- Książę. Jesteśmy do twej dyspozycji. - rzekła cała trójka. Klęczała i ukłoniła się, co zazwyczaj robili, gdy ich wzywałem.
- Nie nazywajcie mnie tu księciem. Wystarczy Hyo. - powiedziałem, po czym pomogłem im wstać. - Cashmir poczekaj tu z Ena. - skierowałem swe słowa do młodego wampira. Nawet jeśli jest mieszańcem, to pozostaje mi wierna.
- Oczywiście Hyo. - rzekła. Pogłaskałem ją po głowie i podałem perłę. Wiedziała, co to jest, oraz w jakim celu ma jej użyć. Gdy spojrzałem w niebo. Mimo chmur księżyc był w pełni. Jego czerwona barwa, dawała mi energię oraz nadawała mi dodatkowej wampirzej siły i mocy. Pierwotne instynkty się ujawniły. Było to dobre, ale także źle. Gdyż w każdej chwili mogłem stracić kontrolę nad sobą, mimo licznych prób. Nawet najstarszy żyjący wampir nie poradzi sobie w obliczu krwawego księżyca.
- Khal. Sohen. Idziecie ze mną. - zwróciłem się do dwóch demonów. Oni mogły wiedzieć czym, jest ta istota, oraz jak ją złapać. Swego obaj mnie wychowali, gdy reszta nie miała czasu i nerwów na moje wybryki. Było ich od groma. Jednakże, gdy ta dwójka była ze mną, nikt nie mógł nawet krzywo spojrzeć. Można powiedzieć, że czasem nawet babcia nie mogła, albo bała się krzyknąć na mnie w ich obecności. To pokazuje jaki autorytet i szacunek posiadają, nie tylko wśród demonów, ale także wampirów, smoków i paru innych ras. Są braćmi, choć całkowicie się różnią i często kłócą, to zawsze jeden stanie za drugim. Zawsze mogę na nich liczyć, choć ostatnio długo ich nie było. Wyruszyli prawie sto lat temu w długą wyprawę i dopiero niedawno wrócili.
Po zbliżeniu do jaskini nie wchodziliśmy do środka, tylko tuż przed barierą byliśmy, by mogli się przyjrzeć istocie. Może oni będą wiedzieć, w sumie to na pewno wiedzą. Gdy akurat rozmawiali między sobą, nie chciałem im przeszkadzać, więc odszedłem kawałek, by mogli się skupić. Wtedy też zjawili się strażnicy. Uczennice podbiegły do nich, niemalże jedna po drugiej, w tym samym czasie mówiły o tym, co im się wydarzyło. Po czym skierowały swe palce w kierunku Eny. Chłopak wstał, a młoda wampirzyca, była kilka kroków za nim. To on teraz mógł wyjaśnić wszystko, co tu się wydarzyło.
***
Słyszałem ich rozmowę, ale także nie słuchałem. Ena opowiadał na pytania i wszystko po kolei. Czułem na sobie sceptyczne spojrzenia strażników. Nie zwracałem jednak na nie uwagi i spojrzałem w stronę demonów, byli zajęci. Nie chciałem im przeszkadzać, uważnie przyglądałem się otoczeniu. Coś mi tu nie pasowało, coś tu nie grało. Tak jakbyśmy byli w środku czegoś wielkiego. Wówczas Cashmir podeszła do mnie. Opowiedziała, telepatycznie co poczuła i wyczuła. Strażnicy i uczniowie byli w miarę blisko. Wziąłem od niej perłę i upuściłem, na samym środku. Z perły wyrosła muszla, a z niej kwiat. Wokół zgromadzonych w tym i demonów, nawet kawałek skały się włączyło do środka kopuły. Wraz z Cashmir mogliśmy ją utrzymać, dopóki jest krwawy księżyc.Cashmir ma różne zdolności oraz zna wiele sztuczek, dlatego była w stanie uśpić uczennice, by się nie wydzierały. Wytłumaczyła strażnikom, po czym wróciła do mnie. Z lasu wyszły dziwne istoty, podobne do tej w skale. Było ich więcej, ale z wyglądu przypominały ludzi.
Gdy spojrzałem na demony, wracały, a istota już jej tam nie było.
- Gdzie istota? - spytałem braci.
- Została zniszczona. Te też można. Najpierw zabierzcie te śpiące uczennice oraz strażników. Zawadzać będą. - rzekli. Nikt nie mógł zaprzeczyć, gdyż nawet gdyby ktoś chciał zaprzeczyć to, by ich zdusili w zarodku, swoim intensywnym spojrzeniem i aurą. Z nimi nie ma żartów. Cashmir użyła jednej z run, które potrafi przetransportować grupę na dosyć odległe miejsca, ale wówczas sama ona też musi iść. Nie ma powrotu.
Gdy użyła runy, ona wraz ze strażnikami i grupką uczennic, zniknęła. Kopuła była naruszona, ale wciąż się trzymała. Może nas wypuszczać, byśmy walczyli, jednakże tylko ja muszę zostać i ją utrzymywać. Skoro księżyc trwa, mogę przekroczyć granice, których staram się na co dzień nie przekazać. Ena także został. Obserwowałem, jak demony współpracują, by wykończyć zjawy. Ena starał się, wykonywać polecenia demonów, miał dowiedzieć się czegokolwiek o tych stworach, badając części tego, co po pierwszym pozostało.
Czyli jednak nie pozostało nam spokoju, wciąż trzeba walczyć i starać się przeżyć. Zastanawiało mnie jedno. Dlaczego teraz ta dwójka się pojawiła i skąd wiedzieli, że akurat chciałem kogoś wezwać. Tak jakby się tego spodziewali, a może szukali. Będę musiał z nimi o tym porozmawiać albo przynajmniej wymusić z nich odpowiedzi, bo cóż są trochę jak Ena. Nie powiedzą nic, chyba że się ich przyciśnie i wymusi odpowiedzi. Inaczej nic nie wyduszą. Fuknąłem sobie pod nosem i oblizałem wargi. Poczułem krew, pragnąłem ją wypić. Odnalazłem kogoś rannego w głębi lasu. Nie było mnie dosłownie chwilę. Nim ktokolwiek, się zorientował, podzieliłem się z kwiatem kroplami błękitnej krwi, by się utrzymywał, nawet jeśli ja zniknę. Zjawiłem się obok rannego i bez przeszkód go zabiłem, wypiłem całą jego krew. Wróciłem do reszty, dopiero po piątym rannym i zabitym przeze mnie. Zjawiłem się ponownie, ale najwyraźniej demony to zobaczyły. Były złe, ale wiedziały, co robi taka pełnia. Oblizywałem właśnie swe dłonie całe we krwi i zauważyłem jak Ena, uważnie mnie obserwuje. Posłałem mu uśmiech, odsłaniając dłuższe kły. Zlizywałem krew z palca, wpatrując się prowokacyjnie w chłopaka. Na jego twarzy pojawiły się rumieńce, przez co szybko się odwrócił do swojej czynności.
Ena?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz