Ledwo odpoczęłam od jednej wyprawy, a już szykowała się następna. Nie miałam nawet kiedy za bardzo odpocząć. Można nawet powiedzieć, że gdy tylko zauważyłam zbliżającego się w moja stronę członka grona pedagogiczne, to jakoś tak automatycznie starałam się zniknąć im z pola widzenia. Nie zawsze coś chcieli, nie zawsze były to jakieś poważne sprawy. Ja w tym czasie bawiłam się świetnie. Odpoczęłam, podszkoliłam się w graniu na lutni. No ogólnie same plusy. Zawzięcie ćwiczyłam też doskonalenie moich mocy, żeby podnosić też coraz większe ciężary lub lepiej panować nad podmuchami. Zdążyłam nawet na jeden weekend odwiedzić rodziców. Podróżowanie drogą powietrzną było o wiele lepsze i zdecydowanie szybsze. Nie ograniczają cię różne objazdy, mosty, ciężkie tereny do pokonania. Jest też mniejsza szansa na to, że cię napadną. Jedynym minusem były warunki pogodowe. Wiadomo że u góry odbywa się to nieco inaczej, nie masz czym osłonić się od silnych podmuchów. Oczywiście podczas lotu starałam się rozpychać co mocniejsze prądy, stwarzając Libre lepszą linię lotu. Ucieszyłam się na spotkanie z rodziną, a najbardziej cieszyło mnie jedzenie. Nie będę ukrywać, kuchnia moich rodziców nie miała sobie równych. Spędziłam miło czas z rodzeństwem, odwiedziłam moje ulubione miejsca z lat dziecięcych, a potem, z odpowiednimi zapasami, wróciłam do akademii, by tam rozkoszować się w spokoju ukradzionymi ostatnimi kawałkami ciasta. Bliźniaki pochłaniały wszystko jak huragan, dlatego trzeba było szybko działać.
Niestety ten błogostan nie mógł trwać długo. Grono pedagogiczne w końcu mnie dopadło, prowadząc prosto do gabinetu dyrektora. Nie miałam pojęcia czemu miała służyć kolejna wizyta tam, skoro nic nie przeskrobałam. Gdy już się tam znalazłam, kazali mi usiąść na krześle naprzeciwko biurka dyrektora i w spokoju czekać, bo podobno odbywał w tamtym momencie ważną rozmowę. A więc czekałam, rozglądając się po jego gabinecie i analizując każdy element wystroju. Musiałam mu przyznać, gust miał niezły. Po upływie około dwudziestu minut, dyrektor w końcu zasiadł w swoim fotelu i bez zbędnego zwlekania przeszedł do rzeczy. Wytłumaczył mi cel tego spotkania, na koniec dając mi kopertę z poleceniem wyruszenia do Ardem jeszcze tego samego dnia.
- A więc znowu Ardem, może powinnam się tam przenieść to nie będą mnie tak ganiać - powiedziałam sama do siebie kiedy znalazłam się za drzwiami gabinetu dyrektora.
Tak jak powiedział, tak zrobiłam. Szybko się spakowałam i udałam do pierwszego celu, jakim była właśnie akademia Ardem. Byłam w pewnym sensie ciekawa, z kim będzie mi dane tym razem pracować, ponieważ nie zostało to sprecyzowane. Wiedziałam tylko, że ma być ich trzech i nie będzie już nikogo z innej akademii. Super, czyli miałam być takim rodzynkiem. Dotarłam tam całkiem szybko i wyglądało na to, że byłam pierwsza. Oparłam się o bramę, wpatrując w wejście Ardem, zaś Libre stał obok mojego boku, z uwagą ale i spokojem obserwując inne otoczenie. Na szczęście nie musiałam długo czekać, bo po kilkunastu minutach pojawił się członek drużyny. Pierwszy na horyzoncie ukazał się wysoki mężczyzna o białych włosach spiętych w kucyk. Dopiero gdy znalazł się bliżej, zauważyłam spiczaste uszy świadczące o tym, że był Fae.
- Witaj - mruknął, krzyżując ręce na piersi.
Ale miłe powitanie, no kultury to nie można było mu odmówić. Nie wydawał się być zbytnio zadowolony z mojej obecności tam, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Wzięłam głęboki oddech, zaciskając na chwilę usta.
- Hej, jestem Maebh, a to Libre - powiedziałam nieco bardziej entuzjastycznie, wskazując na demona. - Rozumiem, że jeszcze czekamy na resztę?
Odpowiedział tylko skinieniem głowy i takim oto sposobem nastała długa cisza. Żadne z nas nie kwapiło się pociągnąć dalej rozmowy, ale mi osobiście to nie przeszkadzało. Chwilę później dołączyła do nas kolejna osoba. Duży wzrost oraz dosyć muskularna z początku sylwetka sprawiała wrażenie, że będzie to kolejny facet. Jednak jakie było moje zdziwienie, gdy ów postać wydała się być kobietą. Super, a więc zapowiadało się na to, że nie dość, że będę jako jedyna z innej akademii, to jeszcze będę jedynym małym knypkiem w drużynie.
<Sekhmet?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz