- Nic, właśnie wracam. – odpowiedziałam szybko, ponieważ chciałam się stąd natychmiastowo uwinąć. Ona chyba to zauważyła, nie przejęłam się tym zbytnio.
- Okej? Trochę dziwne że rozmawiasz z tymi futrzakami w biały dzień, każdy tu może się zjawić, a to wygląda idiotycznie. – dziewczyna zwróciła mi uwagę. Poczułam się głupio, chociaż nie robię nic złego. Ukrywałam to w sobie i starałam się być tą twardą oraz odważniejszą niż naprawdę jestem. Jednak nie wyszło tak jak ułożyłam to w swojej głowie.
- Za kogo Ty się uważasz, że zwracasz mi bezczelnie uwagę? – zapytałam cicho i skromnie. W podświadomości czułam, że już nie darzę jej większą empatią, aczkolwiek to nie czas na konflikty, szczególnie z osobą, którą znam dosłownie parę minut.
- Spokojnie, spokojnie, jestem Carmen, jak chcesz możesz już sobie iść. – Jasnowłosa zdecydowanie sobie mnie odpuściła. Może nawet lepiej, nie miałam ochoty z nią dłużej rozmawiać.
- Beverly. – odpowiedziałam stanowczo i odeszłam.
Powróciłam do swojego pokoju i w między czasie myślałam o moim spotkaniu z dziewczyną. Nieswojo czułam się z faktem, że widziała jak rozmawiam z wiewiórką. No cóż, czasu nie cofnę. Po dotarciu na miejsce, rozebrałam się z odzieży wierzchniej. Starałam się uczyć, coś przypominać z dzisiejszych zajęć, przy okazji spakowałam torbę na następny, mało entuzjastyczny zresztą pewnie dzień i rzuciłam się na łóżko.
Nim się obejrzałam, zaczęło się zaciemniać, ale nie na tyle, żebym nie zauważyła czarnej postaci wymykającej się zza murów szkoły przez okno.
- Oczywiście, że to Nix, a kto inny? – zapytałam retorycznie sama do siebie, po czym przyjrzałam się sylwetce chłopaka i już byłam pewna, że to mój brat. Nie miałam zamiarów zwracać mu uwagi, bo jakby nie patrzeć jest pełnoletni i odpowiada za siebie, a mnie by wyśmiał. Nie zawracałam sobie nim dalej głowy i stwierdziłam, że wykonam wieczorną rutynę. Wzięłam kosmetyki z szafki i skierowałam się ku łazience. Po mojej pielęgnacji znowu wróciłam do ukochanego miejsca – zaraz po lesie – jakim jest łóżko. Nim się obejrzałam, szybko zasnęłam.
Z samego rana promienie słońca zza okna – bo zapomniałam zasłonić rolet – szybko mnie wybudziły, na tyle, że musiałam wstać. Leniwym krokiem podeszłam do szafy wzięłam jakieś pierwsze lepsze spodnie do tego bluza, oprócz tego wiadomo biżuteria i inne dodatki. Weszłam do łazienki, ogarnęłam się na tyle, żebym bez wahania mogła wyjść do ludzi. Rozpuściłam włosy z koka, który miałam do spania i umyłam zęby. Zdałam sobie sprawę, że mam sporo czasu do zajęć, więc pójdę do Nix’a zobaczyć co u niego. Serio mam na nudne życie, aż współczuje bratu iż jest jego częścią.
- Nix, gdzie ty się włóczysz po nocy? – bez wahania (co do moich wcześniejszych rozmyślań) zapytałam.
- Tam, gdzie mam ochotę, jestem pełnoletni. – odparł brat, obojętnie wzruszył ramionami, po czym zamknął za mną i wrócił do swojego łóżka, tak jakby mnie tu nigdy nie było.
- Dobrze się czujesz? – powiedziałam i już nie miałam ochoty przestać udawać, że mam wywalone w mojego widocznie chorego brata. Nie tylko ma coś z głową, jak widać.
- Nie. – krótka i prosta odpowiedź, chłopak skrył się pod kołdrą i czekał na zbawienie.
Rzecz jasna, że nie odpuszczę, jako jego siostra widziałam w moim obowiązku się nim zająć. Stwierdziłam, że daruję sobie dzisiaj lekcje i zostanę z nim. Starałam się zaopiekować Nix’em jak najlepiej mogłam, w końcu jesteśmy rodzeństwem. Wyglądał jakby całej nocy nie przespał, przeżył nie wiem co najmniej apokalipsę zombie. Dodatkowo mówiąc krótko jakby się upił więc od razu go zapytałam. Nie dostałam odpowiedzi, ale sama doszłam do wniosku, że ten pomysł jest do odrzucenia. Chłopak zauważył, że albo mi powie albo nie dam mu spokoju milionem pytań. Po chwili sam mi powiedział co się stało. Dowiedziałam się, że widział się z jakąś nieznajomą, która podobno uratowała mu życie. Gdy to usłyszałam, powiedziałam sobie w myślach „Nix jesteś po prostu debilem, kiedy to zrozumiesz?”, ale nie przekazałam mu tego, to nie czas na wzajemne dogryzanie z mojej inicjatywy. Pierwsze co to przekazałam mu, że się zakochał, jednak zaczął zaprzeczać. Coś gadał pod nosem, nie zmartwiło mnie to. W tedy przez myśl przeszła mi nasza ostatnia nocna rozmowa, gdy to był bardzo zajęty czymś innym. Tak jak to nazwałam sam zagubiony w swoich myślach. W takim sensie, że myślał w tedy o ów ‘nieznajomej’. Stwierdziłam, że to mało prawdopodobne i przestałam zawracać sobie tym głowę. Chłopak zaczął przekonywać mnie, że jest na siłach, żeby wyjść na dwór. Po chwilowym namawianiu, w końcu stwierdziłam, że przewietrzenie mu nie zaszkodzi. W tedy wkraczam ja, która musiała brata stosownie ubrać. Śmieszy mnie fakt, że on się zgadza, normalnie jakby był moją zabawkową lalką. Czułam wewnętrznie, że mam nad nim jakąś przewagę, może nie wielką, ale ważne, że jest. Podeszłam do jego szafy i szybko wybrałam strój adekwatny do moich oczekiwań, niekoniecznie jego. Okazja jedna z niewielu, więc skorzystałam. Wybrałam różową bluzę i czarne ogrodniczki, wyglądał mega słodko. Próbował mnie przekonać, że tak uroczo nie jest, ale mojego zdania jak nie zmienił tak nie zmieni. Założyliśmy buty i po długiej przemowie, co wolno, czego nie wolno wyszliśmy z akademii i po czasie skierowaliśmy się ku murom. Nim się obejrzałam byliśmy już w lesie.
Posadziłam go w jednym miejscu, zaraz po czym sama usiadłam obok niego i przywołałam wiewiórkę. Rozmawiałam z nią o zachowaniu Nix’a , dobrze, że mnie nie rozumiał. Sam przy tym się położył i wpatrywał w liście. Jak widać był zanudzony faktem, że znów prowadzę konwersację z futrzakiem, jak to nazwała niedawno Carmen. Nie wdrążyłam się ze zwierzęciem w dyskusje, bo oczywiście zdążyło uciec.
- Ktoś tu idzie, bądź już jest. Serio? Chwilę prywatności by nie zaszkodziło. – pomyślałam i przewróciłam oczami. Zazwyczaj w tym lesie rzadko ktoś przebywał, a tu proszę życie jednak potrafi zaskakiwać. Usłyszałam znajomy głos za mną. Tak, to była Carmen. Co ona tu znowu robi? Nie miałam ochoty z nią gadać i chyba z wzajemnością.
- A ty znowu z tą wiewiórką? - zaśmiała się. – O, Nix. Jak się czujesz? - spytała i przysiadła obok mojego brata. Oprócz tego chciałam się wtrącić i powiedzieć coś, jednak darowałam sobie.
- Dobrze, dziękuję. - zaśmiałem się. - ale czekaj...wy się znacie? – gwałtownie się podniósł i widziałam, że zakręciło mu się w głowie. Patrzył raz na mnie, raz na dziewczynę obok nas.
- Nix, mówiłam Ci, miałeś uważać na siebie… - odparłam obojętnie.
- Kim jesteście dla siebie, że ona mówi Ci co masz robić? – zapytała lekko zdezorientowana Carmen.
- Właśnie siedzisz przy rodzeństwie Alvares. – szybko odpowiedziałam, nie dając bratu tej możliwości. – Chyba nie muszę nic dodawać.
- Co Cię sprowadza do lasu, słońce? – powiedział Nix, oczywiście zwracając się do dziewczyny, co wyraźnie ją zirytowało. Tym tekstem raczej chciał uniknąć kolejnych pytań, żeby nie musieć się tłumaczyć. Pewnie stwierdziła, że opiekuje się nim jak dzieckiem.
Carmen?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz