Pierwszy dzień w szkole, której nigdy się na oczy nie widziało, zawsze był trudny. Razem z siostrą zostałyśmy wyrzucone na wody, na których nie była żadna inna wiedźma i musiałyśmy same sobie z tym poradzić, z dala od domu i rodziny. Rozumiałam oczywiście, dlaczego nasz sabat wysłała nas do innego państwa, do miejsca, w którym dawno nie było żadnej wiedźmy. Sojusznicy zawsze się przydają, a przy ciągłych bitwach oraz walkach i jej rasa mogłaby skorzystać. W końcu zostały stworzone, by zabijać i nieść śmierć z powietrza jak i z ziemi.
Teraz, stojąc przed budynkiem wielkiej akademii, czuła się nieswojo, jakby znajdowała się w miejscu, w którym nie powinno jej być. Jej domem były góry i lasy, niebo, po którym mogła sunąć na grzbiecie swojej wywerny. A nie grube ściany, w których będzie musiała wytrzymywać w salach, by uczyć się tego co inni, tych wszystkich niepotrzebnych rzeczy. Z powodu swojego pochodzenia mieliśmy do wyboru dwie akademie - Ardem i Corvine, mnie bardziej ciągnęło do tej pierwszej, mogłabym tam wyładowywać frustrację podczas zajęć. Jednak Starszyzna stwierdziła, że to właśnie Corvine będzie lepszym wyborem, z powodu dzieci bogatych i wpływowych osób, które się tam uczą.
- Coś czuje, że po tygodniu nas wyrzucą - mruknęłam do siostry, która nadal wpatrywała się w horyzont. Dyrektor nakazał nam pozbyć się naszych wierzchowców, podczas gdy będziemy znajdować się w budynku. Dlatego też kazaliśmy im się gdzieś schować i poczekać do naszego powrotu. - Albo będą mieli nas dość.
Lilith niezbyt zareagowała na moje słowa, nie zdziwiło mnie to jakoś bardzo. Od zawsze to ja byłam tą, która uwielbiała gadać i oczarowywać osoby wokół mnie. Przecież nigdy nie wiadomo, kiedy takie znajomości się przydadzą, dlatego starałam się być w oczach wielu osób istotą idealną i piękną. Zawsze pozwalałam mężczyzną myśleć, że mają nade mną przewagę i udawałam, że jestem zafascynowana ich siłą. Nikt nigdy nie zauważył, że grał w moją grę, w której był tylko zwykłą marionetką. Spojrzałam z błyskiem w oku na Akademię. Będzie niezła zabawa.
~*~
Spotkanie z tym nadętym facetem, który był dyrektorem placówki był okropny. Zachowywał się jak gbur, który pozjadał wszystkie umysły. Miałam ochotę trochę mu powiedzieć, by zdusić jego temperament, ale jedno spojrzenie w stronę siostry zgasiło mój zapał. Ona także była wściekła, ale przecież nie mogłyśmy dać się wyrzucić pierwszego dnia.
- To co najpierw robimy? - spytałam Lilith, gdy w końcu mężczyzna od nas odszedł. Zostałyśmy poinformowane, że zajęcia zaczynają się dopiero jutro dla naszej dwójki i, że dzisiaj możemy zwiedzić szkołę.
<Lilith?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz