Zgodnie z poleceniem Hyo usiadłem na zimnej posadzce. Faktycznie odpoczynek nie wyjdzie mi na złe. Czułem, że moje czoło płonie z gorąca. Gorączka rozwijała się z każdym dniem coraz bardziej. Miałem nadzieję, iż choroba minie szybko. W końcu, nigdy nie cierpiałem na brak zdrowia. Martwił mnie więc fakt tego, jak szybko zwykłe przeziębienie pozbawiło mnie zdolności normalnego funkcjonowania.
Oparłem się o pobliską ścianę. Zacząłem w ciszy medytować w pozycji lotosu, aby choć trochę zregenerować utraconą energię. Nie przychodziło mi to z trudem. Lata treningów przygotowywały mnie właśnie do takich chwil.
Wtedy usłyszałem hałas. Właściwie był to ledwo słyszalny szmer. Moje wyostrzone zmysły jednak szybko wyłapały go w ów cichej grocie.
W pierwszej chwili myślałem, że to Hyo wraca. Już miałem go zawołać, kiedy zdałem sobie sprawę, że wampir na pewno odezwałby się do mnie od razu, aby upewnić się, że wszystko u mnie w porządku.
To na pewno nie był chłopak. Jeśli jednak nie on, to kto inny?
Skuliłem się, aby zapewnić sobie lepszą defensywę w razie możliwego ataku. Nadszedł on chwilę później.
Cios nadszedł z mroku. W pierwszej chwili nawet nie potrafiłem zobaczyć, cóż takiego postanowiło na mnie zapolować. Z tego powodu wyprostowałem się, wyciągając ostrze z pochwy. Przybrałem obronną postawę.
Nie wiedziałem, skąd może nadejść kolejny atak. W jaskini panowała nieprzemijająca ciemność. Chociaż byłem demonem i moje umiejętności skupienia wzroku w podobnych warunkach bywały nienajgorsze, w mroku opuszczonej kopalni widziałem naprawdę niewiele.
Wtedy też przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Wokoło był porozrzucany węgiel oraz drewniane resztki narzędzi. Byłem więc w stanie rozpalić ognisko. Odrobina światła powinna zapewnić mi przewagę w walce.
Kolejny atak nadszedł równie niespodziewanie, co wcześniejsze. Wykorzystałem chwilę pobytu w ruchu, aby zmniejszyć swój dystans od porzuconego węgla. Szybkim uderzeniem miecza o podłoże wykrzesałem kilka iskier. Suche drewno zajęło się niemal natychmiast. Pochwyciłem pochodnię.
Ciepłe światło oświetliło grotę. A moim oczom ukazała się bestia. Jej skóra była blada, a oczy niemal ślepe, wyłupiaste. Monstrum widząc blask syknęło i wycofało się o kilka kroków. Najpewniej było wrażliwe na światło. Dobrze wiedzieć.
Korzystając z przed chwili zdobytych informacji, dzierżąc w jednej z dłoni miecz, a w drugiej trzymając pochodnię zaatakowałem pierwszy.
Buzująca adrenalina sprawiła, że całkowicie niemal zapomniałem o złym samopoczuciu. Choroba zeszła na dalszy plan, kiedy chwyciłem za rękojeść swojego miecza.
Nasz pojedynek nie trwał długo. Hałas najpewniej zaalarmował Hyo, który wrócił natychmiast. Bez większego problemu rozprawił się z bestią. Konający potwór wydał z siebie głośny jęk.
Wampir podszedł do mnie, aby przekonać się, czy na pewno wszystko jest w porządku. Po krótkiej wymianie zdań z Hyo, ten zapytał mnie, co właściwie miało tutaj miejsce.
- Powiedź, co się tu wydarzyło, gdy mnie nie było?
- Nie dziwię się, że porzucono tę kopalnię - westchnąłem. - To monstrum zaatakowało mnie z ciemności.
Ledwo skończyłem mówić, kiedy podłoga pod naszymi nogami zaczęła drżeć. Wtem wypełzły z niej kolejne bestie, podobne do tego pierwszego. Umierający potwór musiał zwrócić na siebie uwagę swoich pobratymców!
- Wspomniałeś coś o schodach, tak? - zawołałem w stronę Hyo. - Walka z nimi nie ma sensu. Jest ich zbyt wiele, wycofajmy się!
Oparłem się o pobliską ścianę. Zacząłem w ciszy medytować w pozycji lotosu, aby choć trochę zregenerować utraconą energię. Nie przychodziło mi to z trudem. Lata treningów przygotowywały mnie właśnie do takich chwil.
Wtedy usłyszałem hałas. Właściwie był to ledwo słyszalny szmer. Moje wyostrzone zmysły jednak szybko wyłapały go w ów cichej grocie.
W pierwszej chwili myślałem, że to Hyo wraca. Już miałem go zawołać, kiedy zdałem sobie sprawę, że wampir na pewno odezwałby się do mnie od razu, aby upewnić się, że wszystko u mnie w porządku.
To na pewno nie był chłopak. Jeśli jednak nie on, to kto inny?
Skuliłem się, aby zapewnić sobie lepszą defensywę w razie możliwego ataku. Nadszedł on chwilę później.
Cios nadszedł z mroku. W pierwszej chwili nawet nie potrafiłem zobaczyć, cóż takiego postanowiło na mnie zapolować. Z tego powodu wyprostowałem się, wyciągając ostrze z pochwy. Przybrałem obronną postawę.
Nie wiedziałem, skąd może nadejść kolejny atak. W jaskini panowała nieprzemijająca ciemność. Chociaż byłem demonem i moje umiejętności skupienia wzroku w podobnych warunkach bywały nienajgorsze, w mroku opuszczonej kopalni widziałem naprawdę niewiele.
Wtedy też przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Wokoło był porozrzucany węgiel oraz drewniane resztki narzędzi. Byłem więc w stanie rozpalić ognisko. Odrobina światła powinna zapewnić mi przewagę w walce.
Kolejny atak nadszedł równie niespodziewanie, co wcześniejsze. Wykorzystałem chwilę pobytu w ruchu, aby zmniejszyć swój dystans od porzuconego węgla. Szybkim uderzeniem miecza o podłoże wykrzesałem kilka iskier. Suche drewno zajęło się niemal natychmiast. Pochwyciłem pochodnię.
Ciepłe światło oświetliło grotę. A moim oczom ukazała się bestia. Jej skóra była blada, a oczy niemal ślepe, wyłupiaste. Monstrum widząc blask syknęło i wycofało się o kilka kroków. Najpewniej było wrażliwe na światło. Dobrze wiedzieć.
Korzystając z przed chwili zdobytych informacji, dzierżąc w jednej z dłoni miecz, a w drugiej trzymając pochodnię zaatakowałem pierwszy.
Buzująca adrenalina sprawiła, że całkowicie niemal zapomniałem o złym samopoczuciu. Choroba zeszła na dalszy plan, kiedy chwyciłem za rękojeść swojego miecza.
Nasz pojedynek nie trwał długo. Hałas najpewniej zaalarmował Hyo, który wrócił natychmiast. Bez większego problemu rozprawił się z bestią. Konający potwór wydał z siebie głośny jęk.
Wampir podszedł do mnie, aby przekonać się, czy na pewno wszystko jest w porządku. Po krótkiej wymianie zdań z Hyo, ten zapytał mnie, co właściwie miało tutaj miejsce.
- Powiedź, co się tu wydarzyło, gdy mnie nie było?
- Nie dziwię się, że porzucono tę kopalnię - westchnąłem. - To monstrum zaatakowało mnie z ciemności.
Ledwo skończyłem mówić, kiedy podłoga pod naszymi nogami zaczęła drżeć. Wtem wypełzły z niej kolejne bestie, podobne do tego pierwszego. Umierający potwór musiał zwrócić na siebie uwagę swoich pobratymców!
- Wspomniałeś coś o schodach, tak? - zawołałem w stronę Hyo. - Walka z nimi nie ma sensu. Jest ich zbyt wiele, wycofajmy się!
<Hyo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz