Ruszyliśmy drużyną w stronę terytorium, gdzie znajdywali się Orkowie. Wzrok mieszkańców, gdy przechodziliśmy przez miasto nie ustępował od nas, a szepty z ich strony były nieuniknione. Nie widziałam większej potrzeby zwracać na nich uwagi.
Byłam nieco przestraszona, po przestrodze Rowana, więc gdy dotarliśmy starałam się być jak najciszej, tym samym nie dotykając wszystkiego wokół. Uważając nawet na najmniejszą mrówkę, która mogła okazać się potencjalnym zwierzęciem zagrażającym mojemu i innych życiu. Nie należało to do łatwych czynności. Dodatkowo było dość duszno, a ja byłam w długim rękawie oraz spodniach, dla naszego bezpieczeństwa. Myślałam, że się zaraz uduszę albo roztopie jak lód w upalne lato. Uspokoiłam się w miarę, gdy lider powiedział, że możemy normalnie rozmawiać, ale ciszej.
Również ulżyło mi, gdy znaleźliśmy się w odpowiednim miejscu na postój oraz za zgodą lidera można było odetchnąć. Rozglądałam się dookoła, nic szczególnego nie ujrzałam, oprócz szerokiej rzeki i drzew. Odpoczęłam chwilę z resztą, aż Rowan postanowił udać się na zwiady, a razem z nim Pearl. Nie chciałam iść z liderem, więc postanowiłam zostać.
Razem ze mną był Castor. Postanowiliśmy przejść się kawałek, ale niedaleko, przyjrzeć się czy nie zagraża nam wizyta wrogów. Nie ujrzeliśmy raczej nikogo, więc powróciliśmy. Rozpaliliśmy raz jeszcze ognisko, żeby nie wytwarzało aż tak dużej ilości dymu. Aczkolwiek po czasie dorzuciliśmy patyków, aby lepiej utrzymywał się ogień. Oczywiście, uważaliśmy by nie zagrażać środowisku oraz tym samym się nie ujawnić, bo mogłoby być nieciekawie.
- Jak myślisz, kiedy wrócą? - wtrącił się elf i spojrzał w moją stronę.
- Pewnie niedługo, ale czy ja wiem.. - zawahałam się.
Usłyszałam coś, bądź kogoś niedaleko naszego obozu. Początkowo myślałam, że to reszta, ale później zaczęłam się zastanawiać czyje oraz skąd mogły być te odgłosy, bo nie przypominały Pearla z Rowanem. Wsłuchiwałam się jeszcze chwilę, włączając w to swoją uwagę, skupienie.
- Też coś słyszysz? - mruknął Castor pod nosem, wyrywając mnie z rytmu.
- Tak. Zaraz wrócę. - odparłam cicho, po czym odeszłam trochę dalej od obozu rozejrzeć się z bliska.
Jestem całkiem zwinna, więc w razie potrzeby mogłabym niepostrzeżenie uciec z miejsca zdarzenia. Chłopak z drużyny został pilnując namiotów. Czekaliśmy oboje, aż powróci reszta ze zwiadów i będziemy mogli dowiedzieć się co sądzi o tym lider.
Wolnym krokiem, nie dotykając niczego wędrowałam w stronę odgłosów, które z każdym moim ruchem stawały się coraz głośniejsze. Szłam przed siebie, nie zastanawiając się jakie mogą być tego rezultaty. Rozglądałam się po wszystkich kątach, aż mój wzrok usytuował się na paru dobrze zbudowanych Orkach. Wsłuchiwałam się w nich, po czym cichym krokiem odsunęłam się na bezpieczną odległość. Spojrzałam za siebie, aż szybko wybiegłam w stronę reszty drużyny wśród drzew, powiedzieć o tym wszystkim i czekać na dalsze rozkazy Rowana.
- Orkowie, odszukali nasze miejsce przesiadywania. - odparłam, gdy znalazłam się na miejscu dysząc po wymagającym energicznym biegu.
- Jesteś pewna, że oni idą w naszą stronę? - zapytał nieco zdezorientowany lider, starając się nie pokazywać tego po sobie rozglądając się na wszelkie strony.
- Tak - oznajmiłam krótko, wzięłam oddech i byłam gotowa do dalszego działania.
- Dobra, Castor i Pearl idźcie złożyć namioty, aby można było je szybko przenieść. Ja ugaszę ognisko. Keyla orientuj się co się dzieje dookoła nas, jak coś użyjesz powietrza. Zrozumieliście? - pokiwaliśmy w trójkę głowami, kierując się bez słowa wykonać powierzone rozkazy.
Szybkim krokiem znalazłam się przy tym samym miejscu co niedawno. Widziałam, że agresywnie wrogowie idą do nas, aby zaatakować i tym samym pokazać, że nie jesteśmy tu mile widziani. Zajrzałam w tył, żeby dostrzec jak trzyma się reszta. Byłam cały czas przygotowana, na możliwe użycie powiewu wiatru. Miałam plan, aby na początku zacząć spokojnie, odsunąć ich niekoniecznie mocno, czy daleko. Wycofałam się w tył, prawie przewracając się o mały krzak, tym samym tracąc przez chwilę uwagę. Zauważyłam nieprzyjaciół niedaleko mnie. Ożywiłam się oraz skupiłam wielokrotnie bardziej. Byli coraz bliżej, a ja wznieciłam powiew wiatru, tym samym odrzucając ich na niewielką odległość ode mnie. Już wracali, nadal się nie poddając. Przygotowałam się na najsilniejszy powiew wiatru, jaki jest w moich możliwościach. Mieli już rzucać się na mnie, jednakże nim się obejrzałam znaleźli się bardzo daleko przez moją umiejętność. Podbiegłam do obozu drużyny. Namiotów już praktycznie nie było tam gdzie wcześniej, również ognisko zostało ugaszone. Rowan skierował się w stronę Orków, chociaż myślałam, że będziemy zmieniać miejsce naszego postoju. Rozglądał się, szukając ich wzrokiem, będąc wciąż gotowym na możliwą walkę. Pearl, Castor również wskazywali na to, że bezpieczniej dla nas będzie normalnie wycofać się. Po chwili reszta drużyny, prócz mnie wstawiła się za liderem, aby nie tchórzyć i walczyć ile sił w nogach.
Orkowie znajdowali się coraz bliżej nas. Miałam odsunąć ich jeszcze raz moim żywiołem, ale wyprzedził mnie Castor, który chciał wykazać się swoimi możliwościami i jak najlepiej nas obronić oraz pokazać wartość naszej czwórki. Mimo wszystko, nadal myślałam, że lepszą opcją będzie po prostu ucieczka, a w bezpiecznym terenie dalsze szpiegowanie. Czekałam tylko na interwencję Rowana, co mamy dalej robić, bo na chwilę obecną był często zamyślony, mało się odzywał. Nie umiałam nic wyczytać z jego mimiki twarzy.
Castor?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz