Nie spodziewałem się tego. Nie spodziewałem, że przypływ emocji popchnie go to takiego czynu. Spojrzałem w dół, wpatrując się jak jego dłonie obejmują mnie w pasie, a policzek opiera się o mój brzuch. Wstrzymałem oddech, próbując nie wdychać jego zapachu, który wzbudzał we mnie sprzeczne uczucia, czułem, że nie może się to dobrze zakończyć. Wiedziałem, że coś do niego czuję, coś czego nie potrafiłem zrozumieć, lecz czułem, że to uczucie było niczym zakazany owoc. Nie tylko ze względu na różność naszych ras, lecz przez poglądy mojej. Lecz jego czyny jak i słowa, uruchomiły w moim umyśle coś czego się nie spodziewałem - czułem potrzebę bronienia i chronienia go, pilnowana by czuł się bezpieczny i szczęśliwy przebywając ze mną. Czyżby stało się to czego się obawiałem?
- Wiem, że było ciepło - mruknąłem, próbując na niego nie patrzeć. - W końcu adrenalina rozgrzewa ciało.
Wiedziałem, że nie o to mu chodziło, lecz nie chciałem pokazać po sobie, że jego słowa wywołały we mnie jakąkolwiek reakcję, myślę, że było na to za wcześnie. Gdybym zaakceptował swój instynkt, mogłoby nie skończyć się to dla niego pozytywnie. Spojrzał na mnie, odsuwając się na kilka centymetrów, by móc spojrzeć na moją twarz. Unikałem jego wzroku jak mogłem, jedyne co mi pozostało było podniesienie się z łóżka.
- Chodź, pokażę ci coś - mruknąłem i wyjąłem z szafki jedną z mniejszych bluzek. Poczekałem aż się zbierze udając obojętność, lecz rumieniec na jego twarzy doprowadzał mnie do szału - czy to właśnie była więź godowa o której opowiadał mi ojciec? Młody stanął za mną, a po upewnieniu się, że na korytarzu prawie nikogo nie ma, ruszyłem w znanym mi kierunku. Anien szedł obok mnie rozglądają się i oglądając szkołę, jakby chciał zapamiętać z niej każdy detal. Pomimo ładnych korytarzy i obrazów na ścianach, musiałem przyznać, że widok tej wcale nie odzwierciedlał prawdy, nasze pokoje wyglądały jak wyjęte z innego świata, prawie nic w nich nie było, wszystkie ściany były białe jak u służących.
Otworzyłem z rozmachem wielkie drzwi znajdujące się na końcu długiego pomieszczenia, a moim oczom ukazała mi się dobrze znana arena do ćwiczeń. Rzadko ktoś tutaj przybywał, ponieważ niedawno zbudowano nową oraz bardziej wyposażoną, dlatego ta została opuszczona tylko nieliczni uczniowie przychodzili tu, by popracować indywidualnie nad swoimi zdolnościami. Zamknąłem za nami drzwi na zasuwę, by nikt nam nie wbił do środka i popchnąłem chłopaka na środek areny.
- Trochę się pouczymy, co? - zapytałem i rzuciłem mu koszulkę, którą ściskałem w ręku. Spojrzał na nią zdezorientowany, a ja żeby jeszcze bardziej go nie stresować, odwróciłem się by mógł na spokojnie się przebrać, co zajęło mu dość dłuższą chwilę. Gdy usłyszałem jego chrząknięcie, znów odwróciłem się w jego stronę. Moja koszulka wyglądałaby na nim niczym sukienka, gdyby nie włożył jej za spodnie, co nieco mnie rozśmieszyło musiałem przyznać.
- Dobrze więc, wiem, że nie jesteś pewnie mistrzem w walce, ale powinieneś kilka ruchów znać, nie zawsze będę przy tobie, dlatego chciałbym mieć świadomość, że obronisz się przynajmniej przed kimkolwiek, by dało ci to czas na ucieczkę. - odparłem, wpatrując się na bronie przyczepione do ściany za jego plecami - Nie wiem jak wygląda twój demon, bo nigdy mi go nie pokazałeś, ale domyślam się, że nie jest on zbyt waleczny.
Jego kiwnięcie głowy mnie w tym utwierdziło. Westchnąłem drapiąc się po głowie, z różnymi osobami miałem do czynienia, ale nigdy nie uczyłem świeżaków, wszyscy którzy podczas pobytu z ojcem znajdowali się wokół mnie, byli przeszkolonymi, doświadczonymi żołnierzami, którzy lata treningu mieli dawno za sobą. Wzrokiem omiotłem jego sylwetkę stwierdzając niestety, że z przeciwnikiem mojej wielkości sobie nie poradzi, czy ćwiczenia siłowe byłyby dobrym pomysłem?
- Trzeba popracować nad twoimi mięśniami - palcem wskazałem jego ręce i tors. - Z tym nie będzie problemu, bo jak wiem to Twoja rasa wykazuje szybkie rezultaty w treningach.
Podniósł brew, tym razem to on wpatrywał się we mnie, gdy poszedłem po maty, by nie musiał ćwiczyć centralnie na piasku.
- Nie wyglądasz na zbyt umięśnionego, tylko na dobrze zbudowanego - wypuściłem tkaninę na ziemię, gdy z jego ust padły te słowa. Zapadła cisza, podczas której zastanawiałem się czy naprawdę to powiedział, ale to się stało. Uśmiechnąłem się zawadiacko i chwyciłem rąbki koszuli, zaraz pociągając do góry. Gdy pozbyłem się górnego odzienia, rzuciłem je w na bok, nie zwracając uwagi gdzie spadło.
- To będziesz miał okazję dobrze się przypatrzeć - na jego policzkach znów zakwitł rumieniec. - Ćwiczyłeś cokolwiek sam? - zapytałem, rozkładając maty obok siebie, lecz nie otrzymałem odpowiedzi. Ze zmarszczonymi brwiami obejrzałem się szybko w jego stronę, martwiąc się, że coś się stało, ale gdy zobaczyłem jego wzrok wbity w moją osobę i stan w jakim się znajdował, sprawił, że moje źrenice się zwęziły a umysł powoli zaczął przejmować kontrolę nad ciałem. Zamknąłem oczy, kilkoma głębszymi wdechami się uspokajając, nie chciałem by przestraszył się mojej dzikiej części natury. Lecz pomimo tego w ciągu sekundy znalazłem się obok niego, nachylony na tyle, by moje usta były na wysokości jego głowy. Jego puls przyśpieszył, czułem jego szybszy oddech i mocniejsze bicie serca doskonale, znajdowałem się tak blisko, jego oddech muskał mój obojczyk. Nie wiedziałem co mną kierowało, gdy zniżyłem głowę jeszcze bardziej i wbiłem delikatnie kły w jego szyję, lekko zasysając skórę. Z jego ust wyszedł niezidentyfikowany dźwięk, podczas gdy ja przyciągnąłem go do siebie, nie zaprzestając pieszczot, włączając do nich język.
- Chodź, pokażę ci coś - mruknąłem i wyjąłem z szafki jedną z mniejszych bluzek. Poczekałem aż się zbierze udając obojętność, lecz rumieniec na jego twarzy doprowadzał mnie do szału - czy to właśnie była więź godowa o której opowiadał mi ojciec? Młody stanął za mną, a po upewnieniu się, że na korytarzu prawie nikogo nie ma, ruszyłem w znanym mi kierunku. Anien szedł obok mnie rozglądają się i oglądając szkołę, jakby chciał zapamiętać z niej każdy detal. Pomimo ładnych korytarzy i obrazów na ścianach, musiałem przyznać, że widok tej wcale nie odzwierciedlał prawdy, nasze pokoje wyglądały jak wyjęte z innego świata, prawie nic w nich nie było, wszystkie ściany były białe jak u służących.
Otworzyłem z rozmachem wielkie drzwi znajdujące się na końcu długiego pomieszczenia, a moim oczom ukazała mi się dobrze znana arena do ćwiczeń. Rzadko ktoś tutaj przybywał, ponieważ niedawno zbudowano nową oraz bardziej wyposażoną, dlatego ta została opuszczona tylko nieliczni uczniowie przychodzili tu, by popracować indywidualnie nad swoimi zdolnościami. Zamknąłem za nami drzwi na zasuwę, by nikt nam nie wbił do środka i popchnąłem chłopaka na środek areny.
- Trochę się pouczymy, co? - zapytałem i rzuciłem mu koszulkę, którą ściskałem w ręku. Spojrzał na nią zdezorientowany, a ja żeby jeszcze bardziej go nie stresować, odwróciłem się by mógł na spokojnie się przebrać, co zajęło mu dość dłuższą chwilę. Gdy usłyszałem jego chrząknięcie, znów odwróciłem się w jego stronę. Moja koszulka wyglądałaby na nim niczym sukienka, gdyby nie włożył jej za spodnie, co nieco mnie rozśmieszyło musiałem przyznać.
- Dobrze więc, wiem, że nie jesteś pewnie mistrzem w walce, ale powinieneś kilka ruchów znać, nie zawsze będę przy tobie, dlatego chciałbym mieć świadomość, że obronisz się przynajmniej przed kimkolwiek, by dało ci to czas na ucieczkę. - odparłem, wpatrując się na bronie przyczepione do ściany za jego plecami - Nie wiem jak wygląda twój demon, bo nigdy mi go nie pokazałeś, ale domyślam się, że nie jest on zbyt waleczny.
Jego kiwnięcie głowy mnie w tym utwierdziło. Westchnąłem drapiąc się po głowie, z różnymi osobami miałem do czynienia, ale nigdy nie uczyłem świeżaków, wszyscy którzy podczas pobytu z ojcem znajdowali się wokół mnie, byli przeszkolonymi, doświadczonymi żołnierzami, którzy lata treningu mieli dawno za sobą. Wzrokiem omiotłem jego sylwetkę stwierdzając niestety, że z przeciwnikiem mojej wielkości sobie nie poradzi, czy ćwiczenia siłowe byłyby dobrym pomysłem?
- Trzeba popracować nad twoimi mięśniami - palcem wskazałem jego ręce i tors. - Z tym nie będzie problemu, bo jak wiem to Twoja rasa wykazuje szybkie rezultaty w treningach.
Podniósł brew, tym razem to on wpatrywał się we mnie, gdy poszedłem po maty, by nie musiał ćwiczyć centralnie na piasku.
- Nie wyglądasz na zbyt umięśnionego, tylko na dobrze zbudowanego - wypuściłem tkaninę na ziemię, gdy z jego ust padły te słowa. Zapadła cisza, podczas której zastanawiałem się czy naprawdę to powiedział, ale to się stało. Uśmiechnąłem się zawadiacko i chwyciłem rąbki koszuli, zaraz pociągając do góry. Gdy pozbyłem się górnego odzienia, rzuciłem je w na bok, nie zwracając uwagi gdzie spadło.
- To będziesz miał okazję dobrze się przypatrzeć - na jego policzkach znów zakwitł rumieniec. - Ćwiczyłeś cokolwiek sam? - zapytałem, rozkładając maty obok siebie, lecz nie otrzymałem odpowiedzi. Ze zmarszczonymi brwiami obejrzałem się szybko w jego stronę, martwiąc się, że coś się stało, ale gdy zobaczyłem jego wzrok wbity w moją osobę i stan w jakim się znajdował, sprawił, że moje źrenice się zwęziły a umysł powoli zaczął przejmować kontrolę nad ciałem. Zamknąłem oczy, kilkoma głębszymi wdechami się uspokajając, nie chciałem by przestraszył się mojej dzikiej części natury. Lecz pomimo tego w ciągu sekundy znalazłem się obok niego, nachylony na tyle, by moje usta były na wysokości jego głowy. Jego puls przyśpieszył, czułem jego szybszy oddech i mocniejsze bicie serca doskonale, znajdowałem się tak blisko, jego oddech muskał mój obojczyk. Nie wiedziałem co mną kierowało, gdy zniżyłem głowę jeszcze bardziej i wbiłem delikatnie kły w jego szyję, lekko zasysając skórę. Z jego ust wyszedł niezidentyfikowany dźwięk, podczas gdy ja przyciągnąłem go do siebie, nie zaprzestając pieszczot, włączając do nich język.
Anien?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz