Właściwie to nie potrafiłem opisać uczuć, jakie czułem wobec Hyo. Chłopak był naprawdę miły i doskonale wiedziałem, że mogę na nim polegać, jednak czasem zachowywał się dość specyficznie, niemal nachalnie. Nie mogłem jednoznacznie stwierdzić, jak powinienem wobec niego postąpić. Jego towarzystwo w żaden sposób mi nie przeszkadzało, ale z drugiej strony niekiedy nie miałem pojęcia, jak mam zareagować na jego odważne poczynania.
Usiadłem na korytarzu, czekając przed salą na zajęcia. Moją głowę zaprzątało naprawdę wiele myśli. Nie umiałem opanować panującego w moim umyśle chaosu. Czułem się dziwnie rozbity i niepewny. Moje kiepskie samopoczucie zostało zauważone przez jednego z moich znajomych z klasy.
- Pobyt w domu aż tak cię przygnębił? - zagadnął Asai, przysiadając się obok mnie. Młody wilkołak uśmiechał się serdecznie i poruszył ciemnymi uszami, oczekując odpowiedzi. Nie uszło mojej uwadze wesołe merdanie ogonem chłopaka. Jego beztroska postawa w dziwny sposób podniosła mnie na duchu.
- Nie chodzi o to - odparłem po chwili namysłu. - Chyba po prostu jestem trochę zmęczony. To nic poważnego.
- "Trochę"? - zaśmiał się. Nie zabrzmiało to jednak wrogo. Wydawał być się szczerze rozbawiony. W pozytywnym sensie. - Wyglądasz jakbyś nie spał dobrze przez kilka dni.
Również odwzajemniłem uśmiech. Asai wprawdzie miał rację. Ostanie noce nie należały do najspokojniejszych.
- Dzisiaj postaram się dobrze wyspać - obiecałem. Kontynuowaliśmy niezobowiązującą rozmowę do momentu rozpoczęcia zajęć. Wykładowca wpuścił nas na salę. Asai usiadł w ławce obok mnie.
Historia walki należała do jednych z moich ulubionych przedmiotów. Uwielbiałem słuchać o sztuce miecza czy łucznictwie. Oparłem głowę o dłoń i z zaangażowaniem przesuwałem wzrok z nauczyciela na podręcznik.
Po kilku kolejnych lekcjach poszedłem z Asai'em na stołówkę. O tej porze znajdowało się w niej wielu uczniów. Wszyscy, podobnie jak my, musieli być głodni po zajęciach. Wraz z wilkołakiem przygotowaliśmy obiad i zajęliśmy miejsca przy jednym z wolnych stolików.
- Mam do ciebie prośbę, Ena - powiedział Asai, dalej przeżuwając makaron. - Średnio zrozumiałem dzisiejszy temat z drzew genealogicznych dworskich rodów, mógłbyś mi go wytłumaczyć?
- Nie ma sprawy - zgodziłem się. W międzyczasie wyciągnąłem podręcznik. Po skończonym posiłku wyjaśniłem jeszcze raz Asai'owi trudny temat. Wydawało się, że dzięki mojemu małemu wykładowi lepiej wszystko zrozumiałem. Chociaż kilkukrotnie narzekał na sens nauki historii rodów, młody wilkołak szybko przyswajał wiedzę.
- Ten zamordowany, ten bezdzietny, a ten w ogóle upośledzony - zaśmiał się na sam koniec, podsumowując w żartobliwy sposób nasza naukę.
- Tak w dużym uproszczeniu - przytaknąłem, kontynuując uśmiechanie się.
W końcu pożegnałem się z przyjacielem i udałem się do swojego pokoju. Chciałem przyswoić jeszcze kilka tematów przed jutrzejszymi zajęciami. Czas do wieczora planowałem spędzić na robieniu notatek.
Żyjąc na dworze moi nauczyciele przykładali wielką wagę do nauki pisma. Z tego też powodu wkładałem wiele uwagi do mojej kaligrafii. Wyciągnąłem zdobione pióro i arkusze papieru. Wcześniej przygotowane notatki starannie ułożyłem na biurku. Lubiłem mieć wszystko pod kontrolą.
Po jakiejś godzinie notowania usłyszałem pukanie do drzwi. Hyo najwyraźniej zdecydował się na wieczorne spotkanie. Po krótkim przywitaniu powróciłem do dalszych obowiązków. Kątem oka zauważałem, jak chłopak chciał zwrócić na siebie uwagę. Nie miałem jednak na to czasu.
Moje skupienie rozwiał dopiero w momencie, kiedy wspomniał o swoich nocnych eskapadach.
- Wymknąłem się, gdyż przekazać, by mój odłam rodowitych wampirów oraz przemienionych zajęli się zarówno pilnowaniem twojej rodziny, jak i polowaniem na szefa organizacji czczącej - zaczął wyjaśniać, chociaż jego odpowiedź jeszcze bardziej zamieszała w mojej głowie. - Na łące dusz, spotkałem się z Elfami, gdyż potrzebowałem informacji - kontynuował. - Twoja rodzina dale sobie radę, jednakże prędzej czy później dowie się, że tak łatwo jest ich zabić. Nie zniszczą całej organizacji, gdyż tam jest jedynie odłam, który wykonuje polecenia przywódcy. Gdy byłem młodszy, spotkałem go dwa razy. Dopiero za drugim razem pozbawiłem go umiejętności chodzenia.
To, że organizacja nie należała do najłatwiejszych do pokonania, wiedzieliśmy od samego początku.
- To naprawdę miłe, że martwisz się o moich bliskich - powiedziałem, uśmiechając się delikatnie. - Ale to jest zbędne, jak sądzę. Moja rodzina nie chce pozbyć się organizacji, a jedynie wygonić ją z podległych nam ziem.
- Nie martwisz się o innych ludzi, których mogą skrzywdzić? - zdziwił się Hyo, podnosząc się do siadu.
- Cóż, wprawdzie nie chciałbym, aby komukolwiek stała się krzywda - przyznałem szczerze. - Mimo tego, jesteśmy tylko dziećmi. Ochrona postronnych nie należy do naszych obowiązków. Tym mają zająć się dorośli, którzy są znacznie bardziej doświadczeni.
Hyo nie wydawał się być przekonany. Jedynie prychnął coś pod nosem. Nie zdążył nic powiedzieć, ponieważ nagle rozległo się pukanie do drzwi. O tej godzinie nie spodziewałem się nikogo. Mimo zaskoczenia, otworzyłem. Po drugiej stronie, na korytarzu, stał Asai. Wyglądał na równie podekscytowanego, co zwykle.
- Organizuję dzisiaj małe przyjęcie w pokoju, chcesz dołączyć? - rzucił na jednym oddechu. Nim zdążyłem odpowiedzieć, zobaczył leżącego na moim łóżku Hyo. Poczułem, jak ogarnia mnie ciepło. Jak niby mam to wytłumaczyć?
- Cóż... - zacząłem niepewnie, trapiąc się po karku, aby chociaż spróbować zebrać myśli.
- Nie ma sprawy! Twój kolega też może dołączyć!
Spojrzałem na wampira, który jedynie mierzył wzrokiem młodego wilkołaka.
- Co ty na to, Hyo? - zapytałem, zmuszając się do delikatnego uśmiechu.
Hyo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz