Karoca terkotała, kołysząc się na wszystkie strony. Shain dalej spał. Nie chciałem go na siłę budzić. Najlepiej będzie, jeśli wykorzysta podróż na odpoczynek. Nas a dom dzieliła jeszcze daleka droga. Zwykle trwała aż kilka dni. Nowy woźnica narzucił jednak dobre tempo. Z taką szybkością dotrzemy tam wyjątkowo szybko. To dosyć dobra wizja.
- Gdzie...ah... - Z zamyślenia wyrwał mnie cichy głos Shaina. Spojrzałem w jego kierunku.
- Odpoczywaj - uspokoiłem go, posyłając delikatny uśmiech. Chłopak zgodnie z poleceniem przytulił się do miękkiego siedzenia i ponownie zasnął. Sam również oparłem głowę o ścianę karocy i zamknąłem oczy. Podróż to całkiem dobra okazja na odpoczynek czy medytacje. Nim zasnąłem, wsłuchiwałem się w rytmiczne brzęki kół.
Obudziłem się w momencie, kiedy pojazd nagle się zatrzymał. Przyznam, że było to coś niespotykanego. Spojrzałem w stronę Shaina. Może poprosić woźnicę o przerwę? Niemożliwe. Chłopak na początku obudziłby mnie.
Zmarszczyłem brwi i zbliżyłem się do drzwiczek karocy. Próbowałem je otworzyć, ale jak się okazało, były zamknięte. Ta sytuacja z każdą chwilą zaczynała mi się coraz mniej podobać. Spojrzałem na Shaina, który również oprzytomniał. Uśmiechnąłem się pocieszająco w jego kierunku. Musiało zajść nieporozumienie. Tak, to tylko jakiś błąd w nawigacji, najpewniej.
Przestałem w to wierzyć zaraz po tym, jak usłyszałem rozmowę "woźnicy". No tak, porwanie. Powinno mnie to zdziwić, jednak rodząc się w tak wpływowej rodzinie, nieraz byłem szkolony na taką ewentualność. Zasada pierwsza: zachować spokój. Gestem dłoni dałem znak Shainowi, aby również usiadł wyprostowany i nie panikował. Jeśli mamy robić za zakładników, nie stanie nam się krzywda.
Wsłuchiwałem się w rozmowę porywaczy. Niepokoił mnie fakt chęci użycia przez nich sznura odpornego na duchową moc. Ze zwykłych więzów wydostałbym się bez większego problemu.
Drzwi otworzyły się. Postanowiłem zaryzykować. Szybkim kopnięciem spróbowałem powalić jednego z oponentów. Niestety brakowało mi rozeznania w terenie. Więc, nim się obejrzałem, dostałem czymś ciężkim w głowę. Mocne uderzenie i ból z nim związany, zastąpiła ciemność. Chwilę później straciłem kontakt z rzeczywistością.
***
Obudziłem się związany w ciemnym pokoju. Obok siebie wyczuwałem obecność Shaina. Oczy przez chwilę przyzwyczajały mi się do mroku. Mogłem więc zobaczyć, jak młody kitsune kuli się, a jego uszy zostały płasko położone na głowie.
- Wszystko w porządku? - zapytałem najciszej, jak tylko potrafiłem. Oprócz nas w pomieszczeniu znajdowały się dwie osoby. Znajdowały się jednak zbyt daleko, by zdołały usłyszeć mój głos.
Shain pokiwał głową. Cieszyłem się, że nic mu nie jest. Czułem jednak nieprzyjemne ukłucie w brzuchu. To wszystko moja wina. To ja zaprosiłem chłopaka do siebie do domu i to przeze mnie wpadł w takie kłopoty. Teraz nie widziałem innej opcji, niż go ochronić.
- Nie martw się, coś wymyślę - szepnąłem. Nie chciałem, by Shain się martwił. W końcu, dopóki liczyli na zysk od mojej rodziny, włos nam z głowy nie spadnie.
Jeden z porywaczy najwyraźniej zdał sobie sprawę, że odzyskałem przytomność. Słyszałem jego kroki, kiedy się do nas zbliżał. Chwilę później mężczyzna złapał w żelaznym uścisku swoich palców moją brodę, którą uniósł do góry. Mimowolnie spojrzałem w jego stronę.
- Na przyszłość nie rzucaj się tak, szkoda byłoby uszkodzić tak piękną twarzyczkę - zaśmiał się.
- Nie widzę już powodów ku temu - odparłem uprzejmie. - Nie wiecie jeszcze, jakie kłopoty na siebie sprowadziliście. Zadarliście z kimś, kogo powinniście omijać z daleka.
- Czy ty mi grozisz? - Uścisk na mojej szczęce zacieśnił się.
- Nie, jedynie ostrzegam - odpowiedziałem beztrosko. Jeśli moja rodzina dowie się, że mogłaby stać mi się krzywda, nie odpuszczą.
Shain?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz