Z zafascynowaniem oglądałem zachodzące słońce. Byłem wdzięczny, że Lucien zabrał mnie w to miejsce. Z wysokości mogłem zobaczyć tak wiele! Od dziecka chciałem poczuć, jak to jest latać. Tutaj, wiatr muskał moją twarz, mierzwił włosy. Czy to właśnie tak smakuje wolność?
Widoki całkowicie pochłonęły moją uwagę. Kontrasty barw cieszyły moje oczy, a zachwyt zapierał mi dech w piesi. Nawet nie zauważyłem, że Lucien oddalił się. Chwilę później wrócił do mnie, trzymając w dłoni delikatny kwiatuszek. Wręczył mi go z lekkim uśmiechem. Przyznam, że ów miły gest mnie zaskoczył. Nie myśląc wiele, przyjąłem niespotykany podarunek. Zdziwienie mieszało mi się z gorącym uczuciem sympatii. Zaplotłem go we włosy. Kąciki moich ust wzniosły się ku górze. To było naprawdę miłe.
***
Usiedliśmy przy ognisku. Jasne płomienie wesoło tańczyły na ściętych kawałkach drewna. Biło od nich ciepło, z którego korzystali wszyscy zgromadzeni. Tak się składało, że Lucien zarządził dzisiaj brak treningu. Wszyscy mogli skorzystać z wolnego wieczoru i spędzić go na małym przyjęciu.
Leżałem na trawie, bawiąc się poszczególnymi liśćmi. Wyrywałem je, plątałem, a czasem wkładałem do ust.
Moją uwagę skupiła siedząca obok mnie kobieta.
- Darumo, skąd masz ten kwiat?
Sięgnąłem po wspomnianą roślinę. Wyjąłem ją z włosów i przesunąłem do twarzy. Kolory kwiatku były tak pięknie nasycone.
- Dostałem - odpowiadając trochę tajemniczo. Nie wiedziałem, czy zdradzenie tożsamości Luciena w tym momencie byłoby na miejscu. W końcu, znajdowaliśmy się w gronie jego żołnierzy. Może poczułby się niezręcznie?
- Najczęściej dostają to towarzysze od swoich ukochanych, by wyznać im swoją miłość. To coś jak pierścionek zaręczynowi. Nie wiem czy o tym wiedziałeś, ale to tak jakbyś zaakceptował zaręczyny - wyjaśniła kobieta. Poczułem, jak z każdym kolejnym słowem robi mi się coraz bardziej gorąco. Czy Lucien o tym wiedział...?
Mimowolnie spojrzałem w stronę chłopaka. Słysząc słowa nieznajomej, zakrztusił się pitym aktualnie napojem.
- Czuje od ciebie czyiś zapach i jest on dość znajomy, ale... - ciągnęła dalej kobieta. Nie dała rady skończyć, ponieważ mój przyjaciel zachował przytomność umysłu i zerwał się z miejsca.
- Przepraszam, ale będziemy już szli spać. - Lucien pociągnął mnie za sobą. Sam powoli odzyskiwałem świadomość tego, co się przed chwilą stało.
Dopiero, kiedy oddaliliśmy się od zgromadzonych, chłopak odetchnął.
- Tak mi przykro! - rzucił pośpiesznie, stając przede mną. - Naprawdę nie wiedziałem, że ten kwiat znaczy tak wiele! - tłumaczył się. - Jeśli to dla ciebie kłopot, możesz go wyrzucić...
Widząc jego zakłopotaną minę, nie miałem pojęcia, co zrobić. Spojrzałem na roślinkę. Dostałem ją w dobrej wierze. Nie mogłem się go po prostu pozbyć.
- Nie, chcę go zachować - odparłem stanowczo. - Kiedy wrócimy do akademii, zasuszę go. Nie sądzisz, ze byłby piękną zakładką?
Uniosłem kwiat w stronę jego twarzy. Lucien uśmiechnął się. Na jego typowo bladej twarzy pojawił się czerwony rumieniec. Nie miałem pojęcia czy znalazł się on tam z powodu roślinki, czy też spowodował go buzujący w jego żyłach alkohol.
- Jesteś pewien? - Wydawało się, że młodzieniec nie może uwierzyć w to, co powiedziałem.
- Jak nic innego.
Mówiąc to, uśmiechałem się szeroko. Nie umiałem dłużej utrzymywać jego spojrzenia, więc uniosłem wzrok w niebo. Ponad nami wznosiło się pełne jaśniejących gwiazd niebo. Wtedy przyszło mi coś do głowy.
- Może wrócimy nad tamto urwisko? - zaproponowałem. Lucien zgodził się bez słowa protestu.
Po krótkim spacerze dostaliśmy się na miejsce. Dzięki temu mieliśmy idealny obraz na gwieździste niebo.
- Tam znajduje się gwiazdozbiór smoka - powiedziałem, wskazując dłonią pewny obszar. - A tam łabędzica!
- Nie wiedziałem, że znasz się na gwiazdach - przyznał Lucien. Cały czas uważnie obserwował, co mu pokazywałem.
- Tylko trochę. W szkole chodziłem na dodatkowe zajęcia z astronomii. W domu też czytałem wiele ksiąg o tym - wyjaśniłem.
Ciemnowłosy nie zdążył odpowiedzieć. Niebo, chwilę temu jaśniejące od gwiazd, teraz zaszło ciemnymi chmurami. Na nasze głowy zaczęły kapać pierwsze krople deszczu. Nim się obejrzeliśmy, zaskoczyła nas nagła ulewa.
Lucien w pośpiechu złapał mnie za rękę. Pociągnął mnie za sobą. Przez ścianę wody ciężko było mi zobaczyć, gdzie zmierzamy. Chwilę później dotarliśmy do przestronnej jaskini.
- Do obozu trochę daleko, może zostaniemy tutaj, dopóki deszcz nie przejdzie? - Propozycja padła ze słów ciemnowłosego.
- Nie przeszkadza mi to - przytaknąłem, kładąc się na chłodnej ziemi.
Wtedy niebo przeszyła błyskawica. Głośny grzmot zagłuszył szum spadających kropel.
<Lucien?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz