Nie mogłem uwierzyć naszemu szczęściu, kiedy usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Ulżyło mi, że nie muszę spędzić nocy w kantorku z całkowicie obcą mi osobą. I tak spędziliśmy trochę czasu w dość niezręcznej ciszy.
Brodaty mężczyzna uwolnił nas z niewielkiego pomieszczenia. Nie wahając się sekundy, pożegnałem się z Beverly, wypełniłem wszelkie formalności, jakie musiałem wykonać przy wypożyczeniu książki i pośpiesznie opuściłem bibliotekę. Przerażała mnie wizja oddania jej niegdyś. Żałowałem, że ostatecznie nie poczekałem tych kilku tygodni i nie poprosiłem mamy, aby kupiła mi nowe podręczniki. Oszczędziłbym sobie tylu nerwów.
Wróciłem do pokoju. Przez cały mój nieszczęsny pobyt w bibliotece, Axel nie poruszył się z miejsca. Dalej smacznie spał, nie przejmując się otaczającym go światem. Odłożyłem ostrożnie na blat podręcznik, wyciągnąłem czyste arkusze papieru do notatek i zacząłem naukę.
Minęło może kilka godzin, przez które Axel zdążył się już ocucić, wziąć kąpiel i dosyć głośno buszować po pokoju. Dzielnie starałem się go jednak ignorować. Wtedy też usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- Otwórz - usłyszałem padające z ust elfa polecenie. Przewróciłem oczami.
- Stoisz przy nich, po prostu zobacz, kto przyszedł - mruknąłem, wracając do nauki. Axel z cichym westchnieniem pociągnął za klamkę, a niemal sekundę później ponownie zamknął drzwi.
- Do ciebie - poinformował bez żadnych szczegółów i rzucił się na łóżko.
Nie miałem pojęcia, kto mógłby chcieć mnie odwiedzić. Zamknąłem książkę, zaznaczając kartką stronę, na której skończyłem. Bez większego pośpiechu podniosłem się z podłogi, na której siedziałem i ruszyłem w stronę wejścia.
Po drugiej stronie drzwi spotkałem Beverly. Nie spodziewałem się, że zobaczę ją jeszcze tego samego dnia.
- Co cię sprowadza ? - zapytałem, nie kryjąc zdziwienia. Obejrzałem się w stronę Axela, który niczym oglądając ulubioną telenowelę wpatrywał się we mnie i moją rozmówczynię. Wyszedłem na korytarz i zamknąłem za sobą drzwi.
- Wiesz co, chciałam cię przeprosić za całe to zajście, nie powinno mieć w ogóle miejsca...
- Nie ma sprawy - przerwałem jej. Doceniałem, iż elfka fatygowała się, aby ze mną porozmawiać. Nie widziałem jednak powodów, aby mnie przepraszała. Wypadki chodzą po ludziach. Mogło się to przytrafić każdemu.
- Naprawdę mi z tego powodu głupio - ciągnęła dalej, wyraźnie zmieszana. - W ramach przeprosin, może wybrałbyś się ze mną w piątek po lekcjach do pobliskiej kawiarni? Chciałabym to wszystko ci wynagrodzić.
Nieznacznie skrzywiłem się na propozycję. Oprócz Luciena, nikt nigdy nie nakłaniał mnie na wyjście. Widząc jednak wzrok Beverly, postanowiłem przystać na zaproszenie. Domyślałem się, że dziewczyna źle czuła się z faktem swojej pomyłki. Jedna herbata w towarzystwie elfki mi nie zaszkodzi. Dodatkowo, również uczęszczała do Corvine. Może nie tak źle będzie mieć posiadać znajomych w innych rocznikach. W końcu, żyje się tylko raz.
- W porządku.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. Zamieniliśmy kilka zdań na temat dokładnej godziny spotkania, po czym pożegnaliśmy się.
***
Kiedy nastał piątek, zacząłem trochę żałować swojej decyzji. Nie miałem pojęcia, jak zachowywać się w towarzystwie elfki. Moja spotkania z Lucienem były zgoła inne - chłopak, główny wodzirej naszych spotkań sprawiał, iż nasze rozmowy zawsze się kleiły. Nie miałem pojęcia, czy podobnie będę umiał się zachować. Nie chciałem, aby to wyjście skończyło się katastrofą z mojej winy.
Wsparcia szukałem u Axela. Opowiedziałem mu całe zajście. Po usłyszeniu historii, rzucił szybkie "powodzenia" i udał się na łyżwy. Dziękuję.
Lekcje skończyły się wyjątkowo szybko. Nie sądziłem, iż dzień może minąć aż tak szybko. Musiałem przygotować się na spotkanie. W ciągu tygodnia, moje pozostałe poroże w końcu odpadło. Zaczął się krótki, aczkolwiek przyjemny okres w moim życiu, w którym mogłem nosić normalne koszulki. Postanowiłem więc skorzystać z okazji i założyć jedną z nich. Na sam koniec przeczesałem szybko włosy i opuściłem pokój.
Im szybciej tam pójdę, tym może szybciej wrócę.
Czekałem przy bramie przez kilka minut. Czułem się niezwykle dziwnie. Nie opuszczałem terenów akademii w celach innych niż naukowe. Ewentualnie w czasie, kiedy miałem wracać do domu. W żadnym innym wypadku.
Beverly nadeszła o wyznaczonej godzinie. Po krótkim przywitaniu, ruszyliśmy w stronę nieznanej mi kawiarni. Zatrzymaliśmy się przy wolnym stoliku, gdzie mieliśmy chwilę czasu na złożenie zamówień. Kilka minut później podeszła do nas kelnerka. Wybrałem dla siebie kawę. Beverly dla siebie wzięła herbatę owocową.
- A więc - próbowałem podtrzymać rozmowę - jak minął ci dzień?
Beverly nadeszła o wyznaczonej godzinie. Po krótkim przywitaniu, ruszyliśmy w stronę nieznanej mi kawiarni. Zatrzymaliśmy się przy wolnym stoliku, gdzie mieliśmy chwilę czasu na złożenie zamówień. Kilka minut później podeszła do nas kelnerka. Wybrałem dla siebie kawę. Beverly dla siebie wzięła herbatę owocową.
- A więc - próbowałem podtrzymać rozmowę - jak minął ci dzień?
Beverly?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz