Przygotowałem ponownie swój zestaw do przepisywania. Miałem całą noc na skopiowanie odpowiednich rozdziałów. Dokończę zadanie nawet, jeśli będę zmuszony pisać w kompletnych ciemnościach.
- Ena. - Na dźwięk swojego imienia podniosłem głowę, przerywając dotychczasową pracę. Miałem już pytać, w czym mogę pomóc, kiedy niespodziewany ciężar spadł na moje kolana. Niepewnie odsynąłem się do tyłu, spoglądając na Hyo, który postanowił ponownie naruszać moją przestrzeń osobistą.
Przełknąłem ślinę, powtarzając sobie, że to przecież nic złego. Nie mogę zachowywać się wrogo wobec niego - nie wyczuwałem żadnych wrogich zamiarów.
- Tak? - zapytałem, ponownie zmuszając się do pełnego niezręczności uśmiechu.
- Wyznaje zasadę coś za coś. Więc gdy ci pomogłem. Wskazałem drogę, oczekuje czegoś w zamian. Tym czymś jest twoja krew. Chce jej. Teraz. - Każde ze słów wypowiadał powoli, dokładnie je akcentując. - Krew demona jest specjalna - dodał po chwili, przybliżając się nieznacznie.
Mimowolnie odsunąłem głowę. Czy wskazanie drogi do biblioteki jest warte tyle samo, co moja krew? Miałem co do tego wątpliwości. Chociaż wyraz mojej twarzy nie zmienił się, wewnątrz ogarnęła mnie panika. Co miałem w tym momencie zrobić?! Nie mogłem po prostu się zgodzić. Nie jestem pierwszym-lepszym demonem, a szlachcicem. Moja rodzina zdecydowanie nie byłaby szczęśliwa, gdyby dowiedziała się, że szastam rzadką krwią na lewo i prawo. Zastanawiałem się, co w podobnej sytuacji zrobiliby moi bracia. Przychodziła mi tylko jedna rada, którą często mi powtarzali - "po prostu skręć kark oponentowi, jeśli nie będzie chciał dać ci spokoju". Oczywiście to nie tak, że nie byłbym w stanie tego zrobić. Po prostu wizja zabójstwa kogoś, kto mi pomógł nawet nie wchodziła nawet w grę.
Z drugiej strony nie miałem wielu opcji do wyboru. Nie potrafiłem odmówić Hyo. W końcu, wcześniej wskazał mi drogę. Czy mi się to podoba, czy też nie, mam u niego dług. Może lepszym pomysłem będzie spłacenie go i zapomnienie o sprawie? W końcu, nikt nie musi się o tym dowiedzieć.
Hyo nie przestawał się bawić moimi włosami, odrzucając je na jedno z ramion, drugie pozostawiając całkowicie odkryte. Czyli młody wampir nie ma nawet zamiaru czekać na moją odpowiedź? Przełknąłem niepewnie ślinę i uniosłem wzrok. Przeprosiłem w myślach wszystkich swoich przodków. To się nie powtórzy, obiecuję!
- Zgoda - odparłem w końcu po chwili namysłu. Próbowałem zabrzmieć jak najbardziej naturalnie, ale w wypowiedzianym wyrazie rozbrzmiała nuta niepewności. Nikt o zdrowych zmysłach nie przystałby chętnie na taką propozycję.
Czułem jak cała moja postać pochłania się w bałaganie, kiedy chłopak dotknął skóry na mojej szyi. Chłodne palce przejechały wzdłuż niej. Przyznaję, że nie było to najprzyjemniejsze uczucie w moim życiu. Wcześniej nikomu nie pozwalałem na takie zbliżenia. Głównie z powodu, że nikt o to właściwie nie prosił.
Zamknąłem oczy, zaciskając dłonie na zgięciach szaty. W głowie powtarzałem sobie kodeks moralny, którego znajomość wymagali ode mnie wychowawcy. Uczęszczając jeszcze na domowe nauczanie, moi profesorowie kazali mi przepisywać niezwykle długi zbiór zasad zachowania wiele razy. Zapamiętałem go dokładnie, co do słowa. Przypominanie sobie ów kodeksu w trudnych chwilach pomagało mi pozostać spokojnym i zająć czymś myśli. Chociaż przyznam, że skupienie wyłącznie na tym wydawało się być niemożliwe. Chłopak starannie objął mnie swoimi ramionami, jak gdyby obawiał się, że zmienię zdanie. To zdecydowanie naruszało moje granice przestrzeni osobistej.
Najpewniej z powodu wzmożonej tolerancji na ból nawet nie poczułem ugryzienia. Wydawało się to być zaledwie muśnięciem, po którym nastąpił dyskomfort. Przeszły mnie dreszcze, które ledwo powstrzymałem. Wolałem nie wykonywać niespodziewanych ruchów, w momencie kiedy ktoś wygryza się w moją szyję.
Po sekundach dłużących się jak godziny Hyo w końcu odsunął się ode mnie, schodząc z moich kolan i stając na równych nogach. Kciukiem otarł spływającą z ust ostatnią kroplę krwi. Nieświadomie drgnąłem na ten widok.
- Czyli teraz jesteśmy kwita? - zapytałem, podnosząc wzrok ku rozmówcy.
- Póki co, sądzę, że tak - odpowiedział, unosząc kąciki ust do uśmiechu. Ciągle nie odrywał ode mnie wzroku, co jedynie potęgowało niezręczność tej chwili.
Chciałem jak najszybciej znaleźć się daleko stąd. Niestety nie mogłem opuścić budynku. Tak więc bez słowa zebrałem swoje rzeczy oraz księgę, kiwnąłem Hyo głową na pożegnanie i odszedłem w ciemny, znajomy kąt budynku. Odłożyłem na miejsce wypożyczoną książkę, a następnie oparłem się o regał, na którym zostawiłem przedmiot. Tak, jakby odeszły mnie siły, zsunąłem się po meblu na ziemię. Usiadłem na zimnych płytkach, gdzie odetchnąłem głęboko. W końcu zostałem sam. Miałem nadzieję, że chłopak tej nocy nie będzie już szukał mojego towarzystwa.
Chociaż byłem zmęczony, wolałem nie zasypiać. To nie tak, że nie ufałem Hyo. Po prostu nie chciałem wpaść w jeszcze większe kłopoty jednego dnia.
Wyprostowałem plecy, splotłem nogi i zacząłem medytować. Wydawało mi się, że będzie to najlepszy sposób na spędzenie pozostałego czasu. Odpocznę i poukładam myśli. Dzięki temu mogłem odzyskać spokój i uporządkować swoją postać z nieładu.
Nie wiem ile czasu minęło, kiedy w końcu przestałem siedzieć bez ruchu. Otworzyłem oczy, a ciemność ciągle mnie otaczała. Niestety ten koszmar dalej się nie skończył. Nim powróciłem do dalszej medytacji postanowiłem napisać list do rodziny. Obiecałem odezwać się do nich po pierwszym dniu spędzonym w szkole. W spisanej na kolanie wiadomości ująłem, że wszystko potoczyło się po dobrej myśli. Nie wspomniałem jednak nic o wydarzeniu w bibliotece. Nie mogłem w końcu zdradzić, że jedynie przez własną nieuwagę zostałem zamknięty w budynku, a później pozwoliłem napić się przypadkowej osobie swojej krwi. Gdyby moi bracia się o tym dowiedzieli, na pewno nie skończyłoby się to dobrze. Nie tylko ja bym oberwał, ale również Hyo, a właściwie nie była to wina chłopaka. To ja wplątałem się w to bagno i sam powinienem zapłacić za swoją nieuwagę i roztargnienie.
Jeszcze raz spojrzałem na napisany przeze mnie list. Od razu stwierdziłem, że nie mogę go wysłać. Moje do tej pory równe i eleganckie pismo stało się krzywe i nieestetyczne. Gdyby zobaczył je mój nauczyciel kaligrafii najpewniej popełniłby samobójstwo, tracąc wiarę we własne techniki nauczania. Zgiąłem kartkę papieru, a chwilę później schowałem ją do torby. W tamtym też momencie zastanawiałem się, co może robić Hyo. Jednocześnie usłyszałem głośny, podejrzany dźwięk, po którym nastąpiła cisza. Nie miałem pojęcia, co się stało, ale stało, ale ciągle tkwiłem w bezpiecznym koncie. Nie miałem najmniejszego zamiaru tego sprawdzać.
Nie musiałem. Hyo pojawił się chwilę później, wyraźnie entuzjastycznie nastawiony do czegoś.
- Udało mi się otworzyć jakiejś drzwi - poinformował. Z jego twarzy nie znikał uśmiech. - Wprawdzie schody prowadzą w dół, ale może gdzieś dalej jest wyjście. Idziesz ze mną?
- Wolałbym zostać tutaj do rana - odpowiedziałem niemal od razu. Nie miałem ochoty pakować się w nic więcej. Grzecznie poczekam tutaj do rana. Plus. Co jeśli Hyo ponownie uzna to za przysługę? Więcej krwi nie mam zamiaru traić. Mimowolnie przejechałem dłonią po szyi. Właściwie rana zdążyła się już zagoić, ale nieprzyjemne uczucie pozostało.
Hyo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz