Naukowcy, co prawda przeczołgani i przerażeni, ale całkiem żywi, siedzieli u mego boku w suchej części jaskini. Obaj drżeli z zimna, zaciskali zdrętwiałe i odrapane dłonie, ale jedynym ich zmartwieniem było to, czy ich bezcenny sprzęt i zebrane próbki przetrwają. Szczerze? Z jednej strony podziwiałem ludzi, którzy potrafili tak bez reszty poświęcić się jednemu zagadnieniu - było to w pewien sposób osiągnięcie, myśleć tylko o jednym i robić dla tej jednej idei wszystko. Ja bym tak nigdy nie potrafił. Z drugiej strony - czasem wydawali mi się nieco zbyt skupieni na tej jednej swojej rzeczy, nie mogłem też pogodzić się z tym, jak odstawiali wszystkie inne elementy na dalszy tor.
Ci dwa naukowcy o włos uniknęli śmierci. I pierwsze ich słowa to była troska o sprzęt i zebrane próbki. Doprawdy - gdybym to ja ledwo co wykaraskał się z takiego niebezpieczeństwa, pewnie udusiłbym Isę w niedźwiedzim uścisku, a potem zwyczajnie bym się popłakał. Miałem piętnaście lat. I nie byłem dzielnym młodzieńcem.
Wziąłem torby, w których dwaj naukowcy trzymali swoje bezcenne sprzęty i przekazałem je mężczyznom. Dla nich świat przestał się już liczyć, obaj zaczęli przetrząsać torby sprawdzając gorączkowo zniszczenia poczynione w sprzęcie przez morską wodę.
Ja zaś spojrzałem znów w mroczną toń, wodząc wzrokiem za nurkującą tam Neriną. Widziałem głównie jej ogon, dryfujący w łagodnie unoszącej się i opadającej wodzie. Zmrużyłem oczy, próbując w zniekształconym falami obrazie ujrzeć, jak dziewczynie idzie. Jak na razie, widziałem tylko błyskające gdzieś głęboko fragmenty szkła i bladą dłoń Neriny sięgającą dna.
I wtem - dziewczyna zawołała, że potrzebuje mej pomocy.
Zerwałem się tak szybko, że prawie straciłem równowagę, i niechybnie wyrżnąłbym twarzą prosto w kamień, gdybym w porę owej równowagi nie odzyskał.
— Musimy coś zrobić, Isa — powiedziałem nieco bez sensu. — Tylko co?
Isagomushi wykręcił ciasne koło w powietrzu, łypnął na mnie swoimi błyszczącymi, czarnymi ślepiami.
Jesteś zaklinaczem, posiadasz moc wody, a Nerina jest gdzie? W wodzie! - powiedziało to spojrzenie, ja zaś niemalże pacnąłem się w czoło.
Wyciągnąłem dłonie, a woda w zalanej części jaskini zakotłowała się, wybrzuszyła, zatańczyła białym nalotem piany. Prąd podniósł na wpół bezwładną dziewczynę, przybliżył ją ku powierzchni. Machnąłem dłonią, by naukowcy pozbierali swoje rzeczy i się odsunęli, robiąc miejsce dla Neriny, a następnie ostrożnie pozwoliłem opaść syrenie na suchy fragment.
Nie znałem się na uzdrawianiu, biologia syren była mi kompletnie obca i nie miałem pojęcia, co mam dalej zrobić. Popatrzyłem na ogon dziewczyny - był dziwnie bezwładny, nieruchomy, płetwy leżały martwo na kamieniu. Może mi się wydawało, może była to kwestia półmroku w jaskini, ale chyba nawet przybrał jakiś blady, niezdrowy odcień.
— Nerina? Co się stało? — spytałem, starając się nie panikować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz