Rzuciłem torbę na łóżko i zbliżyłem się do okna. Otworzyłem je i mogłem dokładniej się przyjrzeć i wsłuchać oraz poczuć coś, co wywoła jedynie zamieszanie. Odwróciłem się w idealnym momencie, Eny nie było w pokoju, za to zabójca był. Udało mi się go zabić, odruchowo to uczyniłem. Akurat wtedy wszedł białowłosy z jedzeniem. Ułożyłem dłoń nad ciałem, po czym użyłem mocy, którą udało mi się "pożyczyć" wcześniej od jednego z porywaczy przed zabiciem. Osuszała ona ciało z krwi, po czym zamieniała w proch.
- Kto to? - spytał Ena. Najwyraźniej wymsknęło się mu. Chyba nie o to chciał spytać.
- Twoi bracia mają kłopoty oraz rodzice. Z tym, czym się mają zmierzyć, nie poradzą sobie sami. - rzekłem. Ponownie podszedłem do okna. Nie odezwałem się ponownie. Jednakże cisza nie ciągnęła się za długo. W końcu się odezwał.
- O czym ty mówisz? - ton, oddech oraz bicie serca, jego rytm się zmienił. Odwróciłem się do chłopaka. Jego spojrzenie, było dziwne. Zapewne chciał poznać szczegóły, chciał wiedzieć więcej. Dlatego też złapałem za jego rękę i przyciągnąłem w swoje ramiona.
- Posłuchaj uważnie. Twoja rodzina posiada coś, czego oni chcą. Twoja matka, się martwi. Twoi bracia mimo bycia silnymi, nie poradzą sobie sami. Pamiętasz, co ci mówiłem? - spytałem. Delikatnie puściłem Ene. On jedynie spojrzał na mnie.
- Pamiętam. Ci, co oddają, czczą swoje bóstwo i składają dzieci w ofierze. - odezwał się, uniosłem kąciki. Po czym odepchnąłem Ene, wylądował na łóżku, a moje ramię przeszyła strzała. Syknąłem i złamałem ją, po czym wyciągnąłem z rany, która się zagoiła.
- Uratujesz braci, znajdują się na północ od gospody. Zapewne znajdziesz ich schowanych w lesie i rannych. Podaj im to do wypicia. Ja wrócę do twoich rodziców. - powiedziałem. Podałem Enie trzy fiolki z błękitną krwią oraz saszetkę.
- Co w niej jest? Skąd to wiesz? - najwyraźniej, będę musiał mu to wyjaśnić. Jednakże nie mogę mu wyjaśnić wszystkiego i nie teraz.
- Małe kryształy do zjedzenia, na wzmocnienie oraz kuleczki energii, chwilowo także wzmacniają umiejętności danej osoby. Spotkajmy się w twoim domu, jak ich ocalisz. Jeśli będziesz potrzebować pomocy, zawołaj moje imię. Pojawię się. - powiedziałem. Akurat, gdy Ena chciał wyjść. Złapałem go za rękę, by go zatrzymać. Jego plecy dotknęły ściany, po czym wbiłem swe kły w jego szyję. Potrzebowałem jego krwi, pragnąłem, by był bezpieczny. Ponownie musimy się rozdzielić. Ja muszę porozmawiać z jego rodzicami. Poza tym jego bracia potrzebują brata bardziej niż mnie. Wsunąłem zwinnie dłoń pod szatę Eny i przejeżdżałem na nagim ciele chłopaka. Delektowałem się krwią, ale jednocześnie jego ciepłem, ciałem i bliskością.
- Hyo muszę iść. Puść. - jego głos, drżał. Polizałem miejsce ugryzienia i pocałowałem je. Zabrałem swoje dłonie jednakże, zanim poszedłem. Pocałowałem chłopaka, zatopiłem dłoń w jego włosach.
- Proszę, bądź ostrożny. Wezwij mnie, gdy będziesz w niebezpieczeństwie. - wyszeptałem. Patrzyłem głęboko w jego oczy. Poczułem nagle dotyk jego drżącej dłoni na policzku. Dotknąłem jego dłoni swoją i spojrzałem na jego rumieńce. Najwyraźniej sam siebie zaskoczył takim ruchem.
Patrzyłem jak Ena, odchodzi w kierunku braci, gdy zniknął z pola widzenia, udałem się na dworek rodziny Eny. Wszedłem, gdyż zostało mi otworzone. Tak jakby się nas spodziewali. Była to matka Eny. Naprawdę piękna kobieta. Wydawała się jednak zmartwiona. Jej męża nigdzie nie było.
- Co tu robisz? Myślałam, że już pojechaliście. - rzekła, po krótkiej chwili dodała. - Gdzie jest Ena? - padło wyczekiwane pytanie.
- Poszedł po braci. Burza nam przeszkodziła. Oraz sprawa, którą twój mąż chce się sam zająć. Teraz ma okazję się wykazać, jak odpowiedzialny jest i czy dba o rodzinę. - powiedziałem. Mój ton był twardy, oziębły i arogancki. Akurat, wtedy gdy wszedłem do środka i wygodnie sobie usiadłem na kanapie. Zjawił się ojciec Eny. Jego spojrzenie oraz to, co wykazała jego mina, była do przewidzenia. Najwyraźniej chciał coś powiedzieć. Jednakże nie dałem mu dojść do słowa.
- Wykaż się, że sam potrafisz rozwiązać ten problem. Niebawem zjawią się wasi synowie. Lepiej się zastanówcie co macie dopowiedzenia. - rzekłem, chłodny i oziębły ton, biły ode mnie jak ostrza, które najwyraźniej nie spodobały się mężczyźnie. Wnętrze dworka wydawało się ciche i opuszczone, chociaż tak nie było. Najwyraźniej wszyscy spali. Tym lepiej. Ojciec Eny był zły. Może lepiej wkurzony, że nie okazuje mu należytego szacunku i swego rodzaju nie robi to na mnie wrażenia. Gdyż nie rusza mnie coś takiego. Akurat, gdy wahał się prawdopodobnie czy mnie uderzyć albo nawrzeszczeć, a może nawet wyrzucić. Wówczas przez drzwi wpadła trójka chłopaków. Ena był pobrudzony krwią, najwyraźniej musiał walczyć, choć nie lubi tego robić. Z nimi nie ma co gadać.
Prychnąłem i podszedłem do Eny, po czym go pocałowałem na oczach jego rodziny. Odsunąłem się, by ujrzeć przestraszoną twarz Eny. Matka chłopaka cicho i niepewne zaśmiała się "haha" najwyraźniej nie wiedziała, co ma powiedzieć. Ojciec Eny i ten jego wrogi wzrok przemilczał to jedynie. Jeden z braci się zaśmiał, drugiemu najwyraźniej mniej się to podobało. Wywróciłem oczami, po czym podszedłem do braci Eny, by się im przyjrzeć.
- Widzę, że skosztowaliście błękitnej krwi i nie tylko jej. Może lepiej idźcie się przebrać. Ena ty lepiej też idź. Jak wrócicie, to tatuś powie może więcej o tym, co się tutaj dzieje. - prychnąłem i spojrzałem z góry na ojca chłopaka. Tak poważnie to gardziłem nim, tym jak traktuje Ene. Oraz nie pozwala mu się wykazać. Poczułem dotyk Eny, dlatego też spojrzałem się na niego. Zrozumiałem, co ma na myśli i ruszyłem za nim.
Jego ojciec najwyraźniej miał coś dopowiedzenia, jednakże kobieta go zatrzymała. Najwyraźniej starała się go uspokoić.
***
Siedziałem na łóżku Eny, zdjąłem poplamioną bluzkę i spojrzałem po półmroku panującym w pokoju chłopaka. Szum wody na zewnątrz oraz w łazience, w której najpewniej brał prysznic. Wstałem z miejsca i zgrabnie otworzyłem drzwi, by zawitać w łazience, z której właśnie korzystał. Speszył się, gdyż mogłem ujrzeć go jedynie w ręczniku. Ciało Eny było tym, czego pragnąłem. Dlatego też jedynie opierałem się o ścianę i wodziłem za nim wzrokiem. Był speszony, starał się mnie nawet wyrzucić. Ruszyłem w jego kierunku, po czym przejechałem dłonią po jego nagim ciele.- Dobrze, że jesteś cały. - powiedziałem i ponownie go pocałowałem, tym razem jednak odwzajemnił pocałunek. Zaskoczyło mnie to, że także się włączył. Nasza słodka pieszczota została przerwana przez braci Eny. Jeden wydawał się radosny, drugi próbował zabić mnie wzrokiem. Ena był cały czerwony i speszył się na takie zjawisko. Jedynie się zaśmiałem i cmoknąłem go w policzek. Opuściłem łazienkę, znalazłem jakąś luźną koszulę, którą zostawiłem w pokoju Eny.
Najwyraźniej jego bracia, nie mieli nic dopowiedzenia, choć ich zachowanie wskazywało na jedno. Jeden sceptyczny i zły, rugi wręcz przeciwny. Chyba się cieszył, że jego brat zdobył kogoś. Choć może być w tym coś więcej.
- Trzy jaskółki, otoczyły swą ofiarę. Pierwsza ruszyła najpierw, następnie dwie tyle się wycofały. Zostawiły trzecią na pewną śmierć, ale jednak wróciła z triumfem. - powiedziałem, gdy Eny wciąż nie było. Najwyraźniej tymi słowami zwróciłem uwagę dwójki na siebie. Skoro zyskałem uwagę, wówczas może uda się dokończyć sprawy, które nie zostały dokończone.
***
Wypchnęli mnie z pokoju swojego brata, po czym usiadłem sobie na schodach i słuchałem, o czym rozmawiają rodzice Eny. Ciekawiło mnie też, do czego doszli Ena i jego bracia. Ja tutaj odgrywam jedynie role pomocnika i obserwatora. Tuż tu "Pan i Władca" domu to "Ojciec" we własnej osobie, także to niech on wysunie wnioski. Ciekawie czego się dowiedział.Ena?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz