzki, ale intensywny smak.
<Hyo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz