Na kelnera nie musieliśmy długo czekać, pojawił się całkiem szybko, przedstawiając menu i co mieliśmy do wyboru tamtego dnia. Złożenie zamówienia nie trwało długo, byliśmy raczej zdecydowani jeśli chodzi o wybranie posiłku. Mężczyzna przyjął zamówienie, po czym ulotnił się w stronę kuchni. Bastian w tym czasie pozwolił sobie na nieco rozluźnienia i po wcześniejszym upewnieniu, rozprostował swoje skrzydła. Nie będę ukrywać, patrzyłam na cały proces z fascynacją małego dziecka. Miała ogromną chęć ich dotknąć, sprawdzić, jaką mają fakturę. Ich kolor również był niesamowity, a później zwróciłam uwagę na rogi, dla których również nie kryłam podziwu. Zaczęłam mniej się stresować, a bardziej fascynować Bastianem i jego osobą. Gdy miałam już zadać dosyć śmiałe pytanie z prośbą o bliższe obejrzenie skrzydeł, głos chłopaka wyrwał mnie z tego stanu zachwycenia.
- No więc, jeśli chodzi o naszą misję - zaczął. A no tak, misja. - Nie wiem, jak sobie radzisz z lataniem? Bo z tego, co mi dyrektor Ardem powiedział, spędzimy sporo czasu w powietrzu.
Położyłam łokcie na stole, opierając głowę na dłoniach i patrząc na chłopaka, zamyśliłam się na chwilę.
- Libre jest typu powietrznego, więc mogę dowolnie manipulować powietrzem. Jestem w stanie latać sama jeśli go nie ma lub na nim, także dam sobię radę - zaczęłam. - Bardzo dobrze radzę sobie w powietrzu, mam świetnego instruktora. Myślę, że nie będę stwarzała ci problemów - dodałam, uśmiechając się delikatnie.
Gdy skończyłam, w oczach Bastiana pojawiła się jakby mała iskierka. Mogło mi się też wydawać, ale chyba jego skrzydła delikatnie, wręcz niezauważalnie drgnęły. Nie rozmyślałam nad tym jednak zbyt długo. Niezbyt długo musieliśmy też czekać na nasze jedzenie. Nie ukrywam, że zamówione przez nas posiłki wyglądały całkiem nieźle i równie dobrze smakowały. No ale ja to ja, nie byłam wybredna jeśli chodzi o jedzenie i niewiele potrzeba aby coś trafiło w moje gusta. Zanim wzięliśmy się za jedzenie, wymieniliśmy się tylko porozumiewawczym spojrzeniem, jakby życząc sobie smacznego. Po skończonym posiłku udaliśmy się do recepcji w celu wynajęcia pokoju. Oczywiście wypaliłam pierwsza z prośbą o pokój dwuosobowy, bez wcześniejszego przemyślenia tego. Dopiero później przeszło mi przez myśl, że Bastian może się czuć niekomfortowo w jednym pokoju z dziewczyną, ale mówi się trudno. Skoro i tak najbliższe kilka dni spędzimy w swoim towarzystwie, to co za różnica. Przynajmniej ja wychodziłam z takiego założenia. Nigdy nie czułam się skrępowana przy innych, bez względu na ich płeć. Chyba że naprawdę będzie mu to przeszkadzać to wtedy pomyśli się nad wzięciem drugiego pokoju. Na szczęście w naszym trafiły się dwa oddzielne łóżka, a nie jedno tak jak przypuszczałam. Odetchnęłam z ulgą, bo mimo wszystko, spanie w jednym łóżku to byłoby już zbyt wiele dla nas obojga. Położyłam swoje rzeczy na jednym z dwóch, zbyt dużego wyboru nie było. Wtedy ponownie wróciła do mnie myśl z wcześniej, gdy musiał skulić swoje skrzydła wchodząc do pokoju. Kiedy odkładał swoje rzeczy, ja w tym czasie zbierałam się na odwagę. Im dłużej myślałam, tym większą czułam chęć. Szybko jednak doszłam do wniosku, że raz się żyje i najwyżej wyniesie się do innego pokoju, a nasze relacje spadną do koniecznego minimum.
- Przepraszam, wiem, że to głupie pytać tak od razu i gdy niezbyt jeszcze się znamy, ale mogłabym dotknąć twoich skrzydeł? Jakkolwiek głupio to nie zabrzmi, strasznie mnie zafascynowały - wypaliłam z nadzieją, że nie jestem już kompletnie stracona w opinii Bastiana.
<Bastian?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz