Chłopakowi w żaden sposób nie
przeszkadzało powolne spacerowanie wraz Beverly wokół sali - śmiałby
wręcz stwierdzić, że sielanka, jaka przebijała się w niezobowiązujących
ruchach oraz sprawnym wymijaniu uciekających na parkiet par, była wręcz
kojąca. Pogrążyli się więc w rozmowie o wszystkim i o niczym, a Castor,
pragnąc dodać swej partnerce choć odrobinę odwagi, uśmiechał się
szeroko, wkładając w dyskusję całe swe serce - pragnął, by dziewczyna
poczuła się chciana, zdała sobie sprawę, że jej towarzystwo naprawdę
podobało się elfowi i ani przez chwilę nie pożałował, że przybyli na bal
razem. Po kilku okrążeniach dziewczyna gwałtownie zwolniła, wzbudzając
tym samym zainteresowanie bruneta - przystanął więc, marszcząc brwi.
- Może chciałbyś zatańczyć ze mną? - mruknęła pod nosem
Na pierwszy rzut oka dało się dostrzec, że dziewczyna nie była pewna tego, o co pytała. Czyżby w jej głowie pojawiły się wątpliwości dotyczące wspólnego przybycia na parkiet? Czyżby nie czuła się pewnie jako tancerka?
Castor skwitował całość ciepłym uśmiechem, wyciągając dłoń ku swej
partnerce. Zamierzał własnoręcznie pozbyć się wszelkich krępujących
dziewczynę niepewności, napełniając ją energią i entuzjazmem do dalszej
zabawy na balu. Skłonił się nisko, naśladując w ten sposób
flegmatycznych arystokratów, od których aż roiło się w murach Corvine,
oczekując na ruch ze strony elfki. Ta już wkrótce wplotła swą dłoń w
jego, w ciszy podążając za aż nadto rozentuzjazmowanym iluzjonistą. Gdy
finalnie zatrzymali się w samym centrum zabawy, Castor mógłby przysiąc,
że policzki dziewczyny spowił subtelny pąs, a wzrok nerwowo błądził po
okrążających ich parach.
- Nie martw
się, obiecuję, że nie będzie nawet w połowie tak źle, jak myślisz. -
Nachylił się ku niej, by mieć pewność, że nie zostanie zagłuszony przez
coraz głośniej grająca muzykę. - W razie czego wezmę winę na siebie. -
Zaśmiał się perliście, owijając swą dłoń wokół talii Beverly.
Dziewczyna
po chwili zawahania ułożyła swe palce na ramieniu partnera, wciąż
błądząc jednak wzrokiem wokół, jakby obawiając się nawiązania kontaktu
wzrokowego z przyciśniętym do niej mężczyzną. Castor nie nalegał,
doceniał, że zdecydowała się w ogóle zaprosić go do tańca, choć z
początku nie była do tego pomysłu jakkolwiek przekonana.
-
Obiecuję, że cię nie podeptam! - Uśmiech nie schodził mu z twarzy, gdy
stawiał pierwsze kroki w rytm muzyki, niemal natychmiastowo przejmując
inicjatywę nad całym aktem.
Ich ciała
zdawały się lekkie, niczym piórka, jakby brzmienie osobliwych falset
samoistnie unosiło ich ponad parkietem. Castor zacisnął więc uścisk,
jakby w obawie, że towarzysząca mu kobieta zginie wśród tłumu, narażając
się na wywiercającą dziurę w sercu samotność. Elf z całego serca
pragnął tego uniknąć. Komfort dziewczyny był obecnie jego największym
priorytetem. Muzyka zwolniła, a brunet pokusił się o urozmaicenie tańca
bardziej skomplikowanymi figurami - obkręcił więc partnerkę wokół
własnej osi, unosząc ją nieznacznie ponad ziemię, by następnie, niczym
rasowy tancerz, sprowadzić ich z powrotem do parteru, śmiejąc się przy
tym perliście. Czuł muzykę całym swoim ciałem, przyspieszając tempa, a
brak sprzeciwu ze strony Beverly wprowadził go w jeszcze lepszy nastrój.
Pragnienie udowodnienia swych umiejętności pochłonęło go do tego
stopnia, że z impetem zderzyli się z tańczącą tuż obok parą -
wystarczyło kilka nieuważnych kroków, by nieznajomy demon przydepnął
suknię elfki, ciągnąc ją ze sobą na ziemię. Całość zadziała się tak
szybko, że sylwetka dziewczyny wysunęła się z jego ramion, tracąc
resztki równowagi.
Castor przeklął
pod nosem - było źle, powiedziałby, że wręcz tragicznie. Ze wszystkich
rzeczy, które mogły spotkać ich na parkiecie, potknięcia obawiał się
najbardziej. Nie chciał przecież, by towarzyszka zalała się wstydem,
uciekając jak najdalej od centrum uwagi, a całej sytuacji nie poprawił
fakt, że nagłe zamieszanie przyciągnęło wzrok zebranych wokół istot.
Castor musiał myśleć szybko, jeśli chciał dopełnić swej obietnicy, nie
wychodząc przy tym na kłamliwego gnojka. Bez większego zastanowienia
rzucił się więc na ziemię, w ostatniej chwili łapiąc elfkę za przegub,
siłą pchając ją ku górze - dziewczyna, zamiast na lodowatej posadzce,
wylądowała więc talią na rozpostartych dłoniach swego partnera. I choć
plecy bolały jak diabli od nagłego zderzenia z posadzką, chłopak
odetchnął z ulgą. Utrzymał się w owej pozycji jeszcze przez chwilę, nim
podniósł ich obu z powrotem do pionu. Ale czy to wystarczyło, by
przekonać widownię, że cały wypadek był zamierzony? Chłopak westchnął
ciężko - nie miał innego wyboru, niż zrobienie z siebie idioty dla dobra
elfki. Wykorzystał więc swe iluzjonistyczne zdolności do stworzenia
kilku wirujących wokół iskier dla lepszego efektu, nim puścił się w wir
wyjątkowo nieskoordynowanego tańca, w ramach zemsty niemal zadeptując
obcasami parę, przez którą znaleźli się w tej jakże nieszczęśliwej
sytuacji. Zakończył swe niespodziewane przedstawienie wyjątkowo
wyszukaną pozą. Wystarczyło szybkie spojrzenie w stronę Beverly, by zdać
sobie sprawę, że życie przeleciało jej przed oczami, a włosy z trudem
ukrywały zaczerwienione ze wstydu policzki. Castor przygryzł wargę na
ten widok - nie mógł pozwolić, by dama płaciła własną reputacją za jego
nieuwagę. Odkaszlnął więc znacząco, mrucząc pod nosem ciche przeprosiny,
nim ukłonił się nisko, a brzęczenie kolczyków ściągnęło na niego całą
uwagę.
- Nie widzieliście nigdy narodowego tańca Dworu Światła? - Ułożył ręce na biodrach, a na twarzy zawitał łobuzerski uśmieszek. Będzie łgał, dopóki gapie nie stracą zainteresowania.
- Ta tradycja dała korzenie ich kulturze! Czego oni was uczą w tych
akademiach? Imbecyle. - Żachnął się, a dzwonienie metalu jeszcze
bardziej przybrało na sile.
I być
może któryś z nich wdałby się w dyskusje z Castorem, który w ich oczach
ewidentnie postradał zmysły, lecz nagłe poruszenie ze strony książęcej
części sali przykuło uwagę ich wszystkich. Jeśli słuch ich nie mylił,
publiczność miała zagłębić się w przygotowanych specjalnie na tę okazję
grach integracyjnych, mających urozmaicić wieczór wszystkim zebranym. I
choć po poprzedniej wpadce elf nieco obawiał się spojrzeć partnerce w
oczy, nie chciał zostawić jej na pastwę losu.
-
Przepraszam cię, naprawdę. Zrobię, co zechcesz, żeby odpokutować. - Był
niemal pewien, że przybrana przezeń mina przypominała błagającego o
wybaczenie szczeniaka. - Przynajmniej to ja, nie ty, zostałem
pośmiewiskiem i nie mam nic przeciwko temu! A teraz...co sądzisz o tych
grach? - Wskazał palcem w stronę gromadzących się wokół podwyższenia z
tronem par.
[Beverly? ;;;]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz