Usiadłem w jaskimi. Początkowo myślałem, że niska temperatura na zewnątrz przeniesie się również do wnętrza groty. Ku mojemu zdziwieniu w pieczarze było zaskakująco ciepło. W końcu, miejsce to zostało osłonięte kamiennymi ścianami, chroniącymi przed porywającym wiatrem.
Okryłem się kocem. Hyo obiecał, że niedługo wróci. Miałem nadzieję, że po drodze nie spotka go nic nieprzyjemnego.
Okryłem się kocem. Hyo obiecał, że niedługo wróci. Miałem nadzieję, że po drodze nie spotka go nic nieprzyjemnego.
Siedząc w samotności zacząłem nucić sobie starą piosenkę. Usłyszałem ją już dawno temu, ale jej brzmienie dalej nie znikło z mojej głowy. Co jakiś czas przypominała mi się ona w przypadkowych momentach, aby natarczywie męczyć moje myśli samym swoim istnieniem.
Z błogiego stanu rozkojarzenia wyrwał mnie niegłośny pisk. Zdawało się, że ktoś na zewnątrz się czegoś przestraszył.
Zrzuciłem z siebie koc i niepewnie wyjrzałem poza bezpieczne ściany jaskini. Rozejrzałem się wokoło. Poczułem znajomy zapach. Zmarszczyłem brwi i ruszyłem w kierunku źródła broni. Już w pobliżu dostrzegłem nikle światło padające z jaskrawej kulki. W jej blasku stał centaur. Rozpoznałem go od razu. Był to członek Corvine - Daruma. Zdążyliśmy się już zapoznać w czasie dni otwartych. Dziwiło mnie jego samotna obecność w samym centrum lasu. Czyżby nie było nikogo, kto chciałby z nim współpracować?
- Darumo! - zawołałem go po imieniu. Chłopak podskoczył w miejscu i nawet nie patrząc w moim kierunku, wystrzelił z dłoni marny promień energii. Ominięcie go nie stanowiło dla mnie najmniejszego problemu. Narzucając sobie szybsze tempo stanąłem obok chłopaka.
- Ah, to ty! Prze-przepraszam! - wyjąkał, w końcu mnie rozpoznając. - Myślałem, że to znowu oni..
- Oni? - zapytałem jedno zaskoczony. O czym centaur mówi?
- Do tej pory współpracowałem z Lucienem - wyjaśnił pośpiesznie. A więc jednak nie był sam. Tylko co takiego spotkało jego towarzysza? - Ale nagle zostaliśmy zaatakowani - kontynuował. - Lucien... Postanowił odciągnąć przeciwników. Tak zostałem sam, a chwilę później ty mnie znalazłeś...
- Rozumiem, czyli do naszego wyzwania dodali tajemnicze ataki? Ciekawe - przyznałem, delikatnie kiwając głową. - Dobrze wiedzieć, że trzeba się mieć na bacz-
Nie dokończyłem mówić, kiedy usłyszałem nadciągający z góry świst powietrza. Moja reakcja była natychmiastowa - odskoczyłem w bok, ledwo unikając niespodziewanego ataku. Przejechałem dłonią po ziemi, żłobiąc niegłęboki ślad, kiedy wylądowałem w dość skulonej pozycji. Nie zdążyłem nawet pomyśleć, a kolejny potężny cios został wycelowany w moim kierunku. Ponownie odskoczyłem, równie zgrabnie, co wcześniej, lądując w pobliżu drzew.
Wykorzystując taką szybkość, nie byłem w stanie utrzymywać swojej ludzkiej formy. Nim się obejrzałem z mojej głowy wyrosły rogi, a oczy zalśniły demonicznym blaskiem.
Kolejny nagły atak i sprawny odwrót - tym razem udało mi się odepchnąć przeciwnika szybkim kopnięciem. Cały ten pojedynek trwał dosłownie kilka sekund, ale dla miłośników walk ów wymiana ciosów na pewno cieszyłaby oczy.
- Lucien, zaczekaj!
Z wiru walki wyrwał mnie głos Darumy. Podniosłem głowę, spoglądając w jego stronę. Mój przeciwnik również się zatrzymał. Dopiero teraz miałem szansę się mu przyjrzeć. Był to nie kto inny, jak wspomniany wcześniej Lucian. Szybko połączyłem fakty. Chłopak najpewniej sądził, że jestem kolejnym wrogiem zagrażającym Darumie, stąd nagły atak.
Ciemnowłosy młodzieniec przyjrzał mi się z ukosa.
- Kto to? - mruknął, zbliżając się do centaura.
- To Ena, mój znajomy z Ardem, usłyszał, co się stało i przyszedł z pomocą - począł szybko wyjaśniać Daruma, uspokajając swojego towarzysza.
- Rozumiem, rozumiem - przytaknął Lucien, w końcu opuszczając gardę. - Wybacz, sam rozumiesz sytuację. Dopiero niedawno udało mi się uwolnić od poprzebieranych nauczycieli. Całkowicie im odbiło!
Zaśmiałem się w odpowiedzi.
- Będę wracać do kryjówki - odpowiedziałem, kierując swoje kroki w stronę jaskini. - Ktoś już pewnie na mnie czeka.
- Radzę wam zmienić lokalizację - polecił Lucien, również już odchodząc. - Nauczyciele zastawili pułapki i czają się po okolicy. Im szybciej dojdziecie do celu, tym lepiej.
Podziękowałem i dzięki szybszemu krokowi dotarłem do jaskini jeszcze przed powrotem Hyo. Wziąłem sobie do serca radę Luciena. Z tego powodu spakowałem swoje rzeczy. Postanowiłem, że zaproponuję wampirowi dalszą podróż od razu, kiedy wróci.
Stało się to niedługo później. Chłopak najpewniej zaalarmowany dźwiękami walki powrócił bardzo szybko, aby sprawdzić, co się stało.
- Walczyłeś? - zapytał drżącym głosem. Właściwie na pierwszy rzut oka wyglądało, jakbym stoczył bolesną walkę na śmierć i życie. Przybrałem prawdziwą formę, moje włosy zostały rozczochrane, a ubrania poplamiły się od ziemi. Cóż za żałosny obraz.
- To było tylko nieporozumienie - westchnąłem od niechcenia, wykonując ostentacyjne machnięcie ręką. - Nic mi nie jest, nie musisz się martwić.
Hyo zmierzył mnie wzrokiem. Nie wydawał się być przekonany.
- Spotkałem Luciena i Darumę - opowiedziałem. - Musieli walczyć z nauczycielami. Ich zdaniem pozostanie w jednym miejscu nie jest najlepszym pomysłem. Moim zdaniem, powinniśmy ruszyć w dalszą drogę.
Z błogiego stanu rozkojarzenia wyrwał mnie niegłośny pisk. Zdawało się, że ktoś na zewnątrz się czegoś przestraszył.
Zrzuciłem z siebie koc i niepewnie wyjrzałem poza bezpieczne ściany jaskini. Rozejrzałem się wokoło. Poczułem znajomy zapach. Zmarszczyłem brwi i ruszyłem w kierunku źródła broni. Już w pobliżu dostrzegłem nikle światło padające z jaskrawej kulki. W jej blasku stał centaur. Rozpoznałem go od razu. Był to członek Corvine - Daruma. Zdążyliśmy się już zapoznać w czasie dni otwartych. Dziwiło mnie jego samotna obecność w samym centrum lasu. Czyżby nie było nikogo, kto chciałby z nim współpracować?
- Darumo! - zawołałem go po imieniu. Chłopak podskoczył w miejscu i nawet nie patrząc w moim kierunku, wystrzelił z dłoni marny promień energii. Ominięcie go nie stanowiło dla mnie najmniejszego problemu. Narzucając sobie szybsze tempo stanąłem obok chłopaka.
- Ah, to ty! Prze-przepraszam! - wyjąkał, w końcu mnie rozpoznając. - Myślałem, że to znowu oni..
- Oni? - zapytałem jedno zaskoczony. O czym centaur mówi?
- Do tej pory współpracowałem z Lucienem - wyjaśnił pośpiesznie. A więc jednak nie był sam. Tylko co takiego spotkało jego towarzysza? - Ale nagle zostaliśmy zaatakowani - kontynuował. - Lucien... Postanowił odciągnąć przeciwników. Tak zostałem sam, a chwilę później ty mnie znalazłeś...
- Rozumiem, czyli do naszego wyzwania dodali tajemnicze ataki? Ciekawe - przyznałem, delikatnie kiwając głową. - Dobrze wiedzieć, że trzeba się mieć na bacz-
Nie dokończyłem mówić, kiedy usłyszałem nadciągający z góry świst powietrza. Moja reakcja była natychmiastowa - odskoczyłem w bok, ledwo unikając niespodziewanego ataku. Przejechałem dłonią po ziemi, żłobiąc niegłęboki ślad, kiedy wylądowałem w dość skulonej pozycji. Nie zdążyłem nawet pomyśleć, a kolejny potężny cios został wycelowany w moim kierunku. Ponownie odskoczyłem, równie zgrabnie, co wcześniej, lądując w pobliżu drzew.
Wykorzystując taką szybkość, nie byłem w stanie utrzymywać swojej ludzkiej formy. Nim się obejrzałem z mojej głowy wyrosły rogi, a oczy zalśniły demonicznym blaskiem.
Kolejny nagły atak i sprawny odwrót - tym razem udało mi się odepchnąć przeciwnika szybkim kopnięciem. Cały ten pojedynek trwał dosłownie kilka sekund, ale dla miłośników walk ów wymiana ciosów na pewno cieszyłaby oczy.
- Lucien, zaczekaj!
Z wiru walki wyrwał mnie głos Darumy. Podniosłem głowę, spoglądając w jego stronę. Mój przeciwnik również się zatrzymał. Dopiero teraz miałem szansę się mu przyjrzeć. Był to nie kto inny, jak wspomniany wcześniej Lucian. Szybko połączyłem fakty. Chłopak najpewniej sądził, że jestem kolejnym wrogiem zagrażającym Darumie, stąd nagły atak.
Ciemnowłosy młodzieniec przyjrzał mi się z ukosa.
- Kto to? - mruknął, zbliżając się do centaura.
- To Ena, mój znajomy z Ardem, usłyszał, co się stało i przyszedł z pomocą - począł szybko wyjaśniać Daruma, uspokajając swojego towarzysza.
- Rozumiem, rozumiem - przytaknął Lucien, w końcu opuszczając gardę. - Wybacz, sam rozumiesz sytuację. Dopiero niedawno udało mi się uwolnić od poprzebieranych nauczycieli. Całkowicie im odbiło!
Zaśmiałem się w odpowiedzi.
- Będę wracać do kryjówki - odpowiedziałem, kierując swoje kroki w stronę jaskini. - Ktoś już pewnie na mnie czeka.
- Radzę wam zmienić lokalizację - polecił Lucien, również już odchodząc. - Nauczyciele zastawili pułapki i czają się po okolicy. Im szybciej dojdziecie do celu, tym lepiej.
Podziękowałem i dzięki szybszemu krokowi dotarłem do jaskini jeszcze przed powrotem Hyo. Wziąłem sobie do serca radę Luciena. Z tego powodu spakowałem swoje rzeczy. Postanowiłem, że zaproponuję wampirowi dalszą podróż od razu, kiedy wróci.
Stało się to niedługo później. Chłopak najpewniej zaalarmowany dźwiękami walki powrócił bardzo szybko, aby sprawdzić, co się stało.
- Walczyłeś? - zapytał drżącym głosem. Właściwie na pierwszy rzut oka wyglądało, jakbym stoczył bolesną walkę na śmierć i życie. Przybrałem prawdziwą formę, moje włosy zostały rozczochrane, a ubrania poplamiły się od ziemi. Cóż za żałosny obraz.
- To było tylko nieporozumienie - westchnąłem od niechcenia, wykonując ostentacyjne machnięcie ręką. - Nic mi nie jest, nie musisz się martwić.
Hyo zmierzył mnie wzrokiem. Nie wydawał się być przekonany.
- Spotkałem Luciena i Darumę - opowiedziałem. - Musieli walczyć z nauczycielami. Ich zdaniem pozostanie w jednym miejscu nie jest najlepszym pomysłem. Moim zdaniem, powinniśmy ruszyć w dalszą drogę.
<Hyo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz