Tablica

Nadeszła zima, jakiej nawet nasi dziadkowie nie widzieli. Zapasy powoli się kończą, państwa patrzą na siebie coraz bardziej podejrzanym wzrokiem. Uczniowie muszą siedzieć w zimnych i rzadko ogrzewanych pokojach, bo akademię robią wszystko by nie zamknąć swych wrót przez brak pieniędzy. Ludzie w miastach wspierają się jak tylko mogą, jednak nawet to nie pomaga w wyżywieniu rodziny. Wcześniej ludzie nie zwracali uwagi na dziwne zachowanie zwierząt, jednak być może był to zwiastun czegoś nowego? Może ptaki przestały migrować, a stworzenia leśne zbierać zapasów na zimę z powodu jakieś większej sprawy? Pomimo ciężkich warunków, zimy i głodu, niektórzy chcą znaleźć przyczynę całego tego chaosu i szaleństwa. Próbują dotrzeć do miejsca, w które zdaje się, idą wszystkie magiczne stworzenia zamieszkujące nasz świat. Czy jednak jest to bezpieczne?

poniedziałek, 21 lutego 2022

Od Hiromaru CD. Eny

Ena zabrał wilczka, ja zaś zacząłem się intensywnie zastanawiać nad tym, jak mogę przydać się w całej tej sprawie. Na pewno nie uśmiechało mi się pozostanie biernym i bezczynnym - życie tego zwierzaka na dobrą sprawę zależało ode mnie i od Eny, więc nie chciałem tego tak zostawić. To prawda, byłem uczniem Sarlok - wciąż niedoświadczonym, ale jednak - a to w pewien sposób mnie zobowiązywało.
Wieczorem nie miałem już zbyt dużo siły na cokolwiek, a już na pewno nie na myślenie, toteż po prostu poszedłem spać z nadzieją na to, że przez noc w mojej głowie w jakiś cudowny sposób urodzą się nowe pomysły.
Wszechświat nie znosi próżni, moja głowa zaś, będąc w połowie wypełniona ową próżnią, przywołała całkiem niezły pomysł. Przynajmniej mi się wydawało, że jest całkiem niezły, a rzeczywistość miała go zweryfikować.
Wstałem o abstrakcyjnie wczesnej porze. Wyłowiłem Isagomushiego z jego balii, demon łypnął na mnie ze zdziwieniem, machnął płetwą, ale tyle tylko było z jego protestów. Opuściłem śniadanie - w Sarlok przytyłem, więc nic by mi się nie stało, gdybym nie poszedł na jeden posiłek - a następnie pobiegłem do jednej z pustych klas. Dzięki Mavenowi trafiałem już wszędzie tam, gdzie chciałem, więc nie traciłem czasu na gubienie się po drodze.
W pustej klasie zaś znalazłem jednego ze studentów, którego zapoznałem jakiś czas temu - Theoderica - wraz z jego demonem, Yami. Theo był człowiekiem zamkniętym w sobie, małomównym, chodzącym własnymi ścieżkami i nie czującym żadnej potrzeby, by wpasować się w ogólne standardy. Nie lubił dnia, najlepiej pracowało mu się w nocy, zaś Yami był związany z ciemnością, łatwo więc było połączyć upodobania zaklinacza z charakterem jego demona. Gdy już przebiło się przez grube warstwy milczenia, wycofania i nieśmiałości, Theo okazywał się bardzo towarzyskim i pomocnym kompanem. Na tę ostatnią jego cechę właśnie najbardziej liczyłem.
— Tak myślałem, że cię tu znajdę — powiedziałem, wkraczając do sali, wraz z ziewającym Isagomushim lewitującym mi nad ramieniem.
Theo zerknął na mnie, oszczędnie skinął głową na powitanie. Yami uchyliła tylko jedno oko. Wilczyca przestała już na mnie warczeć, nie wyczuwałą zagrożenia, zaś sam Theo czuł się przy mnie nieco swobodniej i na to też reagował jego demon.
— Widzisz, mam pewną sprawę — zacząłem, od razu przechodząc do sedna.
— To długa sprawa? Robi się późno — zauważył Theo.
Chłopak chodził spać nad ranem, wstawał wieczorami, ale dopóki taki model u niego działał i robił postępy w nauce, nie czyniono mu problemów. Właściwie to skoro tylko żyjąc w ten sposób robił jakiekolwiek postępy, a przy tym nie wadził nikomu, po prostu jakoś przyjęto to jako kolejną szkolną ciekawostkę.
— Bo ostatnio znalazłem takiego wilczka… — zacząłem.
A potem wyłuszczyłem Theo całą historię - o tych wilkach, które zaatakowały wioskę, no i o tym, jak dużo było potem zniszczeń, ile trzeba było odbudować i ogarnąć. Mało tego nie było, ledwie się ogarnęliśmy przecież, a i to nie był koniec. Zaś co do samego wilczka, starałem się przekazać Theo na ile tylko mogłem, że wieśniacy są nieprzychylnie nastawieni, mają ku temu powody, zaś cała sytuacja jest wciąż świeża.
— Na razie Ena zabrał go do siebie, ale nie możemy cały czas trzymać wilczka w dormitoriach. Musi w końcu zacząć żyć w wiosce.
Theo pokiwał głową w milczeniu, zaczął się zastanawiać. To była kolejna jego cecha - chłopak lubił dać sobie czas do namysłu i nigdy nie odpowiadał, jeśli nie był pewien odpowiedzi.
— Czyli tak naprawdę to musicie udowodnić mieszkańcom wioski, że wilczek nie tylko nie będzie dla nich groźny, ale i się im przyda.
Pokiwałem z zapałem głową. W międzyczasie Isa zaczął zaczepiać Yami.
— Mam pewien pomysł — kontynuował Theo. — Dobrze by było, gdybyście nauczyli tego wilczka jakichś sztuczek. Na początku prostych, takich dla szczeniaka. Nie musi umieć nie wiadomo czego - chodzi o to, żeby wieśniacy zobaczyli, że naprawdę jest przydatny, a na prostych ludzi najlepiej działa, jak im się coś pokaże — wyjaśnił, zerkając na Yami, ale wilczyca wylegiwała się spokojnie, zupełnie nie przejmując się tym, że Isa postanowił zrobić sobie wygodne łóżko z jej puchatego grzbietu.
— A jakich sztuczek moglibyśmy go w ogóle nauczyć.
— Prostych. Chociażby, żeby siadał na komendę.
— Nigdy nie próbowałem nauczyć niczego wilka — przyznałem, zaś Theo przekrzywił nieco głowę.
— Wiesz co - mógłbym dać ci książkę, ale — zawiesił głos. Chłopak dobrze wiedział, że z książkami jest mi trochę nie po drodze. — Ale mam lepszy pomysł. Po prostu ci pokażę. — Zwrócił się do swojej wilczycy. — Chodź, Yami. Poudajesz nam szczeniaka.
Wilczyca otworzyła lekko oko, łypnęła na nas w wyrazie, który zinterpretowałem jako uprzejme zdziwienie. Ale w końcu wstała i podeszła.
Nawet się nie spodziewałem, że poranek spędzę na nauce tego, jak wytresować wilka. Theo zastanawiał się. Mówił, że choć szczeniak jest bardzo młody, może być inteligentniejszy niż normalny pies i szybciej zapamiętać komendy, nawet te bardziej skomplikowane - toteż był dobrej myśli jeśli chodzi o nasze z Eną próby sprawienia, że wieśniacy przekonają się do szczeniaka-przybłędy. Może to faktycznie miało szansę się udać.


Do wioski przybyłem nieco spóźniony.
Ena był już na miejscu, był też i wilczek. Wieśniacy chyba nieco się uspokoili - jakoś nie widziałem, by ktoś wyraźnie protestował przed przyprowadzeniem z powrotem szczeniaka, ale z drugiej strony w powietrzu wciąż czuć było ten specyficzny rodzaj niechęci i napięcia. Musieliśmy to z Eną zmienić.
Przywitałem się z chłopakiem, pogłaskałem wilczka. Zwierzak poznał mnie, zamerdał ogonem.
— Porozmawiałem z kolegą ze starszego rocznika — powiedziałem Enie. Chłopak uniósł brwi w zainteresowaniu. — Zasugerował, żebyśmy spróbowali nauczyć wilczka czegoś i pokazali to wieśniakom. To powinno im udowodnić, że wilczek nie jest groźny i że da się go wyszkolić. Dowód powinien najlepiej na nich zadziałać, a poza tym - to będzie też dobre dla niego — powiedziałem, wskazując na szczeniaka. — Musi mieć trochę rozrywki i wyzwań. Bez nich nie będzie się rozwijał.
Ena pokiwał głową, uśmiechnął się.
— To bardzo dobry pomysł, też się nad tym zastanawiałem. Ale jest pewna rzecz, którą powinniśmy zrobić jako pierwszą.
— Jaką? — Przechyliłem głowę, uniosłem pytająco brew.
— Musimy nadać mu imię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Szablon
Pandzika
Kernow