Wracając do Kernow, postanowiłam wpaść do jakieś restauracji, ponieważ zrobiłam się strasznie głodna. Patrząc na menu, zauważyłam w spisie jakieś nazwy serów. Nigdy nie jadłam sera, więc postanowiłam zamówić parę rodzajów wraz z pieczywem. Nie czekałam na szczęście długo, już po niecałych pięciu minutach dostałam zamówienie.
Wzięłam po jednym kawałku sera i najpierw spróbowałam każdego oddzielnie. Niektóre bardziej mi smakowały, a niektóre mniej. Przy tych smaczniejszych, rozpływałam się w smaku.
— Mmm — zamruczałam.
Następnie spróbowałam je zjeść z chlebem. Muszę powiedzieć, że najadłam się tym wszystkim. Już chciałam iść, gdy usłyszałam rozmowę grupki mężczyzn.
— Nie wyślą kolejnej grupy poszukiwawczej — powiedział grobowym głosem jednej z mężczyzn. — Nie mogą ich znaleźć i uznają za zmarłych.
— Oni na pewno żyją! — wtrącił inny. — Dlaczego władze nic nie chcą zrobić?
— Mówią, że to bezcelowe. System jaskiń jest zbyt skomplikowany, Randy i Bill mogą być wszędzie — westchnął ciężko ten pierwszy. — Mówią, że muszą też dbać o bezpieczeństwo ratowników.
— I dlatego chcą odpuścić? Przecież równie dobrze mogą skazać ich na śmierć!
— To naukowcy, na pewno jakoś sobie poradzą!
— Ale niedługo kolejny przypływ - przecież zaleje część jaskiń. I co wtedy?
— Na ile wystarczy im jedzenia?
Słysząc rozmowę, zrobiło mi się bardzo przykro. Jakiś Randy i Bill zagubili się w morskiej jaskini. Niestety, często się to zdarzało ludziom, ale nigdy nie słyszałam o tym w chwili, gdy te osoby jeszcze żyły i była jakaś szansa, aby im pomóc. W końcu mogłam wykorzystać to, że jestem syreną i komuś pomóc. Wstałam i chciałam podejść do nich. To samo zrobił chłopak, który pierwszy do nich podszedł.
— Przepraszam… o które jaskinie chodzi? — zapytał, ściągając na siebie ich uwagę.
— O te, których wejście jest u podnóża klifu, częściowo zalane przez morze. Ciężko się tam dostać — odpowiedział mężczyzna. — Randy i Bill tam poszli. Są naukowcami. Wzięli sprzęt, aby się tam lepiej poruszać oraz trochę prowiantu, ale starczy im raczej tylko na jeden dzień, maksymalnie dwa.
— Przepraszam, że panom przeszkodzę — powiedziałam, podchodząc do nich. — Usłyszałam tą rozmowę i musiałam zareagować. Moim zdaniem można pomóc tym mężczyzną, nie muszą zostać uznani za zmarłych, jeśli jeszcze są żywi.
Mężczyźni spojrzeli na mnie zaskoczeni.
— Jak twoim zdaniem można im pomóc? — zapytali. — Żaden człowiek raczej się tam nie dostanie panienko, nawet elf. — Ten komentarz rzucił, patrząc na moje elfie uszy.
— Och, ale syrena może się tam dostać z łatwością, a tak się składa, że jestem mieszańcem syreny. Jeśli panowie pozwolą, chciałabym się udać do tych jaskiń i wyciągnąć Randy'ego i Billa, o ile jeszcze żyją.
— Skoro jesteś syreną może rzeczywiście to ci się uda — powiedział jeden z nich. — Ratuj ich więc panienko.
— Nazywam się Nerina i wyruszę nawet teraz — powiedziałam i poszłam do kelnera, zapłacić za jedzenie.
Zauważyłam, że chłopak, który wcześniej przyszedł do mężczyzn, idzie za mną. Zatrzymałam się i zlustrowałam go wzrokiem. Chłopak wyższy ode mnie. Był blondynem z niebieskimi oczyma. Uśmiechnęłam się delikatnie do niego.
— Dlaczego za mną chodzisz? — zapytałam.
— Chcę ci pomóc w wydostaniu tych mężczyzn — odpowiedział.
— A jesteś syrenem?
— Tak właściwie to nie, ale...
— W takim razie sądzę, że poradzę sobie lepiej sama. Bez obrazy.
Wzięłam po jednym kawałku sera i najpierw spróbowałam każdego oddzielnie. Niektóre bardziej mi smakowały, a niektóre mniej. Przy tych smaczniejszych, rozpływałam się w smaku.
— Mmm — zamruczałam.
Następnie spróbowałam je zjeść z chlebem. Muszę powiedzieć, że najadłam się tym wszystkim. Już chciałam iść, gdy usłyszałam rozmowę grupki mężczyzn.
— Nie wyślą kolejnej grupy poszukiwawczej — powiedział grobowym głosem jednej z mężczyzn. — Nie mogą ich znaleźć i uznają za zmarłych.
— Oni na pewno żyją! — wtrącił inny. — Dlaczego władze nic nie chcą zrobić?
— Mówią, że to bezcelowe. System jaskiń jest zbyt skomplikowany, Randy i Bill mogą być wszędzie — westchnął ciężko ten pierwszy. — Mówią, że muszą też dbać o bezpieczeństwo ratowników.
— I dlatego chcą odpuścić? Przecież równie dobrze mogą skazać ich na śmierć!
— To naukowcy, na pewno jakoś sobie poradzą!
— Ale niedługo kolejny przypływ - przecież zaleje część jaskiń. I co wtedy?
— Na ile wystarczy im jedzenia?
Słysząc rozmowę, zrobiło mi się bardzo przykro. Jakiś Randy i Bill zagubili się w morskiej jaskini. Niestety, często się to zdarzało ludziom, ale nigdy nie słyszałam o tym w chwili, gdy te osoby jeszcze żyły i była jakaś szansa, aby im pomóc. W końcu mogłam wykorzystać to, że jestem syreną i komuś pomóc. Wstałam i chciałam podejść do nich. To samo zrobił chłopak, który pierwszy do nich podszedł.
— Przepraszam… o które jaskinie chodzi? — zapytał, ściągając na siebie ich uwagę.
— O te, których wejście jest u podnóża klifu, częściowo zalane przez morze. Ciężko się tam dostać — odpowiedział mężczyzna. — Randy i Bill tam poszli. Są naukowcami. Wzięli sprzęt, aby się tam lepiej poruszać oraz trochę prowiantu, ale starczy im raczej tylko na jeden dzień, maksymalnie dwa.
— Przepraszam, że panom przeszkodzę — powiedziałam, podchodząc do nich. — Usłyszałam tą rozmowę i musiałam zareagować. Moim zdaniem można pomóc tym mężczyzną, nie muszą zostać uznani za zmarłych, jeśli jeszcze są żywi.
Mężczyźni spojrzeli na mnie zaskoczeni.
— Jak twoim zdaniem można im pomóc? — zapytali. — Żaden człowiek raczej się tam nie dostanie panienko, nawet elf. — Ten komentarz rzucił, patrząc na moje elfie uszy.
— Och, ale syrena może się tam dostać z łatwością, a tak się składa, że jestem mieszańcem syreny. Jeśli panowie pozwolą, chciałabym się udać do tych jaskiń i wyciągnąć Randy'ego i Billa, o ile jeszcze żyją.
— Skoro jesteś syreną może rzeczywiście to ci się uda — powiedział jeden z nich. — Ratuj ich więc panienko.
— Nazywam się Nerina i wyruszę nawet teraz — powiedziałam i poszłam do kelnera, zapłacić za jedzenie.
Zauważyłam, że chłopak, który wcześniej przyszedł do mężczyzn, idzie za mną. Zatrzymałam się i zlustrowałam go wzrokiem. Chłopak wyższy ode mnie. Był blondynem z niebieskimi oczyma. Uśmiechnęłam się delikatnie do niego.
— Dlaczego za mną chodzisz? — zapytałam.
— Chcę ci pomóc w wydostaniu tych mężczyzn — odpowiedział.
— A jesteś syrenem?
— Tak właściwie to nie, ale...
— W takim razie sądzę, że poradzę sobie lepiej sama. Bez obrazy.
<Hiromaru?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz