Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

czwartek, 24 marca 2022

Od Maebh cd. Bastiana

Nie chciałam tracić czasu na zmienianie ubrań. Równie dobrze przecież wszystko mogło wyschnąć dalej, na trasie. Jednak za namową Bastiana, oraz odczuwanego powoli chłodu na ramionach, uległam temu pomysłowi. Chłopak zostawił mi swój plecak i zgodnie z moją prośbą oddalił się. Ja w tym czasie miałam chwilę aby zastanowić się, w co tak naprawdę się przebrać. Mój towarzysz zaproponował podzieleniem się własną odzieżą, ale mimo najszczerszych chęci, to nie mogło się udać. Zdecydowałam się jednak nie rezygnować na starcie i chociaż spróbować coś wykombinować. Otworzyłam jego plecak aby zorientować się, co mam do dyspozycji. Nie było mowy o spodniach, zagryzłam tylko dolną wargę żeby nie parsknąć śmiechem. Zdecydowanie wyglądałabym w nich jak krasnal. Spróbowałam jakoś wysuszyć mój bagaż, ale jedynie druga para spodni nadawała się do użytku. Reszta była zbyt zimna, a na nogach byłam w stanie to jako tako przecierpieć. Niestety, ale mój podmuch wiatru był tylko zimny, nie mogłam panować nad jego temperaturą. Koniec końców musiałam coś pożyczyć z szafy Bastiana. Padło na ciepłą bluzę, która sięgała mi niemalże kolan. Wyglądałam w niej jak w worku, ale po dodaniu paska nie było tak źle. Wysuszyłam rzeczy jeszcze raz na tyle ile się dało, wycisnęłam z włosów większe pokłady wody i ruszyłam na poszukiwania Bastiana.
- Jestem gotowa, możemy ruszać dalej - powiedziałam, gdy go znalazłam.
- Na pewno? Nie zmarzniesz od mokrego plecaka? - spytał upewniając się, że nic już nie stoi na przeszkodzie dalszej podróży i że przy okazji nie zachoruję.
- Tak, teraz jest jedynie trochę zimny, ale przynajmniej nie jest już przesiąknięty wodą i nie będzie chłonął więcej chłodu - odpowiedziałam, zamykając włosy w czymś w rodzaju powietrznej kuli i susząc je, na co chłopak zareagował lekkim uniesieniem brwi.
- Więc ruszajmy dalej - wziął ode mnie swój plecak po czym zarzucił go sobie na plecy.
- Tak w ogóle to chciałam podziękować za ubrania. Dzięki tobie mam teraz nową sukienkę, najnowszy krzyk mody. Radziłabym ci pożegnać się z tą bluzą, bo bardzo prawdopodobne jest, że nie zobaczysz jej już z powrotem - odparłam udając całkiem poważną, na co chłopak zareagował tylko śmiechem.
Dalsza część drogi minęła już stosunkowo spokojnie. Brak większych, trudnych przeszkód do pokonania, oprócz tych na trasie, jak zerwane mosty lub nagle ucinające się ścieżki. Nie spotkaliśmy się też z zapadniami czy smoko-owcami, jak przy wrotach. Jedyne, na co mogliśmy narzekać w tamtym momencie, to była rozpościerająca się ciemność. Po dłuższym spacerze dotarliśmy do otwartego wejścia kolejnej groty. Poniżej znajdowały się niemiłosiernie długie schody, które wyglądały jakby prowadziły do pustki. Każdy drobny ruch nawet najdrobniejszego kamyczka odbijał się tam echem ze zwielokrotnioną mocą. Na jednej ze ścian znajdowała się pochodnia, z której zdecydowałam się skorzystać. Podpaliłam ją światłem z latarnii, ale zanim zdążyłam wziąć z powrotem, nagle rozpalił się ich cały szereg. Jedna za drugą, wzdłuż schodów, potem po całej grocie. Drobne światełka rozświetliły to, co znajdowało się w dole. Przed nami ukazały się ruiny pustego, starożytnego miasta. Cel naszej podróży. I musiałam przyznać, wyglądało to wszystko co najmniej nieziemsko.
- Widzimy się na dole! - krzyknęłam z entuzjazmem, skacząc z urwiska bez zastanowienia.
Kątem oka zauważyłam tylko jak Bastian wyciągnął na chwilę rękę aby mnie złapać, jednak szybko przypomniał sobie, że mi również nie jest straszna przestrzeń powietrzna. Cóż poradzić, przy pierwszej przeszkodzie o mało w taki sposób nie straciłam życia, jednak tym razem było to w bardziej kontrolowanych warunkach. Uwielbiałam to uczucie, swobodnego opadania, dając się muskać uderzającemu w moje ciało pędu wiatru. Nie musiałam długo czekać, aż chłopak do mnie dołączył. Szybko dorównał mi tempem i wylądował nawet szybciej ode mnie. Bliżej ziemi zaczęłam lekko wyhamowywać żeby nie uderzyć z impetem, a spokojnie stanąć na twardym gruncie. Moje stopy, centymetr po centymetrze zaczynając od palców, zetknęły się z twardą ziemią, a ja poprawiłam się i z delikatnym uśmiechem od razu ruszyłam dalej jak gdyby nigdy nic. Możliwe było, że już nigdy więcej nie odwiedzę tego miejsca, więc zanim je opuścimy chciałam jak najwięcej zobaczyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow