Czekaliśmy aż Isagomushi wróci. Zajęło to kilkanaście minut, aż żółw przybył do nas. Dał nam znać, że nie ma w tej części jaskini żadnych znaków. Zostały nam więc dwie drogi. Postanowiliśmy jeszcze raz wysłać Isę. Tym razem do korytarza po prawej stronie. Znowu zajęło to kilka minut, aż żółw wrócił. I tym razem nic nie znajdowało się w tym korytarzu. Został nam więc ostatni - po środku.
Ruszyliśmy więc przed siebie we trójkę. Ten korytarz był naprawdę długi, jednak poziom wody był trochę mniejszy z każdym przebytym metrem. Znaleźliśmy też znaki. Oznaczało to, że płyniemy w dobrą stronę.
— Korytarz biegnie teraz coraz niżej — zauważyłam. Hiromaru pokiwał głową.
— Sądzisz, że ten fragment jest cały zatopiony? — spytał.
— Nie, podtopiony, ale nie zatopiony całkowicie — odpowiedziałam. Hiromaru znowu pokiwał głową.
Popłynęliśmy dalej przed siebie. Dotarliśmy do części, która była podtopiona mniej-więcej do trzy czwartej wysokości. Na powierzchni unosiło się dwóch mężczyzn, którzy wydawali się już zmęczeni. Byłam pewna, że jeszcze chwila, a zaczęliby się żegnać z życiem. Gdy nas zobaczyli wydawali się zaskoczeni, ale po chwili pojawiła się radość i łzy szczęścia w oczach. Byliśmy ich jedyną nadzieją. Postanowiliśmy z chłopakiem, jak najszybciej ich wyłowić. Ja wzięłam jednego, a Hiromaru drugiego.
— Nasze naukowe sprzęty zatonęły. Możecie je wyłowić? — zapytał jeden z nich, gdy wyłowiliśmy ich na suche miejsce w jaskini.
— Oczywiście, zaraz się tym zajmiemy — powiedziałam.
Zaraz potem zanurkowałam z powrotem w wodę. Rzeczywiście sprzęty były na samym dnie zatopionego fragmentu, gdzie znaleźliśmy ich.
— Ty weź te torby, a ja wezmę fiolki — powiedziałam, na co Hiromaru pokiwał głową.
Próbowałam wziąć fiolki, które zostały całe. Niestety, wiele z nich było już tylko odłamkami szkła, więc gdy próbowałam sięgnąć resztę, skaleczyłam się w palce. Oczywiście, bez tego nie mogło się obyć, abym sobie czegoś nie zrobiła. Niektóre też nie były zamknięte, więc cokolwiek mężczyźni zebrali, teraz znajdowało się w wodzie. Chciałam popłynąć do Hiromaru, który był pewnie już w suchym miejscu w jaskini.
Nie mogłam jednak ruszyć ogonem. Czułam jedynie tyle jakby był jakiś odrętwiały. Próbowałam popłynąć, jednak na nic. Byłam przerażona. Kompletnie nie wiedziałam, co się dzieje. Zaczęłam wołać Hiromaru.
— Hiromaru, nie mogę ruszyć ogonem! Proszę pomóż mi jakoś!
<Hiromaru?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz