Zapach krwi drażnił mój nos. Zamknąłem oczy, próbując skupić się na czymkolwiek innym. Przysiadłem na ziemi. Zaplotłem nogi, prostując plecy, gotowy do medytacji. Prawdę mówiąc, miałem już serdecznie dosyć tej sytuacji. Liczyłem, że Hyo niedługo wróci i wspólnie będziemy mogli powrócić na tereny akademii. Wprawdzie nic nie powstrzymywało mnie, przed tam, aby ruszyć przodem samemu - w końcu pomoc już przybyła. Nie chciałem jednak zostawiać wampira samego. Pomógł mi. Nie wchodziło więc w grę porzucenie go tutaj. Oczywiście, doskonale wiedziałem, że chłopak bez problemu radzi sobie w każdej sytuacji, ale tylko tyle mogłem dla niego zrobić.
Po jakimś czasie Hyo w końcu pojawił się na niewielkiej polance. Tajemnicza aura, która go otaczała, ciągle tam była. Jej energia niepokoiła mnie. Wydawało się, że chłopak ledwo potrafi sobie z nią poradzić. Wiedziałem, że nigdy by się do tego nie przyznał, ale potrafiłem to wyczuć. Chociaż właściwie, młody wampir zachowywał się inaczej. Samo obserwowanie, jak oblizuje krew z palców wywoływało we mnie dziwne emocje. Mimowolnie odwróciłem spojrzenie. Padło ono na moje własne dłonie. Również były one ochlapane posoką. Zmarszczyłem nos z małym wstrętem.
Udało mi się znaleźć czysty kawałek materiału, Wytarłem o niego ręce. Kąpiel. Zasadniczo potrzebowałem kąpieli. Nie pamiętałem, kiedy ostatnio miałem szansę zadbać o siebie. Włosy niestarannie splątały się podczas porwania, a same ubrania w wielu miejscach zostały pobrudzone. Na pewno wyglądałem jak siedem nieszczęść!
Chociaż sam miałem się za całkiem dobrego wojownika, potrafiłem zauważyć w sobie wadę wygodnictwa. Szybko skarciłem się w myślach za próżność. Tak wiele osób mogło stracić życie, a ja myślałem tylko o tym, że miałem źle ułożone włosy. Wychowywanie na dworze, pełnym służby i samych wspaniałych osobistości, często dawało o sobie znać w najmniej odpowiednich momentach. Nazwanie mnie "rozpieszczonym dzieciakiem", choć obraźliwe, czasami pasowało idealnie. Muszę to w końcu zmienić. Nie mogę w końcu całego życia spędzić na byciu księżniczką. W trudnych chwilach potrafiłem zachować zimną krew i stanąć do walki, ale poza tym zdawało się, że jestem zwykłą damą w opałach. Nie lubiłem tego. Nie chciałem, aby inni się o mnie martwili czy narażali własne życie. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że moje umiejętności obrony nie stanowiły jeszcze zadawalającego poziomu. Właśnie z tego powodu jako akademię wybrałem Ardem. Chciałem całkowicie poświecić się sztukom walk. Zignorowałem potencjał używania magii. Szczerze mówiąc, to aspekt duchowej energii nigdy nie należał do mojej mocnych stron. Oczywiście sprawnie radziłem sobie przy prostych zaklęciach tarczy, ale skomplikowane formuły leżały poza moimi granicami. Zbyt trudne.
- Ena, wszystko w porządku? - Nagły głos wyrwał mnie z zamyślenia. Hyo stał przede mną, machając dłonią tuż przed moją twarzą.
- Tak, tak, przepraszam - powiedziałem pośpiesznie. Otrząsnąłem się, jakby w akcie odganiania wszystkich męczących myśli. Czułem się niczym chodząca sprzeczność. Ta cała sytuacja chyba trochę podłamała mnie na duchu. Możliwe, że dopiero teraz schodziły ze mnie wszystkie nerwy, a adrenalina przestawała działać.
- Zapytałem, jak się czujesz - powtórzył chłopak. Wyciągnął do mnie dłoń. Sam usiadł na trawie przy pobliskim drzewie, ciągnąc mnie za sobą. Uklęknąłem obok niego. Moje białe szaty spłynęły po ziemi, tworząc wokoło mnie jasny okrąg.
- Już dobrze, naprawdę. - Uśmiechnąłem się. Przez lekkie przechylenie głowy, długie kosmyki osunęły mi się na twarz. Odgarnąłem je więc za uszy.
- Wyglądasz na zmęczonego - stwierdził Hyo. Zgarnął mnie w ramiona. Skorzystałem z okazji na przyjemny odpoczynek i oparłem się o niego.
- Czuję się równie kiepsko - zaśmiałem się cicho. - To zbyt wiele, jak na jeden dzień. Możemy już wrócić?
- Dla ciebie wszystko. - Chłopak dał ręką gest swoim przyjaciołom, że to czas się zbierać. - Dasz radę iść sam?
Zdawałem sobie sprawę, że chłopak najpewniej pomógłby mi się dostać na tereny akademii. Nie mogłem na to pozwolić. Hyo i tak zrobił już dzisiaj wystarczająco.
- Nie ma problemu, mam jeszcze wystarczająco siły - zapewniłem. Wstałem z miejsca i otrzepałem się z trawy. Faktycznie ledwo trzymałem się na nogach, ale nie dałem tego po sobie poznać.
- Wracajmy.
Droga przed nami była długa. Samo pokonanie lasu zajęło nam mnóstwo czasu. Budynki ku uciesze naszym oczom zaczęły się wznosić mniej więcej po upływie połowy nocy. Księżyc i gwiazdy dalej widniały nam nad głowami. Kto by przypuszał, że to wszystko trwało tak krótko.
- Właściwie, ile mnie nie było? - zapytałem, dorównując kroku Hyo.
- Koło jednego dnia - odparł. - Nie tak długo.
Jeden dzień? Nic dziwnego, że ciągła noc mnie zaskoczyła. Minęło tyle czasu.
- Obawiam się, że straciłem rachubę - zaśmiałem się niezręcznie. - Jesteśmy już blisko - dodałem, kiedy zbliżyliśmy się do pierwszych zabudowań.
Akademie znajdowały się niemal po drugiej stronie miasta. Miałem jednak motywację, aby jak najszybciej dostać się do swojego pokoju.
- Jedyne o czym marzę to kąpiel, ciepły posiłek i sen - wypaliłem, mówiąc szybciej niż myśląc. - To był ciężki tydzień.
W ostatnim czasie nie miałem nawet chwili spokoju. Prawdopodobnie potrzebuję odpoczynku. Pilnie.
<Hyo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz