Nie chciałem wystraszyć Hiromaru i powiedzieć mu, że nawet Deva nie stanowi największego z niebezpieczeństw, które spotkać można po drugiej stronie. Nawet po tylu latach, gdzie można rzecz, że demony stały się normalną rzeczywistością naszego świata, nie wszystko o nich wiedzieliśmy. Nie raz zdarzyło się, że podczas wypraw nagle, totalnie bez jakiegokolwiek znaku, stworzenie było atakowane znienacka a połączenie z nim zerwane już na zawsze. Dlatego byłem świadomy ryzyka. Właśnie dlatego Artis na wszelki wypadek krążył wokół, gotowy do działania.
Hiro usiadł obok mnie, wpatrując się w kamień, który niczym lustro, pokazywał co dzieje się po drugiej stronie. Wiedziałem, że martwi się o swojego demona. Ja też podczas polowania na drugiego demona chodziłem w kółko upewniając się, że Devie nic nie jest. Wiedziałem, że sobie poradzi, jednak nie chciałem stracić części swojej duszy, po takim czasie ćwiczeń i docierania do siebie. Dlatego także teraz podniosłem wzrok, wpatrując się w chodzący nerwowo ogon mojego demona. Była czujna, czułem to nawet z mojego miejsca. Wiedziała, że w jej świecie czyha większe niebezpieczeństwo niż ona. W końcu nie wiedziałem ile ma lat i jak długo siedziała w Eterze, póki nie została przyzwana do mnie. Wędrówka przez drzewa trwała długo. Stworzenie przypominające żółwia trzymało się blisko pantery, która szybko pokonywała kolejne metry. Po chwili naszym oczom okazała się polana, na której pasły się różnego rodzaju zwierzęta. Niektóre znałem z książek, niektóre widziałem na oczy po raz pierwszy. Łaknąłem ten widok, być może podświadomie szukając nowego towarzysza podróży. Deva jakby wyczuwając moje intencje zaryczała głośno, co sprawiło, że stada zaczęły uciekać w bezpieczną gęstwinę. Westchnąłem, przymykając oczy. Ile musiałem się napracować by zaakceptowała Artisa. Początek był wręcz cudowny - obrażona demonica, która totalnie ignorowała moje istnienie podczas ćwiczeń z nowym demonem. Ale gdy tylko zaczął zaczepiać ją swoimi rozłożystymi rogami i ganiać się z nią w zabawie przypominającą berka, zaczęła coraz bardziej go szanować.
– Kolorowo tam, co? - wskazałem dłonią na kolorowe ptaki, które syczały na nowo przybyłych. – Niesamowitym dla nie jest to, że tak mało wiemy o tamtym miejscu. Eter jest podzielony na miejsca, które nazywamy pierścieniami. Im pierścień bliżej środka, spotkać można silniejsze, bardziej niesamowite ale i bardziej niebezpieczne stworzenia. Nie wiadomo ile ich jest, ale zawsze chciałem to sprawdzić. Jednak nie jest na tyle bezduszny by zmusić do tego Devę. Niepokoi się po jakiejś części drogi i wtedy każe jej wracać. Niektórzy uczniowie starszych klas, którzy mają szybkie stworzenia są także zwiadowcami, którzy pomagają odkrywać Eter.
Podwinąłem rękawy mundurka, pokazując mu naszywkę, która ukazywała łapę i skrzydło. Dołączyłem do tego “kółka” w tamtym roku, chcąc jeszcze bardziej dać coś z siebie dla szkoły. Nie chciałem być darmozjadem, który tylko bierze.
– A ty co sądzisz o Eterze? – spytałem, spoglądając na niego.
<Hiromaru?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz