Skryta pod dość obszernym kapturem szłam za mężczyzną, który powitał mnie w porcie Kernow. Nie zadawał mi żadnych pytań, doskonale wiedział, dlaczego szkoła go po mnie wysłała. Już od wielu tygodni tułałam się z miasta do miasta, próbując zapomnieć o ostatnich wydarzeniach. Ucieczka z domu, porzucenie swojego rodu było nadal dla mnie trudne. Mój ojciec doskonale wiedział, dokąd zmierzałam, a jednak nawet nie próbował mnie zatrzymać, nie wysłał za mną żadnego pościgu ani nie próbował się ze mną skontaktować. On także wiedział, że potrzebowałam czasu, który zaleczyłby moje rany.
Jedna z Akademii wydawała się dla mnie doskonałym pomysłem. Miejsce odcięte od reszty świata, gdzie należy myśleć tylko o nauce i ćwiczeniach, by zostać kimś. Co z tego, że byłam już tym k i m ś. Nie zasługiwałam na to i doskonale o tym wiedziałam. W dodatku ten przeklęty demon...
- Panienko? - głos mężczyzny wyrwał mnie z zamyślenia, gdy moja dłoń mimowolnie zacisnęła się w miejscu, gdzie widniał tatuaż mojego demona.
- Przepraszam, już idę - chwyciłam bagaż i ruszyłam za nim do powozu. Jak zrozumiałam , bnajpierw musieliśmy dostać się w głąb kontynentu, by ruszyć w podróż do Sarlok. Słyszałam różne pogłoski na temat tej szkoły, jednak nigdy nie wiedziałam, czy są one prawdziwe. W Kanzawie nikt praktycznie nie uczęszczał do Akademii, w moim rodzie to przywódcy uczyli swoich następców panowania nad demonami i ich mocami, przez co nie musieliśmy nigdzie podróżować - potrzebną nam edukację otrzymywaliśmy na miejscu.
Wyjrzałam za okno powozu, patrząc na łąki zalane promieniami słonecznymi. Ucieczka z domu nie była jedynym powodem, dlaczego postanowiła zostać uczniem akademii Sarlok. Gdy tylko zobaczyła jego imię na liście innej szkoły, jej umysł wyłączył się. Zero. Tak dawno go nie widziała i nie była to wcale jego wina. Przecież to, co wtedy zrobiła...
Dziewczyna siedziała na skaju urwiska. Nie zmyła z siebie krwi, która zdążyła już zaschnąć na jej twarzy, rękach i klatce piersiowej. Nadal czuła wstyd i słyszała krzyki swoich przyjaciół, którzy umierali po zetknięciu z bestią. Bestią, której tatuaż znajdował się na jej ramieniu. Jej oddział, osoby z którymi skończyła trening i którzy zaufali jej na tyle, że postanowili walczyć pod sztandarem jej rodziny. Łzy płynęły po jej policzkach gdy przypominała sobie ich twarze i coraz bardziej zdawała sobie sprawę, że już nigdy ich nie zobaczy. Nie usłyszy już śmiechu niskiej wilczycy, która zawsze rozbawiała ją gdy tylko miała zły dzień. Nie spróbuje już potraw elfa, który zawsze uwielbiał eksperymentować w kuchni. Nie spędzi bezsennej nocy z kitsune, z którą uwielbiała obserwować gwiazdy, noc w noc. I z jej bratem, który zawsze podrzucał jej ciekawe książki , którą zwinął z biblioteki. I nie będzie już ćwiczyła z centaurem, który codziennie ćwiczył z nią walkę wręcz, by mogła ona poszerzać swoje umiejętności. A ona zamiast podczas walki myśleć o nich i ich bezpieczeństwu, wciąż myślała o białej czuprynie i złotych oczach pewnego młodzieńca, którego zapewniła, że wróci cała i zdrowa. Rzeczywistość coraz bardziej do niej docierała i rozszarpywała serce, podczas gdy poczuła czyjąś rękę na ramieniu. Nie odwróciła się do Zera - jej wyostrzone zmysły, które otrzymała nie tak dawno temu, od razu powiedziały jej kto ją "odwiedził".
Nie pamiętam, co dokładnie się wtedy stało. Pamiętałam tylko, że powiedziałam mu, że to jego wina. Zrzuciłam wszystko na niego, nie mogąc poradzić sobie z własnymi emocjami. I właśnie wtedy powiedziałam mu, że go kocham. Po tym uciekłam i już nigdy go nie spotkałam.
~*~
- Poczekam tutaj panienko ile tylko będziesz chciała. Nie musisz się śpieszyć - mruknął mężczyzna, jednak ja prawie wcale już go nie słuchałam. Chciałam tylko jak najszybciej zobaczyć miasto i zwiedzić je wzdłuż i wszerz. W końcu zajęcia zaczynają się dopiero jutro, więc musiałam skorzystać z czasu wolnego. Jednak jak zawsze moja przeszłość musiała mnie dopaść. Wyszłam z księgarni, w której zaopatrzyłam się w nowe książki, które miały umilić mi samotne wieczory, gdy nagle dostrzegłam osobę, której nie chciałam tak szybko spotkać. Tych złotych oczu nie dało się tak szybko zapomnieć. Oczu, które w tym momencie zdziwione patrzyły na moją twarz.
<Zero?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz