Spacer z samego rana dobrze mi robił. Akurat dzisiaj mogłem sobie pozwolić na spędzenie większego czasu na zewnątrz, z powodu dnia wolnego. Jednak prawdę mówiąc kompletnie nie wiedziałem co z tym czasem zrobić. Mogłem iść gdzie tylko chciałem, ale co z tego jeśli nawet nie znałem miasta? Pomimo, że w Kernow byłem już od kilku dobrych dni, nie zamieniłem słowa z żadnym uczniem z prośbą by mnie oprowadzili. Jak mogłem ich o to prosić, skoro doskonale wiedziałem, że niedługo kończy się rok szkolny i mają tak dużo nauki na głowie?
Kluczyłem między sklepami, przyglądając się każdej witrynie po kolei. Wiedziałem doskonale, że przez brak pieniędzy niczego nie kupię, jednak kolorowe i świecące na różnego rodzaju kolory przedmioty kusiły swoim wyglądem, by je oglądać, kupić i podziwiać. Torba ciążyła mi na ramieniu, wypchana książkami i papierem. Chciałem znaleźć jakieś zaciszne miejsce, w którym mógłbym się poczuć, a jednak trafiłem tutaj, wśród tych wszystkich ludzi, którzy byli tak zabiegani, że nie widzieli piękności, które ich otaczają. Tylko nieliczni zatrzymywani się by coś obejrzeć i zapytać o cenę, ale od razu odchodzili, jakby tak naprawdę nie byli tym zainteresowani. Gdy zapadał zmrok dodawał on miastu uroku. Co prawda robiło się nieco zimniej, co nie było takie dziwne zwarzywszy na porę roku, jednak uwielbiałem spacerować właśnie wtedy, gdy ludzie w końcu postanawiali trochę odpocząć i rozkoszować się pogodą. Zima miała nastać już niebawem, każdego dnia mógł pojawić się śnieg, którego nie lubiłem. W końcu kto lubi moczyć sobie buty w tych cholernych białych zaspach?
- Przepraszam - głos dochodził zza moich pleców a potem poczułem dotyk na swojej dłoni. Odwróciłem się do młodej dziewczyny, a dotyk zniknął. Słuchałem uważnie to co ma do powiedzenia, nie przerywając jej.
- Oczywiście, że pójdę z tobą. Chciałem jeszcze trochę pospacerować, ale może to poczekać do jutra. Przecież świat dziś w nocy się nie skończy. Jestem Fenrys - ukłoniłem się delikatnie. - A ty?
Przez chwilę milczała, jakby zastanawiała się czy wyjawienie swojego imienia nieznajomemu było dobrym pomysłem.
- Nerina.
Warto zapamiętać. Po jej stroju od razu mogłem poznać z której akademii pochodzi. Ani razu nie spotkałem jej na korytarzach Corvine, przynajmniej nie przypominałem sobie jej twarzy. Być może tak jak ja unikała towarzystwa innych uczniów. Było powszechne to, że w naszej szkole toczył się wyścig szczurów. Im wyższe wyniki tym szansa na zajęcie wyższego stanowiska, stanowiska bliższego władcom. Ja nie zwracałem na to zbyt dużej uwagi, lecz niektórzy umieli brać sobie swoje oceny aż za bardzo do serca. Bogate dzieci czasem nie znały granic i dokładały wszelkich środków by być najlepsze. W naszym świecie brakowało medyków, większość wolało stanąć na polu bitwy i walczyć, poczuć krew na własnym ciele. Ale nigdy nie zastanawiali się kto ich łatał, gdy uchodziło z nich życie. Nie obchodziły ich imiona ludzi, którzy czasem po kilka dni biegali wokół nich, byle by uratować ich życie. Tylko po to, by za kilka dni znowu powitać go w swoim namiocie po kolejnej bitwie.
- A więc panienko Narino - wystawiłem łokieć w jej stronę, by go chwyciła - wracajmy do szkoły.
Chwyciła się mnie, rozglądając wokół nieco niepewnie. Prawdę mówiąc ja też za każdym razem bałem się wychodzenia na miasto po zmroku. Nie każdy przecież był zwolennikiem magii a narwańców nie brakowało w żadnym kraju.
- Czym się zajmujesz? - zapytała, prawdopodobnie po to by przerwać ciszę.
- Chodzę do Corvine i szkolę się na medyka. Niezbyt częste by w tak prestiżowej szkole ktoś uczył się by ratować innych, ale świat zaskakuje. Trzeba tylko chcieć go poznawać i marzyć. Przecież to właśnie od marzeń zależy nasze życie.
<Nerino?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz