Spojrzałem z politowaniem na namiot. Jak niby miałem się tam wyspać? Leżenie na ziemi całą noc, po tym jak przywykłem do wygód dworskich poduszek i koców, zapowiada się udręką. Westchnąłem ciężko i wszedłem do środka. Po szybkim ogarnięciu jakiegokolwiek chociaż trochę wygodnego legowiska, usiadłem na ziemi. Zapowiadała się ciężka noc. Chciałem więc jak najszybciej zasnąć. Kręciłem się jednak w kółko, najpewniej przeszkadzając swoim towarzyszom. Dopiero po upływie dłuższego czasu udało mi się zasnąć. Mimo to, co chwilę budziłem się i musiałem przeciągnąć, aby rozgrzać zdrętwiałe części ciała. Nienawidzę obozów. Za rok nie zgodzę się na niego pojechać. Nigdy więcej.
***
- Jak się spało? - Obudziły mnie słowa poznanego wczoraj chłopaka. Wstałem niemrawo z ziemi. Wszystko mnie bolało.
- Niezbyt przyjemnie - odpowiedziałem niemrawo. Marzyłem, aby powrócić do akademika, gdzie mogłem wylegiwać się na stosie poduszek.
Wtem z krzaków wyskoczyła bestia. Na samym początku ogarnął mnie niepokój. Myślałem, że zaatakowało nas jakieś dzikie, łaknące krwi leśne cholerstwo. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że musi to być demon Mavena. Z pyska podążającej w naszym kierunku istoty zwisał zając. Poczułem nieprzyjemny ucisk w gardle. Biedny zwierzak...
- Możemy zrobić śniadanie reszcie! - Chłopak wydawał się być podekscytowany. Ja jedynie przytaknąłem niepewnie w odpowiedzi i odszedłem, aby nie patrzeć na to, co zaraz się stanie.
Rozpaliłem ognisko. Chciałem ogrzać się przy ciepłych promieniach, ponieważ poranki z dnia nadziej były coraz chłodniejsze. Dodatkowo, reszta drużyny najpewniej będzie chciała zjeść zająca, a lepiej, by nie próbowali skonsumować go surowego. Mi udało się znaleźć przygotowane przez nauczycieli wczoraj sucharki. Dopóki nie znajdę w lesie niczego lepszego, będę zmuszony zadowolić się nimi.
- Co tak dobrze pachnie? - Jedna z naszych towarzyszek weszła na polanę. Od razu dołączyła do Mavena, który opiekał już mięso. Lyanna wróciła do obozu niedługo później.
Wspólnie podzielili się śniadaniem. Maven przygotował również porcje dla mnie. Oczywiście uprzejmie odmówiłem.
- Nie jesteś głodny? - zapytał, nie kryjąc zdziwienia.
- Jestem - odparłem. Wskazałem równocześnie na sucharki. - Nie jadam mięsa.
Ciemnowłosy chłopak pokiwał ze zrozumieniem głową. Bez słowa wszyscy skończyliśmy posiłek. Śniadanie reszty drużyny było znacznie pożywniejsze niż suche ciastka, którymi musiałem się zadowolić. Miałem nadzieję, że znajdę jeszcze wśród drzew jakieś jadalne jagody. Ewentualnie grzyby. Za nimi również nieszczególnie przepadałem, jednak nie mam zbyt wielkiego wyboru.
- To od czego zaczynamy? - zapytała Lyanna, kiedy wszyscy przygotowaliśmy się do dalszej drogi.
- Naszym zadaniem jest odnalezienie smoczych piór - przypomniał Maven, spoglądając na wręczoną nam na początku wyprawy mapę. - Nie wydaje się to być prostym zadaniem...
- Smoki najczęściej żyją w górach - odparłem, wspominając lekcje o magicznych stworzeniach. - Myślę, że w tutejszych też powinniśmy znaleźć jakiegoś przedstawiciela tego gatunku.
Wspólnie więc zgodnie ustaliliśmy, że obierzemy kurs na piętrzące się przed nami wzniesienia. Miałem nadzieję, że szybko uda nam się odnaleźć poszukiwane pióra i wrócić do głównego obozu w jednym kawałku. Liczyłem, że przy odrobinie szczęścia nie będziemy musieli stawać do walki z żadnym przerośniętym gadem.
Lyanna?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz